Humankind - recenzja gry. Nareszcie godny rywal dla Cywilizacji
Sega postanowiła wypowiedzieć wojnę niepokonanemu Sid Meier's Civilization, stawiając przeciwko kultowej serii swoje Humankind. Czy pretendent pokona legendarnego króla gatunku? Tego dowiecie się z naszej recenzji!
Sid Meier's Civilization rządziło na rynku turowych strategii przez dosłownie kilkadziesiąt lat, nigdy nie doczekując się godnego bezpośredniego rywala, co po prostu sprawiło, że seria mogła robić co chciała, a i tak zawsze zgarniała miliony graczy przed monitorami konsol i komputerów. Wydane kilka dni temu Humankind miało przerwać hegemonię wielkiego giganta, ale czy naprawdę tego dokona?
Początki człowieka
Amplitude Studios postanowiło zaserwować nam w swoim dziele coś odrobinę odmiennego od tego co podaje nam popularna "Cywilizacja", zatem swoją kampanię rozpoczynamy od wędrownych ludów pierwotnych, gdzie początkowo poznajemy zasady rozgrywki, stawiania posterunków, czy też eksplorację mapy w poszukiwaniu różnego rodzaju dóbr i wiedzy. Po kilkunastu pierwszych dość nudnawych turach, wkraczamy w pierwszą erę cywilizacyjnego rozwoju i jeśli tylko chcemy oraz nas na to stać, możemy zarezerwować sobie dostęp do wybranej przez nas kultury, aby to właśnie w niej stawiać podwaliny swojego imperium.
Przyjmując do siebie nowe zwyczaje rozpoczynamy budowę pierwszego miasta będącego naszą stolicą i dalej lecimy z poszukiwaniem pierwszych sąsiadów, ciekawych złóż, czy też ukrytych tu i ówdzie cudów świata oraz poznajemy zdobycze technologiczne. Na starcie rozgrywki Humankind oferuje nam trzy surowce - pieniądze, wpływy oraz wiedzę. Funkcji pierwszego z nich raczej wyjaśniać nie muszę. Wpływ określa za to jak bardzo jesteśmy szanowani w świecie oraz w danym regionie, dzięki czemu zdobywając kolejne punkty możemy wydać je na stawianie posterunków, rozwijanie ich do poziomu miast, czy też do kulturowej asymilacji innych regionów, jeśli te są nam odpowiednio przychylne. Wiedza natomiast odpowiada za tempo rozwoju i prac nad kolejnymi wynalazkami, co bardzo przydaje się, jeśli chcemy zdobywać świat za pomocą słowa i pisma, a nie tarczy i miecza.
Przemierzanie i zdobywanie kolejnych terytoriów jest tutaj kluczem do zapewnienia sobie spokojnej przyszłości, albowiem na samym starcie mamy na swojej drodze zaledwie kilku sąsiadów, z którymi można w bardzo łatwy sposób się dogadać i przez większość czasu prowadzić pokojowe życie.
To moja ziemia, oddawaj!
Problemy i pierwsze poważne wyzwania zaczynają się w momencie gdy każda z cywilizacji zaczyna mieć nieco większe ambicje i zaczyna rościć sobie prawa do danych ziem. Wtedy możemy rozegrać to na trzy sposoby - prosząc o reparację konkretnej strefy, bo jest ona dla nas ważna, wypowiadając wojnę, lub też przekonując lokalną ludność, że woli naszą władzę, a nie jego. Dyplomacja w recenzowanej dziś produkcji Amplitude Studios jest powiedzmy sobie szczerze dość ograniczona i nie daje tak ciekawych opcji jak konkurencja.
Z każdą napotkaną frakcją możemy oczywiście prowadzić liczne rozmowy i zawierać istotne traktaty, ale niestety nie jest ich na tyle dużo, abyśmy mieli ciekawe pole manewru. Ot wystarczy traktat handlowy, pakt o nieagresji, przekazanie informacji o mapie, czy otwarcie granic, aby sąsiadująca z nami nacja zgodziła się na podpisanie sojuszu i wejście w drugi, ostatni już etap negocjacji. Tam możemy działać na wyłącznie czterech prostych obszarach - handlu, informacjach, zasadach granicznych oraz porozumieniach wojskowych, z których każda daje tylko po jednej opcji. Niestety cała ta zabawa nudzi się dość szybko i na jej jakikolwiek rozwój trzeba czekać zdecydowanie za długo. Sam złapałem się na tym, że po jakichś dwóch pierwszych godzinach nie miałem co kombinować z innymi frakcjami, więc totalnie zignorowałem to co robią na swoich ziemiach.
Najlepsza zabawa zaczyna się dopiero w momencie, w którym wkraczamy w Erę klasyczną i powoli możemy już rozsiewać po świecie zarówno swoją ideologię jak i religię, których zasady ustalamy w specjalnych decyzyjnych menu. Naszą doktrynę państwową kształtujemy dzięki decydowaniu o losach kobiet, niewolników, dzieci, strukturze armii, czy chociażby o priorytecie w kwestiach urzędowych. Każda decyzja ma swoje konsekwencje dające nam określone bonusy i minusy do statystyk. Na przykład tworzenie armii z poborowych da nam bardziej wierną armię, ale za to mniej doświadczoną, a przez to znacząco słabszą od potencjalnych rywali. Tak samo regularny żołd obciąży nasze finanse, ale da lepszą stabilizację, aniżeli opłacanie armii z łupów wojennych, co tworzy bardzo duże ryzyko negatywnych skutków ubocznych.
Uciskasz mój lud, poddaj się!
W odróżnieniu od większości gier typu 4X, każdy konflikt wojskowy możemy rozwiązać nie tylko siłą czy dyplomacją, ale także siłą naszych kulturowych i religijnych wpływów. Może bowiem okazać się tak, że podczas wojny ze znacznie silniejszymi armiami wroga, wygramy całe starcie tylko dlatego, że ich lokalna ludność będzie preferowała nasze doktryny i religię, przez co rywal straci tam wpływy, a dany sektor przejdzie samoistnie na naszą stronę. Wydaje mi się to bardzo ciekawym i mocno odświeżającym doświadczeniem, dzięki któremu rozgrywka nabiera dużo większej głębi.
Jeśli zaś chodzi o sam rozwój naszej infrastruktury czy gospodarki, tutaj mamy do czynienia z dość tradycyjnym podejściem. Każde miasto można poszerzać o poszczególne dzielnice, pokroju handlowej, naukowej, rybackiej, wojskowej, rzemieślniczej i tym podobnych. Każda z nich pozwala na produkcję innych dóbr oraz rozwój gospodarki w konkretnym kierunku. Idąc w rolnictwo możemy zapewnić sobie w danym regionie spore zadowolenie z poziomu żywności, a co za tym idzie rozwijać populację o nowych mieszkańców. Z drugiej zaś strony będzie to sektor podatny na manipulację kulturową i religijną, czy też znacznie trudniejszy do obrony militarnej.
Oczywiście tylko od nas zależy na czym się skupimy i w jakim celu chcemy stosować taką, a nie inną taktykę. Należy mieć jednak na uwadze, że recenzowany dziś Humankind pozwala nam na coś, czego w tym gatunku raczej jeszcze nie było. Mieszanie wszystkich głównych kultur świata w naszą własną indywidualną mieszankę! Grając w Civilization doskonale wiemy w jakim kierunku mamy iść i czego możemy się spodziewać, co daje nam jednocześnie poczucie celu, ale też i nieco nudzi, bo nie zaskakuje tak jak byśmy mogli tego oczekiwać.
W tytule Segi i Amplitude Studios za każdym przeskokiem kulturowym możemy przyjąć do siebie zupełnie inne wartości niż te, którym byliśmy wierni do tej pory. Co to oznacza? A mianowicie tyle, że podczas jednej kampanii możecie stworzyć cywilizację składającą się z chińsko-angielsko-muzułmańsko-hindusko-komunistycznych idei oraz przekazów religijnych czy wynalazków. Tylko w Humankind możemy zatem bawić się w kreację najbardziej pokręconych kultur o jakich można tylko zamarzyć.
Do "Cywilizacji" jednak trochę brakuje
Na pierwszy rzut oka najnowszy rywal kultowego Sid Meier's Civilization wydaje się być czymś świeższym, ciekawszym i bardziej innowacyjnym od swojego głównego rywala. Niestety po spędzeniu z grą nieco większej ilości czasu na jaw wyjdą drobne, aczkolwiek rzutujące na całość błędy czy niedoróbki. O ile mieszanie kultur, asymilacja regionów, czy aktywny system bitewny z podziałem na sub-tury wydaje się być czymś intrygującym, tak braki w dyplomacji, zaawansowanej ekonomii czy mocno rozwiniętej polityce wewnętrznej sprawiają, że Humankind wydaje się być ciut gorsze. Choć może nie tyle gorsze, co płytsze i mniej rozbudowane. Sytuację pogarszają problemy związane z nakładaniem się na siebie okienek interfejsu, przez co czasem kliknięcie w to co chcemy bywa frustrujące, a znikające z mapy jednostki czy niezrozumiałe zasady naszej kapitulacji w wyrównanej wojnie dodając nieco dziegciu do tej beczki miodu.
Niemniej jednak dzieło Segi znajdzie swoich wiernych fanów, którym "Cywilizacja" się po prostu przejadła i z pewnością trafi także do tych, którzy do tej pory stronili od tego typu gier strategicznych. Miejmy nadzieję, że Amplitude Studios już pracuje nad jakimiś dodatkami rozszerzającymi możliwości oferowane przez Humankind i po pewnym czasie pomiędzy obydwiema seriami nawiąże się zacięta rywalizacja, na której skorzystamy my, gracze.
Ocena - recenzja gry Humankind
Atuty
- Głęboka, zaawansowana warstwa strategiczna
- Tworzenie cywilizacji daje mnóstwo frajdy
- Syndrom jeszcze jednej tury
- Oprawa wizualna
- Świetna muzyka
Wady
- Źle rozłożony interfejs
- Zdarzają się drobne błędy
- Niektóre zasady bywają niezrozumiałe
Tworzenie własnej cywilizacji w Humankind wciągnie was na setki, a może nawet i tysiące godzin. Syndrom jeszcze jednej tury wchodzi tu jak rzadko, zachęcając do nieskończonej zabawy!
Graliśmy na:
PC
Przeczytaj również
Komentarze (13)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych