Recenzja: Ultimate Chicken Horse (PS4)
Ultimate Chicken Horse – czyli takie Mario Maker Deluxe z rywalizacją – to pozycja równie wyjątkowa co jej nazwa. Tworzenie poziomów jeszcze nigdy nie miało tak grywalnej formy!
Ultimate Chicken Horse zawsze będę szanował z prostego powodu – zamieniła edytory poziomów w coś rzeczywiście zabawnego. Mówcie co chcecie, ale kiedy gra polegać ma na kreatywności graczy, coś sensownego tworzy jedynie garstka. Seria LittleBigPlanet była co prawda wyjątkiem, ale jestem pewien, że wciąż tysiące osób z miejsca zniechęciły się ogromem opcji kreatora i nieporadnością pada. Nie ma co narzekać, bo to tylko dodatkowa opcja dla tych bardziej twórczych osób. Wyobraźcie sobie jednak, że ktoś postanowił oprzeć na tym pomyśle całą swoją grę, zdobył wsparcie na Kickstarterze i… zrobił prawdziwą perełkę!
Powiedźmy sobie szczerze – Ultimate Chicken Horse nie wygląda zbytnio atrakcyjnie. Jasne barwy, jakieś zwierzęta oraz proste obiekty nasuwają pytanie o to, czym chce nas ten „indyk” przyciągnąć. Szybko okazuje się jednak, że prosta oprawa jest tu ważna, bo czytelność akcji na ekranie to absolutna podstawa. W końcu mamy budować sobie i przeciwnikom platformowy tor przeszkód, a nie byłoby to łatwe z wymyślną stylistyką. Prawdopodobnie. Tak czy inaczej, po zapoznaniu się z zasadami, nie mogę uznać oprawy za wadę.
Czym więc gra stoi? Rywalizacją w najlepszym wydaniu. Cel jest prosty – dotrzeć od miejsca startu do mety. Sprawy nie ułatwia fakt, że początkowo puste plansze nie za bardzo dają ku temu możliwość, oddalając nasz cel np. ogromną przepaścią. Między próbami wybieramy więc jeden z losowych przedmiotów i umieszczamy w świecie gry – mowa tu o rozmaitych platformach, ale też pułapkach. Bo co z tego, że zbudujemy eleganckie schodki do mety, jeśli nasi przeciwnicy przejdą po nich równie łatwo? Tym sposobem każde przejście owocuje kolejnymi dodatkami w postaci zarówno obrotowych platform, wind czy kładek, jak i automatycznych kusz, czarnych dziur oraz pułapek z kolcami.
Wciąż brzmi to jak nudny kreator z możliwością testowania planszy po każdej nowo dodanej rzeczy – ale chęć rywalizacji wciągnie Was jak bagno. Po kilku rundach w złośliwej ekipie mamy wyzwania godne Super Meat Boya. Sam często odgrywałem rolę tego najgorszego śmieszka w czteroosobowej grze po Sieci, który kładzie druty kolczaste na każdej możliwej platformie i zagradza jedyne możliwe przejścia belkami. Że nikt nie wygra? Co z tego! Ktoś wykorzysta zaraz bombę, żeby zniszczyć przesadnie trudne elementy. A w międzyczasie sam ominę przeszkody i skocze przez pół mapy z rozbiegu (co mogę mieć opanowane do perfekcji), samemu zaliczając planszę i zyskując dodatkowe punkty za taką „solówkę”, plus jeszcze parę punktów, bo wrogowie umarli na postawionych przeze mnie przeszkodach. Rewelacja.
Ultimate Chicken Horse w całym tym chaosie jest bardzo sprawiedliwe. Jeśli wszyscy przejdą poziom, to był za łatwy i nikt punktów nie dostanie, tak samo jest zresztą, gdy wszyscy polegną. Jeśli ktoś jest mocno w tyle, wygrana związana będzie z „comebackiem” i będzie miał szansę nadgonić resztę (ale też nie są to przesadne bonusy w punktacji). Jest też skromna nagroda za bycie pierwszym na mecie, choć bezpieczniej jest wyczekać resztę graczy aż się pozabijają w pośpiechu, a następnie samemu przejść taki wyjątkowy tor przeszkód.
Starcia odbywają się tu w grupach do czterech graczy (przy czym w wypadku dwóch osób stawiamy po dwa przedmioty na turę) i cieszę się mogąc powiedzieć, że niezależnie od pory dnia, chętnych do gry jest cała masa. Oczywiście najlepiej powalczyć lokalnie, nawet jeśli macie tylko jednego pada. Wtedy da się po prostu grać na zmianę, a każde przejście planszy podliczane jest czasowo. Emocji mniej, ale zawsze to jakieś wyjście. Najgorzej, gdy chcemy zagrać we dwójkę z innymi graczami przez Sieć – w tym wypadku potrzebne są aż dwa konta PSN z aktywnym PS Plusem na jednej konsoli. Tego aspektu zdecydowanie nie przemyślano. Czasem też podczas gry przez Sieć przeciwnicy wydają się „wchodzić” w poruszającą się platformę lub widocznie obrywają jakimś pociskiem, ale idą dalej. Zwalam to na lagi, ale oczekiwałbym brak tego rodzaju błędów.
Wrażenie robi prostota produkcji. Sterowanie ograniczono do poruszania się, skoku (z odbijaniem od ścian) i biegu, a budowanie plansz załatwiamy kursorem – nic prostszego i bardziej intuicyjnego. Nie oznacza to banalnej rozgrywki, bo mogąc łączyć przedmioty klejem, da się tu stworzyć np. wirujący szereg kusz czy wyrzutni krążków hokejowych i wtedy trzeba nieźle manewrować. A przez to, że wciąż staramy się przejść i ulepszyć każdą z plansz, te zapadają w pamięć w przeciwieństwie do zwykłych plansz „do zaliczenia i zapomnienia” w dowolnym innym platformerze. Na deser dodatkowe plansze podstawowe, postacie i ubranka do zdobycia, żeby jakoś się wyróżniać w grach sieciowych. Więcej naprawdę nie potrzeba.
Powyżej opisałem tylko tryb Imprezy, ale jest ich więcej! W trybie Kreatywnym możemy wybierać dowolny (a nie jeden z kilku losowych) przedmiot do zamieszczenia na planszy, z kolei w Kreatywnym nie ma żadnej rywalizacji, tylko dowolnie budujemy sobie planszę. Twory z tego ostatniego publikowane są w Sieci i tutaj wchodzi tryb Wyzwanie, gdzie próbujemy wykręcić jak najlepszy czas i zaistnieć w sieciowych rankingach. Wszystko super, ciekawa odskocznia, ale nie tym stoi Ultimate Chicken Horse. Prawdziwa zabawa tkwi w Imprezie i nie ma najmniejszego powodu, żeby wychodzić z tego trybu – szczególnie że każda rozgrywka wygląda inaczej!
Ultimate Chicken Horse absolutnie mnie zauroczyło. Oczekiwałem imprezowego platformera na dwie-trzy godzinki, a dostałem znacznie więcej. Oryginalne podejście do zabawy i praktycznie nieskończone kombinacje przedmiotów na planszach kazały mi wracać do zabawy przez niemal tydzień, ciągle odkładając recenzję „bo jeszcze wszystkiego nie zobaczyłem”. Do tego poziom produkcji zależy wyłącznie od umiejętności ekipy grającej, ale też złośliwości Waszych przeciwników, także idealnie. Dla takich produkcji wspiera się rynek niezależny.
Gra recenzowana była na PS4 Pro.
Kod do recenzji dostarczył nam deweloper gry za pośrednictwem firmy StridePR.
Ocena - recenzja gry Ultimate Chicken Horse
Atuty
- Kreator poziomów jako gra!
- Rywalizacja w najlepszym wydaniu
- Nieskończone kombinacje plansz
- Poziom dostosowany do gracz
Wady
- Wymóg dwóch kont z Plusem grając we dwójkę przez Sieć
Jedna z najlepszych „imprezówek” tej generacji, ale nawet siedząc przy konsoli samemu, aż się chce zagrać partyjkę przez Sieć. Kreator plansz jeszcze nigdy nie był tak wciągający!
Przeczytaj również
Komentarze (1)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych