Recenzja: Warriors All-Stars (PS4)
Warriors All-Star to produkcja dla graczy chcących w jednym świecie zagrać ulubionymi postaciami z takich gier jak Nioh, Ninja Gaiden, Dynasty Warriors, Atelier Sophie i wielu innych produkcji sygnowanych marką Koei Tecmo. Oto przed państwem kolejny, tym razem crossoverowy tytuł Musou od Omega Force.
Młodziutka królowa Tamaki, która dopiero co objęła tron, ma niemały problem. Magiczne źródło decydujące o dobrobycie jej królestwa powoli wysycha, co otwiera drogę chaosowi i mrocznym siłom. Ponadto na jej koronę dybie dwóch zawistnych braci dysponujących potężnymi armiami. Chwytając się promyka nadziei, Tamaki przywołuje wojowników z innych światów, lecz rytuał nie całkiem się udaje i ci rozsypują się po kraju, trafiając w ręce różnych stronnictw walczących o władzę. Dwunastu najpotężniejszych zostaje oddanych w nasze ręce, a dokonany wybór wpłynie na losy zastanego świata.
Początkowo jednak czeka nas rozczarowanie – fabuła sama w sobie jest tylko nieciekawym pretekstem, stanowiąc przerywnik pomiędzy poszczególnymi walkami. Zresztą większość dialogów i tak przewiniemy, bo nie ma tam nic interesującego, nawet relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami są dość suche. Ponadto służenie jakimś futrzastym, lisopodobnym istotom może być nieco odpychające dla osób nietrawiących jRPG-owej otoczki, chociaż mnie osobiście się podobało. Na szczęście sytuację ratuje dwanaście różnorodnych postaci do wyboru, przez których pryzmat śledzimy opowieść. Najbardziej znani to oczywiście William (Nioh), Ryu Hayabusa (Ninja Gaiden) czy Zhao Yun i Yukimura Sanada (Dynasty/Samurai Warriors). Przewijają się również postacie z jRPG jak Sophie (Atelier Sophie) oraz Arnice (Night of Azure), a także te mniej znane chociażby Oka (Toukiden) czy Nobunyaga (Nobunyaga's Ambition). To nie wszystko, ponieważ w trakcie wybranego scenariusza rekrutujemy jeszcze innych, co daje łącznie trzydziestkę bohaterów do zebrania, a przyłączenie kolejnego wojaka naprawdę cieszy. Dodatkowo rozgrywka prowadzona jest w formie swobodnego scenariusza, podobnie zresztą jak w Hyrule Warriors, czyli dowolnie wybieramy sobie bitwy. Niektóre zamykają nam drogę do jednych i otwierają do innych wątków fabularnych, a co za tym idzie – całej masy zakończeń.
Miałkość fabuły można w sumie wybaczyć, bo to nie ona stanowi sens gry, tylko, jak przystało na tytuł Musou, walka z licznymi grupami wrogów na olbrzymich polach bitew. Pod tym względem Warriors All-Stars nie wybija się ani na plus, ani minus w swoim gatunku. To nadal przyjemna młócka i chociaż wymachiwanie bronią przez młodą alchemiczkę czy kota zabijakę może wydawać się dyskusyjne, to wciąż sprawia sporo radości. Dalej łączymy szybkie oraz potężne ciosy w różnorodne kombinacje, powalając nimi dziesiątki przeciwników i posiłkując się w razie potrzeby widowiskowym atakiem specjalnym czy niszczącym combosem „Rush”. Nowością urozmaicającą zabawę jest drużyna składająca się ze zrekrutowanych przyjaciół, którą można zabrać w bój. Pomagają oni w walce, udostępniając dodatkowe umiejętności oraz biorąc udział w atakach grupowych. W dowolnej chwili nad każdym można przejąć stery, co pozwala czasem pograć bohaterami niedostępnymi w oryginalnych seriach.
Szkoda tylko, że podwładnym nie można wydawać prostych rozkazów, co trochę boli, bowiem nadałoby walce nieco taktycznej głębi, a rozległe pola bitwy do tego zachęcają, zwłaszcza że można przejmować punkty kontrolne, osłabiając przy tym przeciwnika, oraz wykonywać multum zadań pobocznych. Dzięki taki rozwiązaniu jednostajne walki nie nudzą się, gdyż zawsze pojawia się coś nieoczekiwanego. Po drodze oczywiście stajemy do walki z przybyszami z innych uniwersów. Wprawdzie spuszczenie bęcków Williamowi przez Sophie pewnie niektórym wyda się obrazoburcze, lecz daje masę radości i satysfakcji, zresztą zawsze może być na odwrót. Rozgrywka w zasadzie do trudnych nie należy i ułatwia ją otoczka RPG. Postacie zdobywają punkty doświadczenia, poprawiając wzajemne relacje pomiędzy sobą. Grupa przyjaciół jest skuteczniejsza w boju niż drużyna, której członkowie ledwie się znają, co delikatnie zachęca, by każdego wypróbować chociaż raz. Jako ekwipunek służą tutaj karty wzmacniające atak oraz dające dodatkowe pasywne zdolności. Zdobywamy je z wrogów albo tworzymy własne, jednak nie warto tracić na to pieniędzy, bowiem idzie się bez nich obejść i zabrakło sensownego pomysłu, jak je zagospodarować. Poza tym mapa świata oferuje jeszcze dodatkowe bitwy poza scenariuszem, lecz ich zaliczanie jest całkowicie opcjonalne.
Wizualnie gra prezentuje się dobrze i śmiga płynnie w 60 klatkach. Wprawdzie poziom grafiki jest ciut gorszy niż w wydanym niedawno Spirit of Sanada, ale nadrabia ładnym, lekko komiksowym stylem. Odwiedzane lokacje również nawiązują bądź zostały zainspirowane tymi obecnymi w oryginalnych seriach, z których pochodzą herosi, więc fani poczują się jak w domu. Ponadto modele postaci zostały odświeżone i często wyglądają lepiej niż we własnych produkcjach. Chociaż oprawie jako całości daleko do jakości gier AAA, wielbicielom tytułów spod znaku Omega Force powinna się spodobać. Jeśli chodzi o udźwiękowienie, to usłyszymy popularne melodie z większości gier obecnych w crossoverze, nawet wesołe rytmy z serii Atelier, które, o dziwo, bardzo pasują do tempa rozgrywki. Jedyną rzeczą, którą pokpiono, to głosy aktorów. Pomijam fakt, że zrezygnowano z dubbingu angielskiego, ale japońskie dialogi mówione zostały mocno okrojone i słychać je tylko w najważniejszych momentach. Poza nimi dostaliśmy tylko różne wtrącenia, chrząknięcia i tym podobne dźwięki.
Mimo nieciekawej historii, Warriors All-Stars to dobry przedstawiciel bijatyk pola bitwy, który ze względu na obecność wielu różnorodnych postaci zainteresuje również maniaków innych gatunków. Jeśli plejada bohaterów z gier wydawanych/tworzonych przez Koei Tecmo nie jest Wam obca, to warto jeszcze raz wcielić się w ulubionego protagonistę i poprowadzić go ku nowej przygodzie, gromiąc po drodze setki przeciwników.
Ocena - recenzja gry Warriors All-Stars
Atuty
- Dwanaście głównych i trzydziestka pobocznych postaci do wyboru
- Szybkie, sprawiające przyjemność starcia
- System swobodnego scenariusza
- Przyjemna dla oka oprawa graficzna
Wady
- Kiepska fabuła
- Okrojone dialogi mówione
- Kilka pomysłów z niewykorzystanym potencjałem
Dwunastu bohaterów znanych gier Koei Tecmo ponownie w akcji. Jeszcze raz wciel się w swojego ulubieńca i pokaż, że na polu bitwy nie ma sobie równych, nawet w starciach z innymi herosami. Gdyby tylko fabuła była nieco wyższych lotów…
Przeczytaj również
Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych