Recenzja: Frantics (PS4)
Frantics to kolejna produkcja stworzono z myślą o inicjatywie PlayLink. Musicie jednak wiedzieć, że tytuł ten jest pierwszą produkcją, która nie przypadnie do gustu wszystkim.
Kto jest grupą docelową Frantics? Dzieci. To one będą czerpały z gry najwięcej frajdy. Chociaż wszystkie playlinkowe tytuły są reklamowane jako doskonała zabawa na imprezach i rzeczywiście ma to potwierdzenie w zabawnych Wiedza to Potęga czy To jesteś Ty!, a nawet w mrocznym Ukrytym Planie, tak tutaj kompletnie nie widzę tej gry jako „rozkręcacza imprez”. Frantics jest produkcją dobrą, ale skierowaną do najmłodszych graczy. Powiecie, że co za problem, przecież nie raz graliście z synem/córką w gry skierowane do nich. No właśnie, w tym wypadku pojawia się taki problem, że gra jest zbyt banalna dla starszych. Szybko rozgryziemy mechaniki stojące za tym tytułem i będziemy dominować w każdej minigrze.
Co zatem w sytuacji, gdy do zabawy przystąpią sami dorośli? Coś tam się pobawimy, ale raczej nie zechcemy rozegrać kolejnej gry. Prostota postawionych przed nami zadań (nawet tych oznaczonych jako trudne) jest zbyt duża. Produkcja posiada też system premiowania przegranych graczy. Nagle pod koniec zabawy dowiadujemy się, że najsłabszy uczestnik też otrzymuje nagrodę, ponieważ… i tutaj znajdzie się powód, aby nie zniechęcić go do dalszej gry. Taka mechanika, która ma zapobiegać kłótniom i rzucaniem telefonu ze złości czy płaczu, bo ktoś jest lepszy – idealna dla dzieci. I jeśli właśnie z myślą o najmłodszych kupimy Frantics, to otrzymamy produkt godny uwagi. Co zatem oferuje nam gra?
Frantics to zestaw piętnastu minigier, z których losowana jest trójka stająca się naszą sesją. Krótkie gry zwieńczone są wielkim finałem, mogącym przybierać różne formy. Trzeba tutaj pochwalić różnorodność stawianych przed nami zadań. W tytule przyjdzie nam spadać z urwiska, starając się złapać jak najwięcej monet, będziemy ścigali się w biegu przez płotki czy odlecimy z pomocą plecaka odrzutowego, unikając w trakcie pułapek. Czeka tu na nas również wariacja zabawy w bule, gdzie ciężkie kule zastępowane są naszymi bohaterami na krzesłach. Idąc dalej, mamy takie wariactwa, jak nabijanie pączków na kij czy skakanie na pogo nad kolcami roślin, a to nie wszystko. W razie czego twórcy oferują również własnoręczne wybranie zestawu gier. Są one dobrze wykonane, nie trafiłem na błędy oraz nie doszukałem się niejasności w zasadach.
Jeśli chodzi o techniczne rozwiązania, jak to w grach z serii PlayLink bywa, ponownie sterujemy telefonem. Tym razem smartfon służy nam nie tylko jako urządzenie do wybierania odpowiedzi, ale też pełnoprawny kontroler. Wszystko to dzięki wykorzystaniu żyroskopu urządzenia. Machając telefonem na boki, poruszamy naszymi zwierzętami, a dotykając ekranu, wykonujemy różnorakie akcje. Telefon służy również do zrobienia sobie selfie, wybrania postaci oraz nadania jej imienia. We Frantics brakuje filtrów na twarz, co uważam za drobny minus, ponieważ mniej chętni do robienia sobie zdjęć znajomi (czy dzieci) mogą nie chcieć się sfotografować, a zabawne filtry zawsze zachęcały do zabawy ze zdjęciami. Sam tytuł jest poprawny względem grafiki i dźwięku, nie wybijając się ponad poziom playlinkowych gier.
Jak zatem wygrać we Frantics? Otóż za każdą wygraną minigrę otrzymujemy koronę. Pod sam koniec korony są przeliczane na życia i przystępujemy do ostatecznej rozgrywki na rozpadającej się planszy, gdzie wszyscy walczą przeciwko sobie. Jest też możliwe, że finał będzie polegał na tym, kto zdobędzie najwięcej koron. Dodatkowo za zebrane podczas każdej minigry pieniądze możemy się licytować o dany zestaw koron. Waluta zebrana podczas gry przydaje się także w trakcie rozgrywki. Możemy kupować za nią liczne ułatwienia rozgrywki. Gdy jednak przegramy, bo nie stać nas było na żadną broń, gra i tak pozwoli skorzystać przegranemu z kilku utrudnień dla pozostałych – tak, by nikt nie poczuł gorzkiego smaku porażki.
Lis prowadzący całą grę jest chyba najlepszą postacią, jaką udało się stworzyć wśród wszystkich prowadzących w inicjatywie PlayLink. Postać ta, wzorowana na ojcu chrzestnym, komentuje nasze poczynania, popijając trunek ze swojej małej szklanki. Jego ciągłe docinki są świetnie napisane, a polski dubbing doskonale oddaje to, z jakim brakiem szacunku nas traktuje. Na długo zapamiętam jego ton głosu, gdy poinformował mnie, że Frantics to gra imprezowa i jakim prawem ja w ogóle siadam do niej w dwie osoby, po czym dołączył dwóch komputerowych graczy. Ponadto potrafi on zadzwonić na telefon któregoś z graczy, aby zaproponować mu ofertę nie do odrzucenia. Możemy np. obstawić, kto według nas wygra następną rundę, a lis obdaruje nas za to cennymi monetami.
Frantics to zatem udana produkcja, jednak skierowana głównie do dzieci. Najmłodsi będą się doskonale bawić i nie raz zechcą powrócić do gry. Starsi zagrają jedną partię z dziećmi i sobie odpuszczą. Niski poziom trudności zniechęci ich do dalszej zabawy. Na pewno nie jest to gra imprezowa.
Grę do recenzji dostarczył nam wydawca - Sony Interactive Entertainment.
Ocena - recenzja gry Frantics
Atuty
- Masa minigier
- Świetny prowadzący
- Przejrzyste zasady
- Idealna dla najmłodszych graczy
Wady
- Za łatwa dla starszych
- Brak filtrów dla robionych sobie zdjęć
Frantics jako gra imprezowa jest nudna. Jako rodzinny tytuł, w który zagrają głównie dzieci – wprost idealny.
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych