Chorus - recenzja gry. Nudne początki kosmicznej przygody
Deep Silver ma wielkie ambicje i równie wielkie środki na ich realizację. Czy ich najnowsze dzieło, Chorus naprawdę jest tak dobre jak na pierwszych zapowiedziach? O tym w naszej recenzji!
Niemiecka ekipa Fishlabs od lat zajmowała się wyłącznie produkcją gier mobilnych i ewentualnych portów starszych produkcji na Nintendo Switch. Czy taki deweloper podołał stworzeniu nowego kosmicznego shootera na wzór kultowego Wing Commandera? Chorus jest bowiem ambitnym projektem i zarazem pierwszym poważnym testem dla doświadczonych deweloperów, który ma pokazać Deep Silver czy zakup tegoż zespołu był udaną inwestycją.
Koszmarnie nudne początki
Najnowsza produkcja uznanego wydawcy pozwala nam wcielić się w postać pewnej tajemniczej kobiety imieniem Nara, która to boryka się z traumatycznymi przeżyciami ze swojej mrocznej przeszłości jako jedna z naczelnych działaczek tak zwanego Kręgu - organizacji terroryzującej całą galaktykę. Nasza bohaterka postanowiła odłączyć się od dawnego życia w momencie, w którym zrozumiała, że w imię jakiejś durnej ideologii za pomocą swoich mocy zniszczyła dosłownie całą planetę pełną niewinnych istnień. Wstrząsnęło to nią na tyle mocno, że postanowiła usunąć się w cień i powraca do walki dopiero teraz, gdy zagrożeni są jej nowi przyjaciele z Enklawy - małej frakcji stawiającej czynny opór Kręgowi.
Nara jest wyjątkową osobą, albowiem dzięki swoim zdolnościom ma różne wizje przyszłych zdarzeń, potrafi przejrzeć wspomnienia zapisane w danym miejscu i do tego ciągle nawiedza ją jakiś dziwny głos - trochę tak jakby miała kilka osobowości na raz zamkniętych w jednym ciele. Główną osią fabularną jest odkupienie Nary i jej poczucia winy za całe zło jakiego narobiła w trakcie swojej kariery w Kręgu, co doprowadza do wielu całkiem ciekawych starć, jej mieszanego odbioru wśród społeczności ofiar złowrogiej organizacji i innych sytuacji. Niestety o ile na papierze wygląda to całkiem spoko, tak w ostatecznym rozrachunku jest to już mniej ekscytujące. Deweloperzy po raz pierwszy rzucili się na pisanie poważnego scenariusza i trochę za bardzo grają sztuczną dramaturgią, ogranymi schematami i oklepaną do bólu relacją człowiek-maszyna z emocjami.
Oczywiście nie oznacza to, że fabuła jest jakaś strasznie zła czy coś w tym stylu - jest zwyczajnie prosta, nieco przedramatyzowana i nie serwuje nam szalonych zwrotów akcji. To trochę jak z takimi filmami do pop-cornu, są fajne i wciągają na czas trwania seansu, ale nic więcej. Niestety recenzowany dziś Chorus ma jeden poważny problem - potwornie męczący i nudny początek. O ile od końcówki pierwszego aktu zaczyna się robić ciekawe i aż chce się grać dalej, by zobaczyć kolejne bitwy, tak pierwsze parę godzinek to katorga.
Chorus - walka
Jeśli zaś chodzi o samą rozgrywkę, tutaj ekipa Fishlabs dała naprawdę fajny popis umiejętności - ale w sumie nie dziwota, skoro to ich czwarta już produkcja traktująca o kosmicznych podbojach! Wcześniej niemiecki deweloper zasłynął serią mobilnych gier zatytułowaną Galaxy on Fire, która to rozpoczęła swój żywot w 2005 roku, zaś swoją ostatnią odsłonę otrzymała w roku 2016. Chorus mogłoby zatem równie dobrze nosić tytuł Galaxy on Fire 4, bo to właśnie z tego cyklu wywodzi się 90% mechanik jakie zobaczycie w grze.
Jak na klasycznego kosmicznego shootera przystało, naszym głównym środkiem transportu po ogromnej galaktyce będzie nasz wierny statek, zwany tutaj Opuszczonym - wyposażony w zaawansowaną Sztuczną Inteligencję pojazd nosi tę nazwę od wielu lat, nawet dłużej niż kieruje nim Nara, więc kryje się za tym pewna tajemnica. Podczas walki mamy zatem do dyspozycji jego trzy śmiercionośne bronie - działko, lasery oraz rakiety, które to możemy ulepszać wraz z postępami w fabule oraz za zbierane po mapce i za misje poboczne pieniądze. Naszego Kruka można też dozbroić w lepszy pancerz oraz kilka przydatnych dodatków, co jeszcze bardziej zwiększy naszą efektywność bojową. Co ciekawe, znaczą większość zasobów do rozwoju pozyskamy tylko dzięki eksploracji każdej z kosmicznych lokacji oraz przy pomocy zadań opcjonalnych, a więc gra bardzo ładnie premiuje miłośników "lizania ścian".
Oczywiście skoro jesteśmy uzbrojeni po zęby, warto by było spuścić komuś lanie, a adwersarzy mamy tutaj co nie miara i co chwilę spotykamy jakieś nowe jednostki. Krąg jest naszym głównym, aczkolwiek nie jedynym przeciwnikiem w całej tej opowieści, dlatego naszykujcie się również między innymi na wojaże z kosmicznymi piratami. Na duży plus Chorusa na pewno warto wskazać to, że postawieni przed nami rywale są czymś więcej niż typowym mięsem armatnim, dzięki czemu każde starcie wymaga od nas nieco innego podejścia, ciągłej zmiany z korzystanej broni i dość dużej zręczności. Na arenie spotkamy bowiem szybkich i łatwych do ubicia wrogów, ich nieco cięższych przyjaciół, statki rozstawiające wszędzie groźne miny, okręty generujące nietykalność dla pobliskich jednostek, czy nawet wielkie pojazdy nieustannie wysyłające posiłki dla swego wojska.
Wszystko to sprawia, że walka jest naprawdę ciekawa i przy większych bitwach mamy dość dużo do roboty. Szkoda tylko, że przez braki budżetowe w starciach nie pomagają nam żadni sojusznicy - co prawda w wielkich bitwach mamy na przykład krążowniki z aktywnymi działkami, ale one nawet nie starają się celować we wrogów. A tu przydałaby się jatka z prawdziwego zdarzenia - kilkanaście statków wroga, parę sojuszników i już działoby się tu o wiele więcej, a co za tym bitwy byłyby dużo bardziej emocjonujące.
Chorus - eksploracja
Oprócz dobrze zrealizowanej walki, recenzowana dziś produkcja ma jeszcze jedną dużą zaletę - pełen niespodzianek świat otwarty na eksplorację. Jak już wspominałem Chorus bardzo dobrze premiuje nas za dociekliwość i chęć odkrycia wszystkich znajdujących się w pobliżu sekretów, za co dostajemy nowe części oraz pieniądze do wykorzystania w hangarach na ulepszenia. Podczas przemierzania każdej z lokacji napotkamy także poszukujących pomocy NPC, którzy to czasem dadzą nam pokierować swoimi okrętami, pokażą nam ciekawe przejścia, czy też wmieszają w swoje porachunki z bandziorami i wierzycielami.
Od czasu do czasu Nara będzie także musiała przemierzyć całkiem nieźle zaprojektowane świątynie, w których odkrywać będzie nowe wątki ze swojej przeszłości, uczyć się nowych mocy oraz rozprawiać się z własnymi "demonami". Tutaj śmiało mogę powiedzieć, że wasz odbiór tych świątyń będzie zależał od tego czego oczekujecie po tego typu produkcji, bo czasami bywa tak, że przejście danego etapu będzie wymagało od was wielu nieudanych prób i dość dobrego panowania nad zwinnym Opuszczonym. Jedni będą zatem tym zachwyceni, kolejni zaś rozczarowani i sfrustrowani. Najgorsze jest jednak to, że system checkpointów w grze został tak kiepsko skonstruowany, że w przypadku na przykład zgonu podczas eksploracji takiej świątyni (co naprawdę może się zdarzyć nie raz) wrzuca nas na sam jej początek - to samo jeśli w trakcie misji wyłączymy całą grę.
Niemniej jednak Fishlabs należą się pochwały za odważną próbę przełamania schematów i ewentualnej nudy wkradającej się w ciągłą walkę i podróż z punktu A do punktu B. Sam Chorus jest bardzo ciekawym projektem, lecz brakuje mu trochę ważnych szlifów i nieco większych narracyjnych umiejętności ze strony deweloperów - o ile pierwsza część sprzeda się dobrze, druga odsłona nowej serii na pewno będzie jedną z najlepszych gier w swoim gatunku. Nara potrzebuje waszej pomocy, więc dajcie jej szansę i ocalcie jej duszę oraz całą galaktykę.
Ocena - recenzja gry Chorus
Atuty
- Ładna oprawa graficzna
- Wielki nieprzebyty kosmos
- Ciekawe mechaniki rozgrywki
- Rozwój statku
Wady
- Bardzo nudny i męczący początek gry
- Frustrujący system checkpointów
- Mało angażujące misje poboczne
- Słabe walki z bossami
Chorus może nie jest tak ciekawy i wciągający jak Wing Commander czy Star Wars Squadrons, ale ma w sobie ogromny potencjał. Jeśli przebolejecie nudny początek, Nara zabierze was na intensywną przygodę.
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również
Komentarze (10)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych