NBA 2K22 - recenzja gry. Dwutakt w dobrą stronę
O NBA 2K22 mówiło się sporo przed premierą - twórcy zapewniali, że czeka nas kilka kluczowych zmian, kolejna półka pod względem wizualnym i cała masa mniejszych nowości, które mają przynieść najlepszą część w historii. Jak wyszło w rzeczywistości i czy zapowiadane ulepszenia rzeczywiście spełniły oczekiwania? Tego dowiecie się z samej recenzji - zapraszam!
Do gier koszykarskich nigdy nie było mi tak blisko, jak do tych o piłce nożnej. Oczywiście miałem okazję bawić się nieco w poprzednich odsłonach, ale czasu spędzonego na wirtualnych arenach nie mogę liczyć w setkach godzin. Sam sport jednak uwielbiam i choćby z tego względu rokrocznie staram się być na bieżąco z tym, co przygotowuje dla nas ekipa z 2K. Tym razem, bez zaskoczeń, jest to NBA 2K22, które chciałbym dla Was zrecenzować.
Tytuł ten jest pierwszym, który od dnia debiutu ląduje na PlayStation 5, a to bardzo mocno pobudza wyobraźnię. Co więcej, dostajemy grę, przed której premierą twórcy obiecywali naprawdę dużo zmian - nie tylko w samej warstwie wizualnej (nad czym pracują co roku), ale także w fundamentalnych elementach największych trybów, a nawet samej rozgrywki. Było więc na co czekać.
Aby być sprawiedliwym, zaznaczę to, co zrobiłem także przy okazji mojej recenzji ubiegłorocznej FIFY. Nie chcę oceniać tej gry tak, jak coś zupełnie nowego, ale także nie jak zwyczajne DLC do poprzedniej części (mówimy przecież o pełnej cenie). Postaram się więc znaleźć złoty środek i podejść do tego ze świadomością zaledwie roku prac nad tytułem oraz tym, czy jest to projekt, za który warto znów dać ponad 300 złotych.
NBA 2K22 - Ewolucja czy rewolucja?
Dobrze, pytanie z nagłówka jest nieco retoryczne. Jak bowiem mówić o rewolucji, gdy na stworzenie gry jest zaledwie kilkanaście miesięcy. Wtedy pozostaje skupić się na detalach i podstawowych elementach rozgrywki, które mogą uczynić ją lepszą. A że sama ewolucja może trwać wieczność… To już materiał na inne rozważanie. Czego by bowiem nie napisać, w recenzowanym NBA 2K22 ewolucja jest zauważalna.
Przede wszystkim w systemie zmęczenia zawodników, który towarzyszy nam w prawie każdym trybie gry. I osobiście uważam, że to najważniejsza zmiana, więc zwyczajnie wypada od niej zacząć - istny "game changer". Koszykówka jest sportem niebywale wycieńczającym i wystarczy zwrócić uwagę na to, jak intensywnie zmieniają się zawodnicy w trakcie jednego spotkania. W poprzednich odsłonach serii nie było tego czuć.
Teraz trzeba odpowiednio rotować zespołem, bo w innym wypadku można błyskawicznie przegrać. W NBA 2K22 koszykarze cały czas się męczą. W zasadzie sam sprint od kosza do kosza zdaje się obecnie kompletną bzdurą, albowiem po takiej przebieżce trafienie przez zawodnika do obręczy jest niebywale trudne. Lepiej odpowiedzialnie korzystać z tlenu i odpowiednio dysponować siłami.
Sprawia to, że sam gameplay jest teraz dużo wolniejszy, a przy tym znacznie bardziej realistyczny. Mecze jeszcze mocniej przypominają te, które możemy oglądać nocami w telewizji. Dużo częściej, niż miało to miejsce wcześniej, będziemy więc rzucać bliżej granicy 24 sekund, a zainteresować się obecnie trzeba nie tylko podstawową piątką, ale także drugim i trzecim garniturem na ławce. Każdy dostanie swoje minuty i będzie miał wpływ na spotkanie.
Co więcej w NBA 2K22?
To oczywiście nie koniec zmian. Podczas rozgrywki czuć usprawnione mechaniki dryblingu, rzutów i blokowania, a odbiory piłki są zdecydowanie dokładniejsze pod kątem fizyki. Idąc dalej, pojawiło się sporo ekskluzywnych funkcji dla nowej generacji konsol (niektóre są kontynuacją) - począwszy od wielu dodatków do trybu fabularnego The City (NPC czy system misji) przez The W, a skończywszy na MyNBA i MyWNBA.
Jakby tego było mało, trzeba wspomnieć także o powrocie systemu draftu w MyTEAM, za którym zdążyliśmy zatęsknić. Znów będziemy mogli więc kompletować nasze składy ze stale aktualizowanej puli zawodników. Osobiście przyznam szczerze, że nie korzystam z tego zbyt wiele, ale zdaję sobie sprawę, jaką popularnością cieszyła się ta opcja w dawnych latach. A jeśli jesteśmy już przy MyTEAM…
Kasyno zwane „MyTEAM”
Cóż, niestety w recenzji musiała przyjść pora również na główny tryb online w grze. I trudno pochwalić za więcej elementów, niż wspomniane punkt wyżej. Dalej rządzą tu mikropłatności i naciąganie na kolejne pakiety oraz mniejsze i większe ulepszenia. Nowe możliwości oczywiście sprawiają, że sam MyTEAM w recenzowanym NBA 2K22 daje więcej frajdy, ale szczerze? Jest tu jeden duży problem…
Aby czerpać pełnię przyjemności, trzeba sypnąć pieniędzmi. Społeczność narzeka, atakuje i odgraża się firmie rokrocznie, a ta zdaje się głucha na to wszystko. Być może głosowanie portfelami niezbyt przekłada się na obraz, który otrzymuje szefostwo i ludzie odpowiedzialni za zmiany? Nie wiem, trudno mi powiedzieć. Pewne jest to, że płacąc pełną cenę za grę - robiąc to rok do roku - nie powinno to wyglądać w ten sposób.
Niestety mikrotransakcje potrafią bardzo mocno zepsuć zabawę. Do tego stopnia, że ja w tej edycji całkowicie odpuszczam. Będę się bawił, rozgrywając mecze towarzyskie i własne sezony offline - w to nie wątpię. MyTEAM musi się zmienić, albowiem więcej osób zacznie podejmować decyzje podobne do mojej. Gdy napisałem kumplowi o tym, że mam przyjemność zrecenzować NBA 2K22, ten odpisał „O, nowa odsłona internetowego jednorękiego bandyty”. I niestety wiele w tym prawdy. Wróćmy więc do plusów.
Wizualnie? Najwyższa półka!
Oglądając NBA, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z festynem, podczas którego konkretne momenty meczu przeplatane są z różnymi konkursami. Cała ta otoczka jest wyśmienita. W piłce nożnej (z całą moją miłością do niej) podczas przerwy jedyną atrakcja na stadionie jest wyjście do zatłoczonej toalety albo po hot-doga. W trakcie spotkania najwyższej ligi rozgrywek koszykarskich w USA aż żal wychodzić.
Mamy tam konkursy wsadów, charytatywne rzuty z połowy boiska, występy tancerzy i tancerek, strzelanie koszulkami ze specjalnych armatek, bitwy maskotek drużyn i wiele, wiele więcej! Cała ta otoczka bardzo mocno wpływa na odbiór widowiska i sprawia, że ciągłe przerwy w grze nie są uciążliwe. W 2K doskonale o tym wiedzą, bowiem zadbali, by nie zabrakło tych elementów także w grze. To świetnie buduje klimat.
Wiecie, co jeszcze go buduje? Grafika. I tak szczerze, czasem miałem wrażenie, że steruję prawdziwymi zawodnikami. Z daleka recenzowane NBA 2K22 wygląda wyśmienicie. Często w takich przypadkach magia znika przy odpowiednim zoomie, a tu jest wręcz odwrotnie. Gdy przybliżymy widok na zawodników, będziemy mogli liczyć włosy na ich głowie, rzęsy na powiekach, a nawet krople potu, których zdaje się pojawiać coraz więcej z biegiem meczu.
Dostajemy więc grę, która opakowana została w festiwalową otoczkę NBA i oferuje nam warstwę wizualną niebywałe zbliżoną do realizmu. Trudno mi sobie wyobrazić, co pod tym względem można tu zrobić lepiej. Nawet twarze kibiców nie są z kartonu, a boiska danych drużyn można wręcz rozróżniać po posadzkach. W tej kwestii nie można grze zarzucić absolutnie niczego. Najwyższa półka.
Buzzer Beater
Dobra, zbliża się syrena kończąca spotkanie, więc czas dobijać do brzegu. W przypadku gier ukazujących się rokrocznie bardzo trudno wytypować jedną ocenę. Zawsze znajdą się osoby, które będą miały odmienne podejście, podyktowane zupełnie inną perspektywą odbioru. Mówimy wszak o grze, której każda kolejna odsłona premierowo sprzedawana jest w cenie nowej gry AAA, zaledwie przy tym ewoluując względem poprzedniej.
Nie zawsze jednak ta ewolucja wychodzi na dobre. Osobiście uważam, że NBA 2K21 było gorsze od NBA 2K20. Teraz jednak 2K zrobiło dwutakt w dobrym kierunku. Nie pomylili koszy, nie zanotowali błędu kroków i nie zahaczyli o obręcz. Jest lepiej, niż przed rokiem. Jasne - tryb MyTEAM dalej wymaga konkretnej przebudowy pod kątem transakcji oraz samych sieciowych rozwiązań, ale „rdzeń” rozgrywki uległ zmianie na plus.
Ubiegłoroczną część Arek Pawłowski ocenił na solidną „siódemkę” i sam dałbym podobną notę, podpisując się obiema rękami pod większością argumentów, które zawarł w recenzji. Tym razem jest lepiej. Wolniej, realniej i dużo bardziej przystępnie. Tak więc, pomimo wszystkich wad, NBA 2K22 zasługuje na jedno oczko w górę. O ile przy poprzedniczce odpadłem dość szybko, tu już teraz wiem, że będę się zagrywał jeszcze długo.
Ocena - recenzja gry NBA 2K22
Atuty
- Graficznie to najwyższa półka
- Kapitalnie odwzorowane areny i zawodnicy
- Powrót DRAFTu
- Zmęczenie ma ogromny wpływ na rozgrywkę
- Fantastyczna oprawa rodem z NBA
Wady
- Mikrotransakcje, mikrotransakcje i miktrotransakcje...
- Wysoki poziom wejścia
- Mnogość opcji sprawia, że łatwo można się zgubić
NBA 2K22 nie jest koszykarską grą idealną, ale jest najlepszą odsłoną serii od lat. Twórcy zaimplementowani nowości, które mają duży wpływ na rozgrywkę, a największą rysą na projekcie są wciąż uciążliwe mikropłatności i nacisk na nie.
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również
Komentarze (40)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych