Recenzja: Moss (PS4/VR)
Moss pokazuje, że można stworzyć piękną baśń w wirtualnej rzeczywistości, uciekając jednocześnie od pułapki „doświadczenia VR”. Dostaliśmy pełnoprawnego platformera, który oprawą zawstydza całą konkurencję!
Moss wygląda na uroczą platformówkę z małym zwierzakiem w roli głównej, ale jest czymś znacznie więcej. Moss to jedna z tych produkcji, które pokazują, że technologia VR nie powinna się ograniczać do widoku pierwszoosobowego (choć w pewnym sensie mamy tu z nim do czynienia). W końcu – Moss to po prostu piękna baśń, która obroniłaby się samą rozgrywką, gdyby zabrano całą narrację.
Wcielamy się w mistyczny byt – Czytelnika – który poznaje historię małej myszki imieniem Quill na kartach książki w ogromnej czytelni. Miejsce to wygląda praktycznie jak Wielka Sala z Harry’ego Pottera, z długimi stołami i rozgwieżdżonym niebem zamiast sklepienia w nocy. To tutaj przewracamy kolejne strony i słuchamy opowiadania, co parę stron zanurzając się w baśniowy świat i kontrolując mysią bohaterkę. Działa to jednak pośrednio – Quill znalazła pewien artefakt, który połączył ją z naszą postacią Czytelnika. Możemy więc sterować myszką (wyłącznie DualShockiem 4), ale też własnoręcznie wpływać na otoczenie, np. przesunąć coś, pociągnąć czy otworzyć.
Quill zdaje sobie sprawę z naszego istnienia, odpowiednio reagując na zachowanie gracza. Gdy jest odwrócona, a my zbliżymy głowę bardzo blisko niej, odwróci się i przestraszy, z kolei po udanej akcji wystawi łapkę, żebyśmy przybili z nią piątkę. Czasem próbuje także komunikować się z nami za pomocą gestów, co nieraz okazuje się przydatne, jeśli gdzieś się zatniemy. Chociaż mamy pełny wpływ na ruchy Quill, czuć, że posiada własny charakter i tworzy się między nią i Czytelnikiem silna więź.
Realizm buduje piękna, szczegółowa grafika, ale przede wszystkim bardzo naturalnie wyglądające animacje. Myszka nie wskakuje sztywno na wyższą platformę, a zgrabnie się wtacza, robiąc uroczy przewrót. Cienkie uszka wiarygodnie poddają się pędowi powietrza czy każdemu najmniejszemu ruchowi bohaterki. Oczywiście mówienie o realistycznym zachowaniu w przypadku myszy walczącej mieczem jest dość absurdalne, ale tak to właśnie wygląda. Wszystko jest też ukazane w skali Quill. Ptaki czy jelenie w tle plansz są ogromne, a wyższe od niej źdźbła trawy upadają na ziemię, gdy zaczyna wymachiwać drobnym ostrzem.
Poziom trudności jest wyważony i zawsze pokazuje podstawy nowej mechaniki zanim będziemy musieli ją wykorzystać w trudniejszy sposób. Tyczy się to głównie przeciwników, bo choć jest ich zaledwie kilka rodzajów, wrogów możemy kontrolować (używając żyroskopu pada, jednocześnie walcząc analogami i przyciskami jako myszka) i każdy miał szansę pomóc mi w kilku zagadkach. Sama walka jest dość prosta, operując na zwykłym ataku i uniku. Gdy jednak musimy w tym samym czasie robić inne rzeczy, skala wyzwania rośnie – ale nigdy do przesady.
Możecie zapytać o sens wirtualnej rzeczywistości w takiej grze. Pytanie zasadne, lecz jedynie dla osób, które nie miały okazji zagrać w Moss. Nie tylko lądujemy w środku fantastycznego świata, ale też same plansze wymagają od nas rozglądania się, zajrzenia tu i tam, czasem nawet wstawałem z fotela w poszukiwaniu ukrytych zwojów. Parę miesięcy temu napisałem felieton, w którym zastanawiałem się nad grami VR, które nie pokazują akcji z oczu bohatera. Wtedy nie miałem dobrego przykładu (może oprócz Wayward Sky), teraz sytuacja się zmieniła. Moss nie wnosi niczego innowacyjnego, ale podbija serce swoim nieosiągalnym na zwykłym ekranie klimatem.
Mamy do czynienia z absolutnie urzekającą grą, skierowaną nie tylko do młodszych użytkowników, aczkolwiek u nas zagrają i zrozumieją całość chyba tylko „starszaki”. Mimo całej tej baśniowości, nie pomyślano o polskim tłumaczeniu. W trakcie samej rozgrywki dialogów czy narracji jest dość mało, lecz sekwencje przed książką to niemal wyłącznie czytany przez narratora tekst. Zawsze można to pominąć i pędzić przed siebie, wciąż jednak boli, że nie pokuszono się chociażby o polskie napisy. Nie jest to też najdłuższa przygoda – całość idzie ukończyć w 2-3 godziny, lecz pod koniec słyszymy o kolejnych księgach, czyli kontynuację prędzej czy później dostaniemy. Oby prędzej, bo mamy do czynienia z jedną z najlepszych gier na PS VR.
Gra recenzowana była na PS4 Pro
Tytuł do recenzji dostarczył nam deweloper.
Ocena - recenzja gry Moss
Atuty
- Baśniowa oprawa
- Piękne animacje
- Styl opowiadania
- Znajdźki świetnie wykorzystują technologię VR
Wady
- Brak polskiego tłumaczenia
- Jak to zwykle bywa z grami VR – za szybko się kończy
Twórcy Moss rozumieją, w czym tkwi siła technologii VR. Dostaliśmy świetną platformówkę w pięknej oprawie, która korzysta z PS VR do stworzenia wyjątkowego, baśniowego klimatu.
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych