Recenzja: Sonic Mania (PS4)
Sonic the Hedgehog świętuje 25-lecie serii i robi to w rewelacyjny sposób – wydając sequel lepszy od kultowych pierwszych części! Poznajcie Sonic Manię…
Za dzieciaka nienawidziłem Sonica. Niebieski jeż zbyt szybko przebiegał przez plansze, nie pozwalając zorientować się w otoczeniu, przez co najczęściej biegłem na ślepo tak długo, aż coś mnie nie zabiło czy gdzieś nie spadłem. Mając do wyboru inne gry, szybko porzuciłem Sonica, by dopiero lata później odkryć jego prawdziwe piękno. Gdy ponownie podszedłem do kultowych odsłon sprzed ćwierć wieku, najpierw nauczyłem się na spokojnie każdej planszy, a dopiero potem puściłem się po nich biegiem, zbierając po drodze wszystko, czego potrzebowałem. I dobrze, że dałem serii jeszcze jedną szansę, bo ominąłbym rewelacyjne Sonic Mania.
Nowy Sonic wygląda jak gry sprzed 25 lat i takie właśnie ma być – pixel-artową platformówką 2D, która stara się nie przyznawać do licznych eksperymentów i spin-offów, jakie przez lata niszczyły obraz niebieskiego jeża. Deweloper wziął wszystko, czym wsławiły się pierwsze części, i stworzył rozbudowaną kontynuację. Tak, to laurka dla klasyków – ale laurka będąca od nich lepszą grą.
Zabawę zaczynamy na Green Hill Zone i nagle powracamy do pierwowzoru – bliźniaczo podobna plansza, znajoma muzyka i animacje… a jednak w każdym elemencie tkwi coś nowego. Wszystko jest lepsze, płynniejsze, ostrzejsze i ciekawsze. Niedługo potem zresztą widzimy już w pełni nową zawartość i mimo że stylistyka retro zdążyła się przejeść niejednemu, tutaj to wszystko potrafi oczarować. Teraz gra się nawet jeszcze przyjemniej, bo oprócz wysokiej liczby klatek i płynnych animacji, mamy panoramiczny obraz pokazujący znacznie więcej niż standardowe 4:3.
W kwestii fabuły nie ma się co rozpisywać. Przygoda nawiązuje do poprzednich części, ale całość sprowadza się do pogoni za Eggmanem i walką z jego robotami. Nie dość, że nie ma tu krzty dialogu, to jeszcze skandalicznie krótka scenka finałowa pozostawia spory niedosyt po świetnie animowanej scenie otwierającej grę. Osoby znające serię lepiej ode mnie pewnie wychwycą więcej odniesień do poprzedniczek w tych fabularnych okruchach, ale jakby na to nie patrzeć – historia nie wciągnie nikogo. Oczywiście na pierwszym miejscu jest tu wciąż sama rozgrywka, ale aż chciałoby się jakichś wyjaśnień, dlaczego jesteśmy teleportowani po różnych światach…
… a światów tych jest wiele! Naliczyłem aż dwanaście plansz, każda podzielona na dwa etapy i korzystająca z nowych pomysłów na urozmaicenie ciągłego biegania. A to wybijamy się na płynnej galarecie, a to orbitujemy wokół elektrycznych kul, jeszcze innym razem dajemy się zamrozić, by jako kostka lodu z jeżem w środku przebić się dalej. Ważne jest też to, kim gramy. Koledzy Sonica zmieniają nieco nasze możliwości poruszania się – Tails tradycyjnie lata z wykorzystaniem ogona, a Knuckles potrafi wspinać się po ścianach. Jest to jakiś powód, by przejść grę od początku, ale też jednorazowe zaliczenie napisów końcowych nie przychodzi znowu tak szybko – będzie trzeba wygospodarować na nie 5-6 godzin. Do tego jeszcze Time Attack i rywalizacja na dzielonym ekranie. I to za skromne 84 zł!
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić pod względem rozgrywki, to może do bossów, z których znakomita większość pada stanowczo zbyt szybko. Są też nieszablonowe rozwiązania typu obowiązkowej gry w Puyo Puyo z Robotnikiem, co akurat w moim odczuciu pasuje tu jak pięść do nosa. Na plus za to zaliczam bonusowe poziomy w trójwymiarze, które nawiązują do tych z Sonic CD. Te prezentują się znacznie brzydziej od stylowego pixel artu, choć nie powiem, żeby odrzucały, a zawsze to jakaś odskocznia od biegania w 2D.
Sonic Mania to po prostu więcej tego, co znamy z pierwszych części sprzed 25 lat. Ogrom odniesień i klasyczne projekty poziomów chwycą za serce każdego fana serii, a osoba niezaznajomiona z tematem będzie mogła zobaczyć, dlaczego Sonic jest dzisiaj tak kultową postacią. Schemat pozostaje jednak archaiczny i obawiam się, że większość niekierujących się nostalgią graczy szybko się zniechęci. Cóż, ich strata. Cała reszta powinna znaleźć w tym wszystko, czego można by pragnąć od niebieskiego jeża – rewelacyjnych, zagmatwanych plansz i szybkiego tempa. Tak się powinno obchodzić jubileusze!
Gra recenzowana była na PS4 Pro
Ocena - recenzja gry Sonic Mania
Atuty
- Sprawdzony schemat sonicowego platformera
- Ogrom zawartości
- Ścieżka dźwiękowa
- Masa nawiązań do klasycznych odsłon
Wady
- Niektóre nowości nie sprawdzają się najlepiej
Sonic Mania za jedyne 84 zł oddaje wszystko, co najlepsze w klasycznych odsłonach serii, a do tego dodaje od siebie masę nowych atrakcji. Obowiązkowy zakup dla wszystkich fanów niebieskiego jeża – i tylko dla nich.
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych