Recenzja: Yakuza Kiwami (PS4)

Recenzja: Yakuza Kiwami (PS4)

Laughter | 04.09.2017, 13:34

Yakuza Kiwami pokazuje, jak powinno się odświeżać klasyki. Twórcy obiecali grę pod każdym względem lepszą niż oryginał, a my sprawdzamy, na ile udało im się to osiągnąć i czy warto dać szansę starej-nowej Yakuzie.

Yakuza Kiwami debiutuje w Europie ledwie pół roku po fenomenalnej poprzedniczce w postaci gry Yakuza 0. Seria przez ostatnie lata miała wielkie problemy z dotarciem na Zachód, ale obecny rok pokazuje, że SEGA nie zamierza tracić więcej czasu i chce jak najszybciej naprawić swój błąd. Obawiam się jednak, że taki ruch może się negatywnie odbić na sprzedaży kolejnych części cyklu z powodu odtwórczości, z której seria zawsze w mniejszym lub większym stopniu słynęła.

Dalsza część tekstu pod wideo

„Kiwami” oznacza "ekstremalny" i właśnie taki jest remake pierwszej Yakuzy. Twórcy nie tylko opracowali zupełnie od nowa każdy element warstwy wizualnej, ale i przenieśli cały trzon rozgrywki na fundament, z którego korzystały ostatnie odsłony serii. Pożegnajcie się więc ze statycznymi ujęciami kamery, irytującymi ekranami wczytywania przed niemal każdą walką i paroma innymi archaizmami z ery PS2. Nie powinno to nikogo zdziwić, wszak pierwsza Yakuza zadebiutowała na rynku prawie 12 lat temu i seria od tego czasu mocno wyewoluowała, rozwijając się w to, co mieliśmy okazję doświadczyć pół roku temu. Zmiany były konieczne. Problem polega na tym, że w Yakuza Kiwami gra się praktycznie tak samo jak w Yakuza 0 i większych zmian tutaj nie uświadczycie, a prędzej zdziwi Was, że tytuł oferuje mniej zawartości. Stąd zapewne niższa cena tego wydania.

Pod względem treści, Yakuza Kiwami to w zasadzie ta sama gra co ponad dekadę temu. Ponownie śledzimy losy Kazumy Kiryu, który po ostatnich wydarzeniach zyskał już wielką sławę i renomę w japońskim półświatku przestępczym. Bohater zapracował nawet na to, aby zostać głową własnej organizacji i otrzymać pod swoje dowództwo lojalnych ludzi. Niestety, życie nie zawsze układa się po jego myśli. Pewnej nocy miał miejsce incydent, w którym jego brat przysięgi morduje wysoko postawionego szefa Yakuzy w obronie ukochanej Yumi. Kazuma nie zastanawia się ani przez chwilę i z miejsca postanawia ratować swoich przyjaciół będących dla niego jedyną rodziną. Kiryu bierze winę na siebie i trafia na 10 lat do więzienia, a gdy z niego wychodzi, świat i ludzie nie są już tacy sami. Historia skupia się wokół zaginionych 10 miliardów yenów, których zniknięcie wywołało wewnętrzną wojnę w strukturach klanu Tojo. Nasza postać stara się zrozumieć, dlaczego jego brat tak bardzo się zmienił i został bezwzględnym dupkiem myślącym tylko o wspinaniu się po szczeblach kryminalnej kariery. Przyjdzie mu również przekonać się, jaki w tym wszystkim ma udział mała dziewczynka o imieniu Haruka.

Fabuła trzyma poziom i została jak zawsze świetnie wyreżyserowana. Długie przerywniki filmowe wyglądają pięknie i są niesamowicie wierne swoim pierwowzorom. Ujrzycie te same ujęcia kamery czy ruchy postaci, ale tym razem zostały one skrojone w całkowicie odświeżonej grafice i prezentują się o niebo lepiej niż w przeszłości. To jednak nie wszystko, bo twórcy wprowadzili również trochę nowości. Nowe scenki fabularne w piękny sposób łączą wydany po latach prequel z wydarzeniami odbywającymi się w Yakuza Kiwami. Bohaterowie nierzadko komentują sytuacje sprzed lat czy wspominają pewne wydarzenia. Wszystko to sprawia, że obie odsłony świetnie się zacieśniają i stanowią spójną całość, którą śledzi się miło i z autentyczną ciekawością. Intryga nie zestarzała się ani trochę, a jej nieco stonowany charakter względem kolejnych części zyskał tylko na uroku.

Rozgrywka to w zasadzie Yakuza 0. Pod tym względem gra przypomina po prostu olbrzymie rozszerzenie DLC wypełnione po brzegi nową fabułą i dodatkową zawartością, starczającą na około 50h grania. Nadal jest to nietypowe połączenie gatunków w formie mieszanki gry jRPG i chodzonej bijatyki osadzonej w półotwartym świecie. Mamy więc wbijanie poziomów w postaci prostego systemu rozwoju bohatera, masę zadań pobocznych czy liczne starcia z przeciwnikami. Dalej walczymy za sprawą świetnego systemu walki i czterech stylów, które można dowolnie zmieniać w trakcie pojedynków. Ponownie trafiamy na ulice tętniącego życiem Kamurocho – miasta będącego ikoną serii i gdzie wszystko się zaczęło. Tym razem jednak nie opuścimy tego miejsca, aby pobiegać po innej mieścinie.

Sterujemy tylko jednym bohaterem, więc pożegnajcie się z Majimą… chociaż wraca on za sprawą systemu Majima Everywhere i jest to jedna z największych nowości odświeżonego wydania gry. Szalony, jednooki yakuza uważa, że Kiryu stał się miękki, więc postanowił, że będzie miał go nieustannie na celowniku i zadba o jego formę. W praktyce oznacza to, że podczas eksploracji często będziemy zaczepiani przez tę postać i prowokowani do walki. Powoduje to również masę rozbrajających sytuacji. Niekiedy przebiera on się za barmana i serwując nam drogie drinki, próbuje sprowokować do starcia. Innym razem udaje kobietę i wciela w hostessę o imieniu Goromi lub zakłada strój policjanta. Każdy pojedynek z nim przekłada się na przyrost rangi, co oznacza odblokowanie nowych ataków do ikonicznego stylu walki Dragon of Dojima. Dodatkowo wprowadzono trochę nowych aktywności, których pierwotnie nie było w grze. Znowu jednak stanowi to recykling tego, co już widzieliśmy w Yakuza 0. Mowa tutaj chociażby o wyścigach zabawkowych modeli samochodów (które otrzymały też swoją misję poboczną).

Powrót zaliczył także standardowy zestaw archaizmów. Trzeba jednak pamiętać, że gra powstawała z myślą o PS3, a wydanie na obecną generację konsol może się poszczycić stałą płynnością animacji ustawioną na poziomie magicznych 60 klatek na sekundę. Wracając do archaizmów – bohaterowie niezależni nie grzeszą urodą, a ich animacje często są mocno umowne, szczególnie w trakcie przemierzania świata i wykonywania zadań pobocznych. Kiryu nadal nie potrafi przejść przez niewielką barierkę lub murek, więc musimy je obchodzić dookoła. Sama eksploracja i częste (ale dzięki Bogu – bardzo krótkie) ekrany wczytywania też pamiętają czasy PS2. Niestety, na nową jakość w serii przyjdzie nam poczekać kolejne pół roku, aż na rynku pojawi się Yakuza 6.

Yakuza Kiwami to jednak remake idealny. W piękny sposób odświeża klasyka sprzed 12 lat i pozostaje mu jednocześnie niesamowicie wierny, nawet w kontekście wprowadzonych zmian. Tytuł ten nie tylko wygląda i brzmi lepiej pod każdym względem, ale i gra się w niego dużo przyjemniej. Cieszy również dodatkowa zawartość, szczególnie ta poszerzająca świetnie skrojoną historię. Jeśli graliście przed wieloma laty w „jedynkę”, to czeka Was niezapomniany powrót do przeszłości. Przygoda potrafi uderzyć fanów potężnym sierpowym nostalgii. Razem z oryginalnymi głosami, pozwala też po raz pierwszy poznać tę opowieść tak jak należy. Dodajcie do tego dużo niższą cenę, a otrzymujecie okazję, obok której nie powinno się przejść obojętnie – nawet pomimo dalej obecnych archaizmów i odtwórczego charakteru gry. Ja znużenia nie czułem nawet przez chwilę, mimo że z Yakuzą 0 spędziłem 100 godzin, a historię z Kiwami dobrze już znałem. Jest wręcz przeciwnie i nadal mam ochotę na więcej, więc z wypiekami na twarzy wyczekuję następcy. Seria nie jest dla każdego, ale jeśli trafi do Was jej urok, to nie będziecie w stanie odłożyć pada i odejść od konsoli.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Yakuza Kiwami

Atuty

  • Stopień odświeżenia
  • Niższa cena
  • System walki
  • Świetna narracja i fabuła
  • Atmosfera i klimat
  • Dodatkowa zawartość względem oryginału

Wady

  • Wciąż obecne archaizmy
  • Mocno odtwórcze względem Yakuza 0

Yakuza Kiwami pokazuje konkurencji, jak się odświeża klasyki. Tytuł pod każdym względem lepszy od oryginalnego wydania i obowiązkowa pozycja dla fanów oraz osób pragnących poznać fenomen serii.

Laughter Strona autora
cropper