Anthem – recenzja gry. Nowy początek BioWare

Anthem – recenzja gry. Nowy początek BioWare

Wojciech Gruszczyk | 22.02.2019, 22:14

Po pokonaniu ogromnych smoków i walkach z potężnymi Żniwiarzami, nadszedł czas na kolejne wyzwanie. BioWare przez wiele lat czekało z wrzuceniem na rynek zupełnie nowej marki, a ich najnowsza produkcja czerpie garściami z poprzednich projektów, uczy się na błędach konkurencji i oferuje niezwykle ciekawy świat.... Niestety, zabrakło dopieszczenia kilku filarów.

BioWare od dwóch dekad niemal systematycznie zapraszało graczy na wyjątkowe historie. Studio zaskakiwało bohaterami, światami oraz wciągającymi opowieściami, więc chcieliśmy więcej, mocniej i lepiej. W pewnym momencie nawet najdorodniejsza bańka musiała pęknąć, a z kanadyjskiego obozu zaczęły docierać niepokojące informacje. Twórcy jednak wracają, a Anthem rozpoczyna nowy początek dla całego studia, które musi zapomnieć o ostatnich nieporozumieniach, zakopać kilka toporów wojennych i kreować nowych herosów.

Dalsza część tekstu pod wideo

To jednak nie jest proste zadanie. Stworzenie świeżego uniwersum jest wyjątkowym wyzwaniem, ponieważ deweloperzy muszą zapewnić odpowiednie podstawy, które pochłoną graczy na dziesiątki godzin. Nie każdemu udaje się ta sztuka, więc często nawet najciekawszym produkcjom brakuje niezbędnych składników, by osiągnąć oczekiwany sukces. W przypadku Anthem obawiałem się, że w grze nie znajdę właśnie tego małego elementu-czynnika, który pozwoli mi z uśmiechem na ustach wykonywać zadania. To nowa kraina, jej bohaterowie oraz niezrównany gameplay miał sprawić, że przez kolejne miesiące nie będę chciał odchodzić od konsoli. Jak jest w przypadku nowego IP tego doświadczonego studia? Niestety, nie odbyło się bez problemów.

Anthem 01 recenzja

Anthem 02 recenzja

Niezbadana kraina pełna niebezpieczeństw 

Anthem zaprasza nas do niedokończonego świata. Bogowie kreowali lądy, budowali nowe struktury, wznosili kolejne doliny za pomocą „źródła czystego stworzenia”. Tajemnicza moc zwana Hymnem pozwoliła Twórcom pracować nad każdym drzewem, źdźbłem trawy, czy też najmniejszym strumykiem, ale ich praca nie została zakończona. Nagle bogowie zniknęli, a pozostawione relikty zaczęły siać spustoszenie budząc do życia potężne bestie, przynosząc kolejne kataklizmy i wpływając na dosłownie każdego. Podłą sytuację odwróciła generał Helena Tarsis - to ona odnalazła odpowiednie miejsce do przetrwania, walczyła ze swoim oddziałem Legionem Świtu w kolejnych bitwach i zarządziła przygotowanie pierwszego javelina. Arden Vass, wybitny naukowiec, stworzył metalowe zbroje dla żołnierzy, którzy w końcu otrzymali możliwość walki z potężnymi przeciwnikami. Tak naprawdę gracz nie ma szansy uczestniczenia w tej historii, ponieważ główna akcja Anthem rozgrywa się na wiele lat po wyjątkowym wyczynie Tarsis, a kluczowym wydarzeniem jest prolog, ponieważ to właśnie w nim mamy okazję obserwować prawdopodobnie największą porażkę naszej rasy. Piloci tracą szacunek społeczeństwa, nie są wybierani do najważniejszych misji, a my jesteśmy jednym z takich śmiałków i rozpoczynamy swoje wielkie zadanie od typowych kontraktów – w prostych słowach jesteśmy chłopcem na posyłki… Tylko w potężnej zbroi.

Jedno niepowodzenie zaprzepaściło wielki trud obrońców miasta, ale teraz pojawia się nowe zagrożenie i freelancerzy – tak nazywane są osoby odpowiedzialne za kontrolowanie javelinów – muszą dorównać wspomnianej dowódczyni i zmierzyć się z wielkim niebezpieczeństwem. Armia Dominium kierowana przez Monitora chce przejąć kontrolę nad każdym najmniejszym fragmentem świata i tylko gracze mogą powstrzymać tego szaleńca przed zrealizowaniem swojego planu.

Tak w skrócie przedstawia się wstęp do opowieści w Anthem, której ukończenie zajmie zainteresowanym od 10 do 15 godzin. Nie jest to typowa przygoda, do której przyzwyczaiło nas BioWare, ponieważ choć deweloperzy zapowiedzieli, że w tej materii nic się nie zmieni, to jednak Anthem w głównej mierze jest nastawione na sieciowe przeczesywanie lokacji i to wpłynęło na grę. Pomiędzy fragmentami rozgrywki często oglądamy przerywniki filmowe, czy też mamy okazję wziąć udział w dyskusji – choć pojawiają się tutaj opcje dialogowe, to  jest to wyłącznie kosmetyka. Nawet najdłuższe rozmowy muszą zakończyć się jednym – otrzymujemy zadanie, wpadamy do głównej lokacji i wskakujemy w potężny szkielet. Historia z Anthem potrafi na początku mocno zaintrygować ze względu na ukazanie przeciwnika, zaprezentowanie świetnego tematu generał Tarsis, ale wszystko pęka po kilku pierwszych godzinach. Problemem nie są nawet najdłuższe dialogi, bo właśnie za ich pomocą poznajemy ten intrygujący świat, łapiemy ciekawostki prezentujące poszczególne elementy, ale autorzy wpadli na bardzo nietypowy sposób prowadzenia akcji – w jednym z etapów musimy odwiedzić cztery świątynie, ale zanim otworzymy drzwi niezbędne jest wykonanie serii nudnych wyzwań. Twórcy zmuszają freelancerów do szukania wydarzeń w świecie, zabicia oponentów z wykorzystaniem słabych punktów, pokonania wrogów z umiejętnościami specjalnymi, czy też zebranie wyznaczonych przedmiotów. Takie „atrakcje” pojawiają się również w innych grach, ale BioWare dość niespodziewanie zrzuca tę bombę niemal w jednym momencie. To działanie wydłuża historię o 2-3 godziny, ale totalnie nic nie wnosi… Do tego stopnia, że po ukończeniu ostatniego zlecenia nie pamiętałem kto zlecił mi tego questa i po co to robiłem…

W rezultacie scenariusz jest mocno nierówny Początek przykuł mnie do ekranu, później przeżyłem spore rozczarowanie, następnie znowu wszystko się rozkręciło, by końcówka nie rozpieściła moich zmysłów. Podczas rozgrywki miałem wrażenie, że BioWare specjalnie przeciągnęło jeden z momentów, a w ostateczności deweloperzy chcą nam powiedzieć – to jeszcze nie koniec... Tylko szkoda, że na kolejne wydarzenia musimy zaczekać. Dodatkowo  problemem nowego IP uznanych Kanadyjczyków jest przewidywalność, ponieważ cała akcja nie zaskakuje. Nie ma wielu oczekiwanych zwrotów akcji, więc nawet ciekawie napisane postacie, czy też ten niezwykły świat tracą na swoim blasku. Twórcom ponownie udało się przygotować kilka interesujących charakterów, które ubarwiają wydarzenia i w ciekawy sposób tłumaczą zawiłości świata – tych na starcie jest naprawdę sporo i początkowo nie otrzymujemy niezbędnych informacji, ale wszystko w tym wypadku przychodzi z czasem.

Anthem 03 recenzja

Anthem 04 recenzja

Czterech Iron Manów

Jeśli nawet w niektórych fragmentach fabuła nie porywa, a bieganie za kolejnymi skrzyniami męczy, to mimo to z jednego powodu w każdej wolnej chwili włączałem ostatnio Anthem - BioWare udało się zadbać o gameplay. Deweloperzy oddali w nasze ręce cztery maszyny bojowe, których kontrolowanie to czysta przyjemność. Wskakujesz w pancerz, skaczesz w przepaść, włączasz silniki odrzutowe i następnie szybujesz przez piękną krainę, by po chwili dostrzec w oddali wroga, zanurzyć się po drodze w wodospadzie schładzając strój i wskoczyć w sam wir walki. Anthem nie zawodzi w momencie, gdy stajemy naprzeciwko grupy rywali lub mierzymy się z ogromnym bossem, ponieważ każdy z czterech, dostępnych javelinów oferuje inny styl rozgrywki.

Zespołowi udało się zadbać o różnorodne klasy (bo w zasadzie nimi są javeliny), które oferują nie tylko inne ataki, ale przede wszystkim ofensywne oraz defensywne ruchy. Do naszej dyspozycji oddano Łowcę (najbardziej wszechstronna postać, która skupia się na atakowaniu pojedynczych celów), Sztorm (typowy mag, który korzysta z siły żywiołów i chętnie atakuje grupy wrogów), Śmigacza (szybki, świetnie radzi sobie w ubijaniu z bliska poszczególnych oponentów) oraz Kolosa (tank z krwi i kości, który ochroni zespół, a jednocześnie zada odpowiednie obrażenia), ale na początku korzystamy wyłącznie z jednej maszyny. W Anthem „strój” nie otrzymuje punktów doświadczenia, bo progresja została skupiona na pilocie i na 8., 16. i 26. poziomie doświadczenia sprawdzamy kolejne javeliny. Przygotowano tutaj przemyślany system, ponieważ tak naprawdę nigdy nie rozpoczynamy rozgrywki w pełni od zera, ponieważ część sprzętu jest uniwersalna, więc z niektórych gnatów oraz modułów możemy korzystać już od początku – w tej sytuacji nie pojawia się żmudne nabijanie XP, by móc szybko kontynuować zabawę na wysokopoziomowych misjach.

Jednym z elementów napędzających rozgrywkę są combosy – javeliny mogą ze sobą współpracować nie tylko przez proste umiejętności przykładowo zwiększające atak współtowarzyszy lub ochraniające znajomych, ale przede wszystkim przez relacje. W grze znalazły się ataki związane z żywiołami (ogień, lód, elektryczność, kwas) i za ich pomocą zadajemy wrogom dodatkowe obrażenia. Nie jest to łatwa sztuka, lecz jednocześnie piekielnie satysfakcjonująca, ponieważ walcząc z gigantycznym potworem zadbamy o kilka dużych guzów na jego przerośniętym cielsku, gdy nasza ekipa będzie ze sobą dobrze współpracować i co najważniejsze – wykonywać ataki w odpowiednim momencie. Nie jest to łatwe, ale właśnie z tego powodu każde starcie w Anthem to spora frajda.

Należy przy tym mieć świadomość, że przedmioty zdobyte z pokonanych rywali, czy też znalezione w świecie sprawdzamy dopiero po zakończeniu misji. Wracając do Fortu Tarsis, który jest naszą bazą wypadową, otrzymujemy podsumowanie zadania – zbieramy XP dla pilota, punkty do sojuszu, a następnie widzimy statystyki zdobytej broni, czy też kolejnej części. W świecie nie brakuje również najróżniejszych surowców, dzięki którym kreujemy nowy sprzęt, a jednocześnie autorzy zadbali o rozbudowany zestaw do personalizacji – w trakcie rozgrywki bez problemu pokolorujecie javeliny, czy też wybierzecie specjalne motywy. W produkcji  nie zabrakło mikrotransakcji, ale na szczęście za pieniądze kupujemy wyłącznie stroje, które nie wpływają na statystyki.  

Anthem 05 recenzja

Anthem 06 recenzja

Zadania, swoboda i akcja

Wspomniany Fort Tarsis jest ostoją ludzkości, gdzie mamy okazję porozmawiać z bohaterami niezależnymi, otrzymujemy wiele ciekawostek dotyczących świata oraz oczywiście odbieramy kolejne zadania. Od pewnego momentu mamy nawet okazję wpaść do specjalnego miejsca, w którym spotkamy innych graczy, pokazujemy odpicowany sprzęt, czy po prostu przygotowujemy się do kolejnej wyprawy, ale szczerze mówiąc cała koncepcja nie przypadła mi szczególnie do gustu. Podobnie zresztą jak widok z pierwszej osoby – tylko w forcie musimy patrzeć na akcję z oczu bohatera. Na szczęście odbieranie misji nie trwa za długo, a następnie można wskoczyć w strój i wyruszyć na kolejną ekspedycję.

Dobrze na pewno sprawdza się system odpowiedzialny za rozpoczęcie wydarzeń – po wejściu w javelina pojawia się mapa, gdzie wybieramy jedną z dostępnych misji, rozpoczynamy swobodną eksplorację lub wyruszamy na Fortyfikację. Jeszcze przed startem zabawy zapraszamy do gry znajomych, wybieramy jeden z sześciu dostępnych poziomów trudności lub włączamy matchmaking i do naszej rozgrywki zostają dołączeni gracze z Sieci. Chociaż BioWare pozwala na poznawanie opowieści w pojedynkę, to szczerze mówiąc nie ma to kompletnego sensu, ponieważ najlepszy element Anthem jest właśnie związany z kooperacją.       

Anthem przy tym podąża drogą przykładowo The Division oraz Destiny oferując dość powtarzalne zadania. W głównej mierze podążamy w wyznaczone miejsca, aktywujemy portale, zbieramy części, bronimy wyznaczonej strefy, czy po prostu eliminujemy cele. W sumie sytuacja powtarza się w kampanii, kontraktach, swobodnej rozgrywce, czy też Fortyfikacjach – te ostatnie to wymagające podziemia, które pozwalają zdobyć najlepszy sprzęt, ale również wymagają dobrego zgrania zespołu. Od pewnego momentu gameplay polega na powtarzaniu znanych wydarzeń dla zdobycia coraz to lepszego sprzętu, jednak nie powinno być to dla nikogo specjalnym zaskoczeniem. Mimo to bardzo te dość schematyczne aktywności zostały w Anthem naprawdę dobrze ułożone i po pierwszych kilkunastu godzinach nie czuję znużenia. Jest to bez wątpienia spowodowane samą rozgrywką, świetnym prowadzeniem javelinów i dobrze dostosowanemu poziomowi trudności. Na start mamy dostęp do trzech wyzwań, jednak osiągając maksymalny poziom pilota (30.) sprawdzamy swoje umiejętności na Wielkim Mistrzu 1/2/3 – w tym wypadku przeciwnicy nie padają po pierwszej salwie, chętniej atakują i potrafią zaskoczyć.

Nie możemy w tym wypadku liczyć na zupełnie nowe atrakcje, ale te na pewno pojawią się już wkrótce. Anthem to „gra jako usługa”, która będzie rosła z kolejnymi miesiącami – otrzymamy nowe misje, kolejne wyzwania, nowe Fortyfikacje, czy też świeży sprzęt i wszystkie pliki pobierzemy za darmo. Szczerze mówiąc najbardziej czekam na kilka dodatkowych podziemi oraz rozbudowę swobodnej eksploracji – już wkrótce do tytułu trafią potężni bossowie, którzy mają nawiedzać krainę i pozwolą zdobyć jeszcze lepsze uzbrojenie.

Miałem okazję zagrać w Anthem na trzech sprzętach (ASUS ROG Zephyrus z i7-7700HQ, GeForce GTX 1080 Max-Q, 24GB Ram, Xboksie One X i PC z RTX 2080 TI, i7-8700 (3.20 GHz), 16GB RAMu) i tytuł naprawdę potrafi zachwycić oprawą. BioWare oferuje piękny, barwny świat, który jest znacząco upiększony podczas wszystkich pojedynków. Tytuł wygląda cudownie w trakcie wyładowań elektrycznych, wybuchów, a płynne wskakiwanie javelinem z klifu, by następnie przed samą wodą odpalić maszynę i szybować w głąb wodospadu prezentuje się fantastycznie. Z dopracowaną oprawą współgra również udźwiękowienie, ponieważ muzycy z BioWare oferują tonę podnoszących na duchu utworów, które sprawiają, że z jeszcze większą przyjemnością podchodziłem do kolejnych misji.

Niestety, Anthem w dniu premiery nie został w pełni dopracowany. Gra od pewnego momentu oferuje zdecydowanie za długie ekrany wczytywania, od czasu do czasu głowa mojego bohatera zniknęła, zdarzyło mi się trzykrotne zawieszenie pozycji podczas zakończenia misji (na szczęście zadanie zostało zaliczone), kilkukrotnie podczas rozgrywki zostałem wylogowany, a nawet nie mogłem oddać jednego zadania - musiałem trzykrotnie powtarzać quest. Na szczęście deweloperzy znają problem i w dniu premiery na serwerach zawita spora łatka premierowa, która ma wyleczyć największe bolączki. 

Anthem 07 recenzja

[ciekawostka]

Start z małą zadyszką, ale pozwala patrzeć w przyszłość

Anthem zaprasza do pięknego, intrygującego świata, którego potencjał nie został w pełni wykorzystany. Gra zachwyca koncepcją javelinów, ale jednocześnie męczy w niektórych wątkach fabuły i oferuje dość powtarzalne zadania. Oprawa oraz udźwiękowienie podbijają wrażenia, jednak niestety produkcja nie uciekła od potknięć. W ostateczności otrzymujemy tytuł kilku sprzeczności, które mam szczerą nadzieję, że nie zabiją BioWare. Wierzę, że Anthem zostanie przez deweloperów odpowiednio rozbudowane, wygładzone i pozwoli zespołowi w spokoju pracować nad wielkimi opowieściami… To kiedy powrót do Smoków i gdzie jest Shepard?

// Ocena może zostać zmieniona po dokładnym sprawdzeniu, jakie błędy eliminuje premierowa łatka //

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Anthem

Atuty

  • Wyjątkowy świat,
  • Kapitalne sterowanie javelinami,
  • Walka zachęca do rozgrywki,
  • Przyjemna personalizacja,
  • Wyśmienita oprawa,

Wady

  • Przewidywalna i krótka fabuła,
  • Jeden fragment historii powinien zniknąć,
  • Dość powtarzalna rozgrywka,
  • Błędy wpływają na doświadczenie

Z Anthem powinna wyrosnąć naprawdę świetna marka. Gra oferuje mocny gameplay i pokazuje jedno – BioWare może nam jeszcze wiele zaoferować… Oby tylko zespół otrzymał swoją szansę.
Graliśmy na: PC

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper