Reklama
Kobieta z domu naprzeciwko dziewczyny w oknie (2022) - recenzja serialu [Netflix]

Kobieta z domu naprzeciwko dziewczyny w oknie (2022) - recenzja, opinie o serialu [Netflix]

Piotrek Kamiński | 31.01.2022, 21:00

Od czasu do czasu produkcje Netflixa potrafią zaskoczyć i w pozytywny sposób. Mogliby częściej wykazywać się takim poczuciem humoru, jak w przypadku dzisiejszej produkcji. Niestety, nie każda "Kobieta w oknie" dostanie swoją "Kobietę z domu naprzeciwko dziewczyny w oknie". A szkoda.

Jeśli tytuł nie przekazał tego dostatecznie dobitnie, to musisz wiedzieć, że "Kobieta z domu naprzeciwko dziewczyny w oknie" jest parodią. Ale parodią na tyle subtelną, że przez większą część ośmiu odcinków składających się na pierwszy sezon ogląda się ją dokładnie tak, jak jeden z tych pisanych na jedno kopyto filmów, z których się nabija. Odkąd Alfred Hitchcock nakręcił w 1954 swoje doskonałe "Okno na podwórze" setki kserobojów próbowało przepisać jego historię na nowo w zadowalający sposób. Część robiła to bardziej subtelnie, podprowadzając ogólne założenie, według którego główny bohater podglądający ludzi widzi coś, czego miał nie zobaczyć, ale nikt nie chce mu w to uwierzyć, jak na przykład całkiem niezła "Dziewczyna z pociągu". Inni nie pierdzielą się w tańcu i rżną po całości, jak "Niepokój" z 2007. Niezależnie od poziomu zaangażowania scenarzysty, są to zazwyczaj przewidywalne fabuły, garściami czerpiące z oryginału. I z jednej strony dzisiejszy film jest produkcją w dokładnie tym samym typie, z drugiej zaś kompletnie odkręconą i absurdalną, ale w tak nienachalny sposób, że można tego w pierwszej chwili nie zauważyć. Po obejrzeniu pierwszego odcinka sprawdzałem, czy na pewno oglądam właściwy serial.

Dalsza część tekstu pod wideo

Kobieta z domu naprzeciwko dziewczyny w oknie (2022) - recenzja serialu [Netflix]. Wino + psychotropy = profit?

temp_name

Anna (Kristen Bell) mieszka sama w wielkim domu odkąd jej córka zginęła w makabrycznych okolicznościach, a mąż, Douglas (Michael Ealy), nie mogąc znieść bólu i poczucia winy, postanowił odejść. Jej życie codzienne ogranicza się do powtarzanych w kółko, tych samych czynności, wśród których prym wiodą pieczenie zapiekanek, wypijanie kilku butelek wina, łykanie leków psychotropowych i czytanie książek (od poradników jak zrobić coś samodzielnie, po tanie kryminały o fabułach podobnych do tej z dzisiejszego serialu). Sytuacja ulega zmianie, kiedy do domu naprzeciwko wprowadza się nowy sąsiad, Neil (Tom Riley). Jego żona zmarła jakiś czas temu i od tamtej pory sam zajmuje się dziewięcioletnią córeczką, Emmą (Samsara Leela Yett), więc doskonale rozumie sytuację Anny. Główna bohaterka zaczyna fantazjować o nowym sąsiedzie, w czym zdecydowanie pomaga jej mieszanka alkoholu i silnych leków, lecz czar pryska już następnego dnia, kiedy Anna poznaje Lisę (Shelley Hennig), dziewczynę Neila. A kiedy wkrótce po tym jedna z postaci zostanie zamordowana, a nikt nie będzie chciał uwierzyć Annie w jej opowieść, sytuacja rozkręci się na dobre. 

Większość z ośmiu dosyć krótkich odcinków kończy się jakimś ostrym zwrotem akcji, stawiającym cały status quo na głowie. Sprawia to, że serial można obejrzeć właściwie na jedno posiedzenie, bo kolejne odcinki po prostu chce się oglądać. Zastanawiamy się, czy to co widzimy jest prawdą, czy tylko majakiem naćpanej Anny, czy mordercą jest ta osoba, a może tamta? Potencjalnie każda jedna z podejrzanych osób może okazać się sprawcą, choć w niektórych przypadkach wymagałoby to sporo mentalnej gimnastyki. Nie wszystkie zwroty akcji mają kompletny sens - a w niektórych sytuacjach kompletnie im go brakuje - co z jednej strony może wywołać zawód części widowni, która wciągnęła się w intrygę, z drugiej, biorąc pod uwagę, że "Kobieta z domu naprzeciwko dziewczyny w oknie" jest przecież satyrą, nie ma w tym niczego nadzwyczajnego i jeśli zastanowić się nad idiotycznością tych wydarzeń, stają się one niemożliwie zabawne. Moimi faworytami były historia śmierci córeczki Anny oraz cała postać złotej rączki, Buella (Cameron Britton). Pamiętaj aby nie traktować tej opowieści równie serio, jak robią to aktorzy, a powinieneś bawić się z nią naprawdę dobrze.

Kobieta z domu naprzeciwko dziewczyny w oknie (2022) - recenzja serialu [Netflix]. Porządne aktorstwo i kilka dziwnych niedopowiedzeń

temp_name

Jedną z najmocniejszych stron serialu jest to jak zupełnie na poważnie aktorzy podchodzą do swoich ról. Błyszczy tu zwłaszcza Kristen Bell, która z absolutnie poważną twarzą gra kobietę wlewającą sobie całą butelkę wina do jednego kieliszka, piekącą nałogowo zapiekanki i... bojącą się deszczu. Jej dosłownie paraliżująca ombrofobia bierze się stąd, że deszcz padał w dniu, w którym straciła swoje dziecko. Widz myśli sobie więc, że być może był jakiś wypadek na drodze, albo może się utopiła, lecz rozwiązanie jest... kompletnie z tym deszczem niezwiązane. Bohaterowie często akceptują bez mrugnięcia okiem kompletnie nieprawdopodobne nowe informacje na temat ludzi i wydarzeń, a Anna w jednej tylko scenie powtarza słowo "bingo" trzy razy, w rekordowym tempie dokonując kolejnych przełomów w swoim prywatnym śledztwie, w tym poznając czyjś adres, ponieważ osoba ta pozuje na Instagramie z paczką zaadresowaną do siebie. Bingo!

Niestety, w kilku miejscach scenarzyści Hugh Davidson, Larry Dorf i Rachel Ramras przesadzają odrobinę z ilością absurdów, czym szkodzą tej poważnej części serialu. Rozumiem, że rozwiązanie ma być kompletnie odkręcone i komiczne w swojej nieprawdopodobności, ale kiedy w celu przygotowania go pomija się istotne pytania, które towarzyszą widzowi przez ponad pół serialu, to ciężko nie mieć wrażenia, że scenariusz jest po prostu dziurawy. Nawet w tej swojej własnej, niedorzecznej konwencji.

Trzeba przyznać, że reżyser, Michael Lehmann, nie bał się wykorzystać potencjału opowieści kryminalnej. Kolejne śmierci przychodzą względnie często, a kamera nie boi się pokazywać co bardziej sugestywnych momentów - choć nigdy chwili śmierci samej w sobie. Niemniej, jest to raczej brutalny serial (a przez pięć minut niemalże soft porno) i nie nadaje się do oglądania przez dzieci. Chyba, że komuś nie przeszkadzają poderżnięte gardła, topielce, fragmenty zwłok i goły tyłek Benjamina Levy'ego Aguilara.

"Kobieta z domu naprzeciwko dziewczyny w oknie" jest zaskakująco solidnym thrillerem z zagadkowym morderstwem, który jednocześnie pięknie nabija się ze wszystkich oklepanych rozwiązań, które znamy z dziesiątek innych tego typu filmów. Niestety, patrząc z perspektywy całego serialu, rozwiązanie pozostawia trochę do życzenia i powinno było zostać lepiej przemyślane - nawet przymykając oko ze względu na fakt, ze mamy do czynienia z parodią. Tak, czy inaczej, jest to krótki, szybki, wciągający i subtelnie zabawny serial, który, jak mało która produkcja ostatnimi czasy, nadaje się do obejrzenia w jeden wieczór z drugą połówką, na przysłowiowy "Netflix & chill". Trzeba tylko pamiętać, że fabuła jest niedorzeczna nie przez przypadek.

Atuty

  • Zazwyczaj solidne tempo;
  • Sporo zwrotów akcji;
  • Niby parodia, ale zagrana na poważnie;
  • Świetny, subtelny humor.

Wady

  • Kilka bolesnych dziur w fabule;
  • Część scen niepotrzebnie się powtarza aby wyrobić się z odpowiednią długością odcinka.

"Dziewczyna z domu naprzeciwko dziewczyny w oknie" jest zabawną satyrą całego gatunku thrillerów zapoczątkowanego przez Alfreda Hitchcocka i przy tym całkiem solidnie trzymającym w napięciu kryminałem, choć kilka rażących dziur w fabule psuje trochę radość z oglądania. Na szybki binge w sam raz.

7,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper