Recenzja: Strange Brigade (PS4)
Strange Brigade jest nową marką studia Rebellion, która wynosi doświadczenia związane z produkcji Sniper Elite oraz Zombie Army Trilogy i przenosi je na kooperacyjne poletko w kampowym stylu. Jeśli uwielbialiście obie odsłony Mumii z lat 90., to klimat was szybko kupi.
Tytułowa Strange Brigade to ekipa stereotypowych kreacji czterech śmiałków, którzy wyruszają do ruin Starożytnego Egiptu w celu ustalenia co stało się z pewną poszukiwaczką przygód. Oczywiście na miejscu okazuje się, że przypadkowo przebudzono starożytne zło, tutaj w postaci wiedźmy Seteki, które chce przejąć władzę nad światem. Ciężko tutaj uciec od porównań z filmową Mumią, gdzie grany przez Frasera, Rick O'Donnel walczy z przywróconym do życia Imhotepem. Gra, jeśli chodzi o fabułę i jej przedstawienie, skonstruowana została niczym w serialu. Każda z dziewięciu misji poprzedzona jest krótkim intro wprowadzającym nas w temat, a akcję non stop komentuje narrator. Wszystko w stylu starego kina przygodowego.
Sama rozgrywka nie jest niczym odkrywczym i jeśli graliśmy chociażby w Zombie Army Trilogy, to szybko się odnajdziemy. Każdy z bohaterów może nosić podstawową broń wraz z boczną, jeden rodzaju granatów oraz atak specjalny, który możemy odpalić po naładowaniu amuletu. Każdy bohater stworzony został w oparciu o inne archetypy, przez co początkowo startują z innym ekwipunkiem. Jednak wraz z zebraniem kasy w misjach możemy kupować lepszy sprzęt, ale trzeba zaznaczyć, że od razu wszystkiego nie wykupimy. Po przejściu gry miałem mniej więcej 2/3 rzeczy odblokowanych. Ataki specjalne, które ładujemy za pomocą dusz pokonanych wrogów, możemy także zmieniać, ale te są przypisane w obrębie danej klasy postaci. Tutaj jednak nie korzystamy z kasy do odblokowania, a ze specjalnego punktu, który zyskujemy po zebraniu wszystkich reliktów w danej misji.
Gdy już zdecydujemy się na odpalenie kampanii, z reguły od początku dostajemy cel i podążamy za nim dosyć korytarzową ścieżką w której gdzieniegdzie pojawiają się odnogi z zagadkami. Te są dosyć proste i opierają się przede wszystkim na spostrzegawczości. Zagadki skrywają albo spore ilości gotówki, albo wspomniane wcześniej skarby. Całość została sensownie wyważona i wraz z eksploracją dobrze przecina sekcje typowo strzelankowe, które oparto na klasycznych killroomach. Dochodzimy gdzieś rozwalając pojedynczych przeciwników, odpala się scenka i musimy rozwalić hordę wrogów. Ci są zróżnicowani, choć w oklepanych stylu. A to ktoś ma zbroję, a to inny nosi tarczę, są jednostki miotające i teleportujące. Stawkę zamykają minibossowie oraz faktyczni bossowie.
By sobie z nimi poradzić, możemy ulepszać broń jedną z kilku run, które dodają do naszej broni efekty specjalne. Może to być przebijanie się przez zbroję, podpalanie, większa szybkostrzelność czy mocniejsze obrażenia. Co jakiś czas znajdujemy też skrzynki, gdzie za kasę (500 lub 1000 monet) możemy otrzymać unikatową broń, często przydatną przy kontrolowaniu wielkich grup (zamrożenie działa cuda, nawet na bossów). W teorii zawartość skrzynek wydaje się losowa, ale jeśli wczytamy grę i otworzymy ją raz jeszcze - dostaniemy to samo.
Poza kampanią mamy także opcję rozgrywania tych samych lokacji na punkty, a także osobny tryb hordy, gdzie trafiamy do jednej z kilku lokacji i odbieramy kolejne fale, co przypomina ubogi tryb Zombie z serii Call of Duty. I tak jak kampania jest w miarę sensownie wyważona nawet pod granie samemu, tak tryb hordy rozgrywany w pojedynkę jest mordęgą i rozegranie jednej rundy piętnastu fal trwało ponad 90 minut.
Jeśli chodzi o oprawę, to całość jest zawieszona mniej więcej między poprzednią a aktualną generacją. Lokacje są duże i wczytują się błyskawicznie. Modele i sama geometria terenu robi wrażenie, ale interaktywność i zniszczalność środowiska jest nikła. A szkoda. O muzyce mogę powiedzieć tyle, że jest. O polskiej wersji - w tym wypadku w formie napisów - że jest poprawna, choć brakuje jej konsekwencji. Czasami Strange Brigade jest tłumaczone, czasami nie, a i zdarzają się momenty w której nasza ekipa nazywana jest po prostu Brygadą. A napisy są wyjątkowo małe. Jeśli zauważyłem to siedząc z pół metra od dużego TV, to współczuję ludziom, którzy od telewizora siedzą z 2-3 metry, bo nie przeczytają nic.
Po ukończeniu gry i spędzeniu z nią kilku dodatkowych godzin, po głowie ciągle kołowała mi myśl, że Strange Brigade na rynek spóźniło się o parę lat i kosztuje po prostu za dużo. Kooperacyjne gry swój renesans mają dawno za sobą, przez co mało kto wyłoży ponad 200 złotych, nawet jeśli gra studia Rebellion jest idealną produkcją do rozgrywania kooperacyjnych sesji.
Gra recenzowana była na PS4 Pro
Tytuł do recenzji dostarczyła nam Cenega
Ocena - recenzja gry Strange Brigade
Atuty
- Kampowy humor
- Przyjemna współpraca
- Sporo zawartości, nawet dla singlowego gracza
Wady
- Sztywne sterowanie
- Problematyczna kamera
- Brak konsekwencji w tłumaczeniu
Kamp wylewa się z ekranów. Jeśli lata temu oglądaliście Mumię z Brendanem Fraserem, to w Strange Brigade odnajdzie się raz dwa. Szkoda, że mało kto ten tytuł kupi, bo ciężko pozbyć się wrażenia, że ekipa Rebellion spóźniła się jedną generację.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych