Recenzja: Adventure Time: Pirates of the Enchiridion (PS4)
Adventure Time: Pirates of the Enchiridion jest grową adaptacją kreskówki znanej u nas jako Pora na przygodę!. Zwykle takie tytuły to tylko odcinanie kuponów od popularności marki, na szczęście ten należy do wartych uwagi wyjątków i naprawdę opłaca się z czwórką nietuzinkowych bohaterów wyruszyć na pełną śmiechu przygodę.
Pora na przygodę! to kolorowa i pełna dosadnego humoru amerykańska animacja autorstwa Pedletona Warda, która weszła na szklane ekrany w 2010 roku i właśnie zmierza ku swojemu zakończeniu (wrzesień 2018 rok). Wprawdzie do specjalnie popularnych nie należy, ale spore grono fanów posiada i to dla nich właśnie przygotowano przygodowego RPG-a – Adventure Time: Pirates of the Enchiridion, które, o dziwo, jest całkiem porządną produkcją. Odnośnie scenariusza mamy tutaj wszystko, co oferuje kreskówkowy oryginał, czyli dziwacznych protagonistów, absurdalne sytuacje, ratowanie księżniczek, multum gagów oraz komicznych przeciwników i intrygi polityczne.
Akcja gry toczy się w znanej wielbicielom serialu krainie Ooo, którą została zalana. Chłopiec Finn oraz jego przyjaciel magiczny pies Jake wraz wampirzycą (upraszczając) Marceliną i żywym handheldem BMO ruszają na morską wyprawę małym stateczkiem, by znaleźć przyczynę potopu. Na ich drodze staną panoszący się wszędzie piraci oraz główni antagoniści znani z telewizyjnego pierwowzoru. Oczywiście fabuła jest tylko pretekstem, by ponownie spotkać znane postacie i porządnie się pośmiać, mimo to potrafi zaciekawić i całkiem miło się ją śledzi. Wprawdzie by wyłapać wszystkie niuanse scenariusza i relacje pomiędzy bohaterami bez znajomości bajki się nie obejdzie, bowiem sama gra skąpi wyjaśnień, ale sam nie odczuwałem dyskomfortu z tego powodu. Zresztą wiedzę zawsze można uzupełnić poprzez Sieć. W każdym razie dla fanów animacji będzie to kolejny interaktywny odcinek animacji, chociaż niewiele wnoszący do kanonu, ale i tak całkiem zjadliwy. Dla reszty natomiast przyjemna i śmieszna, aczkolwiek krótka historia.
Jak wspomniałem wyżej, produkcja należy do nieco zapomnianego już gatunku przygodowych RPG-ów z pewnymi elementami zręcznościowymi. Rozgrywka, jak to w tytułach dla młodszych graczy, jest prosta i przystępna, lecz nie banalna, jakby się to mogło wydawać, co stanowi jej największy plus. Wbrew pozorom bezstresowa zabawa w otwartym świecie krainy Ooo i sterowanie własnym stateczkiem sprawia sporo radości. Część przygodówkowa wymaga od nas wykorzystywania unikatowych możliwości bohaterów, tak więc Finn wytnie zawadzające nam przeszkody i przejmie punkty obserwacyjnie, Jake przeniesie nas na wyżej położone obszary, a w razie potrzeby zamieni się w skuter, Marcelina otworzy skrzynie ze skarbami oraz staje się niewidzialna, natomiast BMO zdekoduje elektroniczne zamki w drzwiach. Niszczyć napotkane obiekty warto również z tego powodu, iż często wypadają z nich pieniądze oraz przydatne przedmioty. Pojawiają się również zagadki logiczne, wprawdzie niezbyt skomplikowane, ale na potrzeby gry wystarczają. Najbardziej jednak rzucają się w oczy momenty przesłuchań, bo często, by posunąć fabułę naprzód, trzeba odpowiednio zryć beret, jak to się kolokwialnie mówi, ważnej postaci. Ponownie – nic trudnego, da się to obejść metodą prób i błędów, ale przynajmniej jest okazja do kolejnych śmiesznych dialogów.
Jeśli zaś chodzi o warstwę RPG-ową, mamy tutaj typowe bardziej dla japońskich produkcji turowe walki na osobnym ekranie, rozwój postaci i zadania poboczne. Starcia opierają się na znanym schemacie – czteroosobowa drużyna kontra grupa przeciwników oraz bazowanie na prostych atakach nabijających nam pasek energii do umiejętności specjalnych. Ponadto dostępne są unikalne dla każdego walczącego techniki, w czym bryluje Marcelina zmieniająca się w wilkołaka. Na pierwszy rzut oka pojedynki wydają się nużące, ale o dziwo potrafią przyciągnąć na dłużej m.in. dzięki humorystycznym, pociesznym przeciwnikom (na przykład banany-piraci), których ataki często wywołują salwy śmiechu. Rozwój postaci jest natomiast o tyle interesujący, że co poziom doświadczenia wykupujemy sobie wzmocnienia poszczególnych statystyk – nie za punkty, ale za pieniądze. Pomysł ten niespecjalnie twórcom wyszedł, bowiem kasa leży niemal na ulicy i bardzo szybko do radę postacie nadmiernie rozwinąć. Spodobały mi się dla odmiany zadania poboczne pozwalające czasem graczom poszaleć zręcznościowo (chociażby zapolować na wielkiego krakena), a przy tym dające dostęp do nowych umiejętności.
Odnośnie strony wizualnej nie ma się co wiele rozwodzić – jest identyczna jak w kreskówce, czyli stylizowana na produkcje wykonane we Flashu, celowo karykaturalna, jednakże kolorowa i całkiem urocza jak w książce z obrazkami, zwłaszcza podczas walk. Modelom postaci również niczego nie brakuje, a kamera pokazuje świat w rzucie zza pleców bohaterów i można nią dowolnie operować. Czy można więc przyjąć, że jeśli lubimy telewizyjny pierwowzór, to pokochamy również oprawę graficzną gry? Niestety, nie do końca, ponieważ edycja na PS4 cierpi na irytujące problemy techniczne. Animacja potrafi z nagła chrupnąć, a nawet całkiem się chwilowo zawiesić, natomiast kamerze zdarza się pokazywać martwe pola. Szczytem kłopotów bywa utknięcie w elementach otoczenia, co przy automatycznym zapisie, może skończyć się rozpoczęciem gry od początku. Wkurzające są też długo trwające ekrany ładowania oraz niezbyt wygodny interfejs skrojony raczej do wersji na PC niż konsolowej. Wymienione wady mocno wpływają na przyjemność zabawy – nie aż tak, by z niej rezygnować, ale musi to znaleźć swoje odbicie w ocenie.
Wrzesień 2018 roku zadecyduje o losach krainy Ooo, więc mimo pewnych potknięć, warto skrócić sobie czas oczekiwania, grając w Adventure Time: Pirates of the Enchiridion. Pozycja jest wprawdzie dla młodszych graczy, lecz ci starsi również znajdą tu coś dla siebie. Z powodu wpadek technicznych oceniam grę tylko jako dobrą, bez nich mogłaby liczyć na wiele więcej.
Grę do recenzji dostarczyła nam Cenega.
Ocena - recenzja gry Adventure Time: Pirates of the Enchiridion
Atuty
- Obsada bohaterów i oprawa audiowizualna znakomicie oddają ducha kreskówki
- Udane połączenie przygodówki z RPG-iem
- Otwarty świat
- Pomimo niskiego poziomu trudności potrafi wciągnąć
Wady
- Irytujące problemy techniczne
- Niewygodny interfejs
- Znajomość kreskówki jest potrzebna, by zrozumieć niuanse fabularne
Dobrze wykonana adaptacja znanej telewizyjnej animacji Pora na przygodę!. Dla fanów serialu to znakomita okazja, by pokierować losami ulubionych postaci, aczkolwiek problemy techniczne potrafią dać się we znaki.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych