Recenzja: NiOh (PS4) - Bloodshed's End DLC
"Bloodshed's End" jest ostatnim dodatkiem fabularnym, jaki otrzymało NiOh – zaskakujący hit od Koei Tecmo. Tym samym zamyka się rozdział aktywnego wspierania tej produkcji. Czy ostatnie DLC jest godnym zakończeniem historii rozpoczętej na początku tego roku?
NiOh jest jedną z najlepszych gier, w jakie miałem okazję zagrać w tym roku, czemu dałem wyraz w recenzji gry po jej premierze. Poza samym wykonaniem, chwaliłem i nadal będę chwalił Koei Tecmo za miesiące popremierowego wsparcia. Mimo że to pozornie "tylko" soulslike czerpiący z pomysłu From Software, to ojcowie gatunku mogliby się uczyć, jak wspierać swoje produkcje już po wydaniu. Poza większymi dodatkami, NiOh co kilka tygodni otrzymywało aktualizacje, które nie tylko poprawiały balans i naprawiały błędy, ale oddawały nam w ręce nową zawartość. Co prawda niektóre łatki pojawiały się w dzień/dwa po poprzednich, ale to też pokazuje, jak szybko deweloper był w stanie naprawić wykryte przez ludzi błędy.
Pierwszy dodatek mi się spodobał, drugi – nieco mniej, głównie z powodu recyklingu i mniej bogatej zawartości. Na szczęście "Bloodshed's End" leży jakościowo i objętościowo bliżej "Dragon of the North", więc jest po prostu dobrze. Ostatnie DLC zawiązuje wątki rozpoczęte po ukończeniu gry, toteż na pewien sposób niektóre misje są drobną powtórką z rozrywki. Wraca Yukimura Sanada, który nadal pełni ważną rolę, chociaż tym razem antagonistką jest Lady Chacha. Fabularny wątek kontynuuje (i ostatecznie zamyka) oblężenie Osaki, lecz mam wrażenie, że historii tej Osaki jest dość niewiele. Powrót zalicza kilka postaci, tym razem w roli towarzyszy. Niektórym to się nie spodoba, ale większość misji wykonywana jest w parze z postacią sterowaną przez SI,co w jakiś sposób lekko obniża poziom trudności. Ale nie uważam tego jakkolwiek za minus – ktoś, kto nie spędzał z grą dziesiątek godzin, farmiąc nowy ekwipunek, na dzień dobry zostanie zniszczony po spotkaniu z nowymi przeciwnikami. W ogóle to ciężko nie odnieść wrażenia, że Team Ninja, mając świadomość, że to ich ostatni dodatek, postarali się, by misje były trudniejsze. Zwłaszcza ta ostatnia, gdzie końcowy boss może nas załatwić już na samym wejściu, a my nawet nie zdążymy zareagować.
Misje poboczne różnią się od tego, co było do tej pory. Niektóre z nich występują w formie...specyficznego trybu Boss Rush, gdzie wpierw walczymy z falami przeciwników, a potem klepiemy bossa jednego za drugim. Miłe urozmaicenie, ale najwięcej wnosi Otchłań, która jest zupełnie nowym elementem gry. Najprościej opisać ją przywołując Lochy Kielicha z Bloodborne wymieszane ze Szczelinami z Diablo 3. Dostęp do nich uzyskujemy od razu i naszym celem jest zaliczanie kolejnych pięter, gdzie walczymy z kolejnymi bossami. By nie było za łatwo, każde piętro nakłada na nas cztery negatywne statusy. Na początku możemy to spokojnie zignorować, ale im niżej, tym mocniej liczy się każdy detal. I by zachować spokój, możemy ukończyć dodatkowe poziomy w ramach Otchłani, gdzie ich zaliczenie zdejmie nam jeden negatywny status. W tym trybie zyskujemy również dostęp do mocnych przedmiotów, które jednak pozostaną zbezczeszczone, dopóki nie oczyścimy ich pokonując bossa danego piętra. Muszę pogratulować deweloperowi, bo dodał do gry bardzo przyjemny sposób na farmienie nowych przedmiotów. Taki powiew świeżości się przydaje, jeśli ktoś miał już dosyć biegania enty raz po tych samych planszach, licząc na wyrzucenie czegoś, na czym mu zależy.
Zaskakujący może być pomysł, by w ostatnim dodatku nie pojawiły się żadne nowe bronie, ale... ja sobie tę decyzję chwalę. Zamiast tego, każda z wcześniej dostępnych otrzymała nowy atak lub ataki do wykorzystania, co pokazuje, że programiści i designerzy usiedli nad grą i po zastanowieniu oszlifowali jeszcze bardziej to, co było już dostępne. Oczywiście, jak po każdej aktualizacji, zmieniony został balans wielu aspektów walki, więc aby nikt nie został poszkodowany – dostaliśmy kolejny raz przedmioty pozwalające na reset statystyk i umiejętności, za co niezmiernie będę chwalił Team Ninja, bo nie zostajemy ani razu z ręką w nocniku, co w niektórych grach po zmianie balansu jest notoryczne.
"Bloodshed's End" jest godnym zamknięciem rozdziału zwanego NiOh. W oczekiwaniu na sequel, który powstanie i prawdopodobnie wiemy już, wokół czego będzie się kręcić, śmiało możemy pobierać i odpalać ten dodatek, jeśli kupiliśmy wcześniej przepustkę sezonową. Pozostaje też mieć nadzieję, że w Europie doczekamy się kompletnego wydania gry, bo wtedy każdy będzie mógł nadrobić ten wyjątkowo udany tytuł.
Gra recenzowana była na PS4 Pro
Ocena - recenzja gry Nioh - Koniec rozlewu krwi
Atuty
- Nowy tryb Otchłani zapewni zabawę na mnóstwo czasu
- Większa różnorodność misji
- Nowe ataki dla każdej broni
Wady
- Recykling materiału
"Bloodshed's End" jest udanym dodatkiem i dobrym zakończeniem fabularnego wsparcia NiOh. Nowa zawartość skutecznie zapewni nam dziesiątki godzin zabawy w oczekiwaniu na kontynuację.
Przeczytaj również
Komentarze (8)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych