Recenzja: Tales of Berseria (PS4)
Gry z serii Tales prawie zawsze posiadały poważną fabułę, ale jak do tej pory nie zahaczały o prawdziwie mroczne klimaty. Tales of Berseria porzuca jednak tę tradycję i pokazuje, że nawet czując szpony pięknej demonicy na karku, można się bawić wyjątkowo dobrze. Podąż za Velvet i odkryj tajemnice świata żyjącego w wiecznym strachu przed straszliwą plagą.
Kruczowłosa Velvet nie miała łatwego życia. Już w dzieciństwie straciła starszą siostrę, gdy podczas krwawej pełni księżyca demony napadły na jej rodzinną wioskę. Gdy kilka lat później to zjawisko się powtórzyło, jej ukochany braciszek został poświęcony w rytuale, a bohaterka zamieniła się w Theriona – istotę, która gigantyczną łapą pożera inne demony (ale nie tylko) – i trafiła do głębokiego lochu. Żyjąc jedynie pragnieniem zemsty, młoda kobieta wydostaje się na wolność, by rozpocząć podróż, której celem jest śmierć mordercy brata. Po drodze przyłącza się do niej grupa odmieńców mających zbliżone cele. Wspólnie przemierzają świat rządzony przez religijną organizację The Abbey zajmującą się zwalczaniem demonów. Czy trzeba być przesiąknięty złem, by je pokonać? Czy nieśmiały chłopczyk imieniem Laphicet skruszy lód skuwający serce demonicy? Ponadto jaką mroczną tajemnicę skrywa The Abbey?
Fabułę Tales of Berseria charakteryzuje naprawdę wartka akcja. W przeciwieństwie do Zestirii, gdzie zdarzały się momenty nużące gracza, tutaj kolejne wydarzenia toczą się niemal jedne po drugich, nie pozwalając oderwać się od telewizora. Trup pada gęsto, pojawia się przemoc nawet wobec dzieci, aczkolwiek nigdzie nie przekroczono granicy dobrego smaku. Bohaterowie dramatu są bardzo charyzmatyczni, zwłaszcza sama Velvet, która przyciąga do siebie nie tylko czarnymi włosami czy skąpym ubiorem, ale także osobowością. Bohaterka godzi się faktem, że jest potworem, unikając moralnych ocen czy usprawiedliwień swoich czynów. Żyje tylko chęcią zemsty, nic innego się nie liczy… do czasu, gdy ludzkie uczucia w niej drzemiące powoli dadzą o sobie znać. Jakby nie patrzeć, scenarzyści zafundowali nam miłą odskocznię od uduchowionych bohaterów walczących o prawo i sprawiedliwość. Towarzyszące demonicy postacie również bardzo szybko da się polubić, jak chociażby dowcipnego szermierza Rokurou, skrytego w sobie pirata Eizena czy wnoszącą sporo komediowych momentów wiedźmę Magilou. Tytuł jest wprawdzie prequelem wydanego jakiś czas temu Tales of Zestiria, ale akcja rozgrywa się w odległej przeszłości, więc znajomość poprzedniczki nie jest do szczęścia zbytnio potrzebna. Świat gry stanowią liczne wyspy, stąd i trochę marynistycznych klimatów się znalazło.
Szybkie tempo zabawy charakteryzuje nie tylko fabułę, ale widoczne jest również w trakcie starć z przeciwnikami. Owszem, w poprzednich odsłonach walka zawsze była dynamiczna, ale pewien gorset stanowiło wyprowadzanie ciosów i ataków specjalnych dwoma przyciskami oraz lockowanie na jednym przeciwniku. Teraz tego już nie ma, a nasza Velvet hasa sobie swobodnie tam, gdzie chce, wyprowadzając wybrany atak tylko jednym przypisanym przyciskiem. Intuicyjne i szybko łączymy je w combosy, dzięki czemu nagradzani jesteśmy widowiskowymi piruetami bohaterki. Wszystko odbywa się niemal jak chodzonej bijatyce. Niemal, bo nasze mordercze zapędy hamuje liczba dostępnych dusz wykorzystywanych przez umiejętności bojowe oraz brak możliwości skakania. Dzięki wprowadzonym usprawnieniom częste walki przestały być utrapieniem i sprawiają masę frajdy. Swoboda ruchów doprowadziła jednak do sporego spadku poziomu trudności, bowiem unikanie wrogich ataków jest teraz banalnie proste, więc jeśli ktoś oczekuje wyzwania, niech od razu wybierze wyższy poziom trudności. Na średnim (moderate) bawiłem się naprawdę świetnie, chociaż było dość banalnie. Co ciekawe, walki raz jeszcze odbywają się na osobnych ekranach, ale te tutaj ładują się w oka mgnieniu, wiec jak dla mnie stanowiło to lepsze rozwiązanie niż kilkusekundowe oczekiwanie na potwory w Zestirii. Nie brak też charakterystycznych dla cyklu niszczących finiszerów, aczkolwiek w tej sferze nic się nie zmieniło oprócz wygodniejszej aktywacji.
Po tylu zaletach należy jednak ze smutkiem przejść do największej wady produkcji, jaką jest oprawa wizualna. Przyznaje, iż świetnie oddaje atmosferę wykreowanego świata, ale obecnie ciężko już bronić grafikę rodem z poprzedniej generacji konsol. Oczywiście w swojej ojczyźnie gra została wydana również na PS3, ale my poznajemy ją już na PlayStation 4, gdzie mimo podniesienia rozdzielczości, wygląda nieświeżo. Widać to zwłaszcza w prawie pustych lochach czy ruinach. Z miastami i wnętrzami budynków jest nieco lepiej, ale i one nie grzeszą rozmiarem czy detalami. Lepiej wygląda sprawa z plenerami, gdzie znajdziemy kilka ładnych widoczków, ale do zachwytu i tak daleka droga. Dodatkowo zrezygnowano z otwartego świata, aczkolwiek obszary do eksploracji są nadal spore oraz dobrze zagospodarowane. Nie sztuką jest przecież stworzyć ogromne środowisko gry, bo trzeba je jeszcze zapełnić, a pod tym względem jest lepiej niż w Zestirii. Szczęśliwie animacja śmiga płynnie w 60 klatkach, a same postacie prezentują się bardzo dobrze i naprawdę przyciągają oko, zwłaszcza w trakcie scenek rodzajowych - skitów. Pojawia się sporo scenek animowanych oraz zlikwidowano problemy z kamerą. Mimo moich obiekcji, oprawa graficzna nie powinna zniechęcić fanów serii do tego tytułu, ale na zmiany jest już najwyższy czas. Należy za to pochwalić ścieżkę dźwiękową, gdzie dominują mocniejsze brzmienia, oraz ulubione przeze mnie chórki i udany dubbing – zarówno angielski, jak i japoński.
Nieco drobnych poprawek na lepsze doczekała się sama mechanika gry. Zadania poboczne powiązano bardziej z głównym wątkiem fabularnym, pozwalając zaoszczędzić czas na eliminacji niepotrzebnego dreptania dodatkowych kilometrów. Inna sprawa, że zadań tych jest zbyt mało. Uproszczono nieco syntezę przedmiotów i wprowadzono sporo ciekawych minigierek. Ponadto otrzymujemy statek, który wysyłamy na morskie ekspedycję. Niestety zabrano nam możliwość ingerencji w rozwój bohaterów, którzy awansują sami według określonego schematu dzięki tradycyjnym punktom doświadczenia.
Tales of Berseria to tytuł mocno nastawiony na fabułę i toczenie walk niźli eksplorację świata gry, który jest stosunkowo mały. Mimo to, taka koncepcja się sprawdza, a sama opowieść wciąga jak bagno. Czas spędzony nad przygodami Velvet wspominam bardzo miło, lecz zaporowa cena może obecnie zniechęcić do zakupu. Warto ją nabyć, gdy tylko nieco stanieje, i dopełnić zemsty kruczowłosej demonicy.
Ocena - recenzja gry Tales of Berseria
Atuty
- Fabuła i charyzmatyczni bohaterowie
- Mroczny klimat
- Wiele usprawnień w stosunku do Tales of Zestiria
- Szybkie i wciągające walki
- Działa w 60 klatkach
- Minigry
Wady
- Oprawa graficzna rodem z poprzedniej generacji
- Stosunkowo mały świat gry
- Poza fabułą niewiele jest do roboty
- Zaporowa cena (259 zł)
Pomóż demonicy Velvet dokonać zemsty na mordercy jej brata. Świeże fabularnie spojrzenie na serię, jednak z przestarzałą grafiką. Mimo wszystko naprawdę warto.
Przeczytaj również
Komentarze (15)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych