The Riftbreaker - recenzja gry. Mieszanka wybuchowa!
Autorzy Zombie Driver HD i X-Morph: Defense, przygotowali nową ekscytującą propozycję. Czy The Riftbreaker jest tak dobre jak poprzednie gry Exor Studio? Przekonajmy się o tym w naszej dzisiejszej recenzji.
Założona w 2007 roku szczecińskie Exor Studios ma na swoim koncie tylko dwie gry, ale za to każda z nich stała się jednym z najlepszych przedstawicieli swojego gatunku z bardzo dużą bazą graczy. Czy zatem ich najnowszy The Riftbreaker okaże się być takim samym hiciorem co Zombie Driver HD oraz X-Morph: Defense? Pierwsze wyniki sprzedaży już zwiastują sukces, ale przyszła pora na to, by powiedzieć sprawdzam.
The Riftbreaker - 3 gry w cenie 1
Po dwóch bardzo udanych i dość bezpiecznych w swoich założeniach tytułach, rodzime Exor Studios postanowiło w końcu zaryzykować i przygotować dla nas coś, co jest bardzo nietypową mieszaniną kilku intensywnych i niezwykle angażujących gatunków gier wideo. Tak więc decydując się na kupno The Riftbreaker otrzymujemy poniekąd aż trzy gry w cenie jednej. Dlaczego? Znajdziecie tu bowiem cechy rasowego ekonomicznego RTS-a, dodatkowo będziecie szykować się do obrony bazy niczym w klasycznych tower-defense'ach, a na dodatek podczas eksploracji zawalczycie z hordą wrogów jak w typowych top-down shooterach. Jakby tego było mało, do kociołka dorzucono także rozwój postaci wyjęty rodem z najlepszych gier RPG. Jak zatem widzicie, nie ma tu mowy o pójściu na łatwiznę i definitywnie nigdy wcześniej nie było takiej gry jak The Riftbreaker.
Niestety jeśli chodzi o fabułę, tutaj na zbyt wiele nie macie co liczyć - główny wątek jest po prostu zwyczajnym tłem dla naszych działań i w absolutnie żaden ciekawy sposób nie jest w stanie nas zaangażować. Ot jako ziemski wysłannik w przestrzeń kosmiczną musimy zacząć badać planetę Galatea 37, aby przygotować ją do dalszej kolonizacji, a co za tym idzie jesteśmy skazani tylko na samych siebie i najmocniejszą ziemską technologię. Naszej głównej bohaterce Ashley S. Novak towarzyszy jedynie jej inteligentny bojowy mech jakiego nazwała Mr. Riggs. Ich relacja jest teoretycznie czymś co ma nas zbliżyć do obu bohaterów, ale niestety jest to opowieść tak generyczna, sztampowa i nijaka, że nie wywołało to we mnie absolutnie żadnych emocji. Ot typowe "mógłbyś być bardziej ludzki panie Riggs" i "Jestem zaprogramowany tak, aby mówić ci to co mi wgrano" - no Titanfall 2 to to raczej nie jest i nigdy nie będzie.
Wydaje mi się jednak, że fabuła była podczas produkcji Riftbreakera najmniejszym z priorytetów, bo przede wszystkim deweloperzy chcieli postawić tu na unikalny, niepowtarzalny gameplay, a to udało im się wprost wybitnie!
The Riftbreaker - stawianie i obrona bazy
Tak jak pisałem powyżej, recenzowane dziś dzieło łączy w sobie mechanikę typową dla RTS-ów z paroma cechami gatunku Tower Defense i top-down shooterów. Naszym głównym celem podczas rozgrywki jest odwiedzenie każdego z czterech planetarnych biomów, czyli tropików, równin, pustyni oraz obszaru wulkanicznego, aby go dokładnie przebadać i przygotować pierwsze podwaliny pod przyszłą kolonizację tegoż miejsca. Każdą wizytę rozpoczynamy zatem od postawienia rdzenia naszej bazy, by następnie konsekwentnie ją rozwijać metodą małych kroczków.
Oczywiście z racji tego, że produkcja Exor Studios jest mieszanką tak wielu motywów, posiada bardzo skomplikowane mechaniki zabawy, a co za tym idzie nauczenie się jej wszystkich meandrów zajmie wam wiele czasu. Na szczęście autorzy spisali się tu dosłownie na medal, albowiem pierwsza część kampanii jest perfekcyjnym samouczkiem, stopniowo prezentującym nam zarówno te najprostsze jak i bardziej skomplikowane aspekty gameplayowe, dzięki czemu nigdy nie poczujecie się przytłoczeni przez mnogość opcji dostępnych w The Riftbreaker.
Kluczem do sukcesu jest tu przede wszystkim dobre rozplanowanie ekonomii, a więc poszukiwanie złóż węgla, stali oraz zasobów biologicznych, dzięki którym możemy wydobywać nowe materiały oraz pozyskiwać energię elektryczną. Oczywiście każdy nas sprzęt musi posiadać jakieś podłączenie do prądu, a więc gdy stawiamy kopalnię, dobrze jest postawić obok niej kilka paneli słonecznych lub turbin wiatrowych, a najlepiej jeszcze dodać jednostkę zarządzania, która to umożliwi dodanie do całego obiektu kilku wieżyczek strażniczych. Niestety często bywa tak, że złoża są rozsiane dość daleko od siebie i daleko od naszej bazy, a posiadanie wyłącznie jednego czy dwóch złóż może być prędko niewystarczające. Na domiar złego każda nasza budowla wzbudza zainteresowanie natywnych mieszkańców eksplorowanej planety, a wtedy robi się naprawdę groźnie!
The Riftbreaker - Horda Zerg... znaczy tubylców
Tutaj przechodzimy do najbardziej wymagającej części rozgrywki, czyli obrony naszej bazy i walka o przyszłość całej rasy ludzkiej. O ile zarządzanie budowlami i rozrost naszej bazy są taką bardziej relaksującą fazą zabawy, tak spotkania z tubylcami Galatei 37 bywają dość wymagające - zwłaszcza w późniejszych etapach gry. Gdy już postawicie kilka najważniejszych budowli, obudujecie się murem, rozpoczniecie pracę nad nowymi technologiami oraz postawicie kilka obronnych armatek, przyjdzie wam zmierzyć się z prawdziwymi hordami nieprzyjaciół.
Podstawowy bestiariusz przygotowany przez projektantów z Exor Studios najprościej jest mi przyrównać do rasy Zergów ze StarCrafta - tak jak w produkcji Blizzarda, tak i tutaj stworki chodzą tylko w dużych grupach, dzielą się na tych walczących w zwarciu oraz dystansowo, no i co najważniejsze wyglądają oraz zachowują się dość podobnie. Nie twierdzę tu, że szczeciński zespół kopiuje rozwiązania Zamieci, ale śmiało można rzecz, że mocno inspirował się groźnymi hordami paskudnych robali. Przed każdym większym rushem ze strony wrogich jednostek jesteśmy tu informowani z wyprzedzeniem, dzięki czemu możemy na spokojnie przygotować się do obrony wykorzystując uzbrojenie oraz umiejętności Mr. Riggsa.
W The Riftbreaker naszego mecha wyposażyć możemy w 3 bronie zakładane na lewą oraz na prawą rękę, co daje nam łącznie opcję noszenia aż 6 narzędzi zagłady agresywnych kosmitów. Do dyspozycji mamy kilka rodzajów oręża na bliski dystans pokroju ostrzy oraz kilka dystansowych pukawek jak strzelby, karabiny i inne technologiczne "czary-mary". Początkowo możemy też przygotować się do walki dzięki wieżyczkom strażniczym, ale te tak naprawdę nie robiły wrogom praktycznie żadnych szkód, więc nie miało znaczenia czy postawiłem 5 czy 15 takich armatek - i tak musiałem lecieć w zaatakowane miejsce i własnoręcznie rozprawić się z wrogiem. A powiem szczerze, że rozwścieczona horda potrafi narobić w krótkim czasie bardzo dużych szkód - czyli tak jak Zergowie w StarCrafcie.
The Riftbreaker - wymagająca szkoła przetrwania
Potem jest jednak znacznie ciekawiej, bo dostajemy opcję postawienia armat plazmowych czy też wyrzutni rakietowych i te już same poradzą sobie z większym zagrożeniem. Gorzej jest jeśli do akcji wpadną oponenci największego kalibru - dajmy na to kamienne golemy odporne na większość naszego uzbrojenia. Tutaj trzeba być ostrożnym zwłaszcza podczas eksploracji mapy, bo można niechcący striggerować takiego dziada i ten rozwali nam wszystko co do tej pory zbudowaliśmy, bo nie będziemy posiadali broni zdolnej do jego ubicia. Fajnych nowych aspektów rozgrywki dodają dalsze biomy - na przykład obszar wulkaniczny zmusza nas ciągłego schładzania otoczenia, żeby nie spalić naszego sprzętu.
Tutaj oczywiście z pomocą przychodzi bardzo zaawansowane i rozbudowane drzewko technologiczne, podzielone na trzy główne obszary badań - "baza i budynki", "broń i wyposażenie" oraz "badania nad obcymi". Tutaj każda kategoria skrywa sporo nowych funkcji, a więc każdy może pójść w takim kierunku rozwoju jaki tylko sobie wymarzy, choć musicie pamiętać o tym, że nieodpowiedzialne rozdawnictwo punktów i zasobów może skończyć się niepowodzeniem całej waszej misji.
No i to by było w sumie na tyle. Tworząc The Riftbreaker rodzime Exor Studios dało niesamowity popis umiejętności oraz kreatywności, dzięki czemu przygotowali jedyny w swoim rodzaju tytuł, który to może dać w przyszłości początek zupełnie nowej gałęzi naszej branży. Kto wie, może za jakiś czas będziemy pisać o kolejnych produkcjach w stylu Riftbreakera.
Ocena - recenzja gry The Riftbreaker
Atuty
- Świetna i innowacyjna rozgrywka
- Mnóstwo zawartości
- Długa kampania dla pojedynczego gracza
- System rozwoju postaci
- Świetnie przygotowany samouczek
- Integracja z Twitchem
Wady
- Bardzo słaba i nijaka fabuła
- Późniejsze etapy gry bywają zbyt chaotyczne
- Biomy planety Galatea 37 mogłyby być bardziej zróżnicowane
The Riftbreaker jest wyśmienitą mieszanką wielu ciekawych gatunków, które to w nowej formule potrafią wciągnąć jak bagno. Nie ma się co zastanawiać, trzeba brać i grać!
Graliśmy na:
PC
Przeczytaj również
Komentarze (29)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych