9 Monkeys of Shaolin – recenzja gry. Vendetta skromnego rybaka
W ostatnim czasie próżno szukać głośnych i dobrych projektów, które wpasowałyby się w gatunek "chodzonych bijatyk 2D". Choć najnowsze dzieło studia Sobaka Studio na pewno nie spełnia tego pierwszego założenia, to w przypadku drugiego nie mam żadnych wątpliwości. Przeczytajcie w recenzji, aby dowiedzieć się, jak problemy załatwiają mnisi!
Na wstępie muszę nadmienić, że nie mam zbyt dużego doświadczenia, jeśli chodzi o gry z grupy beat’em up. Jedyne chodzone bijatyki, w jakie się zagrywałem, to te z Wyspy Gier (swoją drogą jestem ciekaw, ile osób pamięta jeszcze ten portal). Tak więc w recenzowanym 9 Monkeys of Shaolin stawiałem moje nieco debiutanckie kroki. Twórcy z Sobaka Studio zrobili jednak wszystko, aby były one bardzo przyjemne.
Wpłynęło na to całkiem sporo elementów, o których więcej wspomnę w rozwinięciu tekstu. I choć o grze było stosunkowo cicho, to nie mam wątpliwości, że może być „czarnym koniem” października. O nagrody nie powalczy, ale bez wątpienia może sprawić, że o ekipie, która stoi za projektem, zrobi się na świecie troszkę głośniej. W pełni na to bowiem zasługują i pozwólcie, że wyjaśnię Wam dlaczego.
Zacznijmy od podstaw
Recenzowane tutaj 9 Monkeys of Shaolin to chodzona bijaktyka w 2D, bardzo mocno nawiązująca do klasyków beat’em up, w które wiele osób zagrywało się w latach 90. ubiegłego wieku – często na popularnych automatach. Jak zdążyłem wspomnieć, grę stworzyło bardzo młode, moskiewskie Sobaka Studio. Ekipa miała wcześniej na swoim koncie zaledwie jedną pozycję – mowa o ciekawym Redeemer, który przeszedł bez większego echa.
Na potrzeby fabuły wcielamy się w niejakiego Wei Chenga, rybaka z jednej z chińskich wiosek. Ta została napadnięta przez bandytów i zniszczona. Nasz główny bohater cudem uszedł z życiem, ale członkowie jego rodziny i przyjaciele nie mieli takiego szczęścia. Napędzany gniewem i chęcią odwetu, Cheng wstępuje do zakonu potężnych mnichów, którzy władają mistycznymi technikami, mogącymi bardzo przydać się nie tylko w życiu, ale i w walce.
Następne kroki to starcia ze złymi piratami oraz z demonami własnej przeszłości. Wraz z rozwojem fabuły, rozwija się także charakter postaci oraz zakres technik, z jakich możemy korzystać na kolejnych planszach najeżonych przeciwnikami. Wszystko to jest jednak tylko tłem, bo główną rolę gra tu...
Znakomity gameplay!
Choć mógłbym w tej recenzji napisać wiele, to ostatecznie nie byłaby ona kompletna, gdybym nie napisał jednej rzeczy... 9 Monkeys of Shaolin ma świetną mechanikę rozgrywki. Widać ogromną pieczołowitość twórców w jej funkcjonowaniu, a w oczy bardzo szybko rzuca się to, jak dokładnie została wypolerowana. Całość działa niezwykle płynnie, a każdy z ciosów oraz same techniki doskonale się ze sobą łączą. Nie ma tu tego poczucia „sztuczności”, które czasem występuje w podobnych tytułach, gdy jeden atak odpalamy bezpośrednio po innym.
Co więcej, twórcy zachęcają do testowania kombinacji. Dla przykładu możemy najpierw przyciągnąć do siebie grupę przeciwników, a następnie zacząć wymachiwać naszą bronią, niby Bruce Lee swoim nunchaku w jednym z filmów. Nie dość, że genialnie się to prezentuje, to jeszcze wypada niezwykle skutecznie – zwłaszcza gdy jesteśmy otoczeni przez grupę nieprzyjaciół, którzy koniecznie chcą nam skopać tyłek. Podręcznikowy przykład, gdy efektownie łączy się z efektywnie.
Przedmioty w 9 Monkeys of Shaolin
Genialnym urozmaiceniem są także dodatki do ubioru obraz broń. Nie jest bynajmniej tak, że przez całą przygodę wyglądamy identycznie. Za zakończenie niektórych misji dostajemy bardzo ciekawe nagrody – prócz punktów, które możemy potem rozdysponować na ulepszanie konkretnych technik, czasem zyskujemy także przedmioty. Mogą być to: biżuteria (zazwyczaj bransoletka albo naszyjnik), buty lub oręże.
Co należy jednak zaznaczyć, nie są to wyłącznie elementy wpływające na nasz wygląd zewnętrzny. Każdy w pewien sposób rozwija i oferuje konkretne bonusy, które w 9 Monkeys of Shaolin mogą przechylić szalę zwycięstwa. Są to na przykład: szybsze poruszanie, podpalanie przeciwników, poprawa defensywy, regeneracja życia i wiele, wiele więcej. Sami widzicie więc, że każdy może dobrać coś dla siebie i pod swój sposób gry.
Pozostając w temacie przedmiotów, muszę wspomnieć także o dwóch ich typach, które występują na planszach. Po pierwsze są to skarby (w postaci figurki), które teoretycznie mogą potem dodać ciekawe (czasem zabawne) opcje do rozgrywki, ale w dużej mierze przydają się tylko do wbicia Trofeum. Po drugie – herbaty. Rozbijając na planszy elementy otoczenia, możemy znaleźć filiżanki z popularnymi wywarami w różnych kolorach - każdy odpowiada za inny bonus (zdrowie, siła, defensywa, moc).
Zjawiskowa oprawa graficzna
Tym, co jako pierwsze rzuciło mi się w oczy, był natomiast wysoki poziom wizualny gry. Świetne jest to, że choć mamy do czynienia z projektem stosunkowo małym, to twórcy oferują całą masę zróżnicowanych poziomów. Dwoma „przejściowymi” są klasztor mnichów oraz statek, a walkę podejmujemy w wioskach, lasach bambusowych czy wielkich twierdzach. Zmieniają się również warunki pogodowe – w jednej lokacji może być wielka burza, a w innej środek gwieździstej nocy.
Wszystko to stworzone zostało z niezwykłą starannością. Bardzo szybko można zauważyć także to, że całość akcji recenzowanego 9 Monkeys of Shaolin dzieje się w Azji. Mamy do czynienia nie tylko z charakterystyczną architekturą, ale również elementami chińskiej mitologii, które mogą stanowić świetne smaczki dla fanów tej kultury. Jest po prostu pięknie, a to znakomicie buduje atmosferę dzieła.
W 9 Monkeys of Shaolin można grać, grać i grać...
Ogromną zaletą recenzowanej gry jest jej repetycyjność. Osobiście pierwsze podejście zrobiłem na poziomie „normal” (jak mówiłem, nie mam doświadczenia w tym gatunku), ale możliwość wymaksowania gry zachęca mnie do sprawdzenia jej na „easy” (trofeum za przejście gry bez śmierci) oraz „hardcore” (pucharek za ukończenie na tym poziomie trudności). I, co ważne, kolejnych podejść nie musicie robić sami!
Ważnym elementem jest bowiem tryb współpracy, który można realizować siedząc z drugą osobą na kanapie, albo wyszukując owej online. Jak wiadomo, granie w gry zawsze smakuje lepiej, gdy jest choćby para, więc zdecydowanie warto dać szansę – oferuje to bowiem możliwość tworzenia jeszcze lepszych kombinacji ciosów.
I podobnież należy dać szansę 9 Monkeys of Shaolin. Jestem przekonany, że fani chodzonych bijatyk będą zadowoleni. Jedynymi wadami są chyba długość (jedno przejście jest stosunkowo krótkie) oraz pewna sztampowość fabuły. Doskonale maskuje je jednak genialny gameplay. Co więcej, obecnie gra w wersji na PlayStation 4 nie kosztuje nawet 80 złotych, więc jest to świetna inwestycja w kilka (kilkanaście do „platynki”) godzin przyjemnej zabawy w cudownym świecie. Polecam z czystym sercem!
Ocena - recenzja gry 9 Monkeys of Shaolin
Atuty
- Mnogość technik, ciosów i przedmiotów
- Cudowna oprawa wizualna
- Płynność starć na mapach
- Pomysłowi przeciwnicy
- Zachęca do przejścia kilkukrotnie
Wady
- Sztampowa i naciągana fabuła
- Krótka, gdy przechodzimy ją wyłącznie raz
- Nie rewolucjonizuje gatunku
9 Monkeys of Shaolin to bardzo ciekawa gra, która może spodobać się fanom projektów beat'em up, a ciekawskich może zachęcić do zagłębienia się w gatunek. Nie wychodzi jednak w żaden sposób poza jego ramy.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (32)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych