Creed: Rise to Glory - recenzja gry. Bądź niczym Rocky
Tęsknicie za serią Fight Night? Powstałą na rynku lukę postara się wypełnić Creed: Rise to Glory. Zakładajcie PS VR na głowę, chwytajcie w dłonie PS Move i wskakujcie na ring, gdzie twarzą w twarz stanie z wami Rocky Balboa.
Studio Survios intensywnie wspiera wirtualną rzeczywistość i PS VR. Ich Raw Data to po dziś jedna z moich ulubionych gier dostępnych na konsolę Sony. Sprint Vector udowodniło z kolei, że można obmyślić naprawdę fajny schemat sterowania w niezwykle dynamicznych wyścigach z masą skakania. Teraz przyszła pora na zmierzenie się z tematyką boksu, wykorzystując znaną filmową markę. Przygotujcie lepiej ręcznik, bo przy Creed: Rise to Glory nie ma litości i wylejecie z siebie niejedno wiadro potu.
Gdy w 2010 roku na rynku debiutowało PS Move, to właśnie boks jako pierwszy przyszedł mi na myśl w kwestii wykorzystania kontrolerów ruchowych. Niestety, lata mijały, a z tych wartych wymienienia produkcji gracze otrzymali jedynie przeciętne The Fight: Lights Out i świetną konkurencję ze zbioru Sports Champions 2. Na szczęście wirtualna rzeczywistość odkopała temat i chociaż Creed: Rise to Glory nie prezentuje poziomu rozbudowania genialnej serii Fight Night, to jednak nadal jest naprawdę udaną symulacją z mocnym zacięciem zręcznościowym, którą powinien wypróbować każdy fan tej dyscypliny sportowej.
Creed: Rise to Glory wykorzystuje co prawda filmową markę lecz robi to w wyjątkowo oszczędny sposób. Do dyspozycji mamy tryb kariery, ale fabuła jest tu ledwie obecna. Licencja sprowadza się do możliwości zagrania ikonicznym Rockym Balboą lub Adonisem Creedem. Zapomnijcie o filmowej narracji eksponującej szerzej motywy naszych bohaterów i ich osobowość. Kampania w tym wypadku to po prostu kilka walk, gdzie pomiędzy kolejnymi pojedynkami musimy odbywać ciężkie treningi. Widać tutaj budżetowość projektu i zmarnowany potencjał na coś ciekawszego.
Gra stoi więc samą rozgrywką. Studio Survios korzysta ze sprawdzonych motywów i ponownie użyło wypracowany wcześniej schemat sterowania. Możemy więc swobodnie chodzić po ringu i obracać się w różnych kierunkach za sprawą przycisków geometrycznych. Przyznam się jednak, że nie jest to do końca trafiony pomysł, aczkolwiek rozumiem, że z powodu konstrukcji kontrolerów trudno wymyślić coś lepszego. Mobilność wprowadza tylko chaos na ringu, a przez brak gałki analogowej chodzenie jest po prostu nieintuicyjne.
Same starcia wypadają jednak świetnie. Uniki wykonujemy całym ciałem, a gra odczytuje nie tylko uderzenia, ale ich siłę i prędkość. Walki potrafią być niezwykle dynamiczne i męczące fizyczne. Przyznam się szczerze, że po pierwszym kontakcie z grą nieźle się spociłem, a parę kolejnych pojedynków sprawiło, że następnego dnia miałem lekkie zakwasy. Creed: Rise to Glory nie zastąpi Wam oczywiście siłowni, ale regularne granie pozwoli zgubić nadmiar kilku zbędnych kilogramów.
Nie jest to do końca symulacja, więc mamy parę zręcznościowych rozwiązań jak tryb skupienia pozwalający szybko powalić rywala. Treningi to z kolei proste, ale i angażujące minigry, jak chociażby bieganie na bieżni, czy wykonywanie uników i uderzanie w worek treningowy. Przez większość czasu produkcja poprawnie odczytuje nasze położenie i ruchy rąk, ale zdarza się, że wirtualna kończyna wygnie się nienaturalnie bądź zablokuje w błędnej pozycji przez ciało naszego przeciwnika. Na szczęście jest to sporadyczne i nie rzutuje na zabawę.
Twórcy przygotowali również tryb sieciowy. Pełni on jednak rolę nie do końca udanej ciekawostki. Udało mi się stoczyć kilka pojedynków, ale większość z nich cierpiała na mocno odczuwalne i irytujące lagi wybijające z rytmu. Szybko więc odpuściłem i uciekłem bawić się w standardowych pojedynkach. Tutaj gra rozwija skrzydła i zapewnia wyjątkowo emocjonującą rozgrywkę, w której łatwo się zatracić. Creed sprawdza się idealnie w formie krótkich sesji, gdzie odpalamy tytuł, aby przez godzinę obijając wirtualne pyski zakapiorów.
Najistotniejsze wady to dosyć znikoma zawartość sprowadzająca się do dziewięciu zawodników, kilku aren i w zasadzie dwóch trybów rozgrywki z dodatkiem w postaci treningowych minigier. Bolą też ograniczenia sprzętu. Graficznie tytuł stoi w początkach ery PS3 i warstwa techniczna nie zrobi na nikim wrażenia. Niedoskonałości stara się maskować przerysowana oprawa wizualna, ale średnio jej to wychodzi.
Ostatecznie pomimo paru mniej lub bardziej istotnych wad Creed: Rise to Glory, to najlepszy wirtualny boks wykorzystujący kontrolery ruchowe. Wirtualna rzeczywistość jeszcze bardziej podbija doznania i faktycznie mamy wrażenie, jakbyśmy znajdowali się w samym sercu ringu. Trzon całej zabawy został bardzo dobrze opracowany i zabrakło jedynie szlifów oraz większego budżetu, aby dorobić do niego nieco więcej elementów. Szkoda też tego trybu sieciowego, który mógłby znacząco przedłużyć żywotność gry. Trzymam kciuki, aby twórcy przygotowali stosowna łatkę.
Ocena - recenzja gry Creed: Rise to Glory
Atuty
- Świetnie działający i satysfakcjonujący system walki
- Zapewnia faktyczny wysiłek fizyczny
- Przyjemne minigry
Wady
- Sporadyczne problemy ze śledzeniem kontrolerów
- Problematyczna rozgrywka sieciowa
- Budżetowa zawartość
- Niewygodne poruszanie się postacią
Świetne lecz niepozbawione wad przeniesienie boksu w wirtualną rzeczywistość. Nie tylko gra, ale i wyjątkowo przyjemne wyzwanie fizyczne. Dla sympatyków sportu pozycja, jak najbardziej godna uwagi.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych