Land of War - recenzja gry. Wojna dawno już nie była tak nudna
Wcielasz się w Piotra Kowalskiego, żołnierza, który uczestniczy w fikcyjnych wydarzeniach II Wojny Światowej. Chociaż opowiadana historia bazuje na prawdziwych realiach, to gra odkrywa przed nami zupełnie wymyślne wątki. Czuć inspirację choćby serią Call of Duty, ale ta pozycja jest... po prostu nudna. Dlaczego? Zapraszam do recenzji.
Już sam tytuł budził we mnie spore wątpliwości, ale bardzo lubię klimaty wojenne i nie chciałem odpuszczać za pierwszym czy drugim podejściem. Recenzowany Land of War: The Beginning to debiutancka produkcja polskiego studia MS Games. Premiera edycji PC miała miejsce 10 czerwca, a w planach jest także dystrybucja na konsolach. Wiem, że ten tytuł miał niewielki budżet, że jak na pierwszą grę studia, powinienem podejść do niej z nieco większą wyrozumiałością. Próbowałem to zrobić, ale w tym tytule jest szereg rozwiązań, których po prostu nie rozumiem. Nie znaczy to jednak, że wszystko jest słabe, absolutnie. Do tego zaraz przejdziemy.
II Wojna Światowa, atak na Polskę, Piotr Kowalski dobywa broni w Land of War
Trochę szkoda, że główny bohater jest przeciętnym Kowalskim. Twórcy mocno inspirowali się dokonaniami twórców Call of Duty, co widać praktycznie już na starcie. Wita nas całkiem ładnie zrealizowane menu, a później mamy czytaną odprawę na dużym projektorze w samym środku opuszczonego pokoju. Może zmieniać kamerę z trzech różnych miejsc pomieszczenia lub wskoczyć od razu do walki. Początek jest całkiem spokojny, jedziemy jako jeden z wielu żołnierzy Wojska Polskiego przez jakąś podmokłą wieś i pierwsze co w nas uderza to... koszmarny dubbing. Brzmi jak realizowany gdzieś w domowych warunkach przez samych deweloperów, ale te głosy, intonacja, brak umiejętności w oddaniu emocji są po prostu okropne. Słucha się tego bardzo źle. Nie mam tutaj zastrzeżeń do samego doboru głosów do postaci, ale w tych wypowiedziach w ogóle nie czuć, że jesteśmy gdzieś na froncie.
Chwilę później dostajemy karabin do ręki. Zaczynamy od prawdziwego trzęsienia ziemi. Ataku na Mokrą, gdzie niemal od razu powala nas wybuch ogromnego pocisku. Musimy odeprzeć atak Niemców, chować się w okopach, potem zniszczyć "nadjeżdżające" czołgi, które tak naprawdę stoją tylko w miejscu i strzelają do nas z... karabinu. Niszczymy je zresztą podobnie, trzy razy strzelając z ciężkiej broni, której siła i odrzut nijak nie pasowały mi do powagi sytuacji. Najgorsze, że chwilę później siadamy za sterami działka przeciwlotniczego, a potem kierujemy pociągiem pancernym. Akcja rozwija się bardzo dynamicznie, lecz sposób jej prowadzenia często nas nudzi. Nie ma tu bowiem żadnego elementu spójnego. Co chwila krzyczy do nas dowódca "Kowalski idź tutaj, Kowalski zrób tamto" i czujemy się jak jego posłaniec, a nie jeden z wielu żołnierzy polskiego wojska. Widać, że deweloperom zależało na wciśnięciu do gry dosłownie każdego wojennego scenariusza.
Fabuła prowadzi nas do brudnych ulic osaczonej Warszawy, czy opuszczonego Modlina. Lokacje w zamyśle twórców przemyślano bardzo ciekawie, bo odwiedzamy lasy, doliny, miasta, ale to wszystko jest takie szarobure i mało atrakcyjne dla gracza. Muszę natomiast pochwalić studio za bardzo dokładne odwzorowanie wszelkiego arsenału wojennego czy mundurów. Dopracowano je z należytą pieczołowitością i widać, że włożono w to wiele pracy. Niektóre bronie mają co prawda dość marny odrzut, czasem nie czujemy nawet siły karabinu, ale to w gruncie rzeczy największa zaleta Land of War. Zdarza się, że do powalenia wroga wystarczy nam jeden strzał, a innym razem celujemy w niego po kilka razy i nie możemy posłać do piachu. Są tutaj często widoczne problemy z detekcją kolizji. No i samo "odhaczanie" punktów kontrolnych może irytować - podbiegamy do wielkiego działa by zniszczyć czołg, a to... nagle wybucha. Podobnie jest z drugim. Miało być chyba tak efektownie, ale to jedynie zniechęca do dalszej zabawy przez zbytnią liniowość.
Sama rozgrywka to nie jest najmocniejszy punkt Land of War
Występują też pewne problemy z detekcją kolizji, czasem blokujemy się na płotkach, namiotach czy skrzyniach z uzbrojeniem. Cieszy mnie natomiast, że gra mocno stawia na realizm. Nie ma automatycznego przeładowania, życie też nam się samo nie odnawia. Musimy o tym pamiętać, żeby nie zginąć zbyt szybko. Bo jeśli już do tego dojdzie to... do akcji wkracza kompletnie niezrozumiały system rozmieszczenia punktów kontrolnych. To nie jest tak, że przechodząc spory fragment cofamy się minutę czy dwie wstecz. Absolutnie. Czasem zaczynamy całą przygodę od początku! Szczególnie irytujące są takie sytuacje na starcie, gdy jeszcze uczymy się tej gry. Nie możemy np. wyskoczyć z okopów i zaatakować Niemców wedle własnego uznania. Dowódca krzyczy do nas, żebyśmy się chowali bo zaraz zginiemy. No i faktycznie - natychmiast giniemy, co wiąże się z oczekiwaniem na wczytanie poziomu raz jeszcze i rozpoczynaniem wszystkiego od początku.
Tutaj chodzimy tylko tam, gdzie zaplanowali to sobie twórcy. Rozgrywka jest zatem bardzo liniowa, ale gdyby została dobrze zrobiona, to jeszcze pół biedy. Gorzej jednak, że tutaj większość elementów jest dość przeciętna. Na każdym kroku widać, że tę produkcję tworzono z bardzo marnym budżetem. Postacie mają fatalną mimikę twarzy i słabe, sztywne animacje. Nasi przeciwnicy w recenzowanym Land of War to armia klonów, która zachowuje się bez żadnego konkretnego pomysłu, poruszając się i upadając w zasadzie w identyczny sposób - niezależnie od okoliczności. Żołnierze maszerujący gdzieniegdzie w plutonie przypominają armię klonów. Wszystko to burzy immersje i sprawia, że trochę odechciewa nam się odkrywać ten brudny i przerażający świat. Sama oprawa graficzna nie jest najbrzydsza, na maksymalnych ustawieniach gra działa dobrze nawet na gamingowym laptopie, ale nie ma tu niczego powalającego. Wybuchy to zwykła, dwuwymiarowa tekstura, całość ma nałożony taki szarobury filtr i w rezultacie nie powala.
Niestety, wiele jest problemów z dźwiękiem i ogólnym, technicznym dopracowaniem produkcji. Zdarzyło mi się, że gra wyszła do pulpitu. Innym razem dialogi przestały się odtwarzać. Kamera za to przy nawet minimalnym wybuchu cały czas się trzęsie. Jeśli ktoś nas postrzeli, momentalnie tracimy cel z muszki, bo postać nieco odskakuje. Z drugiej strony, jej poruszanie się porównałbym do pływającego statku. Nie stąpamy twardo po ziemi, a płyniemy, niczym po bezkresnym oceanie, ślizgając się z drobnym opóźnieniem. Czy miało to imitować efekt ciężkiego wyposażenia i trudności w poruszaniu się po różnych terenach - nie mam pojęcia. W każdym razie wyszło niestety dosyć średnio. Nie oczekujmy jednak cudów, tutaj widać, że do stworzenia gry zabrali się pasjonaci militariów i to na tym aspekcie skoncentrowano wszystkie siły. Miłośnicy takich klimatów z pewnością będą zachwyceni, bo niektóre bronie naprawdę fajnie strzelają i jest ich całkiem dużo. Dostajemy do ręki legendarny pistolet Vis, karabin maszynowy Browning albo prototypową, samopowtarzalną spluwę o dumnie brzmiącej nazwie - Maroszka.
Land of War daleko niestety do polskiego Call of Duty, ale...
Trudno oczekiwać po debiutanckiej grze jakości prezentowanej np. przez Medal of Honor. Land of War to bardziej taki duchowy spadkobierca Mortyra. Produkt, którego bracia zdominowali często listy najgorszych gier na rynku. Tutaj nie jest bynajmniej aż tak źle. To w gruncie rzeczy dobry fundament pod przyszłe produkcje. Gdyby tylko tak bardzo nie irytowało rozmieszczenie punktów kontrolnych, pływanie postaci, drewniane animacje, niechlujnie dograne dźwięki i fatalne dialogi, to moglibyśmy mówić o całkiem niezłej produkcji. Sam byłem dość mocno zmęczony po końcowych fragmentach i nie chciałem już wracać do tej produkcji, co nie jest niestety najlepszą rekomendacją. Recenzowane Land of War mogę polecić jedynie fanom wojennych klimatów i miłośnikom militariów, którzy bardziej od samej produkcji chcieliby pooglądać karabiny czy bronie z tamtego okresu. Jest ich tutaj sporo i dopracowano je z ogromną dbałością o szczegóły. To niewątpliwie największa zaleta recenzowanej dziś produkcji.
Trzymam kciuki za MS Games, mam nadzieję, że kolejne tytuły studia będą miały już większy budżet. Może warto zaprzęgnąć do działania jakąś akcję crowdfundingową? Kickstarter wydaje się całkiem niezłym pomysłem. Przyda się też inwestycja w kogoś, kto zna się na technicznej realizacji dubbingu (bo Jacek Rozenek wypada tutaj co prawda najlepiej, ale dalej kompletnie nie czuć i nie słychać, że to on). Przydadzą się także lepsi animatorzy. Czy mogę komuś ten tytuł polecić? Szczerze mówiąc, nie za bardzo.
Ocena - recenzja gry Land of War: The Beginning
Atuty
- Świetne odwzorowanie broni, jest ich dużo i z większości dobrze się strzela
- Sporo różnorodnych lokacji
- Wskakujemy za stery samolotu, jedziemy pociągiem, strzelamy z działka na samochodzie - akcji jest tutaj bardzo dużo
Wady
- Koszmarny dubbing
- Bardzo liniowo prowadzona rozgrywka
- Problemy z detekcją kolizji
- Okropne animacje i mimika twarzy
- Błędy techniczne
- Szarobura grafika
- Postać bardziej pływa niż biega
- Fatalnie rozmieszczone punkty zapisu
- Marna fabuła i nazwisko głównego bohatera
Land of War: The Beginning miało być polską odpowiedzą na Call of Duty, ale jest bardziej... duchowym następcą Mortyra
Graliśmy na:
PC
Przeczytaj również
Komentarze (25)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych