Recenzja: Road Rage (PS4)

Recenzja: Road Rage (PS4)

Kacper Mądry | 19.11.2017, 11:51

Road Rage jest tytułem beznadziejnym. W produkcji tej wszystko jest źle zaprojektowane i pozostawia nas z pytaniem – czy twórcom opłaca się robić tego typu produkcje?

Road Rage to „dzieło” studia Team 6, które wrzuca nas do metropolii przejętej przez liczne gangi motocyklowe. Nasz bohater lub bohaterka postanawiają stawić czoła innym motocyklistom, wygrywając z nimi wyścigi, wykonując akrobacje czy… zabijając ich. W sumie to już w tym momencie można zacząć narzekać. Jak wspomniałem, do naszej dyspozycji zostaje oddany jeden z bohaterów. Dialogi, jakie prowadzą postacie, są identyczne dla obu płci, więc gdy nasz bohater opowiada o swojej dziewczynie, to w przypadku wybrania kobiety – gramy lesbijką. Dobrze, że przynajmniej wszelkie wypowiedzi są czytane przez inną osobę, ale co z tego, jak i tak w końcu będziemy marzyli o tym, by je przeklikać. A, zapomniałem dodać, że „dialogi” to tak naprawdę wiadomości wysyłane poprzez smartfony i nie ma tutaj żadnych scenek przerywnikowych. Może to i dobrze, bo wtedy już bym zupełnie umierał ze śmiechu, gdyby animacja postaci była na poziomie tych wiadomości. Ciągłe wyzywanie się, nieśmieszne żarty, udawanie twardzieli – to wszystko wygląda bardzo słabo.

Dalsza część tekstu pod wideo

Road Rage #1

To jak jest z tą metropolią? Zlepek dystryktów, które odblokowujemy po kolei (wcześniejszy wjazd do zablokowanej dzielnicy kończy się pościgiem policji), wykonując nudne zadania. Twórcy liczyli chyba, że wszelkie niedoskonałości uda im się przyćmić mechaniką atakowania innych motocyklistów (znaną już ze starego Road Rasha) za pomocą kijów bejsbolowych, rur, pił mechanicznych, kijów golfowych i kilku innych przedmiotów różniących się tylko i wyłącznie wyglądem. Wciskając jeden przycisk, wykonujemy zamach i patrzymy, jak kierowcy oraz przechodnie odlatują daleko od nas w identyczny sposób, jak robiły to postacie we Flatout. Wykonujemy więc zlepek misji fabularnych oraz pobocznych polegających na wyścigach, zrzucaniu innych kierowców, uciekaniu przed policją czy jeździe do wyznaczonego punktu. Zaliczamy je w większości bez problemów, od czasu do czasu ulepszając motocykl lub kupując nowy. Za modyfikacje zazwyczaj i tak weźmiemy się w momencie, gdy sama gra nas do tego zmusi, ponieważ do posunięcia fabuły dalej są czasem wymagane określone maszyny czy odpowiednia liczba ulepszeń. Kompletna bzdura, mająca nas zmusić do wydawania ogromnej ilości gotówki, która zawsze nam towarzyszy. Zakupione modyfikacje i tak zbytnio nie zmienią tego, jak będzie prowadziło się nasze pojazdy. Wszystkimi steruje się zręcznościowo, z odbijaniem się od ścian włącznie. Ale czy naprawdę tak trudno było zrobić animację podpierania się nogą podczas cofania?!

Road Rage #2

Oprócz modyfikowania naszego dwukołowca, w Road Rage możemy również zmienić wygląd bohatera. I teraz uwaga! Po drodze odblokowujemy napotkane w fabule postacie, więc nie ma tutaj żadnego problemu, aby jechać jako ta sama postać, z którą się właśnie ścigamy. Co lepsze – nasza bohaterka ma wygląd dziewczyny, którą spotykamy dopiero po jakimś czasie gry! Z tym, że ona jest Włoszką z charakterystycznym akcentem, a ta nasza to redneckowa Amerykanka. Co tu się stało – nie wiem. Identyczni są również przechodnie i nie raz trafiałem na sytuację, gdy pod moim ciosem upadało trzech tych samych mężczyzn w garniturach. Każda postać dodatkowo ma idiotyczny chód, jakby miała coś w rzyci. W sumie pewnie też bym chodził taki wkurzony, gdybym mieszkał w mieście wyglądającym jak z PS2 (oczywiście bez przerwy spowitym mgłą, bo pewnie gra by się krztusiła nawet na potężnym sprzęcie), z identycznymi domkami czy ścianami, przez które można bez problemu przenikać. Gdy w tym pięknym mieście zacznie nas ścigać policja, nie powinniśmy wpadać w panikę. Sztuczna inteligencja będzie krążyć w pobliżu samochodami, starając się strącić nas z motocykla, a w przypadku oczekiwania na zniknięcie „gwiazdek” nie będzie jej przeszkadzało to, że stoimy obok policyjnej blokady drogowej.

Road Rage Split screen

Interfejs gry jest spartolony tak jak reszta składowych gry. Mapa miasta przesuwa się ślamazarnie, a gdy rozłączymy nadchodzący czat naszej grupy, będą oni do nas od razu ponownie dzwonić. Telefony Romana do Nico w GTA IV to przy tym nic. Nie próbujcie jednak kupować nowych broni, nie odbierając wcześniej telefonu. Nigdy on już później nie zadzwoni, co zablokuje dalszy postęp w karierze i pomoże tylko ponowne uruchomienie gry. Gra nie tłumaczy nam sterowania i musimy go sami szukać w menusach gry, które tną się z prawie każdą wybieraną przez nas opcją. To może muzyka złagodzi nasze nerwy? Pięć cięższych piosenek zacznie nas wkurzać po półgodzinnej grze i szybko załączymy własne utwory. Humor za to poprawią nam zabawne reklamy wymyślonych firm znajdujące się w świecie gry. Tak, to jedyna pozytywna rzecz, jaką tu znalazłem. Chociaż pewnie łowcy trofeów ucieszą się na wieść o łatwej platynie. Wystarczy przejść wszystkie wyścigi, ulepszyć motocykle oraz… uderzyć tysiąc przechodniów. Zadanie do wykonania, ale zastanawiam się, ile czasu to zajmie, ponieważ ludność przechadzająca się po mieście oraz jego okolicach występuje bardzo rzadko, zupełnie też jak wszelkie pozostałe pojazdy sterowane przez grę, które gdzieś starają się wjechać w ścianę. Nie zapomnijmy również o znajdźkach, które twórcy ukryli w każdym regionie, zupełnie nam nie pokazując, czego właściwie mamy szukać…

Road Rage #3

W Road Rage znajdziemy tryb multiplayer, który pozwala na skonfigurowanie własnych zawodów, jednak nie miałem „przyjemności” sprawdzić, jak się prezentuje, ponieważ najzwyczajniej w świecie nikt w tę produkcję za 124 złote nie gra. Zostaje nam tryb podzielonego ekranu, który oczywiście powoduje, że płynność gry spada (chociaż nie jest tragicznie), ale po co marnować czas naszym znajomym? Niech Was ręka boska broni przed zakupem Road Rage. Ciekawi mnie, co myśleli twórcy, programując nam to dzieło. W filmie z serii dzienniki deweloperskie wydawali się niezwykle podekscytowani tym, co tworzą. Czyżby cieszyli się z tego, że z ich studia wyjdzie tak słaba gra, która w związku z jej tragiczną jakością beznadziejnie się sprzeda? Dlaczego nikt w Team 6 nie wstał i powiedział „Ej, przecież to jest crap, dopracujmy to, bo będzie to nasza ostatnia gra.”? Jakość tej produkcji jest poniżej moich (i tak niskich) oczekiwań. Liczyłem na tytuł tak słaby, że aż zabawny. Niestety, ta gra jest słaba i udaje porządny tytuł.

Tytuł do recenzji dostarczył wydawca gry - Maximum Games.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Road Rage

Atuty

  • Zabawne billboardy
  • Łatwa platyna?

Wady

  • Grafika z PS2
  • Męcząca muzyka
  • Nudna rozgrywka
  • Archaiczne rozwiązania
  • Liczne błędy

Mechanika zrzucania innych motocyklistów to za mało, aby przyciągnąć dzisiejszego gracza. Zepsuty każdy inny element gry również zbytnio nie pomaga.

Kacper Mądry Strona autora
cropper