Recenzja: Dynasty Warriors: Godseekers (PS4)

Recenzja: Dynasty Warriors: Godseekers (PS4)

Patryk Dzięglewicz | 21.02.2017, 22:16

Uniwersum Dynasty Warriors kojarzy się nam przeważnie z grami akcji, gdzie na olbrzymich polach bitewnych wyrzynamy setki przeciwników. Tym razem przyszła pora, by popatrzyć na historię starożytnych Chin od strony taktycznej, stanowiącej zaskakująco miłą odmianę od tego, co do tej pory znaliśmy.

Chociaż tym razem nie dostaliśmy bitewnej siekanki a standardowego taktycznego JRPG-a, tytuł wciąż osadzony jest w realiach świata Dynasty Warriors. Nadal nawiązuje on do słynnego chińskiego dzieła literackiego Romance of Three Kingdoms (Epoka Trzech Królestw), więc mimo obecności nowych bohaterów, starych znajomych nie zabraknie. Akcja gry rozpoczyna się zaraz po upadku powstania Żółtych Turbanów (184-189 n.e.) za panowania późnej dynastii Han. Walka z niedobitkami wciąż trwa, a armia cesarska ma problemy z lokalnymi watażkami. Wcielamy się w role Zhao Yuna oraz jego uczonego kumpla Lei Bina. Młodzi wojownicy, broniąc swoich rodzinnych stron przed powstańcami, uwalniają tajemniczą drobną kobietę imieniem Lixia. Cała trójka rusza w podróż po Chinach, by odnaleźć magiczne kule, których zwrotu domaga się obdarzona zdolnością manipulowania przeznaczeniem przebiegła Lixia. Przy okazji bohaterowie wplątują się w lokalne konflikty, których nie sposób uniknąć w kraju ogarniętym zamętem, gdzie sojusznik w każdej chwili może stać się wrogiem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Scenariusz, jak można zobaczyć po tym krótkim wstępie, jest dość staroszkolny, charakterystyczny dla taktyków wydawanych w latach 90., jak choćby Tactics Ogre, Fire Emblem czy Saiyuki: Journey to the West. Oznacza to, iż ciężko liczyć na rozbudowaną, wielowątkową opowieść, co jednak w żaden sposób jej nie deprecjonuje. Dostaliśmy całkiem interesujący epos na kanwie historii i mitologii starożytnych Chin, a w każdym razie tak można do niego podejść, jeśli nie mieliśmy styczności ze światem DW, co znacznie poszerza krąg odbiorców. Fanów serii jednak dodatkowo przyciągnie obecność starej gwardii oficerów z głównego kanonu – na przykład Liu Bei, Cao Cao, Diao Chan i wielu innych, z którymi nasi bohaterowie się sprzymierzą bądź stoczą zażarte boje. Przy okazji poznamy wiele nieznanych faktów na ich temat, więc w całą historię naprawdę warto dać się wciągnąć. Nie ukrywam jednak, iż główny wabik stanowi sama Lixia i okrywająca ją tajemnica – kim naprawdę jest i jakie są jej prawdziwe zamiary. W każdym razie trzeba pochwalić Omega Force za znalezienie złotego środka pomiędzy stworzeniem czegoś dla wielbicieli cyklu oraz osób nowych w temacie.

Wizualnie jest równie dobrze, przynajmniej jak na strategicznego jRPG-a. Grafika utrzymana jest wprawdzie w klimacie azjatyckich filmów klasy B, zwłaszcza scenki przerywnikowe, ale akurat tutaj to jak najbardziej pasuje, ponieważ funduje nam stereotypowy obraz chińskich rycerzy odzianych w bogato zdobione zbroje. Dominuje ciemna tonacja barw, a lekkie przydymienie obrazu tworzy poważną atmosferę chaosu i ciągłej wojny. Jeśli ktoś szuka odskoczni od cukierkowych pozycji, ale bez popadania w dark fantasy, powinien być zadowolony. Zróżnicowane pola bitew mają całkiem spore rozmiary i mieszczą wiele jednostek. Figurki postaci wykonane zostały zadowalająco, wprawdzie bez zbędnych szczegółów, ale z polotem. Pewne zastrzeżenia można mieć do pracy kamery odnośnie poziomów przybliżania widoku, bo żaden nie należy do idealnych. Ponadto obracając nią przy największym zbliżeniu, wywołujemy niezbyt miły efekt rozmywania się detali na modelach wojaków. Dubbing z kolei pozostawiono wyłącznie japoński, a aktorzy podkładający głosy nie popisali się swoim kunsztem podczas dialogów. Sama muzyka natomiast jak najbardziej pasuje do rozgrywanych wydarzeń i nie mam jej nic do zarzucenia.

Bitwy toczymy w charakterystycznym dla gatunku systemie turowym, gdzie po podzielonym na „heksy” polu bitwy przesuwamy naszych wojaków. O ile jednak my dowodzimy wyłącznie oficerami, to przeciwnik może posiadać oddziały zwykłych żołnierzy traktowane jako jedna jednostka. Nie ma tu specjalnej filozofii – gdy wróg jest w zasięgu naszych podwładnych, atakujemy go zwykłym atakiem bądź którąś z umiejętności specjalnych. Gra, jak na spin-off serii Musou przystało, premiuje i zachęca do niszczenia wielu oddziałów wroga naraz, na co pozwala system punktów akcji. Dzięki niemu nasz oficer w swojej kolejce atakuje kilku przeciwników, mogąc przy tym łączyć ciosy oraz umiejętności w jeden ciąg. Zwiększa to szybkość i dynamikę starć, co pozwala wykazać się taktycznym kunsztem, bez przesiadywania nad bitwami dłuższego czasu. Każda potyczka ma nakreślone warunki zwycięstwa i nie zawsze wymagają one wybicia przeciwnika do nogi, więc często walkę kończymy przed upływem dziesięciu minut. To dobry ruch, bowiem kampania jest całkiem długa i bezsensowne wydłużanie boju mijałoby się z celem. Wisienką na torcie są animacje starć w stylu Musou, jednak domyślnie je wyłączono, a odblokowujemy je w opcjach gry, co naprawdę warto zrobić. W każdym razie czas w trakcie prowadzenia bitew upływał mi szybko i przyjemnie, mimo iż nie znalazłem w nich nic oryginalnego.

Poza fabułą, tytuł nie oferuje zbyt wiele. Dostajemy rzecz jasna bitwy poboczne, ale do całej historii niczego nie wnoszą. Pewnym urozmaiceniem są tzw. „ścieżki przeznaczenia” poszczególnych oficerów, zarówno nam przyjaznych, jak i wrogich, pod postacią krótkich dialogów na tematy z ich życia. Warto je odblokowywać dla nagród i dodatkowych starć, a przy okazji stanowią ciekawe źródło informacji dla graczy uwielbiających te postacie. Tytuł posiada sporo elementów RPG, pozwalając nam dowolnie rozwijać bohaterów przy pomocy drzewka umiejętności. Niestety zabrakło pomysłu jak wykorzystać zgromadzoną gotówkę, bowiem przez całą rozgrywkę nie widziałem sensu wydawania jej na cokolwiek. Cały ekwipunek i przedmioty zdobywamy po prostu w hurtowych ilościach za wygrane starcia.

Taktyczna wariacja na temat serii Dynasty Warriors, wbrew pewnym obawom, okazała się całkiem solidną produkcją. Wprawdzie wielbiciele cyklu woleliby pewnie kolejną siekankę w tych klimatach, ale pewna odmiana z pewnością im nie zaszkodzi. Dla pozostałych graczy to po prostu dobry strategiczny jRPG, jakich na PlayStation 4 nie mamy zbyt wiele.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Dynasty Warriors: Godseekers

Atuty

  • Długa kampania
  • Postać Lixii
  • Plejada znanych oficerów z Dynasty Warriors
  • Szybkie i wciągające walki taktyczne
  • Animacje starć w stylu Musou
  • Ścieżki przeznaczenia

Wady

  • Oprawa graficzna czasem zbyt jednostajna
  • Rozmywanie się szczegółów na modelach postaci
  • Ekwipunek i pieniądze potraktowane po macoszemu
  • Niezbyt udany dubbing
  • Mało zachęcająca cena (239 zł)

Dynasty Warriors w taktycznym wydaniu. Świat stworzony na potrzeby bitewnych siekanin udanie służy jako podstawa taktycznego jRPG-a.

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper