Recenzja: LEGO Marvel Super Heroes 2 (PS4)
LEGO Marvel Super Heroes 2 zrywa z bazowaniem wyłącznie na ostatnich filmach Marvela i oddaje coś specjalnego również dla fanów komiksów. Do tego jest pełny polski dubbing, ale do wad jeszcze przejdę.
LEGO Marvel Super Heroes 2 mogło się skupić na ostatnich filmach Marvela, takich jak Doctor Strange, druga część Guardiansów czy Thor: Ragnarok, biorąc każdy scenariusz i zamieniając kilka ciekawszych scen w kolorowe poziomy platformowe. Gra mogła też pójść w ślady pierwszego LEGO Marvel Super Heroes i zjednoczyć dziesiątki komiksowych superbohaterów oraz złoczyńców w walce z zagrożeniem dla całej Ziemi. Traveller’s Tales poszło jednak krok dalej. Dostaliśmy wszystko powyższe, lecz zbudowano to na fundamentach ogromnego wszechświata Marvela, korzystając z komiksowych historii oraz alternatywnych rzeczywistości. Dzięki temu każdy znajdzie tu coś dla siebie – zarówno fani filmów, jak i miłośnicy nowych czy starszych komiksów.
Fabularnie dostajemy wspomnianą walkę z nowym zagrożeniem – tym razem dla całego uniwersum. Kang Zdobywca postanowił „porwać” najciekawsze miejsca znane fanom Marvel Comics i zamieścić je w jednym wielkim Chronopolis. Motywacja nowego antagonisty średnio trzyma się kupy, ale dzięki niej otrzymaliśmy coś tysiąc razy lepszego od ogromnego i nijakiego Nowego Jorku z LEGO Marvel’s Avengers. Wyobraźcie sobie fragment Imperium Hydry, które nagle przechodzi w wersję noir Wielkiego Jabłka (włącznie z odpowiednim filtrem i jazzową muzyczką w tle), by ulicę dalej znaleźć kawał pustyni z piramidami i Sfinksem, a nad nimi zawieszony jest dom Inhumans – Attilan. Do tego arena z Sakaaru, miasto przyszłości z 2099 roku, Asgard oraz średniowieczna Anglia – czego tu nie ma?!
Oczywiście żadne z wymienionych wyżej miejsc nie poraża rozmiarem, ale zdecydowanie sprawdza się to lepiej niż puste lub wypełnione powtarzalnymi zadaniami ogromne sandboksy. Kilka zadań pobocznych w każdej z lokacji oraz rozmaite wyzwania do zaliczenia załatwiają sprawę atrakcji poza misjami głównymi. Przy dziesiątkach alternatywnych rzeczywistości i wyjątkowych światów, jakie przewinęły się na kartach komiksów Marvela, tak skondensowany hub sprawdza się wyśmienicie.
Fabuła to przede wszystkim przygotowanie planu pokonania Kanga, ale właśnie dzięki świetnemu pomysłowi na Chronopolis wciąż jesteśmy wrzucani do nowych lokacji. Czasem nawet udaje się zgrabnie połączyć podobne materiały źródłowe, jak np. misja w Sakaar, gdzie dostajemy motyw z filmu Thor: Ragnarok, ale też Red Kinga z komiksowej historii Planeta Hulka, a do tego po arenie szaleją alternatywne wersje Hulka (m.in. Maestro), które docenią fani mniej znanych historii z zielonym alter ego Bannera. Świetne jest przy tym to, że te nieznane poza komiksami postacie nie wychodzą na pierwszy plan, a jedynie rzucają pojedyncze kwestie odnoszące się do swoich historii, więc osoby nieznające tych komiksów nie poczują, że coś tracą.
Otoczka jest zatem świetna – ale co z rozgrywką? Zgodnie z oczekiwaniami, dostaliśmy standard gier LEGO, czyli rozwalanie wszystkiego dokoła, zbieranie klockowej waluty i rozwiązywanie prostych zagadek logicznych. Nie ma tutaj absolutnie żadnych świeżych pomysłów, co trochę rozczarowuje, ale przynajmniej posłużono się sprawdzonymi rozwiązaniami. Zawodzi tylko walka, bo choć nie wychodzi przesadnie na pierwszy plan (tutaj ciągle ważna jest eksploracja poziomów), tak składa się wyłącznie z mashowania przycisków, przerywając je tylko wtedy, gdy wróg jest chwilowo nietykalny. Szczególnie wkurza to w przypadku bossów – znakomita większość wymaga prostego wyczekiwania na otwarcie, paru sekund klepania i cały proces się powtarza, co byłoby akceptowalne, gdyby te końcowe starcia trwały parę minut krócej. Przemyślany system walki z wydanego niedawno LEGO Ninjago zawstydza tutejszą nijakość.
Kolejny raz dostaliśmy setki grywalnych postaci, chociaż z wieloma nieobecnymi. Marvel nie chce promować postaci, do których nie posiada praw filmowych, więc zapomnijcie o Fantastycznej Czwórce czy (przede wszystkim) X-Menach. Pojawiają się za to takie perełki jak Captain Avalon, Howard the Duck czy nawet Kid Colt debiutujący w westernowych komiksach pod koniec lat 40. Duże znaczenie ma też Gwenpool, czyli swego rodzaju żeńska wersja Deadpoola, która podobnie przełamuje czwartą ścianę i przygotowała dla nas zestaw zabawnych misji dodatkowych. Ma przy tym wyjątkowo denerwujący sposób mówienia, ale takie już założenia tej postaci. Tutaj muszę jednak wspomnieć o aktorach głosowych. Dostaliśmy pełny polski dubbing i… jest średnio. Głosom zdarza się zupełnie nie pasować do bohaterów (np. Stan Lee brzmi jak dwa razy młodszy facet), a tu i tam trafimy na kwestię, która jest zdecydowanie za głośna lub ledwo słyszalna. Na szczęście są wyjątki i np. Karol Wróblewski wypada nawet lepiej niż Peter Serafinowicz w roli Kanga.
Co ciekawe, równie średnio jest w oryginale. Często miałem wrażenie, że rodzime tłumaczenie zabiło jakiś żart czy nawiązanie, ale szybka wizyta na YouTube’ie potwierdziła najgorsze obawy – LEGO Marvel Super Heroes 2 przez większość czasu jest zwyczajnie nieśmieszne. Zamiast dialogów, są tu raczej wymiany żenującymi one-linerami, czego miejscami trudno jest słuchać. Perełką są wstawki z J. Jonah Jamesonem (Piotr Bąk), który za każdym razem bawił do łez, wprowadzając do misji swoimi żywiołowymi komentarzami na temat kolejnych absurdów fabuły. A może po prostu mam słabość do tej postaci…
W kwestii pozostałych dodatków muszę jeszcze wspomnieć o specjalnym trybie wieloosobowej rywalizacji do czterech graczy naraz, gdzie (podobnie jak w Ninjago) możemy zetrzeć się ze znajomymi lub SI w dwóch prostych minigrach na arenie. Większej głębi czy balansu próżno tu szukać, ale zawsze to jakaś odskocznia, no i zabawa wychodzi poza standardowe ograniczenie do dwójki graczy. Rozbudowano także edytor postaci – opcji jest tyle, że z łatwością można stworzyć nawet superbohaterów DC jak Batman, Flash czy Superman, wszyscy z odpowiednim wyglądem, mocami oraz bronią! Świetna sprawa.
LEGO Marvel Super Heroes 2 na pewno wygrywa z innymi klockowymi grami swoim zróżnicowanym światem, zachwyca też sposób, w jaki wdrożono masę nieoczywistych postaci świata Marvela. Zabrakło mi świeżych rozwiązań, a i walka pozostawia wiele do życzenia, ale bez wątpienia mamy najlepszą odsłonę LEGO w superbohaterskich realiach Domu Pomysłów.
Gra recenzowana była na PS4 Pro
Tytuł do recenzji dostarczył polski wydawca gry - Cenega.
Ocena - recenzja gry LEGO Marvel Super Heroes 2
Atuty
- Znakomicie skondensowane bogactwo uniwersum Marvela
- Świetnie zaprojektowany hub
- Dodatkowe misje Gwenpool
- Setki postaci
Wady
- Przeciągające się starcia z bossami
- Istotne braki (F4, X-Men)
- Humorystyczne wstawki zbyt często żenują
Uczta nawiązań zarówno dla fanów filmów, jak i hardcore’owych entuzjastów komiksów Marvela. W kwestii świata i znanych postaci wygrywa z poprzedniczkami, ale jeśli zależy Wam na świeżej, przemyślanej rozgrywce – wybierzcie raczej LEGO Ninjago.
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych