Overwatch (Switch) – recenzja gry. Hybryda Nintendo przeszła ważną próbę
Blizzard coraz śmielej patrzy w stronę kolejnej platformy. Twórcy WarCrafta zdecydowali się na szybką premierę swojego ostatniego hitu, Overwatch na małym systemie jest jednak nadal przyjemnym doświadczeniem. Zadbano o całą zawartość, ale deweloperzy zapomnieli o kilku ważnych czynnikach, by móc mówić o pełnym sukcesie.
Overwatch trafił na rynek w 2016 roku, choć Blizzard wciąż dba o produkcje rozbudowując ją licznymi, bezpłatnymi dodatkami, które sprawiają, że shooter bez problemu potrafi przetrwać w natłoku coraz ładniejszych i przystępniejszych strzelanek. Twórcy WarCrafta nie odkryli Ameryki, ale zaoferowali doświadczenie, z którym nadal ciężko konkurować nawet serii Call of Duty. To właśnie z tego powodu postanowiłem sprawdzić tytuł już na czwartej platformie – na początku zakochałem się w wersji na PlayStation 4, później sprawdziłem edycję na Xboksa One, w swoim czasie postrzelałem na PC, a teraz... Spędziłem kilka dobrych wieczorów z hybrydowym wydaniem Overwartch i postanowiłem podzielić się z naszą społecznością moimi spostrzeżeniami.
Overwatch jest przepełniony zawartością
Nie bez powodu powyżej wspomniałem o rozwoju Overwatch, bo odsłona na Nintendo Switcha od początku jest dosłownie obładowana zawartością. Twórcy wrzucili wszystkich dostępnych bohaterów (31), każdą mapę (28), wszystkie tryby (8) oraz wcześniej przygotowane systemy. Tutaj pod względem treści nie można narzekać nawet na sekundę, co jest kapitalną sytuacją, ponieważ od samego początku możemy przebierać w postaciach, których jest mnóstwo – dlatego gra oferuje kapitalną zabawę, ponieważ każda postać jest dosłownie inna. Jeśli nigdy wcześniej nie graliście w ten shooter to tygodniami będziecie kosztować w kolejnych herosach, uczyć się wykorzystywać ich umiejętności, by później cieszyć się zdobywając kolejne skórki. Gra nie zawodzi także pod względem wariantów rozgrywki oraz lokalizacji, ponieważ dosłownie każdy mecz w Overwatch jest inny.
Podstawowe doświadczenie jest tutaj przeniesione, ponieważ nawet na Nintendo Switchu od samego początku będziecie uczestniczyć w bardzo ekscytujących, dynamicznych i przeładowanych akcją pojedynkach. Blizzard świetnie dopracował rozgrywkę, w której często jesteśmy świadkami bardzo zaciętych starć – niejednokrotnie w pojedynkach różnicę robią dosłownie sekundy lub wydarzenia kończą się minimalną przewagą jednej z drużyn. To jest jeden z tych podstawowych elementów, przez który spędziłem przy tytule na pozostałych platformach sporo czasu, ponieważ Overwatch oferuje mnóstwo emocji, które w dodatku są serwowane w zdumiewająco szybkich dawkach. W ogólnym wrażeniach nie zawodzi również oprawa, gdyż wciąż się nie zestarzała. Blizzard zdecydował się na dobrą, przyjemną dla oka i wciąż aktualną kreskę, co jest to zdecydowanie dużym atutem strzelanki, która po prostu nie straszy widokiem. Nawet na konsoli Nintendo całość prezentuje się solidnie – w ostatecznym rozrachunku pewnie brakuje kilku efektów, ale raczej nikt na szatę graficzną narzekać nie będzie.
Nie możemy jednak liczyć na pełne doświadczenie z pozostałych platform, ponieważ deweloperzy zostali zmuszeni do obniżenia płynności zmagań. Teraz nie ma co oczekiwać na zabawę w przynajmniej 60 klatkach na sekundę (jak PS4/XOne), bo całość zamyka się na około 30 fps. Różnica jest znacząca, gdyż nawet w tej sytuacji nie możemy mówić o solidnej-stałej płynności. Przy największych bitwach, nie na wszystkich mapach, ale czasami, zdarzają się okazjonalne chrupnięcia – na szczęście nie jest to nagminne, jednak na pewno trzeba nad tym popracować. To najpewniej właśnie z tego powodu mobilny Overwatch nie może nawet myśleć o cross-platformowych zmaganiach, więc jeśli faktycznie Blizzard zdecyduje się szeroko uśmiechnąć do wspólnych serwerów, to Switch zostanie osamotniony. Nie byłby to duży problem, gdyby nie sama baza użytkowników, która choć stale rośnie, to nie możemy mówić o tak płynnym przejściu pomiędzy meczami, jak na pozostałych platformach. Tutaj czasami musimy zaczekać na pojedynek, co psuje ogólne wrażenia – dla mnie nadal jednym z największych atutów strzelanki Blizzarda jest zgrabne przejście pomiędzy meczami. Przykładowo na PS4 nie ma czasami nawet czasu na wzięcie głębszego oddechu.
Overwatch nie łączy, ale sprawia frajdę
Blizzard podjął też dość niezrozumiałą decyzję, bo choć zmagania odbywają się na serwerach korporacji, to jednak nie możemy otrzymać bezpośredniego dostępu do swojego konta z poprzednich urządzeń i tym samym przenieść progresu (poziomu) lub skórek. To duży strzał w kolano, bo jak wiadomo – nawet z Overwatch do Overwatch 2 pojawi się taka opcja. Z jednej strony rozumiem niedociągnięcie, bo jak wiadomo amerykański potentat dopiero przekonuje się do „crossów”, ale szczerze mówiąc właśnie o ten element trzeba było zadbać przed udostępnieniem tytułu szerokiej publiczności. W zasadzie jedyną nowością względem poprzednich systemów jest możliwość kontrolowania bohatera za pomocą ruchu ręki – nie jest to wielka innowacja i raczej nikt na tym nie będzie opierał swojej rozgrywki. Można sprawdzić i na szczęście... Można tę opcję wyłączyć. Choć nie ukrywam, że grając w wersji przenośnej Nintendo Switcha zdarzyło mi się kilkukrotnie dobrze wykorzystać ruch, wciąż nie jestem entuzjastą takich dodatków.
Mimo narzekania na brak niektórych funkcji, tak naprawdę trudno mi było w ostatnich dniach oderwać się od mobilnego Overwatcha. Gra sprawdza się idealnie na szybkie sesje – przykładowo 30 minut przed snem... Ale też miałem okazję strzelać przez osiem godzin bez przerwy, co w sumie było naprawdę przyjemnym doświadczeniem. Z czasem zapomina się o płynności, a szczerze mówiąc zbieranie skórek nie jest dla mnie większym problemem – i tak zazwyczaj korzystam z kilku, które po pewnym czasie łapię. Warto oczywiście pomyśleć o zainwestowaniu w Pro Controller lub większe Joy-Cony, bo małe grzybki standardowych kontrolerów są nieco niewygodne przy większej akcji. Gdy zadbamy o takie detale, rozgrywka może zapewnić sporo radości – na konsoli Nintendo wciąż brakuje strzelanek nastawionych na sieciowe mecze, a właśnie Overwatch zadowalająco uzupełnia lukę, bo pomimo swoich niedociągnięć, zapewnia znakomite doświadczenie.
Overwatch wciąż nie powiedział ostatniego słowa
Duży Overwatch to dla mnie nadal jedna z najlepszych strzelanek tej generacji, do której wciąż chętnie wracam i choć mniejsze wydanie posiada pewne znaczące braki to nie można tej grze odmówić jednego – to po prostu działa. Zawartość jest ogromna, gameplay wciąga niczym bagno, a mecze są tak samo przyjemne jak wcześniej. Brakuje tutaj tych dodatkowych klatek, przeniesienia zawartości i wspólnych serwerów, ale jeśli faktycznie Blizzard chce budować Overwatch 2 na plecach Overwatch, to w pewnym momencie studio będzie musiało uśmiechnąć się do „crossa”. Jak to wszystko będzie wyglądać? Trudno powiedzieć, ale już teraz otrzymujecie dostęp do solidnego i zarazem ogromnego shootera... Może nie będzie to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich fanów Overwatch (jeśli chętnie siadacie do rozgrywki na PC/PS4/XOne), ale osoby, które preferują rozgrywkę w „terenie” (nawet jeśli jest nim wygodne wyrko) będą bardzo zadowolone.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Overwatch.
Ocena - recenzja gry Overwatch
Atuty
- Mnóstwo bohaterów,
- Mnóstwo map,
- Mnóstwo trybów,
- Włączasz i nie chcesz przestać grać,
- Tryb przenośny daje radę
Wady
- Tylko 30 fps,
- Brakuje cross-play/cross-progresji,
- Brak polskiej wersji językowej
Halo, Activision? Kiedy to Call of Duty na Nintendo Switch?! To ma naprawdę sens!
Graliśmy na:
NS
Przeczytaj również
Komentarze (8)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych