Call of Cthulhu - recenzja gry. Wejdź do świata obłędu

Call of Cthulhu - recenzja gry. Wejdź do świata obłędu

Michał Włodarczyk | 02.11.2018, 23:30

Konsole obecnej generacji znajdują się w kwiecie wieku, a producenci gier robią wszystko, by wypełnić na rynku każdą niszę. Za sprawą najnowszej pozycji od Cyanide Studio coś dla siebie otrzymali również fani twórczości H. P. Lovecrafta. Czy Call of Cthulhu to gra, którą poleciłby sam mistrz?

W kontekście gier dostępnych na PlayStation 4 oraz Xboksa One niezwykle cieszy mnie zjawisko, które śmiało można określić jako renesans konsolowych horrorów. Na obecnej generacji otrzymaliśmy już znakomite survival horrory z Kraju Kwitnącej Wiśni (Resident Evil 7, dyptyk The Evil Within), odważne próby zachodnich twórców (vide cudowny Obcy: Izolacja), zatrzęsienie pozycji z podgatunku hide & seek (dylogia Outlast, Soma, Amnesia Collection) czy wiele gier przygodowych wykorzystujących rzeczoną poetykę, takich jak eksperymentalne demo P.T. czy rodzime Layers of Fear. To dobry czas dla fanów zerojedynkowych produkcji z dreszczykiem, z czego postanowiło skorzystać także francuskie studio Cyanide. Deweloper trudniący się tworzeniem tytułów z segmentu AA z powodzeniem przełożył na język gier wideo ponad stuletnie opowiadanie Lovecrafta, nie zapominając przy tym o papierowym RPG z 1981 roku pod tym samym tytułem.

Dalsza część tekstu pod wideo

KLIMAT PRZEZ WIELKIE K

Boston, rok 1924. Edward Pierce, weteran I wojny światowej, pracuje w renomowanej agencji detektywistycznej. Niestety, mężczyzna od dłuższego czasu nie przyjął żadnej sprawy, tłumiąc traumatyczne wspomnienia z frontu przy pomocy tabletek nasennych oraz alkoholu. Edwardowi grozi w związku z tym utrata licencji, lecz w biurze detektywa stawia się nowy klient. Jest nim starszy mężczyzna, którego córka zginęła w pożarze wraz z mężem i synkiem. Okoliczności śmierci rodziny Hawkinsów są dla ojca Sary niejasne, z kolei Pierce nie ma w tej sytuacji innego wyboru jak przyjąć zlecenie. Detektyw udaje się więc na slynącą z wielorybnictwa wyspę Darkwater, by rozwikłać zagadkę śmierci Sary Hawkins i jej rodziny. Na miejscu okazuje się, że podupadłe miasteczko kryje wiele tajemnic, a mieszkańcy są niechętni do współpracy. Paradoksalnie, im więcej dowiaduje się bohater, tym mniej rozumie. Dlaczego obrazy malarki Hawkins przerażały tak mieszkańców wyspy? Jaką tajemnicę skrywa ordynator szpitala psychiatrycznego? Kim tak naprawdę jest tajemnicza Cat? Wreszcie, czym była Wielka Zdobycz i dlaczego Pierce'a dręczą koszmary? Przez ok. dziesięć godzin potrzebnych na ukończenie przygody poznamy odpowiedzi na większość pytań, lecz czy na wszystkie, to zależy tylko od nas samych.

Scenariusz to bez wątpienia najmocniejszy punkt Call of Cthulhu. Świetnie napisany wątek detektywistyczny, plejada wyrazistych postaci oraz rewelacyjnie wykreowana atmosfera wciągają jak bagno i nie pozwalają na odłożenie pada. Wraz z rozwojem akcji pojawia się coraz więcej pytań dotyczących śmierci pani Hawkins, motywacji napotkanych postaci oraz samej natury Darkwater. Dodajmy do tego fakt, że główny bohater jest człowiekiem niestabilnym psychicznie, a okaże się, iż rozwiązanie zagadki może stać się jeszcze trudniejsze. Praktycznie do samego końca zastanawiałem się, czy Edward znajduje się częściowo pod wpływem tytułowego Przedwiecznego, czy może wymyślił sobie to wszystko, by uciec od brutalnej rzeczywistości. Paryżanie na każdym kroku udowadniają, że znakomicie "czują" Lovecrafta, w związku z czym tempo opowieści miejscami wyraźnie spada, lecz tylko po to, by za moment zaskoczyć gracza zwrotem akcji. Przekonująco wypadły postaci drugoplanowe, jak chociażby dociekliwy funkcjonariusz Bradley, tajemniczy kapitan statku, służąca pomocą Marie Colden czy upiorny ordynator psychiatryka. Rewelacyjny klimat potęgują liczne nawiązania do rzeczywistych postaci z początku XX wieku, dzieł literackich, wydarzeń historycznych oraz terminologia medyczna z tamtego okresu.

DLA KAŻDEGO COŚ MIŁEGO

Jak w ogóle się w to gra? Materiały promocyjne sugerowały, że będziemy mieć do czynienia z kolejnym symulatorem spacerowicza, choć nie brakowało sugestii, iż w grze pojawi się też walka. Po ukończeniu dzieła Cyanide stwierdzam, że deweloper znalazł odpowiedni balans pomiędzy kilkoma schematami rozgrywki. Jest zatem Call of Cthulhu grą przygodową, doprawioną elementami RPG, szczyptą horroru z podgatunku hide & seek oraz techniką narracyjną charakterystyczną dla niezależnych przygodówek "chodzonych". W trakcie przygody zwiedzamy liniowe poziomy, prowadzimy dialogi z NPC-ami, gromadzimy przedmioty, rozwiązujemy proste zagadki środowiskowe i okazjonalnie unikamy wzroku nieprzyjaciół. Autorzy zamieścili również mało skomplikowane rekonstrukcje wydarzeń w stylu tych z Batmana oraz dwa twisty w formule, które pojawiają się w dalszej części zabawy. Żaden element gameplayu nie jest szczególnie rozbudowany, za wyjątkiem systemu dialogów. Jako że punkty doświadczenia możemy przydzielać do kilku kategorii (elokwencja, instynkt, siła, psychologia, dociekliwość) , Edward w zależności od preferencji grającego prowadzi rozmowy w odmienny sposób. Warto zatem mądrze rozdzielać punkty i dokładnie przeszukiwać lokacje.

W zależności od tego, jak wpływamy na rozmówców i jakie decyzje podejmujemy, obejrzymy jedno z czterech różnych zakończeń. Endingi mają różną wymowę i dają do myślenia, jednak zabrakło mi w grze systemu oferującego podgląd na decyzje gracza i ich konsekwencje, jak np. w tegorocznym Detroit: Become Human od Quantic Dream. Mimo wszystko finalny efekt tej gatunkowej hybrydy uznaję za udany, gdyż bardzo dobrze spełnia swoją rolę, będąc nośnikiem mocnego scenariusza, czyli kluczowego elementu tej produkcji. Zdecydowanie słabiej wypada warstwa techniczna gry. Wprawdzie tytuł broni się wizją artystyczną, kilkoma szczegółowo wykonanymi miejscówkami, a także solidnym angielskim voice-actingiem oraz udźwiękowieniem,

jednak ciężko przymknąć oko na liczne felery. Negatywne wrażenie robią doczytujące się tekstury, uboga geometria obiektów, kilkudziesięciosekundowe ekrany ładowania danych między rozdziałami oraz pewne błędy w lokalizacji kinowej. Jak jednak wspomniałem, recenzowana pozycja pochodzi z półki AA, widać zatem jak na dłoni, gdzie zabrakło budżetu. Jednakże serca włożonego w ten tytuł nie można twórcom odmówić.

"NIE JEST UMARŁYM TEN, KTÓRY SPOCZYWA WIEKAMI (...)"

Call of Cthulhu to tytuł skierowany do konkretnego odbiorcy. Jeśli, tak jak ja, poszukujesz w grach wideo interesujących i wciągających historii, a jednocześnie lubisz poetykę horroru, najnowsza produkcja Cyanide Studio to propozycja dla Ciebie. A jeżeli jesteś w dodatku fanem twórczości H. P. Lovecrafta, tym bardziej warto zapoznać się z omawianą pozycją. Choć niekoniecznie za pełną cenę.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Call of Cthulhu

Atuty

  • Scenariusz
  • Atmosfera
  • Art-style
  • Gatunkowa hybryda
  • Voice-acting
  • Udźwiękowienie

Wady

  • Rozgrywce brakuje głębi
  • Brak wglądu w system wyborów
  • Wykonanie techniczne
  • Loadingi

Call of Cthulhu to solidna przygodówka w oparach horroru, broniąca się świetnym scenariuszem i atmosferą.
Graliśmy na: PS4

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper