Recenzja: The Walking Dead: The Telltale Series - A New Frontier (PS4) - Episode 1
Dramatyczna przygoda skazańca Lee opiekującego się małą dziewczynką podbiła serca graczy na całym świecie. Studio Telltale zgarnęło masę nagród, co zaowocowało drugim sezonem. Podczas gdy Rick i Negan udali się na telewizyjną przerwę zimową, na konsolach zadebiutował trzeci sezon przygodowej serii The Walking Dead wraz z pierwszym odcinkiem “A New Frontier”.
Wraz z premierą trzeciego sezonu The Walking Dead, studio Telltale Games postanowiło zabrać się za sprawę importu zapisanych stanów gry. Poprzednie sezony mogliśmy zaliczyć na PS4, PS3, PC, tabletach oraz smartfonach. Wybór innej platformy oznaczał utratę nie tylko postępów, ale też fabularnych niuansów, na które mieliśmy wpływ. Tym razem mamy możliwość wykorzystania swoich zapisów na każdej z dostępnych platform. Twórcy udostępnili łatkę do sezonu drugiego, by każdy mógł wysłać swoje dane do chmury Telltale i ściągnąć je w menu sezonu trzeciego na dowolnym urządzeniu... w teorii. W moim przypadku nie udało się wykorzystać zapisów ani z PS3, ani z PS4, a z wywiadu wśród znajomych wiem, że nie jestem jedyny. Na szczęście twórcy pomyśleli też o tym i zaimplementowali wzorowany na Mass Effect „generator opowieści”. W praktyce wygląda to tak, że gra zadaje nam kilka pytań związanych z ważnymi wydarzeniami dwóch poprzednich sezonów, a nasze decyzje wpłyną na charakter Clementine i umieszczą nas w jednym z 42 punktów startowych trzeciego sezonu. Znów w teorii, ale o tym za chwilę. Jeśli natomiast nie macie pojęcia, kim jest Clem, skąd ma charakterystyczną bejsbolówkę ani kto był jej mentorem, to możecie zdać się na wylosowanie jej przeszłości.
Trzeci sezon przedstawia nam nowego protagonistę, który zrzuca Clementine na drugi plan. Javi (podobnie jak Lee) to człowiek o dobrym sercu, ale trudnym charakterze. Poznajemy go w momencie, gdy po roku nieobecności powraca do rodzinnego domu, kilka chwil po śmierci ojca. Zmarły senior spokojnie leży w swoim łóżku, a nieświadoma rodzina skupia się na sprzeczkach, zamiast odpowiednio „zająć” się zmarłym. Po tym mocno przewidywalnym wstępie przeskakujemy o cztery lata do przodu, gdy świat rządzi się już zupełnie innymi prawami. Javi i część jego rodziny wiodą dość spokojny, koczowniczy tryb życia, dopóki przez jedną błędną decyzję nie popadają w konflikt z miejscową grupą o nazwie New Frontier.
Mdła opowieść nabiera kolorów, gdy pojawia się wreszcie Clementine. Dorosła dziewczyna wyposażona w duży bagaż doświadczeń to już nie słodki dzieciak, jakiego pamiętamy z pierwszego sezonu, czy ucząca się przetrwania nastolatka z drugiej serii. Teraz mamy do czynienia z wyrachowaną, cyniczną postacią, na której nie robią wrażenia ani szwendacze, ani ludzie. To właśnie Clementine przykuwa nas do ekranu i sprawia, że trzeci sezon przestaje jawić się jako powtórka z rozrywki.
Rozpoczęcie gry w jednym z 42 punktów startowych dotyczy właśnie Clem. W pewnym momencie pojawiają się retrospekcje, które krótko streszczają wydarzenia, jakie nastąpiły po finale drugiego sezonu. Zależnie od naszych decyzji, Clem mogły towarzyszyć inne postaci, mogła znaleźć się w innym miejscu, a mogła też zostać sama. Zgodnie z moimi obawami wybrano linię najmniejszego oporu, ponieważ to, co zobaczymy w retrospekcjach, nie ma żadnego przełożenia na wydarzenia w trzecim sezonie. Twórcy zaakcentowali „tak, pamiętamy o waszych wyborach” i zafundowali kilka filmików kierujących Clem do miejsca, w którym się aktualnie znajduje. Retrospekcje urywają się w ważnych momentach, co sugeruje odkrywanie kolejnych kart w nadchodzących odcinkach. Jest więc szansa na ciekawe zwroty akcji.
O rozgrywce można napisać, że jest taka, do jakiej przyzwyczaiło nas Telltale. Większość czasu oglądamy serial, wybierając mniej lub bardziej znaczące kwestie dialogowe. W pewnym momencie dostajemy odrobinkę swobody i możemy pokierować postacią - chyba tylko po to, aby można było to odnotować. Dużo lepsze wrażenie robi reżyseria scen akcji. Potyczki ze szwendaczami i ludźmi zaskakują widowiskowością. Dostaliśmy także kilka bardzo filmowych sekwencji, które są brutalne i dosadne, choć tradycyjnie nasza ingerencja ogranicza się do wciskania wskazanych na ekranie przycisków.
Nowy silnik graficzny sprawił, że gra wygląda całkiem nieźle. Skąpane w komiksowym klimacie lokacje doczekały się wielu detali, których brakowało poprzednio. Największy progres zaliczyły jednak twarze postaci. Główni bohaterowie wyglądają bardzo dobrze, mimo że ich facjaty strzelają dziwne miny, gdy trzeba okazać emocje. Design zombie również zaliczył solidną poprawę. Sezon trzeci oferuje dużo nowych modeli szwendaczy i nie stroni od brutalnej eksterminacji nieumarłych. Wybuchające głowy, przebijane czaszki czy urywane kończyny są tutaj na porządku dziennym.
Ukończenie odcinka „Ties that Bind Part I” zajmuje niespełna 90 minut. Początkowe zapychacze dość szybko ustępują miejsca intrygującym wydarzeniom, by wraz z pojawieniem się Clementine złapać wiatr w żagle. Zawodzi system wykorzystywania zapisów z drugiej serii, zawodzi również główny bohater, ale Clem wraz z grupą New Frontier mogą pociągnąć ten sezon w dobrą stroną i na to właśnie liczę w kolejnych odcinkach.
Ocena - recenzja gry The Walking Dead: Season Three - A New Frontier
Atuty
- Kreacja Clementine
- Grupa New Frontier
- Widowiskowe sesje QTE
Wady
- Poprzednie wybory nie mają tutaj znaczenia
- Kilka zwolnień animacji
Powolne otwarcie i mocne tupnięcie na końcu pozwalają optymistycznie patrzeć na kolejne odcinki.
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych