Evoland Legendary Edition - recenzja gry. Podróż przez gatunki growe
Za co kochamy indyki? Za nietypowe połączenia gatunkowe, oczywiście! A gdyby tak wrzucić do jRPG-a grę rytmiczną? I bijatykę 3D? I shmupa? I karciankę? I przygodówkę? I skradnkę? I...
Ponad 5 lat temu pisałem na (jeszcze ps3site'owym) blogu, jak wspaniałą perełką było pecetowe Evoland. Ta wyjątkowa produkcja zabierała gracza w nostalgiczną podróż przez rozwój gatunku RPG, mocno inspirując się seriami The Legend of Zelda oraz Final Fantasy. Dawny wpis wynikł wyłącznie z chęci podzielenia się "indykiem", bo na konsolową wersję nie było szans, a humor i serce, jakimi wykazali się twórcy, nie powinny przejść bez echa.
Całe szczęście, że gracze docenili dzieło dwuosobowego studia Shiro Games, bo bez tego nigdy nie dostalibyśmy znacznie rozwiniętej kontynuacji i nie byłoby mowy o recenzowanym tutaj zestawie obu gier Evoland Legendary Edition w wersji na PlayStation 4.
Historia naszej pasji, w dwóch grach zamknięta
Zarówno pierwsze Evoland, jak i sequel przedstawiają przygodę, w której zetkniemy się ze stale rotującymi stylami graficznymi i rodzajami rozgrywki, mnóstwem odniesień do popularnych serii gier oraz ogromną dawką humoru. Są to jednak zupełnie różne gry i istnieje duże prawdopodobieństwo, że spodoba Wam się tylko jedna z tej dwójki.
Pozostawiony bez zmian oryginał z 2013 roku to nadal parogodzinna przygoda, w której zdążymy uratować świat, po drodze odblokowując kolejno takie elementy rozgrywki, jak ścieżka dźwiękowa, potwory, system poziomów i punktów doświadczenia czy... fabuła. Wraz z otwieranymi skrzyniami w mieście pojawiają się bohaterowie niezależni rzucający generycznymi tekstami, walki zamieniają się w turowe starcia, a grafika przechodzi w trójwymiar. Sporo się dzieje i taki nawał coraz to nowych rozwiązań działa bardzo dobrze.
Skup się na czym chcesz
W Evoland każde parę minut to moc nowych atrakcji, z czego największe to zamiana rozgrywki w hack'n'slasha (pierścień „+10 to feeling adventurous” wciąż moim faworytem) czy prosta karcianka Triple Triad Double Twin. Nowe mechaniki występują tu raczej na chwilę, a prym wiodą eksploracja i starcia w fajnalowym stylu, przez co to raczej przebieżka po ciekawych pomysłach twórców niż rzeczywiście złożona gra. I w takiej formie to świetne doświadczenie starcza na jeden, może dwa wieczory.
Evoland 2 z kolei skupia się na czymś zupełnie przeciwnym. To bardzo długa przygoda na około 20 godzin, która z niczym się nie spieszy, a każdą nową mechanikę wykorzystuje do granic. Mało tego, mamy tutaj rzeczywistą fabułę powiązaną ze skokami w czasie (włącznie z oprawą graficzną) i choć daleko mi do porównania jej z Chrono Triggerem, ciężko nie zauważyć podobieństw.
Przesyt dobroci
Sequel to u podstaw klasyczne jRPG, gdzie często zbędne dialogi opisują oczywiste wydarzenia fabularne, których zrozumienie zajmuje bohaterom stanowczo zbyt dużo czasu. Nie ma tu również skakania po pomysłach na rozgrywkę z innych gatunków – każda taka atrakcja jest wykorzystywana możliwie jak najdłużej, więc chcąc nie chcąc, trochę z nią posiedzimy.
I tak, gdy "otrzymujemy" grawitację, a gra zamienia się w platformera 2D, będzie trzeba się naskakać, seria laytonowych gier logicznych nie skończy się na jednej czy dwóch zagadkach, a sekwencja bullet-hellowego shoot'em upa przysporzy trochę nerwów nieobeznanym z gatunkiem graczom. Jest to jednocześnie największa zaleta i najgorsza wada drugiej części, bo z jednej strony mamy okazję wejść głębiej w każdy nowy rodzaj rozgrywki, ale z drugiej łatwo zrezygnować, gdy jakaś mechanika nam nie podejdzie. Lubicie chodzone nawalanki, gry rytmiczne, bijatyki 3D, taktyczne RPG-i, gry "połącz 3" lub skradanki? Tutaj dostajecie wszystko w jednym tytule.
Perełka równie świetna, co niszowa
Evoland 2 nie próbuje być dla każdego, co niestety może produkcję zgubić. Nie każdy gracz jest otwarty na tak wiele gatunków, a nie ma się co oszukiwać – w żadnym z nich nie osiągnięto perfekcji. I tak, choć ogromnie doceniam skalę przedsięwzięcia, humor i wyjątkowo przyjemną ścieżkę dźwiękową (mocno inspirowanych klasykami), trzeba przyznać, że produkcja bywa męcząca. Nie jest też pozbawiona błędów i sam doświadczyłem znikających modeli postaci po wejściu do dowolnego budynku na pewnym etapie. Gdybym nie znał "dwójki" z pecetów, nie wiem, czy potrafiłbym przejść dalej.
Ostatecznie dostajemy dwa wyjątkowe, choć zupełnie różne tytuły, w które taniej jest zagrać na PC albo urządzeniu przenośnym. Jeśli brać na dużych konsolach, to raczej po solidnej obniżce i z odpowiednim nastawieniem.
Ocena - recenzja gry Evoland Legendary Edition
Atuty
- Oryginalne nawiązania do klasyków gier wideo
- Humor
- Muzyka
Wady
- Evoland 2 potrafi wymęczyć nielubianym gatunkiem
- Glitche
Zabawny festiwal odniesień do historii gier wideo, a przy tym unikalny miks gatunkowy. Do "dwójki" polecam jednak podchodzić z rozwagą, bo ta mieszanka bywa frustrująca.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (9)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych