Recenzja: Earthlock: Festival of Magic (PS4)
Po obejrzeniu zwiastunów Earthlock: The Festival of Magic można było stwierdzić, że to całkiem udany powrót do czasów świetności jRPG, kiedy to na PlayStation królowała seria Final Fantasy. Twórcy zresztą sami przyznali, że nie tylko inspirowali się najsłynniejszymi grami Squaresoft, ale również chcieli stworzyć grę pozbawioną stereotypów obecnych w gatunku. Czy udało im się osiągnąć swój cel?
Earthlock: The Festival of Magic to gra z gatunku RPG, której akcja rozgrywa się w przepełnionym magią i nowoczesnymi maszynami świecie Umbra. Jakiś czas temu, wskutek wielkiego kataklizmu, ziemia przestała się obracać. Teraz po jednej stronie panuje wieczny upał, po drugiej wieczna zima i tylko niewielki obszar pośrodku z umiarkowaną temperaturą nadaje się do życia. To właśnie tam wszelkim żyjącym istotom udało się zbudować nowe życie i cywilizacje. W opowieści wcielamy się w niejakiego Amona – poszukiwacza skarbów, który wraz ze swoim wujkiem Benjo zabierają nieznany im artefakt ze starożytnej świątyni. Wkrótce okazuje się, że przedmiotu potrzebują tajemniczy i groźni ludzie. Pod nieobecność Amona jego wujek zostaje porwany, a on, aby go uratować, wyrusza w podróż swojego życia. Sam pomysł na świat i to, jak został przedstawiony, zasługuje na uznanie. Umbra może pochwalić się ciekawą historią i mitologią, ale niestety fabuła wypada dość przeciętnie. Brak oryginalności nie jest jednak główną bolączką, bo nawet najprostsza historyjka o ratowaniu świata może być napisania ciekawie, tak aby śledziło się ją z zapartym tchem
Najgorzej wypadają tutaj nieciekawi bohaterowie, a twórcy w wywiadach wyraźnie mówili o łamaniu stereotypów i tym, że ich postacie będą wyjątkowe. Niestety, nie charakteryzują się niczym szczególnym. Amon jest prostym poszukiwaczem przygód, niemający zbyt wiele do powiedzenia, Gnart to oczytany wieprzykrólik, który nie jest przyzwyczajony do awantur czy choćby większych wypadów poza mury biblioteki, a Olia to zimna i wyniosła wojowniczka. Z czasem do drużyny dołącza więcej osób, ale niestety nie ratują sytuacji. Źle wykreowane postacie nie wypowiadają się najlepiej, więc przekłada się to na kiepskie dialogi, które potrafią obrzydzić kolejne wydarzenia i po prostu sprawić, że nie chce się ich poznawać. Nie potrafię też nie wspomnieć o żałosnych żartach bohaterów. Szkoda, bo w innych okolicznościach mógłby to być kawał świetnej historii.
Początkowo byłem zauroczony designem i oprawą audiowizualną produkcji. Oczywiście nie mówię o bohaterach, bo przeciętni są nie tylko z charakteru. Część z nich wygląda znośnie, ale są tacy, których design niemal mnie odpychał. Wymienię tu niejakiego Kumaka, czyli chłopca przebranego za żabę, oraz Olię w brzydkich, różowych włosach – ich kreacje są po prostu w złym guście. W podobnych grach ma to duże znaczenie – przecież w klasykach od Squaresoft postacie wyglądają tak fajnie, że fani nie tylko często rysują ulubione postacie, ale nawet tatuują sobie ich wizerunki. W tym przypadku nie ma nawet mowy o zapamiętaniu ich. Najważniejsze są lokacje. Prezentują się ładnie i cieszą oczy do tego stopnia, że nie raz zatrzymałem się, aby zrobić zrzut ekranu. Może zabrakło tu większego zróżnicowania, ale można to jeszcze wytłumaczyć charakterem świata. Grafika nie prezentuje się wybitnie, bo są gry niezależne, które na tym samym silniku wyglądają po prostu ładniej. Zdarzają się spadki animacji, lecz na szczęście niezbyt często i nie przeszkadza to szczególnie.
Deweloperzy stojący za Earthlock: The Festival of Magic obiecywali, że zaimplementują kilka innowacyjnych mechanik. Ja niestety odnoszę wrażenie, że to mieszanka nie do końca przemyślanych pomysłów. Cieszy to, że walka opiera się na systemie turowym, ale to za mało, bym mógł mówić o zadowoleniu. Pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to nieprzejrzyste i niewygodne menu z komendami podczas starć. Każda z akcji przypisana jest do jednego z czterech przycisków na padzie. Oczywiście możemy ustawić je po swojemu, ale niewiele to zmienia, bo gdy zdobędziemy ich więcej, zmuszeni jesteśmy ustawić np. dwie różne komendy pod ten sam przycisk – w takim przypadku jedną z nich znajdziemy na drugiej stronie wszystkich akcji. W teorii nie brzmi to tak źle, ale w rzeczywistości sprawia, że im więcej nowych umiejętności nabywają nasze postacie, tym większy bałagan robi się w menu i podczas walki tracimy czas na szukanie umiejętności czy ataków, z których chcemy skorzystać.
Poza tym nie spodobał mi się też pomysł podziału na tzw. „postawy”. Każdy z bohaterów ma ich dwie: dla przykładu Amon w jednej postawie jest złodziejem i może atakować tylko na bliski dystans, a w drugiej jest jednostką strzelającą na odległość. Z kolei Gnart w jednej postawie zajmuje się leczeniem, a w drugiej chwilowym zwiększaniem sprawności drużyny. Nie jest to dobre rozwiązanie, gdyż zmiana postawy kosztuje utratę kolejki. Z czasem wyszło na to, że i tak trzymałem się jednej, bo była wystarczająca, a nawet niezbędna. Przykładowo latających przeciwników zlikwidować można jedynie atakiem na dystans. Bezsensownym rozwiązaniem jest też zbieranie amunicji w… ogródku. Tak, twórcy stwierdzili że jedynym sposobem na zbieranie amunicji do broni dystansowej będzie sadzenie roślinek i zbieranie ich plonów. Po zebraniu wystarczającej ilości owoców idziemy do odpowiedniego pomieszczenia i tam tworzymy amunicję. Roślinki tak szybko kwitną, że można przy nich stać i zbierać owoce tak długo, aż stwierdzimy że mamy ich wystarczająco dużo. Nie jest to ciekawe zajęcie, a jednak trochę trwa, zanim utworzymy wystarczająco dużo pocisków. Mogli udostępnić po prostu możliwość kupienia jej w sklepie, a sadzenie roślinek potraktować jako ciekawe urozmaicenie rozgrywki. Kolejny przykład na to, że twórcy usilnie starali się uczynić swój produkt wyjątkowym kosztem wygody gracza.
Powyższe wady nie są jedynymi, które sprawiają, że w Earthlock gra się nieprzyjemnie. Produkcja jest dość trudna i niesprawiedliwa. Walki trwają długo, a żeby przyspieszyć zdobywanie doświadczenia, trzeba walczyć z jak największą liczbą przeciwników jednocześnie – wtedy otrzymujemy sporo premii. Postacie z mojej drużyny, mimo iż były na wystarczającym poziomie, często umierały i zadawały niewielkie obrażenia. Walki z podstawowymi przeciwnikami były stosunkowo dłuższe i bardziej frustrujące od walk z głównymi bossami. Zdobywanie doświadczenia nie jest więc przyjemne, a jednocześnie jest jedynym sposobem na przygotowanie się do ważniejszych i trudniejszych wydarzeń.
Na koniec wspomnę jeszcze o muzyce, w stosunku do której też mam mieszane odczucia. Jest tutaj sporo fajnie brzmiących kawałków budujących magiczny klimat, ale nieumiejętnie rozwiązano sposób ich zmieniania się w trakcie rozpoczęcia walki. Polegało to na natychmiastowym przejściu do rozbudowanej wersji utworu, co zwykle dobrze sprawdza się w grach. Tutaj jednak owe przejścia często następowały w złych momentach, przez co muzyka brzmiała po prostu źle i chaotycznie. Niejednokrotnie ni stąd, ni zowąd moje uszy atakowane były nazbyt wysokimi tonami. Chyba wolałbym po prostu, gdyby motywy z walki i eksploracji zamieniały się wzajemnie.
Earthlock: The Fesitval of Magic jawił mi się jako fajny powrót do złotej ery gatunku jRPG. Niestety twórców przerosły ich własne ambicje. Świat, w którym rozgrywa się akcja, jest naprawdę dobrze wykreowany, ale znów brakuje tu lepszej fabuły i ciekawszych postaci. Gra przyciąga klasycznym systemem walki, ale denerwuje nieprzejrzyste menu, zbyt długi czas starć ze zwykłymi przeciwnikami i sporo nieprzemyślanych rozwiązań. Przyjemność z gry odbiera również niesprawiedliwy poziom trudności i przymus długiego zdobywania doświadczenia. W efekcie nie jestem w stanie nikomu polecić gry, poza prawdziwymi entuzjastami gatunku, którzy prędzej czy później pewnie i tak sprawdzą ten tytuł. Ostrzegam jednak, że potrafi znudzić i wymęczyć, dlatego trzeba go sobie odpowiednio dawkować.
Ocena - recenzja gry Earthlock: Festival of Magic
Atuty
- Świetnie przedstawiony świat
- Uroczy design
- Muzyka…
Wady
- …która źle funkcjonuje
- Nieprzejrzyste i niewygodne menu podczas starć
- Nieciekawa fabuła i postacie
- Masa nieprzemyślanych rozwiązań w rozgrywce
- Niesprawiedliwy poziom trudności
Jeśli tęsknisz za starą szkołą jRPG, to może lepiej sięgnij po coś starszego, ale faktycznie dobrego, zamiast marnować czas na ten średni twór.
Przeczytaj również
Komentarze (1)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych