Monster Hunter Stories 2 – recenzja gry. Wielka przygoda to dopiero początek
Uniwersum Capomu to kura znosząca złote jajka, a każda kolejna odsłona niezwykle popularnej serii wzbudza niemałe emocje wśród graczy. W ciągu ostatnich tygodni miałem okazję zatopić się w następnej odsłonie Monster Hunter Stories i... przepadłem na wiele godzin. Jakie są moje wrażenia z Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin? Zapraszam do recenzji.
Fani Monster Huntera dopiero odetchnęli po emocjonującej premierze Monster Hunter Rise, a już wkrótce zapoznają się z Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin. Jak sama nazwa wskazuje, Japończycy tym razem postawili na opowieść, z którą wiąże się także całkowita zmiana rozgrywki. W porównaniu z przygodą z 2016 roku deweloperzy jednak nie pokusili się o rewolucję gameplayu – stawiają raczej na ulepszenia, które poprawiają wrażenia. Czy odświeżona formuła z długą historią zdaje egzamin? Dla wielu graczy propozycja Capcomu może okazać się jedną z najciekawszych ostatnich miesięcy.
Monster Hunter Stories 2 proponuje długą i zaskakującą opowieść
Capcom w recenzowanym Monster Hunter Stories 2 przedstawia historię młodego jeźdźca, który żyje w cieniu legendy swojego dziadka. Gracze na początku mają okazję stworzyć postać, a po przebrnięciu przez rozbudowany edytor rozpoczynamy ekscytującą historię, która stanowiła dla mnie spore zaskoczenie. Niektórych wątków się spodziewałem, kolejne były mniej udane, ale w ostateczności scenarzyści zapewnili satysfakcjonującą fabułę, która z pozoru nie zapowiadała się tak dobrze. Już na początku opowieści dowiadujemy się, że zmarły dziadek Leo to prawdziwa legenda świata przedstawionego – Red był łowcą, który poskromił potężnego potwora i obronił wyspę. Nasz protagonista od początku ma pełną świadomość, że chce iść w jego ślady, jednak następne wydarzenia są całkowicie nieoczekiwane – za sprawą niewyjaśnionych wydarzeń wszystkie Rathalos uciekają z krain, zostawiając po sobie więcej pytań niż odpowiedzi. Główny bohater zostaje jednak szybko sprowadzony na ziemię, ponieważ w jego ręce wpada jajo tajemniczej bestii, a jednym z zadań staje się zaopiekowanie podarkiem oraz jego przyszłą zawartością.
Twórcy w bardzo zgrabny sposób manewrują wydarzeniami, otwierając po drodze kilka nowych wątków, ale nie zawiedli moich oczekiwań, gdyż na końcu tej przyjemnej drogi wszystko zostało wyjaśnione. Począwszy od małej sprawy związanej ze wspomnianym jajem zostajemy wciągnięci w dużą intrygę, a z czasem na naszych barkach spoczywa ratowanie świata. W niektórych momentach akcja jest dość przewidywalna, ale wszystko zostaje naprawione po około 10-15 godzinach gry – w tym czasie sądziłem, że Capcom poszedł na łatwiznę i za chwilę zobaczę napisy końcowe. Na szczęście były to tylko pozory, natomiast po tym momencie rozpoczyna się druga połowa przygody... W moim odczuciu zdecydowanie ciekawsza część. Historia staje się znacznie dynamiczniejsza, a Leo pojmuje, że musi uratować swojego przyjaciela. Tak naprawdę w tym czasie dopiero poznajemy wstępne przesłanki dotyczące intrygi.
Opowieść jest jednak zbudowana na mocno schematycznym szkielecie – bohater ma okazję odwiedzić cztery krainy, więc za każdym razem na początku spotyka nowego towarzysza, który wprowadza go do osady, przedstawia mu problemy miejscowej społeczności, a później dołącza do drużyny. Mimo to szczególnie w drugiej połowie fabuły trudno się nudzić, ponieważ obok barwnych i ciekawych przyjaciół pojawiają się także antagoniści – szczególnie oni potrafią zaskoczyć.
Monster Hunter Stories 2 to gra na dziesiątki godzin
Akcję z recenzowanego Monster Hunter Stories 2 można śmiało podzielić na kilka dużych segmentów, ale poznanie wydarzeń nie powinno zająć nikomu więcej niż 33-35 godzin. W moim przypadku były to niespełna 33 godziny, lecz muszę podkreślić, że nie spędziłem za dużo czasu na dodatkowych aktywnościach... A tych jest naprawdę sporo i jestem pewien, że fani serii spędzą w pozycji przynajmniej 100 godzin. Po zakończeniu głównej opowieści możecie wrócić do wcześniej odwiedzanych krain (przydaje się szybka podróż), gdzie mamy okazję wziąć udział w wielu misjach pobocznych, ale bez problemu wskoczycie także na arenę i rozegracie starcia z wybranymi bestiami – tutaj autorzy zachęcają do skutecznej i szybkiej rywalizacji, ponieważ nasze wyniki są liczone pod względem wykonanych akcji oraz czasu rozgrywki.
Autorzy pozwalają eksplorować duże, otwarte tereny, na których bierzemy udział w starciach – w tytule nie zabrakło nawet miejsca dla królewskich stworów. Pokonanie takich oponentów jest niezwykle wymagające i to raczej przyjemność dla graczy, którzy spędzą w produkcji kilkadziesiąt godzin. Ten czas może upłynąć sympatykom serii na wielu podróżach, gdyż w trakcie rozgrywki nie tylko mamy okazję odwiedzić cztery dużej wielkości otwarte mapy, ale również dziesiątki korytarzowych lokacji. W trakcie przemierzania miejscówek natkniecie się na legowiska potworów – są to mini-areny, gdzie mamy okazję spotkać różne stworki, co więcej, pojawia się szansa zdobycia nowych jajek, co ma oczywiście związek z rozbudowaną naszego zestawu kreatur.
Jako jeździec mamy okazję wskakiwać na grzbiety bestii, więc deweloperzy nie zapomnieli o wykorzystaniu unikalnych właściwości postaci. Niektóre umożliwiając dotarcie do niedostępnych zakątków, inne umożliwiają wspinanie się po pnączach, kolejne oferują możliwość pływania, a nie brakuje nawet takich, dzięki którym wzbijemy się w powietrze. W recenzowanym Monster Hunter Stories 2 mamy okazję wykorzystać wszystkie atuty postaci.
Już teraz mam na liczniku ponad 42 godziny, ale jestem pewien, że to dopiero początek, ponieważ Monster Hunter Stories 2 jest przeładowany wyzwaniami. Po pokonaniu ostatniego bossa otwiera się dodatkowa lokacja (legowisko starszych) z wysokopoziomowymi potworami, dzięki którym uzyskujemy nowe surowce i mamy możliwość stworzenia potężniejszego oręża oraz pancerzy. Tytuł nagradza entuzjastów, którzy spędzą w świecie dodatkowy czas, bowiem autorom znakomicie udało się zadbać o poczucie progresu postaci. W grze nie zabrakło kooperacji oraz pojedynków PVP, ale ze względu na sprawdzanie pozycji przed premierą – trudno było znaleźć chętnych do zabawy. Wiem jedynie, że w tym pierwszym wariancie możemy swobodnie podróżować po świecie z kumplem i dołączać do tych samych starć.
Monster Hunter Stories 2 oferuje angażujące i ciekawe starcia
W recenzowanym Monster Hunter Stories 2 nie jesteśmy kolejnym łowcą a jeźdźcem, co diametralnie wpływa na gameplay. Eksplorując kolejne tereny widzimy chodzące bestie, a podejście do niej rozpoczyna turowy pojedynek – gracz jednak nigdy nie walczy w pojedynkę, ponieważ zawsze ma u boku przynajmniej jednego stworka. Kreatura nie jest typowym Pokemonem, więc nie wykonuje dokładnie naszych decyzji, ale możemy wpływać na jej działania i tym samym planować widowiskowe ruchy. Współpraca z potworem jest mile widziana od samego początku, a wszystkie starcia opierają się na prostej zasadzie – papier vs. kamień vs. nożyce.
Mocny atak bije techniczny cios, a ten znowu radzi sobie z szybkim uderzeniem, które jednak wygrywa w bezpośrednim starciu z potężnym – deweloperzy Capcomu bardzo dokładnie prezentują „koło” działań, a podczas bitew należy tak dobierać ruchy, by przewidzieć akcje przeciwnika. Bardzo podobnie wyglądały walki w pierwszym Monster Hunter Stories, ale teraz znacznie łatwiej rozpocząć ataki kooperacyjne, w których główny bohater wykorzystuje tę samą technikę ze swoim partnerem, by przeciwstawić się ruchowi drugiej bestii. Zgodne działania napełniają dodatkowy pasek pozwalający jeźdźcowi dosiąść zwierzaka – w tej sytuacji możemy wspólnie atakować lub skorzystać z super mocnego i widowiskowego ataku.
Jeśli graliście w pierwszą część to muszę Was uspokoić – Capcom zmniejszył element losowości, więc system „papier vs. kamień. vs. nożyce” nie doskwiera tak bardzo jak w pierwszej odsłonie, gdy tak naprawdę nie mogliśmy przewidzieć ruchów kreatury. Obecnie postawiono na bardziej spójne doświadczenie, więc znając przeciwnika możemy się spodziewać, że w klasycznej sytuacji zaatakuje mocnym atakiem, a gdy się wkurzy, przeskoczy na szybki cios. Moim zdaniem jest to naprawdę dobra decyzja, ponieważ jeździec może podejść do pojedynków w bardzo taktyczny sposób. Studio, wykorzystując swoje doświadczenie z pozostałych odsłon serii, zadbało także o system „zniszczenia” niektórych elementów przeciwników – przykładowo możemy atakować tylko skrzydła, by bestia nie mogła korzystać z jednego z ataków. Gracz może także wybrać jeden z trzech typów broni (atak cięty, przebijający, uderzający), które się sprawdzają przy wybranych częściach oponentów – chociażby głowę opancerzonego monstrum najlepiej rozbić młotem, a we wspomniane skrzydła strzelać z łuku. W grze znajduje się sześć rodzajów oręża i każdy posiada własne mechaniki, jakie również rozbudują strategiczny element najnowszego Monster Huntera. Twórcy uwzględnili jeszcze sekwencje QTE, podczas których wcielamy się w bestię i musimy przykładowo wybrać bitwę powietrzną lub przebić atak potwora, a nawet pozwalają na szybką zmianę broni/monstrum czy ułatwiają przyspieszenie rozgrywki – wymienione elementy sprawiają, że rywalizacja w Monster Hunter Stories 2 nie nużyła mnie nawet po spędzeniu w grze kilkudziesięciu godzin.
Capcom zdecydował się dodatkowo na ciekawy ruch, ponieważ w 95% wszystkich starć z Monster Hunter Stories 2, Leo ma obok siebie nie tylko zwierzaka, ale również drugiego jeźdźca ze swoją bestią lub łowcę. W tej sytuacji należy również współpracować (wykorzystywać podobne ataki) z następnym kompanem – w rezultacie starcia są bardzo taktyczne i nie ma mowy o bezmyślnym „klepaniu” jednego przycisku. Zespół wykorzystał system trzech żyć, więc pierwsze zbicie paska HP do 0 nie kończy pojedynku, ale niech ta informacja nie zbije Was z tropu, bo walki wcale nie należą do najłatwiejszych i bezproblemowych – niektóre kreatury potrafią jednym atakiem zakończyć żywot bohatera lub jego potwora, a główna postać korzysta z jednego zestawu serc ze zwierzakiem. W tej sytuacji trzeba nie tylko planować ataki, ale również sprawnie obserwować sytuację i z rozmysłem dobierać współtowarzyszy broni.
Monster Hunter Stories 2 pozwala „wyhodować je wszystkie”
Nie bez powodu Monster Hunter Stories 2 jest porównywane do Pokemonów, jednak w tym wypadku gracze chcąc stworzyć zestaw stworków muszą na początku zebrać ich jaja. Okazy trzeba umieścić w specjalnych miejscach, by po wykluciu móc cieszyć się z nowego kompana. Bestie różnią się statystykami, umiejętnościami oraz rodzajami ataków, więc zawsze warto posiadać w swoim zestawie kilka różnych gatunków, którymi możemy swobodnie manewrować w trakcie pojedynków.
I tutaj właśnie pojawia się jedna z ważniejszych zmian w przypadku Monster Hunter Stories – w nowej odsłonie rytuał kanalizowania pojawi się już po kilku pierwszych godzinach. W poprzedniej części dopiero po zakończeniu głównego wątku mogliśmy wpływać na geny potworów, natomiast obecnie funkcja pojawiła się znacznie wcześniej. Po wydobyciu jednej z cech bestii możemy przetransportować ją do drugiej – w tej sytuacji utracimy dostęp do monstrum, lecz nasz główny kompan może sprawniej radzić sobie podczas pojedynków.
W grze oczywiście ponownie zbieramy różne surowce, więc lepiej nie omijać pojedynków. W miastach znalazły się miejsca, gdzie mamy okazję kupić różne zioła do leczenia, ale także łatwo i szybko zdobędziemy nową broń lub kolejny pancerz. System rozbudowy ekwipunku jest w Monster Hunter Stories 2 łatwiejszy niż w dużych odsłonach, ponieważ w trakcie jednej wyprawy mamy okazję walczyć z kilkunastoma rywalami, więc szybko gromadzimy potrzebne surowce – w dodatku deweloperzy zdecydowali się na sprzedaż całych setów, zatem wystarczy jeden wydatek, by biegać w pięknym pancerzu. Cały sprzęt możemy ulepszać, ale w tym miejscu zauważyłem pewien problem – wydarzenia w świecie kilkukrotnie blokują progres. Należy wtedy trafić na niedostępne tereny, by móc nie tylko stworzyć nowe elementy uzbrojenia, ale także zadbać o poprawki, ponieważ niezbędne okazuje się zdobycie części, które są dopiero na nowych terenach. Sytuacja ulega poprawie pod koniec rozgrywki, gdzie systematycznie natrafiamy na nowe okazy, a nawet musimy zmierzyć się z większymi stworami – wtedy możemy swobodnie się bawić.
Monster Hunter Stories 2 poprawia oprawę i potrzebuje aktualizacji
Jednym z problemów pierwszego Monster Hunter Stories była grafika, która sprawiała, że historią nie interesowało się wielu graczy – oprawa byłą infantylna i jeszcze przed premierą pojawiły się głosy, według których jest to „MH dla dzieci”. Japoński zespół w tym aspekcie odrobił zadanie domowe i choć mógłbym narzekać na aparycję oraz trochę bezbarwną twarz głównego bohatera, to jednak muszę podkreślić, że na jego drodze staje mnóstwo interesujących postaci, które wyglądają znacznie lepiej. Podczas przemierzania świata spotykamy wiele ciekawych person, a odniosłem również wrażenie, że dialogi są bardziej „dorosłe” – choć Japończycy nie byliby sobą, gdyby podczas opowieści główny bohater nie spotkał młodego felyne'a, którego możecie kojarzyć z pierwszej odsłony serii. On nie tylko wprowadza graczy w sam świat, ale od czasu do czasu rzuca typowymi sucharami. W opowieści mamy narzuconą współpracę z kolejnymi jeźdźcami lub łowcami, jednak po zakończeniu głównego wątku możemy dowolnie zmieniać partnerów, co również pozytywnie oddziałuje na zabawę.
Tytuł Capcomu ma jednak jeden problem – optymalizację. Na dużych, otwartych terenach Monster Hunter Stories 2 wyraźnie nie trzyma 30 klatek na sekundę, co negatywnie wpływa na odbiór produkcji. Sytuacja poprawia się w drugiej części gry oraz nie jest widoczna w korytarzowych lokacjach, jednak w przypadku głównych terenów – deweloperzy muszą zadbać o przynajmniej jedną aktualizację. Trudno mi jednak narzekać na samą oprawę czy też udźwiękowienie, ponieważ ekipa ponownie nie zawiodła – szczególnie dobrze prezentują się bestie, wśród których znajdziecie kilka znanych okazów.
Wszystkich kreatur w grze jest 125 (217 licząc mniejsze gatunki) i systematycznie mamy okazję walczyć z bossami, a nawet podczas eksploracji łatwo natrafić na bardziej wymagających oponentów. W Monster Hunter Stories 2 nie zabrakło między innymi Anjanatha, Legiana, Mizutsune, Nergiganta, Kulu-Ya-Ku czy też Paolumu – poziom trudności nie jest przesadzony, tylko kilkukrotnie zdarzyło mi się powtórzyć starcie z większym przeciwnikiem. Nie mogę też stwierdzić, że recenzowany Monster Hunter Stories 2 był typowym samograjem – choć oczywiście lekkie podbicie statystyk sprawi, iż nie będziecie mieć problemów w 95% walk. Potwory mogą łatwo zbić pasek zdrowia jeźdźca, ale większe wyzwania pojawiają się głównie w ważnych momentach fabuły lub dodatkowych starciach.
Monster Hunter Stories 2 nie zaskakuje, ale oferuje znakomitą zabawę
Monster Hunter Stories 2 nie będzie dużym zaskoczeniem dla graczy, którzy spędzili godziny w Monster Hunter Stories, ale takie były założenia Japończyków, którzy wykorzystali wcześniej stworzony schemat, ulepszyli go o kilka nowych elementów i zaoferowali intrygującą opowieść. Tytuł cierpi trochę na spadki płynności animacji czy też brak wielkich zmian względem poprzednika, jednak pomimo niedociągnięć będę chętnie wracał do gry, gdyż pojedynki są na tyle angażujące, że nawet przez chwilę nie czułem zmęczenia pozycją.
Jeśli więc liczycie na Monster Huntera z całkiem wciągającą fabułą, taktyczną walką i interesującymi postaciami –Monster Hunter Stories 2 zapewni Wam atrakcje na ponad 30 godzin... A to może być dopiero początek.
PS. Monster Hunter Stories 2 otrzymało polską lokalizację (napisy).
Ocena - recenzja gry Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin
Atuty
- Angażujący i rozbudowany system walki
- Interesująca fabuła z kilkoma zaskakującymi wątkami
- Gigantyczna zawartość
- Mądre ulepszenia względem poprzedniej odsłony
Wady
- Problemy z płynnością animacji
- Gra zdecydowanie za szybko nie oferuje żadnych nowych systemów
Monster Hunter Stories 2 to interesująca historia i mnóstwo zawartości. Gra zapewni rozgrywkę na kilkadziesiąt godzin zabawy... I mam nadzieję, że otworzy serię Stories – chętnie poznam kolejne opowieści w tym świecie.
Graliśmy na:
NS
Przeczytaj również
Komentarze (23)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych