Recenzja: Musynx (PS4)
Musynx przeskakuje z platform mobilnych i debiutuje na konsolach. Jeśli nie zrazicie się śpiewającymi po chińsku vocaloidami, to możecie liczyć na całkiem przyjemną grę rytmiczną, która starczy na wiele godzin muzycznej zabawy.
Musynx w żaden sposób nie próbuje rozwinąć ani urozmaicić klasycznych gier muzycznych. Jeśli produkcje rytmiczne nie są Wam obce i kojarzycie, w jaki sposób przebiega zabawa w Deemo, SuperBeat Xonic, serii DJ Max czy nawet Guitar Hero, to z miejsca poczujecie się jak w domu – prosta rozgrywka, gdzie jesteście tylko Wy, muzyka i gęsta fala nut, którą należy "wystukać". Pomysł wyjątkowo prosty, ale również niesamowicie wciągający i bawi niezmiennie od wielu lat.
Zasadniczy problem z Musynx mam w sumie tylko jeden. Gra nazbyt przypomina konkurencję i nie wyróżnia w ogóle na jej tle, a jednocześnie jest strasznie uboga i mocno odstaje pod względem dostępnych opcji czy zawartości. Możemy wybrać jedynie dwa tryby trudności i sterowania, podzielone na cztery lub sześć przycisków. Nie otrzymujemy możliwości dostosowania opóźnienia (na szczęście go nie odczułem), a z personalizacji rozgrywki możemy zmienić tylko prędkość utworu.
Zapomnijcie o jakichkolwiek trybach, dodatkowych opcjach czy szerszym dostosowaniu wyzwania pod nasze umiejętności. Liczba utworów to około pięćdziesiąt kawałków reprezentujących różne gatunki. Dostępna jest masa piosenek śpiewanych przez vocaloidy, przesłodzone kawałki popowe i dużo muzyki elektronicznej czy nawet chiptune utrzymany w 8-bitowych klimatach. Skłamałbym twierdząc, że ścieżka mi się spodobała, aczkolwiek kilka utworów do mnie trafiło. Przykładowo potwornie cieszy mnie, że znalazło się miejsce na Kanon Pachelbela
Wciągająca rozgrywka potrafi przykuć do konsoli na dłużej, a bicie własnych rekordów bawi równie mocno, co w najlepszych przedstawicielach gatunku. Całość jednak pod względem ogólnej prezentacji i wykonania przypomina bardziej fanowski projekt inspirowany pełnoprawnymi produkcjami. Nie przygotowano żadnych wizualizacji pod muzykę, a zamiast tego mamy kilka stylów wyglądu, które próbowano dopasować do klimatów danego kawałka.
Cieszy mnie balans trudności. W Musynx znajdziemy zarówno utwory banalne i proste, z którymi poradzą sobie totalni amatorzy, jak i te testujące wyżyny naszego wyczucia rytmu. Osoby zaczynające przygodę z gatunkiem mogą rozpocząć zabawę od wyjątkowo niskiego progu wejścia, a potem stopniowo zwiększać skalę wyzwania. Nie jesteśmy od razu przygniatani poziomem trudności i możemy na spokojnie wdrożyć się w schemat rozgrywki.
Musynx brakuje przysłowiowej duszy i własnej tożsamości. Całość szybko zdradza swój mobilny rodowód. Na konsoli nie brakuje bardziej rozbudowanych reprezentantów gatunku, po które lepiej jest sięgnąć. W dalszym ciągu mamy do czynienia z dobrą grą muzyczną, ale świadomie uderzającą w maksymalną niszę. Chociażby z powodu doboru muzyki i swojego wyglądu.
Jeśli ograliście wszystkie inne rytmiczne pozycje na rynku i szukacie po prostu kolejnego pretekstu do ustawiania muzycznych wyników, to Musynx warto wypróbować. Trudno mi polecić ten tytuł komuś spoza grona największych fanów gatunku. Choć twórcy nie popełnili przy produkcji żadnego karygodnego błędu i każdy element rozgrywki został wykonany poprawnie, to jednak budżetowość i minimalizm bije ze wszystkich aspektów tej pozycji. Fani nie powinni narzekać, ale przesadnie oczarowani również nie będą i raczej szybko wrócą do swoich innych ulubionych gier.
Kod do recenzji dostarczył wydawca gry.
Ocena - recenzja gry Musynx
Atuty
- Wciągająca rozgrywka
- Balans poziomu trudności
Wady
- Uboga w zawartość i opcje
- Dobór i stosunkowo niewielka ilość utworów
Chińskie studio I-Inferno wzięło znany schemat i na jego bazie opracowało przyjemną, acz niewyróżniającą niczym grę muzyczną.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (0)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych