Recenzja: Sword Art Online: Fatal Bullet (PS4)

Recenzja: Sword Art Online: Fatal Bullet (PS4)

Patryk Dzięglewicz | 06.03.2018, 23:34

Sword Art Online: Fatal Bullet to kolejna gratka dla fanów cyklu SAO, tyle że zamiast szeroko pojętego asortymentu broni białej otrzymujemy spory wachlarz pistoletów, strzelb i karabinów. Czy osobliwy miks jRPG-a i strzelanki osadzony w fikcyjnej grze Gal Gun Online ma rację bytu?

Sword Art Online: Fatal Bullet przenosi nas do kolejnej odsłony mangowego cyklu wykreowanego ręką japońskiego pisarza Rekiego Kawahary, w Polsce znanego jako Sword Art Online: Widmowy Pocisk (piąty i szósty tom). Tym razem akcja rozgrywa się w futurystyczno-postapokaliptycznym świecie fikcyjnej gry rzeczywistości rozszerzonej Gal Gun Online (GGO). Wbrew pozorom jednak recenzowany tu tytuł nie jest bezpośrednią egranizacją mangi, a raczej opowieścią na jej motywach. Drugą, przyjemną niespodziankę stanowi fakt, że to sam gracz jest głównym protagonistą, zaproszonym do zabawy przez wirtualną przyjaciółkę Kurehę. Chociaż tzw. czwarta ściana ostatecznie nie została przełamana, bardzo spodobał mi się ruch twórców pozwalający naprawdę wciągnąć się w rozgrywkę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Sword Art Online: Fatal Bullet #1

Przejdźmy jednak do rzeczy. Logujemy się do gry, kończymy trening i okazujemy się największym szczęściarzem w historii GGO, bo jako „newbie” zdobywamy lekką ręką najbardziej pożądaną przez graczy rzecz – własnego androida nazywanego tutaj ArFA-sys. Najprościej rzecz ujmując jest to coś pomiędzy osobistym aniołem stróżem i przyzwoitką – wspomoże w walce, wypierze skarpetki, zrobi zakupy, a nawet w razie potrzeby da się zaciągnąć do łóżka. W każdym razie z miejsca stajemy się celem wysokopoziomowych zawodników, chcącym położyć na naszym nabytku swoje łapy. Na szczęście przejmuje nas grupa Kirito i jego przyjaciół znanych nam z poprzednich odsłon cyklu. Nie jest to pomoc całkiem bezinteresowna, bowiem w świecie GGO pojawił się event związany z pewnym statkiem kosmicznym, do którego klucz stanowi właśnie ArFA-sys. Najpierw jednak samemu musimy nabić trochę poziomów, by sprostać oczekującym nas wyzwaniom.

Fabuła jako całość, jak to w produkcji przeznaczonej dla fanów marki Sword Art Online, nie wyróżnia się specjalnie ani na plus, ani na minus. To po prostu dobra opowieść w ciekawym świecie, aczkolwiek wciąż będąca tylko pretekstem, by ponownie spotkać się ze znanymi bohaterami cyklu, m.in. Kirito, Asuną, Leafą, Premiere (Sword Art; Origin) itd., oraz całkiem nowymi, jak Kureha, Zeliska, Pitohui czy Itsuki. Ponadto przez scenariusz przewijają się oczywiście postacie znane z tomów o GGO jak na przykład Spiegel czy Death Gun (Pistolet Śmierci). W trakcie zabawy pada kilka kwestii nadających jej nieco powagi, zwłaszcza o różnicach odnośnie świata realnego i tego z gry, możliwość przyjaźni pomiędzy graczem i sztuczną AI czy może najważniejsze – pytanie, czy prawdziwa śmierć w grze jest możliwa. Nawiązujemy i pogłębiamy też relacje ze zdobytym ArFA-sys, rozwiązanie wprawdzie oklepane jak tyłek prostytutki, ale smaczku dodają mu rozbudowane możliwości kreacji zarówno wspomnianego androida, jak i naszego awatara. Opcji wyglądu jest multum, z wyborem płci włącznie, co pozwala stworzyć postacie, w które łatwo się wczuć i fabułę śledzi się z zaangażowaniem. Ponadto my również nie jesteśmy do końca niemową, ponieważ podobnie jak w Persona 5 bohaterowie zadają nam pytania bądź proszą o opinię na jakiś temat. Owszem, elokwencją się tutaj nie wykażemy, ale zawsze dobre i to. W każdym razie warstwę fabularną z pewnością należy zaliczyć do mocnych punktów nowego SAO.

Sword Art Online: Fatal Bullet #2

Sama rozgrywka natomiast nie należy do rozbudowanych. Zabieramy po prostu trójkę wirtualnych przyjaciół i wykonujemy zadania bojowe zlecane fabularnie lub w trybie online (obowiązkowa subskrypcja PS+) i bierzemy udział w kilku rodzajach meczów rankingowych. W ramach urozmaicenia, jeśli chcemy, bierzemy zadania dodatkowe bądź polujemy na specjalnych przeciwników oraz unikatowe przedmioty. Nic nadzwyczajnego, ale w sumie wystarcza, chociaż większa różnorodność zabawy by nie zaszkodziła. Z drugiej strony połączenie prostego jRPG-a z FPS-em wnosi do serii troszkę świeżości, podobnie jak robiło to latanie w Lost Song. Jak można się spodziewać, misje fabularne polegają na strzelaniu do wszystkiego co żyje w wyznaczonej lokacji, by dostać się do bossa, którego też należy ubić. Samo strzelanie jest nawet przyjemne, w czym pomaga ogromny wybór różnie zachowujących się pukawek: od prostych pistoletów, poprzez karabiny szturmowe i snajperki, na ciężkich karabinach maszynowych czy granatnikach kończąc. Każdą bronią strzela się inaczej i to czuć, poza tym należy ją umiejętnie dobierać do rodzaju przeciwnika, sytuacji bojowej i otoczenia. Niestety widać, że cały system walki faworyzuje rozgrywkę online, bowiem w singlu właściwie nie ma jak skorzystać ze wszystkich dobrodziejstw. Wirtualni towarzysze są tępi jak but, a pomimo całkiem sporej palety rozkazów, hasają sobie jak chcą i rzadko nas słuchają. Poza tym mają problemy z pokonywaniem wysokich przeszkód, więc często jesteśmy pozostawieni sami sobie (dopóki gra sama ich nie teleportuje).

Sword Art Online: Fatal Bullet #3

Niestety, nie mając co liczyć na sztuczną inteligencję, nie ma również mowy o jakiejkolwiek warstwie taktycznej. Podobnie ma się sprawa z umiejętnościami specjalnymi, które w trakcie fabularnych misji rzadko kiedy się przydają (nie licząc leczenia), nieco lepiej jest natomiast z gadżetami – granaty, miny i tym podobne często wykorzystuje się w boju. Wzmacnianie posiadanej broni także sprawdza się lepiej pod względem meczów sieciowych z uwagi na trudny dostęp do materiałów. W wątku fabularnym, nim zdobędziemy potrzebne rzeczy, może się okazać, że danej spluwy już nie potrzebujemy, ale pozwala to utrzymać balans rozgrywki w starciach pomiędzy żywymi graczami. Mimo wszystko wymienione przeze mnie zastrzeżenia nie wpływają negatywnie na zabawę dla jednego gracza, która wciąż potrafi sprawić masę radości, choć poświęcenie czasu na dodatkowe szlify z pewnością uczyniłoby ją jeszcze bardziej interesującą. Pewnej głębi dodaje warstwa RPG-owa – nasza postać oraz ArFA-sys zdobywają poziomy doświadczenia wraz z punktami do rozdysponowania. Należy je rozdzielać z głową, bowiem od wartości dostępnych współczynników zależy, jaką bronią będziemy się posługiwać.

Wydawca Bandai Namco ponownie zmienił dewelopera tworzącego gry z serii SAO i tym razem trafiło na Dimps, które zastosowało silnik graficzny Unreal 4, podobnie zresztą jak było to w przypadku Sword Art Online: Hollow Realization. Dzięki takiemu ruchowi tytuł (jak na jRPG-a) prezentuje się naprawdę dobrze, chociaż osobiście uważam, że SAO:HR wyglądało lepiej. Mimo to postapokaliptyczny świat z nowelek Kawahary składający się z kilku wielkich (w tym całkiem nowych) lokacji został znakomicie przywołany do życia, a przynajmniej czuć bijący od niego klimat. Tyczy się to zwłaszcza otoczenia, od którego odcinają się nieco zbyt kolorowe modele postaci, lecz przynajmniej pozwalają poznać naszych bohaterów od takiej strony wizualnej, której jeszcze nie znaliśmy.

Sword Art Online: Fatal Bullet #4

Wrażenie robi zwłaszcza główne miasto gry – Glocken – oraz porozrzucane tu i ówdzie relikty zaginionej cywilizacji. Gorzej jest za to lokacjami, gdzie przychodzi nam walczyć, bo te często są pustawe i jednostajne, ale dzięki temu utrzymana została płynność animacji w trakcie ostrych strzelanin. Niestety istnieje jedna rzecz dająca się mocno we znaki – długie i często pojawiające się ekrany ładowania. Te niesamowicie denerwują, ponieważ pojawiają się co chwilę, nawet w trakcie scenek dialogowych. Drażni również niewygodna obsługa minimapy oferująca opcję szybkiej podróży, lecz z powodu długiego ładowania się lokacji często szybciej dotrze się w wybrane miejsce na własnych nogach. Pochwalić za to należy ścieżkę dźwiękową oraz japońskie głosy postaci.

Sword Art Online: Fatal Bullet ostatecznie okazało się całkiem udaną produkcją dla fanów uniwersum, aczkolwiek potrzebującą jeszcze szlifów tu i ówdzie, przez brak których ocena leci nieco w dół. Gdyby twórcy bardziej przyłożyli się do systemu walki w trybie dla jednego gracza, otrzymalibyśmy świetny tytuł łączący elementy strzelanki i RPG-a, a tak jest „tylko” dobrze.

Grę do recenzji dostarczył nam polski dystrybutor - firma Cenega.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Sword Art Online: Fatal Bullet

Atuty

  • Klimatyczny świat gry
  • Spore możliwości kreacji własnego awatara
  • Własna/własny ArFA-sys
  • Ogromny wybór broni
  • Wciągający tryb multiplayer
  • Mimo braku ostatecznych szlifów, to całkiem przyjemna strzelanka

Wady

  • Za długie i za częste loadingi
  • Kiepska inteligencja wirtualnych towarzyszy
  • Styl walki bardziej faworyzuje tryb sieciowy niż fabularnych
  • Poza wątkiem fabularnym niespecjalnie wiele do roboty

Seria Sword Art Online zmienia klimaty z fantasy na futurystyczną postapokalipsę. Wprawdzie zamiana miecza na karabin może wydać się dziwna, ale ostatecznie wnosi powiew świeżości do tego, co już znaliśmy. Mimo braku szlifów, dla fanów tytuł jak najbardziej warty sprawdzenia.

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper