Recenzja: Śródziemie: Cień Wojny (PS4) - Ostrze Galadrieli
Pierwszy fabularny dodatek do Śródziemie: Cień Wojny - „Ostrze Galadrieli” - odcina się od mikrotransakcji, oddając osobny wątek z nową bohaterką. Zabójczyni Galadrieli nie do końca jednak wpisuje się w podstawowe założenia Cienia Wojny.
Kontrowersyjne Śródziemie: Cień Wojny dostało ode mnie mocne 9/10, mimo całego zamieszania z endgame’owym grindem i ukrytym za nim „prawdziwym” zakończeniem. Od razu się przyznam – nie, do dziś nie zaliczyłem tego powtarzalnego zdobywania i bronienia fortec. Niedługo po premierze Śródziemia pojawiło się Assassin’s Creed Origin i wolałem platynować tę przepiękną przygodę w Egipcie niż w kółko katować się oblężeniami. Fabułę przygody Taliona poznałem, znajdźki zebrałem, zestawy przedmiotów skompletowałem – byłem syty. Do tych fortec planuje jeszcze kiedyś wrócić (najlepiej uzbrojony w kilkanaście zaległych podcastów w tle), z kolei niedawno wydane fabularne rozszerzenie nie miało problemów z przyciągnięciem mnie ponownie do konsoli.
„Ostrze Galadrieli” przedstawia, co działo się z elficką zabójczynią Eltariel po jej ostatniej scenie z podstawowej wersji gry. Unikając większych spoilerów, napiszę tylko, że bohaterka musi teraz przekonać się do znienawidzonych orków, by te pomogły jej w zdobywaniu fortec… Tak, dostajemy kolejną serię oblężeń! O tym jednak zaraz. Wcześniej muszę Was ostrzec, że jest coś znacznie gorszego – fabuła tego DLC. Eltariel jest równie bezpłciowa i nudna jak w podstawce, a do tego każda jej decyzja, jakkolwiek irracjonalna by nie była, zawsze okazuje się tą dobrą. „A dlaczego nie dała mu tego?”, „Po co zrobiła tak?”, „Jaki to ma sens, jeśli…” – poświęcając minimum uwagi wydarzeniom dodatku, szybko zauważycie, jak wiele tu fabularnych nieścisłości. Już nie mówię nawet o wydarzeniach z filmów (do których dodatek próbuje nawiązywać), ale to nie ma sensu nawet z historią Cienia Wojny! No, przynajmniej orkowie są zabawni…
No właśnie, orkowie. Eltariel postanowiła ich nie dominować wzorem Taliona, ale zgodnie z tym, że wszystko jej wychodzi i jest taka idealna – ci sami się do niej przyłączają. Misje głównego wątku polegają więc na przypodobaniu się orkom prostymi czynnościami oraz przeprowadzaniu oblężeń. Nie dominujemy orków, nie wpływamy na ich szeregi, nie przejmujemy dowodzenia – tylko walczymy. „Ostrze Galadrieli” po prostu rezygnuje z najbardziej oryginalnej mechaniki, którą wsławiła się cała gra, czyli systemu Nemezis. Szczęście w nieszczęściu, że skoro nie mamy wpływu na wybór sojuszników, można było przygotować im ciekawsze osobowości i to, co ich spotka. Ork-architekt wywalający (i jednocześnie krytykujący!) wrogi mur, zafiksowani na punkcie wybuchów bracia czy szarmancki ochroniarz już w swoich pierwszych kwestiach dialogowych mają więcej charakteru niż Eltariel po całym Cieniu Wojny i własnym DLC.
Fabuła ssie, bohaterka ssie, system Nemezis wywalono – są jakieś jasne punkty (prócz orków, oczywiście)? Eltariel gra się trochę inaczej niż Talionem. Jej umiejętności światła pozwalają oślepiać i ranić wrogów na odległość, czyniąc z niej wspaniałą postać do kontrolowania większych grup przeciwników na polu walki (tzw. crowd control). Swoimi szybkimi „świetlikami” potrafi utrzymać na odległość nawet 5 czy 6 orków! Dodatkowo potrafi się uleczyć i tworzyć oślepiające pułapki, a „naładowanych” światłem przeciwników może zabić jednym pociskiem. Po znalezieniu lepszego ekwipunku niż ten podstawowy (a jest parę nowych zestawów) czułem wręcz, że gra stała się zbyt łatwa. Nie miałem jednak czasu odczuć znużenia, bo po 2-3 godzinach widziałem już finałową cutscenkę – i to grając bez pośpiechu oraz zbierając w trakcie nowe legendarne przedmioty. Za 63 zł to TROCHĘ mało.
„Ostrze Galadrieli” chciało wprowadzić coś świeżego wraz ze świetlnymi mocami Eltariel, ale ostatecznie dostaliśmy wyjątkowo ubogie DLC. Nie ma tu nowych lokacji, fabuła jest nudna i głupawa, bohaterki nie da się polubić, a system Nemezis poszedł w odstawkę. Skórka bohaterki dla Taliona też niespecjalnie kusi. Jest to typowe DLC bez większego pomysłu na siebie, wydane, bo gra AAA musi mieć fabularne dodatki, żeby zawołać dodatkowo stówkę (czy nawet więcej!) za przepustkę sezonową. Nie potrzebowałem powtórki z „The Hidden Ones” do Assassin's Creed Origins, niestety zawiodłem się ponownie.
Gra recenzowana była na PS4 Pro
Kod na przepustkę sezonową otrzymaliśmy od Warner Bros. Interactive
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Śródziemie: Cień Wojny.
Ocena - recenzja gry Śródziemie: Cień Wojny
Atuty
- Zabawni orkowie
- Moce światła
Wady
- Brak systemu Nemezis
- Beznadziejna Eltariel
- Dziurawa i nudna fabuła
- Misje głównego wątku to znowu odbijanie fortec
Jeśli nie ma się pomysłu na rozszerzenie fabularne, nie powinno się robić DLC. „Ostrze Galadrieli” zostało stworzone tylko po to, żeby wyciągnąć dodatkowe pieniądze z przepustek sezonowych.
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych