Recenzja: Antigraviator (PC)
Zanim Antigraviator trafi na konsole, sprawdziłem PC-towe wydanie gry sprawiającej pozory bycia klonem WipEouta. Po zagraniu okazuje się, że inspiracji grą Sony tutaj niewiele i całości znacznie bliżej do F-Zero.
Antigraviator ujawniono pod koniec zeszłego roku na fali zapowiedzi gier inspirowanych futurystycznymi wyścigami a'la WipEout. Niezależna ekipa Cybernetic Walrus postanowiła podjąć temat i po pół roku do sprzedaży trafiła ich produkcja. I po chwili od razu widzimy, że WipEouta nie ma co tu szukać, a całości znacznie bliżej do serii F-Zero.
Antigraviator jest niesamowicie szybkie już od pierwszych wyścigów. Nasze pojazdy, nawet w początkowych pucharach, pędzą setki kilometrów na godzinę, co może komuś sprawić problem przy oswajaniu się z rozgrywką. Niby deweloper zadbał o samouczek, ale ten wyjaśnia po prostu podstawy gry i nie daje za bardzo czasu na obycie się z pojazdami. Nie pomaga także nie do końca dograne sterowanie, a dokładniej – wszystkie manewry z hamulcem powietrznym. Nie wiem, być może WipEout mnie rozpieściło, ale w grze Sony manewrowanie po krętych trasach może być niesamowicie przyjemne dzięki idealnie dopasowanemu hamowaniu. Tutaj hamulce niby są, ale ma się wrażenie, że działają źle. Deweloperzy uznali, że jeśli w grze pędzi się paręset kilometrów na godzinę, to w zakręty będziemy wchodzić... jak zwykłym autem, po prostu zwalniając na tyle, by się w nim zmieścić.
Poza tym sama jazda jest po prostu w porządku. Pędzimy na złamanie karku, starając się dotrzeć do mety. Z racji tego, że Antigraviator nie oferuje klasycznych broni, a zamiast nich – aktywowane w niektórych momentach pułapki, nie musimy się nawet za bardzo martwić o utrzymanie prowadzenia. No, chyba że rywal nas dogoni i postara się staranować. Z racji dziwnie działającej fizyki możemy zwyczajnie się... zatrzymać w ułamku sekundy. Zapomnijcie więc o walce bark w bark, bo to zupełnie nieopłacalne. Tak jak korzystanie z beczek, które mają w teorii pomagać w skręcaniu, a w praktyce... cholera wie, po co są.
Czepiłbym się też widoczności na niektórych trasach. Większość zdecydowanie cieszy oko, ale niektóre mają jeden problem – często nie widać dalszej części trasy, zwłaszcza gdy prowadzeni jesteśmy po zawijasach czy wysokich skokach. Nie liczyłem nawet, ile razy wyleciałem z planszy, bo po skoku nie widziałem, że czeka na mnie zakręt. Jeśli się nie nauczycie tras na pamięć – będziecie się tylko wkurzać.
Zawartości też jest niewiele – samouczek, gra przez Sieć, pojedynczy wyścig i krótka kampania, w której zbieramy kasę na części do pojazdu (po trzy na każdą kategorię) oraz kosmetyczne zmiany. Całość rozgryziemy w 3-4 godziny i potem... prawdopodobnie porzucimy grę. Antigraviator na szczęście jest ładne, nawet mimo działania na Unity, które w moim rankingu silników graficznych nie ma zbyt mocnej pozycji. Z muzyką jest znacznie gorzej. Dostajemy losowo dobrane elektroniczne kawałki, które brzmią jak z biblioteki darmowych sampli.
Czasu poświęconego Antigraviator nie żałuję, bo ostatecznie nie jest to jakaś przesadnie zła gra. Ale drugi raz do niego nie wrócę, bo nie ma po co. Lepiej już odpalić WipEouta. Nawet na emulatorze PS2 lub PSP.
Kod do recenzji dostarczył wydawca gry.
Gra recenzowana była na następującej specyfikacji PC:
- CPU – Intel i7 4790K @ 4,5 GHz
- GPU – XFX Radeon RX 480 GTR Black 8GB
- RAM – 24 GB DDR3
Ocena - recenzja gry Antigraviator
Atuty
- Poczucie prędkości
- Grafika
Wady
- Mało zawartości
- Niektóre trasy są nieczytelne
- Dziwna fizyka
Antigraviator jest po prostu grą. Ni to dobrą, ni to wybitnie złą. Gdyby nie było konkurencji i WipEouta na konsoli - można byłoby zagrać. W tym wypadku jednak - interesować się tylko przy większych promocjach.
Przeczytaj również
Komentarze (0)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych