Recenzja: LEGO Iniemamocni (PS4)
LEGO Iniemamocni weszło do sprzedaży, spoilerując przy okazji fabułę filmu Iniemamocni 2, który dostaniemy w przyszłym miesiącu. Ups.
LEGO Iniemamocni zaskoczyło swoją zapowiedzią tak samo jak tegoroczna kontynuacja animacji z 2004 roku. Po 14 latach superbohaterska rodzina w końcu wróciła do kin i trudno się z tego powrotu nie cieszyć. Szkoda tylko, że przez mundialowi szał przeniesiono polską premierę Iniemamocnych 2 na lipiec – nowa gra LEGO przedstawia co prawda wydarzenia z obu filmów, ale zaczyna od tego drugiego. Pozostaje więc zagrać za miesiąc albo wystawić się na spoilery.
W kwestii samej rozgrywki zaskoczeń brak – klasycznie dostajemy prostą platformówkę dla jednego lub (domyślnie) dwóch graczy, gdzie rozwalanie otoczenia wykonanego z klocków przerywają jedynie banalne zagadki logiczne i wymóg postaci z odpowiednią umiejętnością. Najważniejsze wydarzenia obu filmów przetłumaczono na język gier, oddając nam łącznie dwanaście poziomów fabularnych oraz spore miasto z masą rzeczy do zebrania i prostych zadań pobocznych.
Tym razem położono jeszcze większy nacisk na walkę i zręcznościowe sekwencje, a eksploracja miasta to tak naprawdę czekanie na odblokowanie latającej postaci i pójście na skróty. W sumie to nawet bez tego LEGO Iniemamocni wydało mi się wyjątkowo proste. Pewnie, to gra dla najmłodszych, ale nie usprawiedliwia to twórców i oczekiwałbym choć namiastki wyzwania, a przede wszystkim – jakichkolwiek nowych pomysłów. Po wielu grach LEGO z superbohaterami Marvela i DC Comics, a także szeregu innych klockowych odsłon, da się odczuć kreatywne zmęczenie dewelopera.
No właśnie – postacie. Gry LEGO słyną z setek grywalnych postaci, a tutaj mamy przecież teoretycznie tylko rodzinkę Iniemamocnych, Mrożona i kilka postaci pobocznych. Ostatecznie dobito do ponad setki postaci, ale część z nich to alternatywne wersje podstawowego składu (np. „Pan Iniemamocny (piżama)”), znajdziemy też wielu niemal bezużytecznych ludków typu „Policjant” oraz… dużą niespodziankę! Eksploracja otwartego miasta pozwala odkryć bohaterów innych animacji Pixara i tak zagramy m.in. jako Chudy z Toy Story, Wall-E czy nawet Flik z Dawno temu w trawie. Najbardziej zaskoczyła mnie obecność Zygzaka z serii Auta, ale zaskakująco dobrze wpisuje się w rozgrywkę – a to przecież ożywiony samochód!
Nie chcę jednak narzekać na listę postaci. Mowa o superbohaterach i wielu wykorzystuje swoje moce w oryginalny sposób, w tym rodzinka głównych bohaterów. Na szczególne uznanie zasługuje wszechstronny bobas Jack-Jack, ale też Mrożon – wyjątkowo przyjemnie korzysta się z lodowych mocy tej postaci. Jedyne, co mnie martwi, to potencjalna fala DLC. Pisałem o postaciach Pixara, ale dostajemy po jednej na każdą animację, i to często tych mniej popularnych (jak różowy słoń Bing Bong z W głowie się nie mieści). W przyszłości dostaniemy więc albo płatne paczki DLC, albo pełnoprawny sequel skupiający się na wielu innych animacjach naraz. Niestety, bardziej prawdopodobne jest to pierwsze.
Pojawiła się też ciut kontrowersyjna mechanika losowości – paczki z nowymi postaciami. Dodatkowych bohaterów odblokowujemy poprzez otwieranie torebek, z których wypada jeden z nieposiadanych jeszcze ludków. Z jednej strony jest to pomysł, który wziął się z prawdziwych sklepów z klockami LEGO, ale z drugiej (w moim odczuciu) niepotrzebnie zostało to zaimplementowane, bo choć tutaj jest to nieszkodliwe, ułatwi młodym graczom wpadanie w sidła kupowania lootboksów w grach za prawdziwe pieniądze. Nie uznaje tego za wadę, bo dostajemy dreszczyk emocji, co nam wypadnie tym razem, ale uznałem, że warto o tym wspomnieć.
Warstwa audiowizualna jest dość nierówna. Z jednej strony gra wygląda dobrze, ale z drugiej – większość lokacji została zaprojektowania wyjątkowo oszczędnie i często sprawiają one wrażenie czegoś sprzed dwóch generacji, szczególnie po przepakowanych szczegółami ostatnich odsłonach LEGO. Z głośników płynie polski dubbing (czasem miałem wrażenie, że głosy się nie zgadzają, ale większość postaci na pewno brzmi jak w kinie) i filmowe motywy muzyczne. Żarty z kolei trzymają średni poziom serii i najlepszym przykładem będzie jedna z wielu gier słownych, gdy oprychy rzucające wybuchającymi rożkami lodów krzyczą do nas „wybiła twoja lodzina!”.
LEGO Iniemamocni pewnie ucieszy młodszych fanów animacji, zresztą jak każda gra LEGO, choć szczerze wolałbym jakkolwiek świeższe podejście do tematu. Zabrakło nowych pomysłów, zagadki w moim odczuciu coraz bardziej zaczynają obrażać inteligencję odbiorców, a w Polaków uderzy dodatkowo rozpoczęcie od drugiej części, która trafi do kin w połowie lipca. Na tle reszty klockowych gier – zwykły średniak.
Gra była recenzowana na PS4 Pro
Grę do recenzji dostarczyła Cenega.
Ocena - recenzja gry LEGO Iniemamocni
Atuty
- Ciekawe wykorzystanie mocy postaci
- Gościnne wystąpienia z innych bajek Pixara
- Sprawdzony schemat ma co-opową platformówkę wciąż działa…
Wady
- … ale rozleniwiło to oddział kreatywny
- Zagadki „logiczne”
Niby „tylko” gra dla młodych, ale można było zrobić ją znacznie lepiej. Dostaliśmy wtórną grę LEGO bez żadnych nowości z gościnnym udziałem szeregu pixarowych postaci (w tym lampy!).
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych