Recenzja: Flinthook (PS4)
Flinthook to kolejny przedstawiciel gier z gatunku roguelike. Czy najnowsza produkcja autorów Mercenary Kings ma szanse przekonać do siebie wielbicieli takich tytułów jak The Binding Of Isaac czy Enter the Gungeon?
Wspomniane przeze mnie wyżej tytuły to wielkie hity gatunku roguelike. Ponadto nie są to jedyne produkcje, które zyskały wysokie oceny w serwisach growych, więc konkurencja dla Flinthooka jest bardzo duża. Dodatkowym wyzwaniem może być to, iż fani gier tego typu to zwykle osoby uwielbiające masterować je bez końca i nie spoczną do momentu, w którym nie zobaczą na liczniku 100% ukończenia. Takie tytuły nie mogą zawierać błędów, które uniemożliwiałyby zaliczenie wszystkiego, co gra oferuje. Wyzwanie jest zatem ogromne. Czy nowy tytuł podołał?
Uspokoję osoby oczekujące premiery gry – jest dobrze, ale… Flinthook posiada bardzo wysoki próg wejścia. W żadnej innej tego typu grze nie spotkałem się z sytuacją, abym już od początku musiał dawać z siebie wszystko. Rozumiem, że tytułowy główny bohater to duch-pirat, przeprowadzający abordaże innych okrętów kosmicznych, a te są kilkukrotnie większe od jego małego statku. Rozumiem również, że on sam musi przebić się przez wiele poziomów, aby osiągnąć swój cel, tyle że rzucenie gracza na tak głęboką wodę od samego początku gry nie jest dobrym pomysłem. W momencie, gdy jeszcze uczymy się sprawnie obsługiwać hak do łapania się wyznaczonych obiektów, gra zmusza nas do bardzo szybkich reakcji.
Sytuacja, w której od razu trafiamy do pomieszczenia z wrogami, pułapkami i ciężko dostępnymi wrotami, jest tutaj na porządku dziennym. Lekkim ułatwieniem jest odnawiające się automatycznie spowolnienie czasu, jednakże i ono nie zawsze uratuje z absurdalnie trudnych dla początkującego gracza sytuacji. Sprawę komplikuje również sterowanie, gdyż lewa gałka odpowiada tu zarówno za poruszanie się, jak i celowanie. W przypadku omawianej gry przyzwyczajenie się do takiego rozwiązania jest trudne i wymaga czasu. W specjalnym Black Market możemy odblokować opcję zatrzymania postaci w miejscu i celowania, jednak zanim dotrzemy do tego momentu, będziemy ginąć z tego powodu. Napotkani na planszach NPC, prócz odblokowywania różnych przydatnych w rozgrywce funkcji, mogą zaoferować nam przywrócenie zdrowia, kupno perków polepszających naszą postać lub podarować np. mapę, która odkrywa cały rozkład losowo wygenerowanej planszy.
Plansze dzielą się na pomieszczanie posiadające przeróżne przeznaczenie. I tak możemy trafić do sektora, w którym będziemy musieli stoczyć walkę, by za chwile trafić na taki, gdzie musimy przetestować swoje umiejętności szybkiego posługiwania się hakiem. Przed rozpoczęciem rozgrywki wybieramy atakowany statek i sami możemy zdecydować, czy wolimy ten z większą liczbą wyzwań zręcznościowych, lecz zbudowany na zasadzie labiryntu, czy może taki, w którym trafimy na więcej pojedynków, ale za to wypełniony NPC-ami oferującymi przedmioty do kupienia i użycia na innych planszach. Może się również zdarzyć, że statek będzie miał dodatkową modyfikację i dla przykładu – będzie spowity mgłą utrudniającą widoczność. Ważne jest, aby wybrać najbardziej odpowiadający nam statek, który na pewno ukończymy, ponieważ aby móc dobrać się do bossa, trzeba to uczynić z kilkoma okrętami z rzędu. A Flinthook, jak już wspominałem, do najłatwiejszych nie należy.
Co w przypadku, gdy ukończymy podstawową „kampanię”? Na graczy czekają dzienne oraz tygodniowe wyzwania. Są to plansze, które nie zmieniają swojego rozkładu z każdym podejściem, więc liczy się tutaj jak najsprawniejsze zaliczenie poziomu. Musimy dobierać idealną drogę i decydować, czy np. opłaca się nam ją wydłużyć, aby kupić życie u NPC. Kto osiągnie najwyższy wynik – wygrywa. Nasz czas i punktację możemy porównywać z całym światem lub znajomymi. Dodatkowo, dla osób, które całkowicie wsiąkną w tenże tytuł, przygotowano rozbudowane tło fabularne świata. Znajdziemy tutaj informacje o wszelkich postaciach i miejscach, ale każdą notkę będziemy musieli sami odnaleźć podczas eksploracji okrętów.
Szczerze martwi mnie wysoki poziom trudności. Flinthook posiada pięknie animowaną pikselową grafikę, znajdziemy tutaj również kapitalne udźwiękowienie z melodiami wpadającymi w ucho już przy pierwszym uruchomieniu gry. Losowo generowane etapy zawsze tworzą ciekawe plansze, które aż chce się odkrywać. Wszelakie modyfikatory dbają o to, abyśmy się nie nudzili, a poziomy zawsze były różnorodne. Produkcja może i nie wyznacza nowych kierunków i wprowadza mało nowego, ale potrafi naprawdę dobrze bawić. Problem zaczyna się wtedy, kiedy zostajemy od początku rzuceni na przesadnie głęboką wodę lub w trakcie przyjemnej rozgrywki nagle poziom trudności rośnie do wymiarów serii Souls. Wtedy mamy ochotę Flinthook zostawić i nigdy więcej nie włączać. Ale i tak tego nie robimy.
Ocena - recenzja gry Flinthook
Atuty
- Piękna dwuwymiarowa oprawa graficzna
- Świetnie dobrana oprawa audio
- Liczne modyfikatory rozgrywki
- Dzienne wyzwania
- Dla największych fanów – rozbudowane tło fabularne świata
Wady
- Wyjątkowo nierówny poziom trudności
- Przekombinowane sterowanie
Flinthook to gra, w której widać godziny pracy włożone w nią przez autorów. Niestety boli to, jak czasem przesadnie rośnie poziom trudności, przez co tytuł ten staje się produkcją tylko dla najwytrwalszych.
Przeczytaj również
Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych