Recenzja: The Elder Scrolls Online: Morrowind (PS4)
Minęły już ponad trzy lata od premiery The Elder Scrolls Online. Po burzliwych początkach, mieszanych opiniach graczy oraz zbudowaniu solidnej społeczności, nadszedł czas na nowy dodatek. Na początku czerwca światło dzienne ujrzało rozszerzenie „Morrowind”, które wykorzystuje wprowadzone przez lata zmiany i skutecznie stara się zachęcić do gry nowych, niewtajemniczonych jeszcze graczy.
Twórcy postanowili zdobyć rozgłos, grając popularną ostatnio wśród deweloperów kartą. Posłużyli się starą, sprawdzoną nostalgią, przypominając weteranom o pięknych czasach Morrowinda. Właśnie dlatego fabuła wrzuca nas prosto do doków Vivec City, na samym południu skupionej wokół aktywnego wulkanu wyspy Vvardenfell. Szybko zostajemy zapoznani z głównym wątkiem – potężny władca stracił swoje moce, a nad całym terenem wisi niebezpieczeństwo. Jak to zwykle bywa, losy mieszkańców spoczywają na naszych rękach, każdy czegoś od nas chce, a nasz bohater jest jedynym, który może uratować Vvardenfell.
The Elder Scrolls Online, po wątpliwym starcie, przez ostatnie lata zdobyło sobie bardzo stabilną pozycję na rynku. Weterani MMORPG przestali już co prawda wyczekiwać realnego konkurenta dla World of Warcraft, jednak grze ZeniMax Online Studios udało się przetrwać w przeciwieństwie do dziesiątek różnych tytułów, które przewijają się przez listy najbardziej oczekiwanych MMO zeszłych lat. ESO zyskało sobie sporą liczbę fanów i aktywną społeczność, od pewnego czasu pewnie stojąc gdzieś pomiędzy Final Fantasy XIV i Black Desertem. Wersja konsolowa powinna być najlepszym potwierdzeniem aktualnego stanu rzeczy.
„Morrowind” konsekwentnie kontynuuje ostatnią tendencję w The Elder Scrolls Online do zachęcania do gry kolejnych nowicjuszy. W rezultacie najmocniejszymi aspektami najnowszego dodatku są linia fabularna oraz narracja. Niedawną zmianą w całym systemie questów było zniesienie ograniczeń poziomów dla wszystkich lokacji. Każde zadanie, przeciwnik oraz aktywności w grze automatycznie odpowiadają naszemu aktualnemu poziomowi postaci. Nie trzeba już szukać poradników, cofać się, żeby nadrobić poziom, ani panować nad ziewaniem, kiedy potwory robią się zbyt słabe. Dostaliśmy prawdziwy otwarty świat bez ograniczeń. Dzięki temu Morrowindem możemy cieszyć się od samego początku, a świeżo stworzona postać od razu ląduje w Vvardenfell.
Przechodzenie nowego dodatku sprawia wrażenie solidnego singleplayera. Zgrabnie napisane dialogi, angielski dubbing wszystkich zadań i bardzo wiernie odwzorowany klimat bawią przez kolejne godziny pochłaniane w Morrowindzie. Nareszcie doczekaliśmy się zadań w MMO, które nie będą tylko męką w drodze do maksymalnego poziomu. Questy mają swój charakter, fabuła potrafi zaintrygować, a odkrywane sekrety wzbudzają odpowiednie emocje. Twórcy zadbali też o odpowiednią różnorodność w wykonywanych zleceniach. Czasami musimy dostarczyć kilka informacji przez całą mapę, innym razem wkraść się po cichu do siedziby przeciwnika, a okazjonalnie czekają na nas nawet proste i przyjemne zagadki.
Równie przyjazne podejście do niedoświadczonego gracza robi nowa klasa. Warden wygląda na postać stworzoną po to, żeby uświadomić ludziom najmocniejsze strony systemu ESO. W tym przypadku każde drzewko odpowiada za zupełnie różne role. Animal Companion skupia się głównie na obrażeniach, przyzywając do walki zaprzyjaźnione zwierzęta, Green Balance pozwala leczyć i zapewniać czasowe wzmocnienia sojusznikom, a dzięki tarczom oraz defensywnym umiejętnościom Winter’s Embrace stajemy się tankiem. Co najważniejsze, wszystko można ze sobą łączyć. Nie ma ograniczeń co do wybieranych umiejętności, noszonej w ręku broni czy rodzaju pancerza, jaki mamy na sobie.
Wciąż niezmienione pozostają aspekty, które od początku wzbudzały największe wątpliwości. Przede wszystkim ESO w początkowych etapach nie wygląda na multiplayera, nie mówiąc już o jakimkolwiek „massive”. Ciężko oczywiście Vvardenfell nazwać opustoszałym, bo inni gracze regularnie przewijają się przez nasze questy, jednak nie ma mowy o większej interakcji. Wykonywane zadania co jakiś czas wrzucają nas w swojego rodzaju dungeony. Najczęściej musimy wejść do jakiejś jaskini, przejść przez nią, pokonując przy tym kilku przeciwników, by na końcu dotrzeć do interakcji kończącej całe zadanie. Większość tych niewielkich lokacji nie stawia przed nami żadnego wyzwania, a obecność graczy niczego nie wnosi. Brakuje jakichś subtelnych wzmianek o tym, w jakiej grze się znaleźliśmy.
Drugim poważnym mankamentem pozostaje nużący system walki. Sterowanie zostało na szczęście odpowiednio dostosowane do możliwości kontrolera PS4 i nie sprawia większych problemów. Skille wchodzą na kolejne poziomy i zmieniają nazwy czy swoje przeznaczenie, ale raczej nie mnożą nam się w oczach. ESO daleko do bałaganu, jaki momentami widać po konsolowej wersji Final Fantasy XIV: A Realm Reborn [no, trochę to nieaktualne po aktualizacji 4.0 - dop. Musiol]. Wciąż brakuje jednak jakiegoś zaangażowania w walkę. Umiejętności są mało widowiskowe, a pierwszych kilkadziesiąt godzin ogranicza się do wciskania zaledwie kilku przycisków. Przy okazji późniejszego PvP w grę wchodzi oczywiście kwestia pozycjonowania oraz wykorzystywania nadarzających się okazji, przez co walka staje się bardziej emocjonująca. Do tego momentu prowadzi jednak długa droga, a wcześniej przed zaśnięciem ratuje tylko fabuła i różnorodny świat.
Morrowind to kawał świetnego dodatku. Twórcy postanowili przyciągnąć weteranów samą nazwą i miejscem akcji, zapewniając jednocześnie odpowiednie środki dla osób niezaznajomionych jeszcze z The Elder Scrolls Online. Dla świeżego gracza Morrowind to jednoosobowa przygoda w solidnie rozpisanym, ciekawym uniwersum pełnym postaci, które wzbudzają realne zainteresowanie. W Vvardenfell można naprawdę wsiąknąć. Zabrakło jedynie głębszego pomysłu na odświeżenie systemu walki oraz okazjonalne przypomnienie, że dalej mamy do czynienia z MMORPG.
Ocena - recenzja gry The Elder Scrolls Online: Morrowind
Atuty
- Fabuła
- Dialogi
- Klasa Warden
- Różnorodność Vvardenfell
Wady
- Jednoosobowe doświadczenie
- System walki
„Morrowind” jest doskonałym sposobem na rozpoczęcie swojej przygody z The Elder Scrolls Online. Jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, Vvardenfell powinno przekonać was do poświęcenia większej uwagi temu konsolowemu MMO.
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych