Recenzja: Grow Up (PS4)
Wydane rok temu zaskarbiło sobie serca wielu graczy i zebrało całkiem dobre oceny. Idąc za ciosem, Ubisoft zaproponowało nam , które na pierwszy, a nawet drugi rzut oka wygląda identycznie jak pierwowzór. Ale diabeł tkwi w szczegółach.
MOM, czyli statek, którym podróżuje sympatyczny robocik, rozbija się na nieznanej planecie. Ocalały BUD i towarzyszący mu dron POD, chcąc wrócić w przestrzeń kosmiczną, muszą zlokalizować i zebrać rozrzucone po planecie dziewięć części statku, a następnie dostarczyć je na księżyc. Szczątkowa fabuła jest tylko pretekstem czy raczej wyznacznikiem drogi, jaką musimy pokonać, by spełnić nadzieje droidów i ukończyć grę. Siłą tej produkcji są zaimplementowane w niej mechaniki.
Pierwsze piętnaście minut będzie decydujące czy wciągniecie się w grę. BUD (Botanical Utility Droid) porusza się bardzo niezdarnie, potrafi bezwładnie odbić się od przeszkody i spaść z obranej ścieżki, a do tego jest bardzo powolny. Upadek ze skały, oznaczający mozolny kilkuminutowy powrót na obraną ścieżkę, bardzo irytuje i odrzuca od ekranu. Po pierwszych niepowodzeniach, zacisnąłem zęby i podjąłem rękawicę. Korzystając z pomocy drona POD, zlokalizowałem rozrzucone po planecie opcjonalne ulepszenia robota. BUD w końcu nauczył się miękko lądować, szybować, a także zwijać w kłębek, aby szybko pokonać płaski teren. Wachlarz umiejętności, choć skromny, okazał się zbawienny, a ja szybko zapomniałem o rzucanych pod nogi kłodach z początku gry. Rozpoczęcie zabawy od zebrania ulepszeń zupełnie zmienia nastawienie do i odczucia płynące z rozgrywki.
Gra oferuje w pełni otwarty świat, dosłownie całą niewielką planetę. Od samego początku możemy udać się w dowolnym kierunku tego bogatego w florę i faunę globu. Porastające świat rośliny, oprócz roli czysto estetycznej, pełnią też ważniejszą, użytkową funkcję. Niektóre pomagają nam podskoczyć bardzo wysoko, inne mogą służyć jako most nad przepaścią, a jeszcze inne stworzą bańkę unoszącą robota do góry. Po znalezieniu nowego chwastu, BUD może go zeskanować, a następnie zasadzić w dowolnym miejscu, aby zwiększyć swoją mobilność w bardzo zróżnicowanym terenie. To jednak nie wszystko, ponieważ jak przystało na „grę Ubisoftu”, planeta naszpikowna jest znajdźkami. Usytuowane w najróżniejszych, trudno dostępnych miejscach 150 kryształów to wyzwanie dla szarych komórek, a zestaw wyzwań sprawdza zręczność i poziom opanowania specyficznego sterowania.
Główną mechaniką zabawy o czym wspomniałem na starcie, podobnie jak w poprzedniej grze, jest system wspinania się. W końcu BUD musi dotrzeć na księżyc, by ruszyć w dalszą kosmiczną podróż. Pod przyciski L1 i R1 (alternatywnie L2 i R2) podpisano kolejno lewą i prawą rękę, którymi musimy pracować naprzemiennie, trzymając wychylony w odpowiednią stronę grzybek. Robot trzyma się każdej powierzchni i wespnie się nawet po pionowych ścianach, ale trzeba pamiętać, by nie puszczać chwytu, bo upadek z wysokości dwóch kilometrów nie skończy się śmiercią BUD-a, ale zagwarantuje nam 20 minut ponownej „ekscytującej” wspinaczki.
Każda ściana kiedyś się kończy, więc by dostać się wyżej, ponad poziom chmur i dalej, trzeba wykorzystać rosnące na planecie tzw. „gwiezdne rośliny” (starplant). Gigantyczne pnącza z odnogami rosną na setki, a nawet tysiące metrów, jeśli tylko im w tym pomożemy. BUD potrafi bowiem sprawić, by roślina zaczęła błyskawicznie rosnąć, a nam pozostaje stworzyć inteligentną siatkę pnączy, która zaprowadzi nas do majaczącego w oddali naturalnego satelity planety. Wiele zależy tutaj od szczęścia, bo bardzo często wyhodowanym gałęziom zamiast odnóg, wyrosną zbędne dla nas kwiaty czy inne ozdoby oznaczające, że ostatnie 10 minut pracy poszło na marne i trzeba zacząć „tworzyć” od początku. Jednak mimo zdarzających się momentów irytacji, wspinaczka wciąga i jest dość relaksacyjnym zajęciem po stresującym dniu.
Gra Ubisoft Reflections wygląda identycznie jak jego poprzednik. Stworzony na silniku Unity świat utrzymano w charakterystycznym, „kanciastym” stylu. Widoki zza pleców BUD-a są… biedne i nie zachęcają do eksploracji. Dopiero oddalając kamerę do widoku z kamer POD robi się dużo przyjemniej. Największe wrażenie sprawiają widoki z setek metrów ponad ziemią, skąd możemy obserwować całą planetę.
to godny następna , rozbudowujący wiele pomysłów jakimi uraczył nas oryginał. Gra pęka w cztery godziny, jednak ja nie poleciłbym spędzania z produkcją sesji dłuższych niż kilkadziesiąt minut. Spokojny, wręcz usypiający klimat i ładna muzyka stanowią miłą odskocznię od szaleńczych pojedynków z bossami, ale zbyt długie skakanie z kwiatka na kwiatek może wywołać skutek odwrotny do zamierzonego. 42 złote to cena uczciwa i odpowiednia za ten kawałek kodu.
Ocena - recenzja gry Grow Up
Atuty
- Wciągająca wspinaczka
- Dużo do roboty dla sandboksowych zbieraczy
- Przyjemna, relaksująca otoczka
Wady
- Wariująca kamera
Chcecie „mięcha”, to szukajcie gdzie indziej. Jeśli natomiast szukacie bezstresowej eksploracji i sympatycznej atmosfery, to sprawdźcie Grow Up.
Przeczytaj również
Komentarze (9)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych