DOOM Eternal – recenzja gry. Powitajcie Króla
2020 rok rozpoczął się niemrawo w branży gier, ale już w marcu otrzymujemy kilka bardzo mocnych gier z DOOM Eternal na czele. Bezprecedensowa produkcja id Software pokazuje konkurencji swoje miejsce w szeregu i potwierdza – nadal jest miejsce dla strzelanek nastawionych na kampanię. Trzeba jedynie wykorzystać wszystkie atuty świata oraz technologii. Twórcom najnowszego DOOM-a ta sztuka udała się w sposób iście mistrzowski.
id Software od 1991 roku rozwija swoje doświadczenie w gatunku pierwszoosobowych strzelanek. Twórcy wpływających na całą branżę filarów gatunku w postaci Wolfensteina 3D (1992), Dooma (1993) i Quake'a (1996) wciąż dążą do stworzenia shootera, który zapewni kompletne doświadczenie. Nie zawsze mogliśmy mówić o spektakularnym sukcesie – czasami czegoś zabrakło, innym razem przekraczano granice, ale właśnie na rynku zadebiutuje DOOM Eternal, który pokazuje, że lata zebranego doświadczenia kiełkują. Najnowsza produkcja id Software zapewnia rozgrywkę na niespotykanym na tej generacji poziomie. To nowy król gatunku.
Już w 2016 roku na rynku zadebiutował DOOM, który pozwolił śmiało sądzić, że id Software w końcu odnalazło złoty środek, a teraz będzie dążyć do realizacji planu i wrzucenia na rynek w pełni satysfakcjonującej (słowo klucz tej recenzji!) strzelanki. Po czterech latach w końcu wylądowała kontynuacja gry, która czerpie garściami z poprzedniego tytułu dopracowując doświadczenie i oferując szalenie dynamiczny gameplay. Jeśli wspomniana produkcja nie przypadła Wam do gustu – tutaj nie otrzymacie za wiele nowego. Deweloperzy budują grę na szkielecie poprzednika, dopracowując rozgrywkę. To jednak wystarczyło, by na rynku pojawiła się gra, obok której fani gatunku nie przejdą obojętnie – każdy powinien zagrać w najnowszego DOOM-a, by poczuć tę płynność w eliminowaniu kolejnych demonów. To czysta rozkosz.
DOOM Eternal – powitajcie króla pierwszoosobowych strzelanek
Akcja DOOM Eternal rozpoczyna się w momencie, gdy demony organizują sobie na Ziemi imprezę depcząc w tańcu ostatnich niedobitków i udowadniając jedno – to oni wygrali. My jednak nie możemy się z tym pogodzić, zakładamy przyciasny hełm, bierzemy z szafy potężnego gnata i rzucamy się w wir wydarzeń, podczas których mamy za zadanie uratować gatunek, wybić niezliczone hordy oponentów, by na końcu dorwać się do kilku potężnych dowódców i pokazać im gdzie demony zimują. Już na początku historii poznajemy głównych przeciwników, a następnie metodą malutkich kroczków miażdżymy na swojej drodze kolejnych oponentów, by w ostateczności móc rozpłatać na kawałki ciała najważniejszych celów. Gdzieś tam w tle otrzymujemy nowe informacje dotyczące inwazji, mamy okazję poznać szczegóły związane z bohaterem – szczerze mówiąc, fabularnie DOOM Eternal nie zawodzi. Nie jest to pewnie poziom emocji szykowanych przez najlepszych pisarzy w branży, ale deweloperzy skutecznie zachęcają do spędzenia przy ekranie wielu godzin – opowieść poznacie w około 18-20 godzin. To oczywiście nie jest w pełni zasługa historii – ponownie gameplay jest w DOOM Eternal głównym punktem zaczepienia, który od czasu do czasu sprawia, że nie będziecie mogli chwycić oddechu. Twórcy wrzucają nas w wir akcji, której trudno się oprzeć.
Kluczem sukcesu najnowszego DOOM-a jest płynność i dynamika poruszania się, bo choć miałem okazję zagrać w dosłownie każdą strzelankę z tej generacji, to żaden z tytułów nie oferuje tak piekielnie satysfakcjonującego doświadczenia. 60 klatek na sekundę, których w innych pozycjach tak często brakuje, zostały zapewnione za sprawą autorskiego silnika idTech 7, który dostarcza fantastycznych wrażeń. Tytuł na Xboksie One X nie krztusi się nawet przy największych starciach, a pełna kontrola nad wydarzeniami jest gwarantowana. Nieczęsto już na samym początku wspominam o tym szczególe, ale deweloperzy wyraźnie dopracowali płynność zmagań, dzięki której wskakiwanie w sam środek akcji to czysta rozkosz. Właśnie stabilność akcji ma przełożenie na cały gameplay, ponieważ DOOM Eternal jest grą na swój sposób trudną – pomimo dostępu do kilku poziomów trudności, którymi możemy stale lawirować, na każdym kroku mamy okazję spotkać taką samą liczbę demonów, którzy atakują w taki sam sposób. Różnicą jest jedynie siła zadawanych obrażeń oraz intensywność wyrzucania przez demony tych najmocniejszych ataków. Główny bohater nie ma jednak czasu na rozmyślanie i chłodną kalkulację. Gra zachęca do stałego biegania, skakania i jednoczesnego wyrządzania krzywdy przeciwnikom – podczas rozgrywki wielokrotnie odczuwałem przyjemną nostalgię i przypominałem sobie momenty, kiedy jako dzieciak ogrywałem kolejne DOOM-y, a przede wszystkim doświadczałem następnych Quake'ów. Szybkość pokonywania lokacji z jednoczesnym strzelaniem i szukaniem apteczek to rzadko spotykane połączenie.
Twórcy bogatsi o wspomniane wcześniej doświadczenia, doskonale wiedzieli, gdzie leży największy atut DOOM Eternal, co postanowili doskonale wysunąć na pierwszy plan. Każda większa akcja jest przeładowana dziesiątkami demonów, przy których Slayer musi sobie radzić – tutaj nie możemy korzystać z pochowanych za pazuchą potionów, więc trzeba odnaleźć inne rozwiązanie sytuacji podbramkowej. Potrzebujesz leczenia? Zaatakuj wroga i gdy jego zdrowie spadnie do krytycznego poziomu, wykorzystaj zabójstwo chwały, by zdobyć HP. Potrzebujesz pancerza? Skorzystaj z płomiennego ataku i patrz jak przeciwnik cierpi na Twych oczach. W całym szaleństwie zabrakło amunicji? Chwyć w łapy piłę i rozetnij ofiary, wyciągając z nich niezbędne do walki surowce. Akcja w najnowszej grze id Software to mistrzowski balans pomiędzy strzelaniem, działaniem i zbieraniem odpowiednich dóbr. Gracz bardzo szybko orientuje się co musi zrobić, by przetrwać, więc wskakujemy w wir wydarzeń mając okazję często balansować pomiędzy życiem i śmiercią. Twórcom udało się fantastycznie dopracować pojedynki, podczas których systematycznie mierzymy się z armią z pozoru nie do przejścia, tymczasem przygotowany system pozwalający czerpać życie, pancerz lub amunicję z rywali sprawia, że nawet z najtrudniejszych starć Slayer wychodzi z podniesionym hełmem.
DOOM Eternal – Król z bogatym arsenałem
Podczas tych wszystkich tańców z demonami w roli głównej, Slayer nie jest bezbronną owieczką błąkającą się po świecie. Od początku dostajemy dostęp do potężnego arsenału, który w dodatku możemy ulepszać montując specjalne modyfikacje – niemal każda giwera posiada możliwość korzystania z dwóch modów, ale zawsze w użyciu jest jeden... Nic oczywiście nie stoi na przeszkodzie, by dynamicznie przeskakiwać nie tylko pomiędzy gnatami, ale również ich modyfikacjami.
Do naszej dyspozycji oddano zestaw, który w prostych słowach można zatytułować „jak wybić wszystkie demony i czerpać z tego 100% satysfakcji”. Slayer od początku chwyta za strzelbę, która wykorzystuje także przylepiające bomby – to czysta przyjemność móc załadować bombę w sam środek kilku przeciwników i po sekundzie obserwować jak ich kończyny odlatują. Z drugiej strony, ciężkie działo dzięki modyfikacji możemy przerobić na porządną snajperkę (idealnie nadaje się do strzelania w słabe punkty demonów) lub wyrzutnię mikrorakiet zadającą duże obrażenia większej grupie rywali. W praktyce wygląda to tak: wskakujemy w sam środek wydarzeń, chwytamy za strzelbę, oddajemy trzy strzały z bliska, odskakujemy jednocześnie przyklejając dwie bomby, w międzyczasie zmieniamy giwerę na kole wyboru, chwytamy za działo i przymierzając (użycie moda) strzelamy w sam środek oka Cacodemona znajdującego się po drugiej stronie mapy. To wszystko trwa dosłownie 5 sekund, cały czas lawirujemy pomiędzy kolejnymi atakami, nasi rywale mając krytyczne zdrowie zaczynają świecić, więc wpadamy w nich jak dzik w szyszki, rozrywamy rękoma kolejne bestie bluzgając się w ich krwi i zyskując tym samym dodatkowe HP. Przy odrobinie szczęścia, po drodze zbierzemy jeszcze trochę paliwa, by rozpłatać przeciwników za pomocą demonicznej piły – nic nie wygląda tak epicko jak rozcinanie bestii na pół... Takimi właśnie akcjami jest przeładowany cały DOOM Eternal. Gra to czysta radość dla fanów gatunku.
To jednak dopiero początek, ponieważ wszystkie modyfikacje możemy ulepszać wykorzystując punkty broni i tym samym przykładowo zwiększając eksplozję wspomnianej bomby czy skracając czas przeładowania. W ostateczności Slayer ma okazję zostać prawdziwym mistrzem w okiełznaniu wybranego oręża... I co najważniejsze – deweloperom umiejętnie udało się zaakcentować wpływ rozwoju broni na nasze możliwości. To nie jest tak, że od razu otrzymujemy dostęp do wszystkiego. Z upływem czasu odblokowujemy nowe zabawki, później ich mody, by następnie jeszcze poprawić to i owo wykorzystując ulepszenia. Z czasem nasz bohater staje się prawdziwą maszyną do zabijania, a my mamy coraz większą kontrolę nad jego możliwościami.
Do naszej zabawy oddano także potężną balistę, która przecina przeciwników nawet w locie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystać sześciolufowe działo automatyczne, które pozwala stworzyć nawet tarczę energetyczną. W grze nie zatęsknicie za karabinem plazmowym, wyrzutnią rakiet czy też moim faworytem – superstrzelbą z hakiem. Twórcy nie zapomnieli jeszcze o BFG i pozwalają pobawić się tyglami. Broń to jednak dopiero początek arsenału, ponieważ Slayer otrzymuje dostęp do rozbudowanych umiejętności. Bohater czerpie garściami ze specjalnego miotacza ognia, który jest zamontowany na jego stroju i działa niezależnie od wykorzystywanej broni. Świetnie sprawdzają się także granaty odłamkowe, bomby lodowe, a wielu entuzjastów chętnie skorzysta z potężnego krwawego ciosu – kiedy to nasza łapa pokiereszuje kilku demonów. W repertuarze wybawiciela ludzkości dobrze sprawdza się również odskok, dzięki któremu wpada w przeciwników, unika ich lub po prostu uczestniczy w licznych sekwencjach platformowych. Pomiędzy ciągłą akcją bez trzymanki, główny bohater ma okazję trochę poskakać, powspinać się i pochodzić po ścianach – czasami te sekwencje wyrywają z największych przyjemności, ale twórcy starają się rozładować napięcie i zapewnić odrobinę oddechu. Podczas rozgrywki nie zawsze miałem wrażenie, że intensywność tych elementów została dobrze dobrana, ale na szczęście niesmak nie pojawia się zbyt często.
Strój bohatera możemy jeszcze ulepszać za pomocą żetonów predatorskich, wpływając tym samym na możliwości głównego Slayera – przykładowo ulepszamy granaty lub dbamy o szybszy odskok. Twórcy pozwalają zdobywać kryształy strażnicze, które mogą wpływać na zdrowie, pancerz oraz amunicję, a jeszcze do naszej dyspozycji oddano runy. Te ostatnie to potężne wzmocnienia, które pozwalają między innymi szybciej biegać po zabójstwie chwały, wydłużać okres oszołomienia wrogów, skracać czas odnowienia miotacza, zabójstwa chwały można wykonywać z większej odległości lub po prostu jeszcze szybciej ubijać efektownie oponentów. Pozwolono graczom nieco pokombinować dobierając runy do stylu gry i tym samym móc z błogą radością niszczyć kolejnych przeciwników. Opcji eliminowania demonów jest naprawdę mnóstwo i tylko od nas zależy jak w tym wszystkim się odnajdziemy.
Deweloperzy zadowalająco dopieszczają rozgrywkę przez takie drobne detale jak wyzwania oraz wskaźnik demonicznego spaczenia. Te pierwsze pozwalają wykonywać wyznaczone cele podczas misji, a drugi w pewien sposób ułatwia wyuczenie się odpowiednich reakcji. W DOOM Eternal każda misja to oddzielny poziom, w którym często możemy natrafić na liczne przejścia, ukryte pokoje lub przyjemności pod postacią sekretnych bitew. Wskaźnik demonicznego spaczenia pozwala określić, czy mieliśmy już okazję ubić wszystkich rywali na mapie – widzimy dokładnie zaliczone areny, ukryte starcia lub bramy Slayera. Wszystko zostało dobrze zaprezentowane, by gracz wiedział na co może się szykować lub czego jeszcze szukać. Do gustu przypadła mi jeszcze sama budowa misji: teraz od początku mamy dostęp do bazy wypadowej – HUB to miejsce, gdzie możemy dostosować swój sprzęt, wskoczyć na arenę treningową przeładowaną demonami lub po prostu odetchnąć. Twórcy pozwalają także powtarzać wszystkie misje i nie trzeba na początku ukończyć głównego wątku, by ponownie wskakiwać w wir wydarzeń. Dla osób pragnących wycisnąć z produkcji wszystkie soki przygotowano poziomy eksperckie – tutaj wracamy do znanych wydarzeń, ale na mapach pojawiają się nowe demony. Studio zadbało o kolejne wyzwania i nawet pozwala doświadczyć akcji na różnych poziomach trudności.
DOOM Eternal – Król potrzebuje odpowiedniego mięsa
DOOM Eternal to nie tylko najpłynniejsza odsłona serii, ale również najpiękniejsza... Choć słowo „piękna” ma w tym przypadku dość nietypowy wymiar, ponieważ autorzy zapewnili fantastyczne lokacje z wieloma monumentalnymi scenami, a największą frajdę sprawia wygląd demonów. Zadbano o największy zestaw demonów w historii serii – znajdziecie tutaj wszystkie stwory, które przeplatały się przez poprzednie odsłony, a dodatkowo zestaw został rozbudowany o nowe monstra. Powolne zombie, zwinne diabliki lub opętani żołnierze to podstawa, ale w DOOM Eternal pojawia się także między innymi dynamiczny gargulec, korzystający z energetycznej tarczy zewłok czy też usprawniona forma tyrana. Ze znanych „twarzy” w grze pojawia się jeszcze między innymi różak, arcypodlec, potężny antropokub lub mój ulubieniec cacodemon. Twórcy dopieścili ten szeroki wachlarz przeciwników, którzy systematycznie stają na naszej drodze sprawiając, że musimy uczyć się nowych ruchów i inaczej reagować. Każdy demon został przygotowany z dbałością o drobne detale, rywale posiadają unikatowe ruchy i naprawdę paskudne gęby – znakomicie sprawdza się możliwość strzelania do wyznaczonych części ciała. W trakcie zabawy stale wykorzystuje się słabe strony bestii, nie tylko niszcząc ich broń, pozbawiając pancerza, ale przede wszystkim strzelając we wrażliwe punkty. Tym samym mając odpowiednie doświadczenie Slayer potrafi wyeliminować nawet największe zagrożenie. W DOOM Eternal nie mogło również zabraknąć wyjątkowo potężnych bossów – mogłoby by być ich więcej, ale możecie mieć pewność, że każde starcie to kawał wymagającej przeprawy, która na długo wryje się w Waszych psychikach.
Jest jeszcze jeden element, o którym nie mogę zapomnieć podczas pisania tego tekstu. DOOM Eternal to nie tylko świetna dynamika połączona z genialnym systemem strzelania. Gra oferuje również kapitalny soundtrack, który jest dosłownie ozdobą rozgrywki i jej integralną częścią – zespół zadbał o udźwiękowienie, które zachęca do uczestniczenia w tej krwawej podróży, a wszystkie wystrzały i dźwięki rozrywanych na strzępy demonów to czysta, nieskrępowana rozkosz. Twórcom udało się dobrze połączyć dźwięk z rozgrywką – nie każdemu udaje się uzyskać tak harmonijną relację pomiędzy obrazem i dźwiękiem. Dobrą wiadomością jest również pełna polska lokalizacja, która ponownie w przypadku gry Bethesdy nie zawodzi.
[ciekawostka]
DOOM Eternal to Król
Twórcy DOOM Eternal już zapowiedzieli, że zamierzają tym razem odpowiednio zadbać o swoich fanów dostarczając im szereg dodatków, które jeszcze wzmocnią doświadczenia graczy i pozwolą pozostać na dłużej w tym świecie. Nie jest to przypadek, ponieważ opracowano fantastyczny system, którzy trzeba wykorzystać. Nawet sam system wyboru misji związany z bazą wypadają daje pole do popisu, by zadbać o nowe wyzwania i zaoferować graczom jeszcze więcej frajdy.
Uciecha towarzyszyła mi od pierwszego chwycenia kontrolera w łapę, ponieważ DOOM Eternal to mistrzowskie połączenie rozgrywki i dynamiki z zawartością, udźwiękowieniem oraz oprawą. id Software udało się zaoferować grę, którą po prostu trzeba doświadczyć – to murowany lider w wyścigu o koronę gatunku pierwszoosobowych strzelanek nastawionych na wrażenia dla singlistów. Studio stworzyło Króla, przed którym nie trzeba się płaszczyć, a wziąć go za bary i wyruszyć we wspólną podróż przepełnioną satysfakcją oraz stękającymi z bólu demonami.
Ocena - recenzja gry Doom Eternal
Atuty
- Błoga satysfakcja(!) w 60 klatkach na sekundę,
- Przemyślana mechanika związana ze zdobywanie „surowców”,
- Szeroki arsenał pozwalający na szczyptę szaleństwa,
- Długa, przyjemna i przeładowana efektownymi pojedynkami kampania,
- Uczta dla oczu – demony nigdy nie wyglądały tak paskudnie,
- Soundtrack zachęca do wskoczenia w ten efektowny wir wydarzeń.
Wady
- Od czasu do czasu sekwencje platformowe są niepotrzebnie rozciągnięte.
DOOM Eternal w trzech słowach: „dynamika, arsenał, radość”. To właśnie te trzy zagadnienia najlepiej definiują produkcję, która jest przeładowana giwerami, dziką akcją oraz przyjemnością płynącą z połączenia dwóch poprzednich elementów.
Graliśmy na:
XONE
Przeczytaj również
Komentarze (81)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych