Recenzja: RIVE (PS4)
Niektóre gry, mimo iż nie cackają się z graczem, mają dziwną moc przyciągania. Klniemy, rzucamy padem, a nawet wpadamy w złość, jednak wciąż chcemy przeć do przodu. zafundowało mi pot, łzy oraz zgrzytanie zębami, lecz również sporo dobrej zabawy.
Twórcy, którzy sięgają do starej szkoły tworzenia gier, często niepotrzebnie komplikują rozgrywkę dziwnymi rozwiązaniami. Czasem jednak wystarczy ubrać sprawdzone patenty we współczesne szaty i bam – dostajemy udany tytuł, nie wysilając się nadmiernie. Takie właśnie jest – platformowa strzelanka, która nie wybacza błędów, co stanowi klucz do jej sukcesu. Przynajmniej dla osób niebojących się wyzwania.
Tło fabularne jest tylko lekko zarysowane. Wcielamy się w rolę kosmicznego podróżnika, który eksploruje gigantyczny, opuszczony statek w przypominającym pająka robocie. Przy okazji walczy z atakującymi go dronami, a w przerwach gawędzi z mechanicznym opiekunem statku. Tutaj pewien zgrzyt, bowiem bohater na siłę chcę być śmieszny, ale kiepsko mu to wychodzi. Z drugiej strony, dialogi i tak będziemy ignorować, więc problemu nie ma.
Wizualnie tytuł świetnie nawiązuje do pokrewnych produkcji sprzed wielu lat, lecz przy wykorzystaniu współczesnych standardów. Oprawa utrzymana jest w futurystyczno-industrialnym stylu, więc zwiedzamy kolejne sekcje pełne maszyn, urządzeń elektrycznych, rur, stalowych kontenerów i innych metalowych obiektów. Oczywiście nie mogło też zabraknąć widowiskowych wybuchów rozlatujących się przeciwników. Mimo że co jakiś czas wracamy do odwiedzonych już lokacji, nasz wzrok ciągle odkrywa w nich nowe szczegóły, więc efekt znużenia nam nie grozi. Ogólnie plus za kwestie techniczne, bo nawet udźwiękowienie bardzo dobrze współgra z grafiką i znakomicie oddaje atmosferę porzuconego wraku gwiezdnego frachtowca. Głos Marka Dodsona również stanowi zaletę – w przeciwieństwie do jego żartów.
Sama rozgrywka do skomplikowanych nie należy, ale jest dość wymagająca. Wprawdzie pokazywanie graczowi, gdzie raki zimują, jest dzisiaj passe, ale w tym przypadku należy nastawić się na częste oglądanie słownych docinków, pełniących funkcje napisu „game over”. Poziom trudności nie irytuje, a zachęca do przemierzania statku, skacząc po platformach i opędzając się działkiem od przeciwników. W razie potrzeby wykorzystujemy umiejętności hakerskie, by dostać się dalej czy przejąć drona do pomocy, jednak opcja ta nie została tak rozwinięta, jak obiecywano.
Dla równowagi pojawiają się wciągające, wyłącznie strzelankowe etapy na modłę kultowego Dariusa i mu podobnych gier. Pomimo dostępnych usprawnień dla naszego robota, produkcję trudno podciągnąć pod gatunek metroidvanii. Brak tutaj eksploracji na własną rękę, ale w zamian przynajmniej nigdzie się nie zgubimy. Jak wspomniałem, poziom trudności jest naprawdę wysoki, ale respawn niemalże w tym samym miejscu w razie śmierci pozwala powstrzymać na wodzy negatywne emocje… choć nie zawsze wypada w dobrym miejscu.
Za 63 zł otrzymujemy bardzo dobrą grę, która zapewni fanom zbierania punktów i pięcia się w rankingach sporą dawkę wymagającej, zręcznościowej rozgrywki. Jeśli to nie wystarczy, zawsze można się sprawdzić w czasówce oraz trybie z jednym „życiem”. Polecam osobom, którym niestraszne są częste zgony.
Ocena - recenzja gry RIVE
Atuty
- Ekscytująca i wymagająca rozgrywka
- Przyciągająca oko warstwa wizualna
- Ciekawe projekty etapów
- Trzy tryby rozgrywki
Wady
- Główny bohater to słaby żartowniś
- Czasem gra odradza bohatera w niewygodnych momentach
- Rzadkie wykorzystywanie opcji hakowania
- Błąd techniczny w menu gry
Jeśli poszukujecie zręcznościowego tytułu w kosmicznych klimatach, który nie będzie się z Wami patyczkował i zapewni sporą dawkę emocji (niekoniecznie pozytywnych), to RIVE jest właśnie dla Was.
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych