Recenzja: Hitman (PS4) - Epizod 4: Bangkok
Nie chcąc zwracać na siebie uwagi, Agent 47 wykorzystał targi Gamescom 2016, by wyruszyć do Tajlandii i pozbyć się dwóch nowych celów. Czy nowy odcinek Hitmana jest warty Waszego zainteresowania?
Nasz łysy zabójca porzucił zaludniony Marrakesz, by po ponad dwóch miesiącach przyjechać do Bangkoku. Skąd to opóźnienie w stosunku do wcześniejszych comiesięcznych odcinków? Deweloper dał sobie więcej czasu, wypełniając lipiec dodatkowym letnim epizodem. Ta zapchajdziura składa się z dwóch misji, które odmieniają w znacznym stopniu plansze w Sapienzie i Marrakeszu. Ciekawe i bardziej nastawione na humor nocne wyzwania pozwalają m. in. zastawić kilka zabawnych pułapek na planie filmowym i są zdecydowanie miłą odskocznią od coraz bardziej poważnych misji trybu fabularnego. Ale skupmy się na Bangkoku.
Tajlandzka plansza od pierwszych chwil pozwala się poczuć jak turysta spędzający wczasy w drogim, egzotycznym hotelu pod Bangkokiem. Ekskluzywne łodzie w porcie, leżaki pod ogromnymi parasolami przed wejściem i wszechobecna obsługa szybko wprowadzają w odpowiedni klimat, a jest to dopiero mały wycinek tego, co skrywa reszta świetnie zaprojektowanej planszy.
Mapa ogranicza się do terenu hotelu – wspomnianego portu, otaczających go tarasów, sieci podziemnych korytarzy dla obsługi, bogato wyposażonych pokojów dla gości i studia nagraniowego w penthause’ie. Cele są dwa – wschodząca gwiazda rockowa Jordan Cross oraz prawnik jego rodziny Ken Morgan. Co ciekawe, młody rockman nie zdaje sobie sprawy z obecności tego drugiego i można to wykorzystać, by połowę roboty odwalił za nas. Ale to jedno z niewielu bardziej efektownych zabójstw.
Niestety, po raz kolejny metody na zabicie celów nie są tak ciekawe, jak wybuchowy golf czy wystrzał z armaty w Sapienzie. Narzekałem na to przy okazji misji w Marrakeszu i dobrze, że nieco pomysłowych zabójstw wprowadził letni epizod, bo tutaj mamy głównie standardowe zatrucia, porażenia prądem, zepchnięcia z wysokości czy inne wybuchy, z dorzuconym nieco na siłę morderstwem przy użyciu kokosów. Nic specjalnie interesującego czy zaskakującego. Inna sprawa, że próbując dostać się do Crossa jako nowy perkusista zespołu, trafiłem do sali nagraniowej i zanim obmyśliłem plan, posadzili mnie za bębnami. Ku mojemu zaskoczeniu, Hitman nie spalił swojej przykrywki, odwalając świetną solówkę. Wtopi się w tłum, zamorduje, zagra w zespole – prawdziwy człowiek renesansu z tego Agenta 47.
Mało pomysłowe okazje do zabójstwa nie są jedynym zgrzytem. Bangkok robi świetne pierwsze wrażenie i jest to plansza, której projekt nie ustępuje wcześniejszym rewelacyjnym mapom, lecz znacznie obniżono tu poziom trudności. Wszędobylska obsługa hotelowa powinna w teorii utrudnić nam działanie, lecz wiele przebrań daje dostęp praktycznie do każdego zakątka nowej miejscówki, ochrona nie sili się na przeszukiwanie naszego bohatera, a zdobycie dostępu do wysoce strzeżonego studia, gdzie urzęduje Cross, jest dziecinnie proste.
Poprzednie odcinki oddawały nam przesadnie krótkie cutscenki, które próbowały porcjować tajemniczą fabułę, lecz koniec końców było tego za mało, by rzeczywiście przyciągnąć gracza. Tym razem scenka przerywnikowa zaczyna w końcu wyjaśniać dotychczasowe enigmatyczne wydarzenia i choć sama w sobie jest lepsza niż oba filmowe Hitmany razem wzięte, nie wiem, czy twórcy zdążą zrobić z tą historią cokolwiek ciekawego, nim zakończy się na przestrzeni dwóch ostatnich odcinków.
Bangkok wypada najsłabiej ze wszystkich wypuszczonych do tej pory plansz, jednak nie jest to wina źle zaprojektowanej planszy, a niskiego poziomu trudności i mało wymyślnych okazji do zabicia celów. Letni epizod w jakimś stopniu wynagradza ten spadek inwencji, ale nie broni jakości samego tajlandzkiego odcinka. W połączeniu z wciąż długimi loadingami i niezmiennym wymogiem stałego połączenia z Internetem, czwarty odcinek wypada „tylko” dobrze.
Ocena - recenzja gry Hitman (2016)
Atuty
- Piękna, klimatyczna miejscówka
- Jak zwykle przemyślana i dobrze zaprojektowana plansza
Wady
- Niski poziom trudności
- Ciągle długie loadingi i „always online”
To nie ten typ „hotelowej” misji, jaki mogliby wyobrazić sobie fani serii. Plansza jest przepiękna, ale brakuje tu wyzwania godnego Agenta 47.
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych