Rainbow Six Extraction – recenzja i opinia o grze [PS5, PS4, XSX, XOne, PC]
Po latach od pierwszej zapowiedzi, zmianie nazwy i kilku opóźnieniach premiery, kooperacyjna strzelanka Ubisoftu w końcu zmierza na rynek. W ostatnich dniach miałem okazję wyruszyć na dziesiątki misji, by walczyć z różnymi stworami i ratować swoich zagubionych znajomych. Czy jednak warto interesować się Rainbow Six Extraction? Przeczytajcie naszą recenzję.
Ubisoft systematycznie wrzuca na rynek produkcje single-player oferujące zabawę na dziesiątki godzin, ale producent i wydawca szuka swojego szczęścia w sieciowych tytułach. Jedną z największych niespodzianek i zarazem sukcesów korporacji na rynku multiplayer jest Rainbow Six Siege, który jest systematycznie rozwijany, a na jego serwerach pojawiają się nowe wydarzenia. Jeden event okazał się tak dużym sukcesem, że to właśnie na jego koncepcji została opracowana nowa produkcja. Rainbow Six Extraction czerpie garściami z wcześniej zaprezentowanej propozycji, jednak deweloperzy spędzili lata na rozbudowie gry.
Tytuł podobnie jak Rainbow Six Siege nie będzie produkcją dla każdego, ponieważ obie produkcje łączy jedno – niezbędny do sukcesu jest zgrany i dobrze znający realia pozycji zespół. Choć teraz nie mierzymy się z innymi graczami, to jednak zagrożenie przygotowany przez Ubisoft nie wybacza błędów i tylko rozważna i przemyślana rozgrywka zapewnia oczekiwany sukces. Jak to jednak wszystko działa? Zacznijmy od podstaw.
Rainbow Six Extraction zachęca do podejmowania ryzyka
Ubisoft skupia się na rozgrywce multiplayer, jednak nawet w takiej sytuacji deweloperzy zadbali o skromną fabułę, która zarysowuje wydarzenia. W Rainbow Six Extraction powracają żołnierze z Rainbow Six Siege, ponieważ to właśnie oni zostali wezwani na pierwszy front po akcji z miasta Truth or Consequences – w stanie Nowy Meksyk rozbiła się rosyjska kapsuła Sojuz, która wywołała tajemniczą epidemię. To właśnie w tym miejscu wszystko się zaczęło, a podczas rozgrywki gracze mają okazję zobaczyć kilka materiałów wideo, które zarysowują opowieść, ale nie oczekujcie rozbudowanego wątku. Specjaliści z Ubisoftu postawili na rozgrywkę sieciową i w jednym zespole może znajdować się maksymalnie trzech graczy – w produkcji istnieje klasyczny matchmaking (z opcją cross-platformową), ale najlepsze doświadczenie oferuje rozgrywka ze znajomymi.
Gracze w tym wypadku wcielają się w zespół, który zostaje wysłany do lokacji, by wykonać jeden, dwa lub trzy cele. Za każdym razem zadania są losowane i drużyna podczas rozgrywki może wycofać się w każdej chwili – wystarczy tylko podejść do odpowiedniego miejsca na mapie i poprosić o przylot helikoptera. Gdzie jest haczyk? Im więcej wyzwań wykonamy, tym otrzymujemy więcej punktów doświadczenia, dzięki którym możemy odblokować nową zawartość – mapy, gadżety, a nawet kolejnych operatorów. Także żołnierze zgarniają XP, dzięki któremu odblokowują nowe stroje, bronie lub poprawiają swoją wytrzymałość. Na papierze wszystko wygląda wprost banalnie, ale realia są w tym wypadku zupełnie inne, ponieważ recenzowany Rainbow Six Extraction nie wybacza błędów i czasami wystarczy jeden zły ruch, by przeciwnicy dopadli cały oddział. Utrata postaci jest w najnowszej pozycji Ubisoftu dotkliwa, ponieważ gdy operator padnie, to gracz nie może korzystać z żołnierza – w późniejszym terminie trzeba odbyć misję ratunkową, dzięki której przywrócimy naszą postać. W dodatku specjaliści ponoszą rany, przez które mogą nie być zdolni do wyruszenia na następne zadanie – wojak czasami musi odsapnąć i gracz w tej sytuacji jest zmuszony do rozgrywki inną postacią.
Na początku nie byłem przekonany do tego systemu, jednak wystarczyło kilka godzin, by zrozumieć założenia Ubisoftu – w Rainbow Six Extraction mamy nauczyć się rozgrywki różnymi postaciami, ponieważ jest to wymagane w trakcie najtrudniejszych wydarzeń. Gracze muszą w takiej sytuacji nie tylko odpowiednio ze sobą współpracować, ale również wykorzystywać wszystkie umiejętności i w tym wypadku należy posiadać w zespole dobrze rozwiniętego żołnierza.
Rainbow Six Extraction – strzelasz czy uciekasz?
Ubisoft opracował z pozoru prostą formułę, która jednak została dobrze przemyślana: gracz zawsze będzie chciał więcej XP, więc łatwo podejmuje ryzyko, wyrusza na kolejne cele, a mając dobrze dopakowaną postać nie chcemy jej stracić... Jakkolwiek to zabrzmi – w Rainbow Six Extraction pojawia się przyjemne uczucie niepokoju, które potęguje z kolejnymi wyzwaniami. Tego w ostatnim czasie brakowało mi w konkurencyjnych, kooperacyjnych shooterach, gdzie porażka tak naprawdę nie była związana z większymi konsekwencjami. Francuzi opracowali system, który nie tylko wynagradza dobrą grę (XP zdobywamy również za zabijanie rywali i pomoc towarzyszom), ale zachęca do podejmowania ryzyka. Nie będę ukrywał – nie raz, nie dwa uciekłem z misji po pierwszym celu, ale wielokrotnie stawiałem wszystko na jedną kartę i w tym wypadku zmagania są naprawdę ekscytujące.
Rainbow Six Extraction nie jest jednak pozycją, do której podejdziecie z każdym narwańcem – nawet na pierwszym z czterech poziomów trudności warto bardzo rozważnie wchodzić do pokojów, komunikować się z partnerami i mądrze podchodzić do celów. Miałem okazję grać z dziennikarzami, którzy próbowali podejść do pozycji w stylu Rambo i... Musiałem dosłownie uciekać. Tytuł jest na początku bardzo wymagający, ale im dłużej gramy, tym lepiej poznajemy postacie, uczymy się lokacji i małymi krokami wiemy jak się zachować. Muszę na pewno zaznaczyć, że dobrą opcją jest w tym przypadku rozgrywka solo – deweloperzy pozwalają nam w pojedynkę wyruszyć na misje i było to dla mnie zaskakująco przyjemne doświadczenie. Rainbow Six Extraction zyskuje w kooperacji, ale przekonałem się wielokrotnie, że łatwiej jest grać samotnie niż z mniej rozgarniętymi graczami, którzy nie potrafią zrozumieć prostych poleceń – przynajmniej w tym wypadku wiemy, że porażka to wyłącznie nasza wina, a nie faceta, który wpada w stado wrogów.
Nie możecie jednak liczyć na wybitne doświadczenie w przypadku rozgrywki solo, ale jest to na pewno dobra opcja, by nauczyć się schematów i wykonać badania – są to dodatkowe cele, dzięki którym możemy zdobyć znacznie więcej XP. Te wyzwania można wykonywać także w kooperacji, ale łatwiej jest podejść do tego na spokojnie, by za jednym podejściem wykonać wszystkie założone misje.
Rainbow Six Extraction zapewnia sporo celów i dobrą pętle rozgrywki
Twórcy w Rainbow Six Extraction na start przygotowali 13 celów, które możemy wykonywać w różnych kombinacjach – tak jak wspomniałem system losuje misje, więc nie możemy zdecydować się na wybranie najłatwiejszego układu zadań. W trakcie rozgrywki musimy przykładowo namierzyć i wyeliminować elitarną bestię, włączyć trzy laptopy, wykonać biopsję potwora, wysadzić dwie wieże, namierzyć kokony, eskortować ocalałego lub wydostać z mapy wcześniej pokonanego żołnierza (naszą postać). Misje są mocno zróżnicowane i przynajmniej aktualnie nie czułem znużenia – wszystko za sprawą pewnej losowości.
Sporo już napisałem na temat wyzwań z Rainbow Six Extraction, ale z kim tak naprawdę tutaj walczymy? W kapsule Rosjan pojawił się pasożyt, który nie tylko chce przetrwać na naszej planecie, a postanowił dosłownie przejąć świat. Czarna zaraza rozprzestrzenia się po kolejnych terenach, a ze specjalnych kokonów wychodzą bestie – tych jest 12. Z perspektywy czasu mam wrażenie, że tutaj Ubisoft mógł postarać się o większą różnorodność, ponieważ po kilku pierwszych godzinach zobaczycie już wszystkie okazy. Świetnie prezentuje się ich zróżnicowanie, ponieważ nie brakuje tutaj typowego stwora atakującego z bliska, ale kolejne mogą wybuchać, oślepiać, zatrzymywać w miejscu lub po prostu miażdżyć. Pewną zmienną są jeszcze mutacje, ponieważ na wyższych poziomach trudności przeciwnicy mogą otrzymać dodatkowe zdolności lub przykładowo na mapie może pojawić się mgła.
W recenzowanym Rainbow Six Extraction opracowano trzy miejscówki z Nowego Jorku, trzy z San Francisco, trzy na Alasce oraz trzy na wspomnianym Truth or Consequences, jednak mapy są na tyle duże, że deweloperom udało się umieścić na nich kilka punktów początkowych. Oczywiście w pewnym momencie uczymy się pewnych schematów, ale dużo jeszcze zależy od misji oraz samego umiejscowienia celów.
Zróżnicowanie rozgrywki związane z celami oraz mapami jest również powiązane z operatorami – w grze od premiery mamy dostęp do 18 żołnierzy i choć część musimy odblokować przez rozgrywkę, to jednak trudno nie docenić tego zestawu. Każdy żołnierz posiada jedną umiejętność oraz może awansować na maksymalnie dziesiąty poziom doświadczenia – po drodze odblokowuje między innymi nowe bronie, ale odnoszę wrażenie, że znacznie ważniejsze są bonusy związane ze skillem oraz pasywne ulepszenia. Twórcom udało się zadbać o poczucie rozwoju postaci, ponieważ zwiększając szybkość bohatera, poprawiając jego zdrowie lub poprawiając odporność na ataki wyraźnie czujemy różnicę względem pierwszych misji. To właśnie z tego powodu deweloperzy zalecają, by na starcie grać na najniższym poziomie trudności, a dopiero osiągając odpowiedni LVL, wybierać się na trudniejsze wersje misji – tutaj oczywiście kusi dodatkowy XP, jednak z doświadczenia wiem, że czasami po prostu lepiej nie ryzykować. Mam jednak świadomość, że niektórzy żołnierze są potrzebni tylko w wyjątkowych sytuacjach i tak naprawdę trudno mi było po nich sięgać. Żałuję też, że deweloperzy nie pokusili się o rozbudowanie zestawu o kilka nowych twarzy.
W Rainbow Six Extraction trzeba dobrze kombinować
Istotnym elementem Rainbow Six Extraction są również wspomniane umiejętności oraz odpowiedni dobór postaci względem pozostałych kompanów – w tym wypadku możemy zadbać o przykładowo leczenie, skaner wrogów, ustawić strzelającą pułapkę lub zadbać o dodatkowe kamizelki. Gracze mogą również dobierać technologię – za zdobyte żetony odblokowujemy nowe granaty, zastrzyk pozwalający powstać operatorowi po obaleniu, dodatkową amunicję i wiele więcej. W grze nie zabrakło także personalizacji broni i wybranie odpowiedniego sprzętu dobrze jest konsultować z zespołem.
Ubisoft oparł rozgrywkę o prosty system odblokowywania zawartości, ponieważ wszystkie nasze cele, badania czy też pokonani przeciwnicy zapewniają punkty XP. W zakładce „postęp” otrzymujemy nowe mapy, kolejnych operatorów, skórki oraz zgarniamy żetony (do zdobycia technologii), ale również od pewnego momentu możemy sprawdzić end-game. Twórcy także tutaj podkreślają istotę ryzyka związanego z porażką, ponieważ gdy jeden z naszych operatorów nie wróci z misji, to wcześniej zdobyte dzięki tej postaci XP zostaje zamrożony – musimy uwolnić żołnierza, by móc zdobywać kolejne kamienie milowe. Jest to następny element układanki, który pokazuje, że deweloperzy opracowali bardzo przemyślany system i potrafili go mądrze połączyć z różnymi elementami gry.
Wspomniany end-game w recenzowanym Rainbow Six Extraction nazywa się Maelstrom Protocol i jest to prawdziwe wyzwanie dla graczy, którzy rozumieją założenia gry i posiadają wymaksowane postacie. Twórcy w tym wypadku zamiast trzech celów, oferują graczom dziewięć wyzwań, a dodatkowo stale wpadamy na potężniejszych przeciwników. Bestii na mapach jest znacznie więcej, przeciwnicy są agresywniejsi, a czas na wykonanie zadań jest krótszy. Deweloperzy zdają sobie sprawę, że podkręcili poziom trudności do tego stopnia, że w Maelstrom Protocol możemy korzystać wyłącznie z niektórych specjalistów – tak by gracze mieli jakąkolwiek szansę na zwycięstwo. Istotną różnicą względem normalnej rozgrywki jest podejście do celów. W Maelstrom Protocol postawiono na tygodniowe wyzwania – gracze mają kilka dni na dosłowne nauczenie się układów i misji, by móc przetrwać i zdobyć jak najwięcej punktów. To zupełnie inne podejście do rozgrywki, ponieważ w tym wypadku zrezygnowano z losowości. Twórcy chcą zachęcać do gry przez rankingi i różne nagrody, ale czy ten system zostanie dobrze przyjęty dowiemy się dopiero po premierze.
Rainbow Six Extraction w wersji na PS5 trzyma stałe 60 klatek na sekundę w trybie wydajności oraz graficznym i szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na podkręcenie zabawy, bo mam wrażenie, że posiadacze nowszych telewizorów mogliby liczyć na około 100 fps. Tytuł jednak jest bardzo typowym przedstawicielem cross-generacji i pod względem oprawy trudno mówić o zachwytach – lokacje są często ciemne, co ma oczywiście związek z samą akcją, ale wielokrotnie złapałem się na tym, że trudno dostrzec oddalonych przeciwników. Szybko się okazuje, że znacznie łatwiej ich usłyszeć – ekipa odpowiedzialna za udźwiękowienie gry nie zawiodła.
Czy Rainbow Six Extraction może odnieść sukces?
W ostatnim czasie na rynku pojawiło się kilka kooperacyjnych produkcji, ale tylko twórcy nielicznych mogli świętować osiągnięcie założonych celów. Jak będzie z Ubisoftem? Dzisiaj jestem pewien, że Ubisoft przygotował angażującą, choć powtarzalną formułę, która jednak przy odpowiednim podejściu graczy może zapewnić mnóstwo wrażeń. Rainbow Six Extraction nie zachwyca pod względem oprawy, ale oferuje stałe 60 klatek i pętle rozgrywki, która może sprawić, że przez wiele godzin będziecie wyruszać na kolejne misje.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Rainbow Six Extraction.
Ocena - recenzja gry Rainbow Six Extraction
Atuty
- Wymagająca rozgrywka niewybaczająca błędów
- Twórcy zapewnili angażującą formułę
- Na wysokich poziomach rozgrywka nabiera prawdziwego charakteru
- Strata postaci naprawdę boli
Wady
- Część operatorów jest znacznie mniej użyteczna
- Przydałoby się kilka dodatkowych bestii
- Brak angażującej fabuły, która zachęcałaby do gry
Rainbow Six Extraction oferuje sporo emocji. Gra nie wybacza błędów, poziom trudności szybko rośnie i od pewnego czasu niezbędne jest posiadanie ogarniętego zespołu. Jeśli lubicie wyzwania – warto sprawdzić.
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również
Komentarze (70)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych