Recenzja: Reverie (PS4)

Recenzja: Reverie (PS4)

Laughter | 31.05.2018, 14:30

Reverie to kolejny tytuł niezależny, odnoszący się do dawnych lat i próbujący papugować ówcześnie najlepszych przedstawicieli gatunku. Sprawdzamy, czy naśladowanie prawdziwych legend branży wystarczy, aby stworzyć dobrą grę.

Reverie zabiera nas do Nowej Zelandii, gdzie jako niemy chłopiec o imieniu Tai trafimy na fikcyjną wyspę Toromi – miejsca wypełnionego historią odnoszącej się do mitologii Maorysów. Wakacyjny wypad do dziadków przemienia się w przygodę, w której stawimy czoła okrutnym duchom i pomożemy całkiem licznej społeczności kolorowej wyspy. Nie zabraknie eksploracji, prostych walk, rozwiązywania zagadek i, oczywiście, uroczego poczucia humoru.

Dalsza część tekstu pod wideo

Reverie #1

Reverie nie bez powodu określane jest jako miszmasz klasycznej rozgrywki z serii The Legend of Zelda z kultowym cyklem Earthbound. Z tego pierwszego zapożyczono system walki w postaci prostej gry akcji. Sama eksploracja otwartego świata również przypomina przygody Linka. Przemierzając Toromi, trafimy do lochów, gdzie będziemy rozwiązywać zagadki, by zdobyć odpowiedni klucz otwierający salę z bossem. Podczas przygody stopniowo będziemy zdobywać takie artefakty jak jojo, szpadel czy gogle do pływania, za których pomocą możliwe staje się odwiedzanie wcześniej niedostępnych lokacji i pokonywanie nowych przeszkód.

Inspiracje Earthboundem widać z kolei w absurdalnym poczuciu humoru, kolorowej oprawie retro, muzyce i w bardziej współczesnych ramach czasowych. Czy takie połączenie się udało? Jak najbardziej, o ile nie jesteśmy nazbyt uczuleni na retro. W tym wypadku nie ogranicza się ono do warstwy wizualnej, a jest odczuwalne również w samej rozgrywce. Jest wyjątkowo klasycznie i bez przesadnego rozbudowania. Walka sprowadza się do jednego ataku i kilku narzędzi, przy czym jednocześnie możemy mieć przypisane trzy elementy ekwipunku. Za pomocą kija zadajemy obrażenia, a wspomniane wcześniej jojo może ogłuszyć wroga.

Reverie #2

Podobnie sprawa wygląda w przypadku samych zagadek. Nie znajdziemy tutaj niczego wyjątkowego i wyróżniającego się na tle podobnych gier. Standardowo przesuwamy kamienie czy strzelamy w odpowiednie miejsce, aby otworzyć kolejne drzwi. Brakuje większego wyzwania i kreatywności, przez co wszystko sprawia miejscami wrażenie nazbyt banalnego. Często rozwiązanie rzucane jest nam pod nos i na próżno oczekiwać motywacji do wysiłku intelektualnego. Oczywiście w późniejszych etapach poziom trudności zaczyna wzrastać, ale nie jest to do końca wystarczające.

Nie oznacza to, że zabawa jest zła. Reverie na każdym kroku wzbudza pozytywne uczucie nostalgii i nie można produkcji odmówić swoistego uroku. Całość zaliczymy w około pięć godzin, eksplorując dokładnie wyspę. Przez ten czas trudno się zmęczyć mechanikami wprowadzanymi stopniowo poprzez nowe gadżety. Twórcy wzięli kilka sprawdzonych w przeszłości rozwiązań i na ich podstawie dostarczyli udany produkt, dodając do niego kilka współczesnych ułatwiaczy, jak chociażby znaczniki na mapie.

Reverie #3

Oprawa to oszczędne 16-bitów prosto z ery SNES-a. Znów przyjdzie nam podziwiać standardowy wystrój dawnych gier. Odwiedzimy dobrze znane krajobrazy i trafimy zarówno na etap pustynny czy zielone lasy, jak i na gorące wulkaniczne tereny – nic, czego nie uświadczyliśmy setki razy w przeszłości. Pod tym względem otrzymujemy nieciekawą i absolutną sztampę. Grafika spodoba się jedynie największym zwolennikom pixel artu. Do mnie nie trafiła ze względu na brak ciekawszych walorów artystycznych.

Bardzo spodobała mi się za to muzyka. Lekka i barwna, wprowadzająca w przyjemny nastrój. Ścieżka dźwiękowa cechuje się luźną atmosferą i świetnie pasuje do charakteru gry. Poszczególne utwory wpadają w ucho i nie męczą nawet po długim czasie. Pod względem oprawy audio nie sposób zarzucić czegokolwiek Reverie, bo autorzy spisali się wyjątkowo dobrze, dostarczając ciekawy album kawałków skomponowanych na potrzeby gry.

Reverie #4

Reverie to przyjemna odskocznia od większych gier i miło spędzony czas w klimacie retro. Jest to niezobowiązująca i trwająca kilka godzin sentymentalna podróż do lat dzieciństwa. Brakuje tutaj głębi i własnych pomysłów, które przełożyłyby się na faktyczny hit czy tytuł wspominany po latach. Mimo wszystko zapożyczone rozwiązania wymieszano wystarczająco dobrze, aby dostarczyć udaną i przyzwoitą produkcję. Jeśli macie ochotę na staroszkolne rozwiązania, ale pozbawione irytujących archaizmów, to warto skierować wzrok w kierunku tej przygody.

Kod do recenzji dostarczył nam wydawca gry - eastasiasoft.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Reverie

Atuty

  • Przyjemna rozgrywka
  • Wpadająca w ucho muzyka
  • Urocze poczucie humoru

Wady

  • Banalne zagadki
  • Nieciekawa oprawa

Reverie nie zaskakuje niczym nowym, a zamiast tego bierze najlepsze cechy przygodówek akcji z ery SNES-a i dodaje do nich nieco własnego uroku. Bezpieczne i udane zagranie, które z miejsca trafi do miłośników retro.

Laughter Strona autora
cropper