Reklama
Desperados 3 - recenzja gry. John Cooper powraca na saloony z przytupem

Desperados 3 - recenzja gry. John Cooper powraca na saloony z przytupem

Mateusz Wróbel | 13.06.2020, 00:45

Desperados III zostało niespodziewanie zapowiedziane niespełna dwa lata temu. THQ Nordic, austriacka firma, zaufała swoim sąsiadom, Mimimi Games, powierzając im zrobienie kolejnej części marki Desperados. Decyzja ta była strzałem w dziesiątkę, ponieważ trzecia odsłona serii jest wyśmienitym tytułem, o czym przeczytacie naszej recenzji.

Desperados 3 zaintrygowało mnie od pierwszych zapowiedzi. Dobrych, dopracowanych RTS-ów na rynku jest jak na lekarstwo, a wiedząc, że za kolejną odsłonę serii będą odpowiadać Niemcy ze studia Mimimi, twórcy niedocenionego, a wspaniałego Shadow Tactics: Blades of the Shogun, zrozumiałem, że obok historii przedstawiającej pierwsze potyczki Johna Coopera na Dzikim Zachodzie nie będzie można przejść obojętnie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Szczęście się do mnie uśmiechnęło, ponieważ na początku bieżącego miesiąca redaktor naczelny dał znać, iż kod na recenzję Desperados 3 jest do wzięcia - nie potrafiłem nie wyrazić chęci na jego przygarnięcie. Chwilę później produkcja już się pobierała, a ja tylko przygotowałem małe przekąski potrzebne do kolejnej zarwanej nocki z PlayStation 4. Zbędnie nie przedłużając, zabieram się za opisywanie tego, po co tutaj przyszliście.

Z Desperados 3 spędzimy wiele godzin

Desperados 3 - recenzja gry. John Cooper powraca na saloony z przytupem

Już na samym wstępie warto zaznaczyć, że najnowszy projekt Mimimi Games jest bardzo rozbudowany - w jego skład wchodzi 16 misji, z czego 13 z nich to zadania trwające minimum godzinę, a maksimum dwie. Zależy to od poziomu trudności, który wybierzemy przed każdą aktywnością. Do wyboru mamy cztery: łatwy (dla początkujących), średni (dla osób mających już styczność z RTS-ami), trudny (dla zaprawionych w boju strategów) i hardkorowy (dla osób szukających niespotykanych dotąd wyzwań). Od naszej decyzji zależy, jak szybko będą reagować przeciwnicy, ilu wrogów pojawi się na mapie, ile zdrowia i amunicji będą posiadać nasi kompani czy także to, czy będziemy mogli pauzować grę podczas planowania działań.

Możemy także ustawić sobie indywidualnie dane parametry, bowiem twórcy recenzowanego Desperados 3 przygotowali osobisty poziom trudności. Jeśli nie przepadamy za elementami skradankowymi, a chcemy dużo postrzelać z broni palnych, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zostawić dużą ilość przeciwników na mapie, dodając tym samym większą pojemność magazynków w rewolwerach, strzelbach i karabinach snajperskich naszych sprzymierzeńców. Po każdej misji dostajemy szczegółowe podsumowanie naszych działań, gdzie system zlicza i pokazuje nam, w jaki sposób poruszaliśmy się po mapie, ile razy użyliśmy daną umiejętność czy także to, ilu przeciwników dany bohater zabił/ogłuszył. 

Taktyka kluczem do sukcesu

Desperados 3 - recenzja gry. John Cooper powraca na saloony z przytupem

Prawie każde zadanie zabiera nas w nowe, nieodkryte dotąd miejsca, które potrafią zauroczyć ilością szczegółów. Deweloperzy Desperados 3 postarali się o dokładne zaprojektowanie lokacji, oddając nam masę taktycznych możliwości. Tak jak już wspomniałem wyżej - opcjonalnych tras do finalnego celu jest wiele, a tylko od nas zależy, którą z nich wybierzemy. Najczęściej mamy do czynienia z dwoma rozgałęzieniami, które dzielą się na kolejne wybory - raz możemy użyć drabiny, aby ogłuszyć parobka z wysokości, drugim razem możemy przepłynąć pod mostem, aby zajść przeciwnika, a jeszcze innym razem skorzystamy z budynku, aby wyczekać odpowiedni moment, aż nieprzyjaciel podejdzie pod drzwi. Zdarza się także, że nie musimy w ogóle wchodzić w konfrontacje - wystarczy być cierpliwym i dobrze wykorzystywać otoczenie, aby nie zostać wykrytym przez wrogów. Szczególnie warto zatrzymać się na przynajmniej minutę przy bardzo, ale to baaardzo dużych miejscach, bowiem to właśnie tam często możemy przemknąć niezauważenie między liniami wroga.

Wykrywanie w Desperados 3 odbywa się na zasadzie pola podzielonego na dwie części - pierwsza z nich to etap znajdujący się blisko oponenta. Zapełnia on się w błyskawicznym czasie, a jedyną opcją na uniknięcie zdemaskowania jest szybka ucieczka do miejsca, które zasłania widok przeciwnika (wóz wypchany słomą, wysoki nagrobek). Mogliśmy także próbować uciekać wspinając się na wyższy poziom drabiną, ale osobiście odrzucałem tę opcję już na samym starcie ze względu na to, iż często moja postać albo nie wchodziła w interakcję z owym przedmiotem, lub, jeśli już się go chwyciła, nie chciała się wspinać do góry. Druga część pola to przerywane linie, czyli zasięg, gdzie oponent widzi naszą postać tylko w przypadku biegania. Jeśli kucniemy, jesteśmy dla niego niewidoczni. Do tego wszystkiego dochodzi pasek zapełniania się wskaźnika wykrywania - im dalej jesteśmy od oczu nieprzyjaciela, tym dłużej musi się on przyglądać, aby wszcząć alarm, wezwać sojuszników  i ruszyć za naszymi śladami.

Desperados 3 oferuje masę możliwości

Desperados 3 - recenzja gry. John Cooper powraca na saloony z przytupem

Ważne jest, aby na każdym kroku zapisywać swój postęp. Nawet najmniejszy błąd może poskutkować wykryciem i zmuszeniem nas do szybkiej reakcji i zmiany planów. Programiści Desperados 3 ułatwili nam lekko zabawę dodając do opcji funkcję, przypominającą o zapisywaniu stanu gry - możemy ustalić, aby system pokazywał nam, co minutę, dwie, pięć czy dziesięć (do wyboru w opcjach), kafelek informujący, ile czasu minęło od ostatniego save'a. Początkowo myślałem, że minuta to zbyt mało, a sama błyszcząca się informacja lekko irytowała. Z biegiem czasu uznałem, że jest to jednak dobra opcja, bowiem popełnić błąd w trzeciej odsłonie marki jest bardzo łatwo.

Do planowania działań posłuży nam tryb porachunku, który zatrzymuje grę i pozwala nam na spokojnie ustalić, co i kiedy ma zrobić nasza postać. Jest to świetna opcja, szczególnie dla osób decydujących się na zakup Desperados 3 na konsole PlayStation 4 lub Xbox One - sterowanie jest przemyślane, ale podczas konfrontacji z nieprzyjacielami i innych krytycznych sytuacji bardzo łatwo jest pomylić przyciski i wykonać niechcianą akcję. Niejednokrotnie zdarzyła mi się sytuacja, że przełączyłem się na złego bohatera lub wybrałem złą umiejętność. Potem, przy każdym takowym starciu, załączałem rzeczony tryb, dzięki czemu już ani razu się nie pomyliłem.

W recenzji Desperados 3 nie może zabraknąć informacji o przeciwnikach dzielących się na kilka rodzajów - ci zwykli, słabo wyposażeni (w chociażby łopaty) to typowe pionki wysoko postawionych szych, jakimi są macho i czarne płaszcze. Macho to osoby, którym trudno namieszać w głowie (odwrócić ich uwagę itp.), a jeszcze gorsi są ci drudzy, którzy zainteresują się nawet najmniejszym szczegółem. Pikanterii dodaje fakt, że byle narzędziem nie możemy posłać ich do piachu - jedynie Hektor i jego siekiera potrafią stawić czoła czarnym płaszczom. Wraz z kolejnymi zadaniami jest ich coraz więcej, a co za tym idzie, rozgrywka staje się coraz bardziej wymagająca.

Desperados 3 nie byłby tak dobry, gdyby zabrakło Coopera, Hectora, McCoya...

Desperados 3 - recenzja gry. John Cooper powraca na saloony z przytupem

Grając w Desperados 3 na potrzeby recenzji poniekąd czułem, jakbym zagrywał się w Red Dead Redemption 2, tylko że w trybie izometrycznym. Dlaczego? Ponieważ obie gry miały wciągający scenariusz, który wypełnili bohaterzy z krwi i kości, czyli tacy, o których długo nie zapomnimy. Niemcy oddali do dyspozycji 6 grywalnych postaci, z czego jedną niezbyt długo posterowaliśmy - była ona postacią poboczną, którą widzieliśmy jedynie parę razy. Reszta była ze sobą blisko związaną - mowa tutaj o Johnie Cooperze przypominającym swoim zachowaniem Arthura Morgana, Hectorze Mendozie przypominającym pod wieloma względami Billa Williamsona, Docu McCoy'u przypominającym swoim egoizmem Johna Marstona, Kate O'Harze przypominającej swoim zaparciem Sadie Adler i Isabelle Moreau, którą, ze względu na nieziemskie moce, nie mogę z nikim porównać. 

Scen przerywnikowych w Desperados 3 jest sporo, jak na RTS-a. Pojawiają się one najczęściej na początku i końcu misji - moją uwagę przykuły dopracowane animacje postaci, a także interesujące dialogi, często nawet humorystyczne, dzięki którym lepiej poznajemy zamiary, charakter czy przywiązanie do pewnych przedmiotów rzeczonych kompanów. Już od pierwszych spotkań w powietrzu unosił się zapach więzi między bohaterami, mimo tego, że nie okazywali tego zbyt ochoczo. Kontrowersyjny jest szczególnie drużynowy snajper, Doc McCoy, którego bardzo łatwo było zirytować.

Uwielbiał kłócić się ze swoimi towarzyszami broni, co wywoływało wiele sprzeczek, można uznać, że przyjacielskich. Kochał rywalizować, a jeszcze bardziej wygrywać - podczas niektórych misji możemy wysłuchać, iż zakłada się on z kolegami o to, kto zabije więcej wrogów czy kto szybciej dotrze do wskazanego celu. Co jednak najważniejsze, to od nas tak naprawdę zależy, czy to właśnie on wygra rywalizację i dalej będzie podbudowywał swoje już bardzo wysokie mniemanie.

Scenariusz grzechu wart

Desperados 3 - recenzja gry. John Cooper powraca na saloony z przytupem

Będąc już przy postaciach w Desperados 3, trzeba zaznaczyć, że każda z nich posiada cztery umiejętności. Można śmiało stwierdzić, że trzy z nich to takie podstawowe, a czwarta to tzw. „ult”, czyli najmocniejsza zdolność. Hektor potrafi roznieść w pył nawet kilku wrogów za pomocą jednego strzału ze strzelby, McCoy oddaje bardzo dalekie strzały ze swojego karabinu snajperskiego, Isabelle przejmuje kontrolę nad nieprzyjacielem, a z kolei Kate omamia najmniej odpornych wrogów swoją urodą, aby następnie zabrać ich do krzaków, gdzie z uśmiechem na twarzy czeka przykładowo Cooper z ostrym narzędziem. Opcji jest multum, a w moim odczuciu aż troszkę za dużo, bowiem często zapominałem przykładowo o rzucaniu nożem (Cooper) czy oślepianiu wrogów za pomocą perfum (Kate). 

Benzyną napędzającą ów tytuł jest scenariusz przepełniony zwrotami akcji. Nigdy nie pomyślałbym, że strategia czasu rzeczywistego może mieć tak ciekawą fabułę, która motywowała do ukończenia jeszcze jednej sekwencji, aby poznać kolejne smaczki dotyczące protagonistów i antagonistów. Wiedzcie, że John, Kate, Isabelle, McCoy i Hektor skrywają za sobą wiele mrocznych sekretów - zapewniam, że niejednokrotnie opuścicie szczękę ze zdziwienia.

Dla kogo jest Desperados 3? Dla wszystkich!

Desperados 3 - recenzja gry. John Cooper powraca na saloony z przytupem

Desperados 3 - recenzja gry. John Cooper powraca na saloony z przytupem

Podsumowując, Desperados 3 żyje świetnie napisanymi postaciami, wciągającym scenariuszem opowiadającym o początkach Johna Coopera i dogłębnie przedstawiającym, dlaczego stał się tym, kim się stał, przemyślanymi lokacjami i brakiem krytycznych błędów psujących frajdę z zabawy. W zależności od tego, jaki poziom trudności wybierzemy, i jakie będziemy preferować podejście, prequel przygód gangu Coopera powinien starczyć na 20-30 godzin zabawy. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze wyzwania barona i odznaki, czyli opcjonalne cele, które możemy wykonywać, powracając do danego rozdziału. 

Jest to obowiązkowy zakup dla fanów RTS-ów, ale śmiało stwierdzam, że i niedzielni gracze odnajdą się w produkcji niemieckiego, utalentowanego zespołu, który widać, iż włożył całe swoje serce w swój najnowszy projekt. Pewne jest, że ich kolejne projekty będzie trzeba uważnie obserwować, a szczególnie te wchodzące w kategorię strategii, ponieważ jestem pewny, że i one będą tak dobre, jak recenzowany Desperados 3.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Desperados III

Atuty

  • Świetny klimat
  • Scenariusz przepełniony zwrotami akcji
  • Dające pełne pole do popisu zdolności Coopera i jego przyjaciół
  • Niesamowita więź pomiędzy głównymi bohaterami
  • Rozbudowane, przepiękne i dopracowane lokacje
  • Multum strategicznych możliwości
  • Sterowanie padem (w RTS-ie!) nie jest tragiczne

Wady

  • Sporadyczne, niepsujące frajdy z gry błędy
  • Powtarzające się słabe komentarze przeciwników podczas starć
  • Źle zaprogramowany system wchodzenia po pnączach/drabinach

Desperados 3 to czarny koń pierwszej połowy 2020 roku. Produkcja ta jest obowiązkowym zakupem dla fanów RTS-a, lecz z ręką na sercu mówię, że i osoby niegustujące w strategiach powinny się tutaj świetnie bawić!
Graliśmy na: PS4

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper