Dead or Alive 6 - recenzja gry. Biusty nowej generacji
Trzeba przyznać, że na przestrzeni ostatniej generacji fani bijatyk są mocno rozpieszczani. Tym razem czeka nas kolejny powrót po latach jednej z całkiem zasłużonych serii. Dla wielu złośliwie kojarzonej z frywolnym fanserwisem, dla innych niezwykle złożony i głęboki przedstawiciel gatunku. Sprawdzamy, jak to wygląda w przypadku najnowszego Dead or Alive 6.
Twórcy Dead or Alive 6 mieli przed sobą twardy orzech do zgryzienia, pogodzenie dwóch skrajnie odmiennych grup odbiorców jest wyjątkowo trudne. Jeszcze przed premierą Koei Tecmo zapowiadało, że charakter serii zostanie delikatnie stonowany, a sama gra zaoferuje nieco poważniejsze podejście z mocnym zacięciem na rozgrywkę e-sportową . W efekcie podstawowe stroje nie kuszą już tak negliżem, jak wcześniej, a sama gra nie jest też aż tak kolorowa, jak poprzednie odsłony. Moim zdaniem niepotrzebny zabieg i odchodzenie od wyrobionego ducha serii, aczkolwiek to już kwestia czysto subiektywna. Faktem jest natomiast to, że autorzy starali się połączyć „nowe” podejście ze „starym”, co już nie do końca wyszło i mimo wszystko poza pozornymi aspektami gra niewiele się zmieniła, co wcale nie jest dla mnie minusem.
Powrót na stare śmieci
Zapomnijcie o wywracaniu systemu walki do góry nogami. Dead or Alive 6 to w dalszym ciągu ten sam trzon rozgrywki, który zaskarbił sobie oddane grono fanów. Twórcy nie zabierają się za niepotrzebne kombinowanie, a zamiast tego stawiają na powolną ewolucję, wprowadzając jednocześnie kilka usprawnień ukierunkowanych na mniej doświadczonych graczy. Efektem jest widowiskowa bijatyka, gdzie nawet poprzez losowe "klikanie", czy stosowanie skrótów możemy liczyć na zachowanie pewnej płynności walki i podziwianie spektakularnych scenek. Najnowsze DoA jest bardzo intuicyjne dla nowicjuszy i pozwoli im bezstresowo bawić się, nawet jeśli nie poświęcą kilkunastu godzin na siedzenie w treningu.
Weterani zaś docenią rozbudowane opcje defensywne pozwalające na przerwanie ofensywy przeciwników. Specjalne sidestepy z natychmiastową kontrą, przechwytywanie uderzeń wrogów, chwyty i wykorzystywanie paska zasobu do przerywania kombinacji przeciwnika. Dead or Alive 6 pomimo pewnych pozornych uproszczeń jest nadal złożoną bijatyką pozwalającą na wiele ciekawych technik. Postaciami można sporo mieszać, a jeśli popadniemy w schemat działania, szybko wystawimy się na karę, która solidnie zbije nasz pasek życia. Niby standardowy element każdej bijatyki, ale tutaj odczuwalny jeszcze mocniej z powodu przechwytów, na których mocno opiera się walka. Zabierając się za grę na poważnie mamy naprawdę szerokie pole do popisu, jeśli chodzi o naukę i opanowywanie systemu z jego wszystkimi niuansami. Największy ból i zarzut? Zrezygnowanie z trybu tagowego. Zapomnijcie o walkach w parach, bo twórcy postawili wyłącznie na pojedynki 1vs1.
Online dla cierpliwych, offline dla niewybrednych
Nie najlepiej spisuje się za to tryb online. Nie chodzi nawet o brak szerszych opcji i surowy charakter tego modułu zabawy, a o samą jakość pojedynków. O ile pierwszy dzień minął mi bez większych problemów tak w kolejnych miałem już delikatne problemy ze znalezieniem graczy o stabilnym łączu. Nie ma jakieś ogromnej tragedii, ale mimo wszystko często moja gra była psuta przez lagi pojawiające się w środku meczu — mimo, że przed zaakceptowaniem starcia gra informowała o dobrym połączeniu. Po rozegraniu kilkudziesięciu meczów zacząłem kręcić nosem i przed powrotem wolałbym poczekać na aktualizację usprawniającą matchmaking oraz zmniejszającą opóźnienie.
Pod względem zawartości Dead or Alive 6 nie rozpieszcza niczym gry NetherRealm Studios (w zasadzie żadna z bijatyk nie może pod tym względem konkurować z ojcami Mortal Kombat). Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia z "syndromem Street Fightera V", który na premierę nie oferował zbyt wiele i rozczarował większość niedzielnych graczy. Twórcy przygotowali dla fanów wszystkie najważniejsze tryby i zaprojektowali nawet parę umilaczy, aby na dłużej przytrzymać nas przy konsoli. W ten oto sposób na start otrzymujemy dostęp do standardowych wariacji rozgrywki pokroju Survival, Time Attack, czy klasycznej drabinki Arcade.
Autorzy przygotowali również DoA Quest, gdzie poprzez wykonywanie niezbyt skomplikowanych wyzwań oraz wymagań otrzymujemy gwiazdki, które możemy wydawać na stroje, a trzeba przyznać, że pod tym względem Koei Tecmo jest kreatywne jak zawsze i stworzyło sporo fikuśnych ciuchów dla wszystkich bohaterów. Nie jest to może coś specjalnego i rozbudowanego na miarę Żyjących Wież ze wspomnianego wcześniej Mortal Kombat, ale w dalszym ciągu zabierze nam nieco cennego czasu z życiorysu.
Niedzielni gracze spędzą też parę godzin w trybie fabularnym. Ten standardowo utrzymany jest w filmowej konwencji, gdzie liczne walki przeplatają się z przerywnikami. Za ich pomocą poznajemy naszych bohaterów i ich motywacje. Skłamałbym jednak, twierdząc, że jest to coś wartego uwagi. Ot festiwal kiczowatych dialogów i sklejony na kolanie scenariusz, od którego boli głowa. Fani serii nie powinni mimo wszystko narzekać, a cała reszta może bez żalu darować sobie historię i przejść do ciekawszych rzeczy.
Dead or Alive w dalszym ciągu posiada jeden z najlepszych i szeroko rozbudowanych trybów treningowych z całego gatunku. Świetnie ukazana frame data pozwala w przejrzysty sposób poznawać właściwości ataków postaci i opanować ulubionych zawodników, czy też przećwiczyć określone zagrania. Pod względem zawartości gra naprawdę nie ma się czego wstydzić i moim zdaniem posiada wszystko, co powinna mieć współczesna bijatyka.
Budżet? Wystarczy na dwie bułki i pasztet
Co jeszcze natomiast boli? To, co w przypadku konkurencji, czyli budżetowe wykonanie. Graficznie Dead or Alive 6 jest przeciętne, a w wielu miejscach po prostu brzydkie i nieciekawe. O ile do samych postaci trudno się przyczepić, bo są całkiem szczegółowe i miłe dla oka, tak cała reszta to już sprawa mocno dyskusyjna. Otoczenie wydaje się wyprane z większej ilości detali, oświetlenie "płaskie", a fizyka ubrań to poziom poprzedniej generacji. Problemem jest też paskudny aliasing widoczny na krawędziach. Niestety, ale gołym okiem widać niewielki budżet i ciężko to zamaskować. No dobra, przyznaję, że detale pokroju zbliżeń na twarz w trakcie walki, osadzający się brud czy strużki krwi wyglądają ładnie. Wspomnę dodatkowo, że nawet na standardowym modelu PS4 możemy ustawić w opcjach priorytet, czy zależy nam bardziej na stabilnej animacji, czy może efektach graficznych.
Jakie jest ostatecznie Dead or Alive 6? Przyjemne i w dalszym ciągu dobre, choć okrojone ze świetnego trybu tagowe, przez co zmieniło się nieco tempo gry. Jest trochę spokojniej, co na pewno odczują nowicjusze, dla których gra nie będzie sprawiała wrażenie aż tak chaotycznej. Zapomnijcie jednak o drastycznych zmianach w samym charakterze serii, czy ogólnym trzonie rozgrywki. Jeśli poprzednie odsłony nie przypadły Wam do gustu, to i od tej powinniście trzymać się z daleka. Fani z kolei powinni być zadowoleni, bo już w tym momencie otrzymują solidną bazę, która w przyszłości może zostać ciekawie rozbudowana — o ile tylko autorzy nie skupią się wyłącznie na tworzeniu dodatkowych skórek.
Ocena - recenzja gry Dead or Alive 6
Atuty
- Dobór trybów rozgrywki
- System walki
- Świetny tryb treningowy
Wady
- Budżetowe wykonanie
- Niekiedy problemy z online
- Brak trybu tag
Na kilka rzeczy można kręcić nosem, ale Dead or Alive 6 to nadal dobra bijatyka, która nie odbiega jakościowo od konkurencji. Świetny system walki i masa trybów starczą fanom na setki godzin toczenia pojedynków
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (52)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych