Recenzja: A Way Out (PS4)

Recenzja: A Way Out (PS4)

Jaszczomb | 22.03.2018, 17:00

A Way Out, nowa produkcja twórcy Brothers: A Tale of Two Sons, chce udowodnić, że split screen może być narzędziem do prowadzenia fabuły. W ten sposób nie mieliście jeszcze okazji oglądać kina akcji.

A Way Out to gra, której zwyczajnie nie mogłem ominąć. Po pierwsze, autorem jest Josef Fares – twórca wyjątkowej i poruszającej gry Brothers: A Tale of Two Sons. Po drugie, choć dzielony ekran jest świetnym rozwiązaniem w grach wieloosobowych, ale to raczej zło konieczne i każdy wolałby mieć pełny obraz dla siebie, tutaj taki split screen jest nieodłącznym elementem narracji! W końcu po trzecie, pamiętny występ Faresa podczas rozdania nagród The Game Awards sprawił, że po prostu musiałem sprawdzić, cóż za fabułę przygotował ten wariat reżyser. Na szczęście – nie zawiodłem się.

Dalsza część tekstu pod wideo

A Way Out #1

Grę zaczynamy i kończymy wyłącznie w towarzystwie drugiego gracza. Przygotowana w ten sposób opowieść przedstawia nam dzieje dwóch więźniów – rozważnego, skazanego za malwersacje Vincenta i narwanego Leona, który nie stroni od rozwiązań siłowych. Zanim dokonamy wyboru, kim zagramy, gra oddaje nam krótki życiorys każdego bohatera, co jednak nie jest pójściem na łatwiznę, bo już w pierwszych scenach możemy ujrzeć charakter każdego z nich. Nasza para przestępców poznaje się w zakładzie karnym i mimo skrajnie odmiennego temperamentu, łączy ich jeden cel – zemsta na byłym współpracowniku. Jest on jednak na wolności, więc najpierw będzie trzeba opracować plan ucieczki. I tak, nawiązań do Skazanych na Shawshank jest sporo!

Sieciowe granie na jednej kopii

A Way Out pozwala posiadaczowi gry zaprosić dowolnego (bez limitów) znajomego z PSN-u do zabawy. Ten powinien dostać wtedy opcję ściągnięcia specjalnej wersji tytułu, jednak na ten moment takie zaproszenie odsyła do zamówienia przedpremierowego pełnej wersji w PS Store. To powinno się zmienić już po premierze. My testowaliśmy rozgrywkę online korzystając z jednego konta PSN na dwóch konsolach.

Niemal stale podzielony ekran pozwala obu graczom załatwiać swoje sprawy, nawet jeśli jeden ogląda właśnie scenkę przerywnikową. Są momenty, kiedy części ekranu się scalają, są i takie, kiedy mamy więcej kadrów, by pokazać akcję z kilku perspektyw naraz. Wszystko to sprawdza się zaskakująco spójnie i pomaga budować napięcie czy podkręcić akcję. Szczególnie w pamięć zapadła mi scena, gdy jedna osoba musiała wykuć dziurę w ścianie, podczas gdy druga stała na czatach w celi obok, patrząc, czy nie zbliża się strażnik. Innym razem musiałem trzymać na muszce ekspedienta na stacji benzynowej, by mój towarzysz mógł odnaleźć i opróżnić sejf. Wszystko to nie brzmi jak coś skomplikowanego, lecz dawało poczucie, że załatwiamy sprawy wspólnie – a o to przecież chodzi. Zresztą znalazło się nawet miejsce na rywalizację. W licznych minigrach, jak rzucanie rzutkami, gra w Connect 4 czy chociażby balansowanie na wózku inwalidzkim, podliczane są wyniki każdego gracza, więc można sprawdzić, kto jest lepszy. Niby mało istotna rzecz, a cieszy.

A Way Out #2

Jako że mowa tu o grze nastawionej na opowiadaną historię, pod lupę należałoby wziąć scenariusz – i tutaj nie mogę wiele zarzucić. Historia jest spójna, dość przemyślana i wciągająca, a przy okazji dobrze nakreśla bohaterów i ich motywacje. W filmowej klasyfikacji gatunkowej byłby to raczej akcyjniak z lekko dramatycznym zabarwieniem, choć znalazło się też miejsce na sporo zabawnych sytuacji (i głupawych uproszczeń, jak zdobyty poprzez tortury adres naszego wroga, który w całości brzmi „rezydencja w Meksyku”…). I tak jak w kinie akcji, fabuła jest dość prosta (nawet jeśli w kilku miejscach potrafi zaskoczyć), czarny charakter to jednowymiarowy i bezcelowo zły psychol, a oprócz głównych bohaterów, nie ma tu za bardzo wyrazistych postaci. W sumie może to i dobrze, bo tylko nasza dwójka może pochwalić się sensowną mimiką czy animacjami w ogóle. Rozumiem, że Hazelight jest małym studiem, ale miejscami wytrącało to z wczucia się w historię.

Grę potraktowałem jako interaktywny film i właśnie dlatego te animacje tak bardzo mi przeszkadzają. Jest też sporo momentów, gdy musimy podejmować decyzje – którędy pójdziemy, kto będzie trzymał broń podczas napadu, jak załatwimy podejrzliwego ochroniarza itp. Niestety, są to wybory zupełnie iluzoryczne, niemające najmniejszego wpływu na dalsze wydarzenia. Przy jednokrotnym podejściu to nie przeszkadza, ale ponowne ukończenie historii pozostawiło mnie ze sporym niesmakiem. Tyle dobrze, że mamy dwa odmienne zakończenia, ale i tak wpływa na nie wyłącznie ostatnia scena i nic więcej.

A Way Out #3

A Way Out to coś w stylu interaktywnego filmu, czyli w sumie przygodówka, chociaż autorzy podrzucają nam co jakiś czas gatunkowe skoki w bok. Raz jest to manewrowanie łódką, innym razem wybieramy jedną z kilku broni i bawimy się w trzecioosobową strzelankę, w pewnym momencie poprowadzimy nawet samochód i motor, mając co chwilę kilka dróg do wyboru. Nie jest to nic trudnego i osoba, z którą będziecie grali, nie musi się bać, że np. polegnie podczas strzelanin, bo nie umie celować na padzie. Niestety, jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, i nie mogę powiedzieć, żeby były to dobrze wykonane sekwencje. Model jazdy jest sztywny, wymiany ognia banalnie proste, a próby załatwiania wrogów atakiem wręcz pokazują wyjątkowo marną animację ogłuszenia. Na szczęście każdy taki eksperyment trwa na tyle krótko, że nikogo nie powinien zdenerwować. Pochwalę tylko ucieczki i gonitwy, bo tutaj design plansz i sterowanie wypadły bardzo przyjemnie.

Koniec końców dostajemy ciekawy (jak na standardy gier) scenariusz na jakieś 6-8 godzin, wzbogacony niewielką eksploracją plansz (minigry i pozornie zbędne aktywności do enigmatycznie opisanych trofeów). Próby urozmaicenia historii odbiegającymi gatunkowo sekwencjami z jednej strony cieszą, utrzymując klimat kina akcji i wnosząc co chwilę coś nowego, choć z drugiej strony zostały wykonane dość średnio. Co do kooperacji, najlepiej grać lokalnie na jednej kanapie. Pomyślano o opcji współpracy przez Sieć z wykorzystaniem tylko jednej kopii gry (więcej informacji w ramce), ale sieciowy co-op ma jeden duży minus – nie można zatrzymać rozgrywki. Chcecie pójść po coś do picia czy skoczyć do toalety? Poczekajcie na automatyczny zapis i wyjdźcie do menu, bo gra na Was nie poczeka.

Gra recenzowana była na PS4 Pro

Kod do recenzji dostarczyło nam EA Polska

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry A Way Out

Atuty

  • Fabuła rodem z kina akcji
  • Przyjemna kooperacja
  • Rywalizacja w minigrach
  • Stale nowe mechaniki…

Wady

  • … które nie zostały wykonane najlepiej
  • Sztywne animacje
  • Niewpływające na fabułę wybory
  • Brak opcji pauzy podczas gry przez Sieć

Świetny interaktywny akcyjniak na jednorazowe przejście ze znajomym. Każde kolejne podejście tylko uwypukla niedociągnięcia gameplayowe i iluzoryczne wybory.

Jaszczomb Strona autora
cropper