Ktoś z nas kłamie

Ktoś z nas kłamie (2022) - recenzja, opinie o serialu [Netflix]. Zagadkowa śmierć w liceum

Piotrek Kamiński | 24.02.2022, 21:00

Uczeń znany z tego, że bezlitośnie ujawniał największe sekrety wszystkich dookoła niego poprzez swoją apkę, dostaje nagle silnej reakcji alergicznej. Nie ma przy sobie epipena. W jego kubku odnaleziono ślady olejku arachidowego. Kto mu go tam dolał? Podejrzana jest czwórka uczniów, którzy razem z nim odsiadywali wtedy kozę. Wszyscy utrzymują, że są niewinni...

Serial zaczyna się trochę jakby miał być kopią "Plotkary". Ktoś wynajduje największe sekrety uczniów pewnego liceum, po czym upublicznia je przez aplikację własnego projektu. Różnica polega na tym, że w "Ktoś z nas kłamie" tożsamość autora tych wiadomości nie jest tajemnicą. Simon (Mark McKenna) jest dumny ze swojej pracy, uważa, że ludzie są zakłamani i zasługują na to aby prawda wyszła na jaw. Nie dziwi więc, że nienawidzi go prawie cała szkoła, w tym czwórka głównych bohaterów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ktoś z nas kłamie (2022) - recenzja serialu [Netflix].Kto jest kim

Simon mówi papa

 

Bronwyn (Marianly Tejada) jest szkolną prymuską. Jej marzeniem jest dostać się na Yale, w czym pomogą jej doskonałe oceny i ogólnie bycie człowiekiem bez skazy. A może jednak jakaś skaza istnieje? Simon sugeruje, że wie o niej coś, co może bardzo zaszkodzić jej przyszłości. Po niej poznajemy Coopera (Chibuikem Uche), świetnego baseballistę, który już wkrótce ma szansę zostać dostrzeżonym przez skautów i tym sposobem dostać się na świetny uniwerek. Tajemnica którą skrywa, a którą najwyraźniej zna i Simon, może jednak te plany przekreślić. Dalej jest  Addy (Annalisa Cochrane), ładna blondynka, co jest, zdaje się, jej jedynym atutem. Na szczęście ma nadzianego chłopaka, który jest w niej zabójczo zakochany, co może szybko się zmienić, jeśli na jaw wyjdzie jej sekret. Stawkę zamyka Nate (Cooper van Grootel), były diler, obecnie na warunkowym, po tym jak jedna z jego klientek prawie zmarła po przedawkowaniu. Czy jednak na pewno były?

Jak widać, w zasadzie każdy z głównych bohaterów boi się na ile pogróżki Simona są prawdziwe, więc potencjalnie każdy mógł dolać mu olejku do wody, kiedy nikt nie patrzył. Sprawa jest poważna. Na przestrzeni ośmiu odcinków obserwujemy na zmianę jak dzieciaki zasypują się nawzajem oskarżeniami, randkują i próbują ustalić prawdę równolegle do działań policji. Miejscami robi się trochę powtarzalnie, bo ile można oglądać jak grupka stoi w kółku i rzuca tekstami w tylu: "A skąd mamy wiedzieć, że to nie ty?!". Na szczęście po drodze zaczynamy również dowiadywać się czego dokładnie dotyczą sekrety, których wyjawienie zapowiadał Simon. Za każdym razem dodaje to kolejny klocek do całej układanki i zmusza do przemyślenia kogo widz podejrzewa. Śledztwo wije się serpentynami, co i raz podrzucając fałszywe tropy, wskazując na kogoś innego. Aż do finału przedostatniego odcinka, po którym wszystko staje się jasne i... nie jest to najlepsze rozwiązanie w historii telewizji.

Ktoś z nas kłamie (2022) - recenzja serialu [Netflix]. Z dużej chmury mały deszcz

Bal maturalny w trakcie żałoby?

 

Nie jest oczywiście tak, że zaproponowane przez twórców (a właściwie to autorkę książki) rozwiązanie jest kompletnie nieprawdopodobne, choć miejscami naprawdę ciężko uwierzyć, że to mogło się w ogóle udać. Po prostu wyjeżdża trochę z lewej strony, przez co jest raczej mało satysfakcjonujące. Dobrze chociaż, że postacie zostały zbudowane w większości w ciekawy sposób, choć na pewno niektórym będzie przeszkadzał fakt, że są bardzo... standardowo netflixowe. Są różnych narodowości, różnej orientacji, mają takie, a nie inne poglądy polityczne. Ale przede wszystkim są po prostu bardzo sympatyczni, wszyscy bez wyjątku.

Scenariusze przygotowane przez cały sztab scenarzystów w zdrowych proporcjach łączą prywatne sprawy bohaterów ze śledztwem. Do tego dochodzi również rząd wątków pobocznych. Siostra Bronwyn, Maeve (Melissa Collazo) dochodzi do siebie po walce z białaczką i sama skrywa kilka własnych tajemnic. Jedyna przyjaciółka Simona, Janea (Jessica McLeod) upamiętnia go na swój własny sposób. Dziewczyna Coopera, Keely (Zenia Marshall) wie o nim więcej, niż mogłoby się zdawać. Większość z tych pomniejszych wątków to jedynie mające nas zmylić fałszywe tropy, ale prowadzone są na tyle sprawnie, że przykuwają uwagę widza. Jedynie wątku Addy i jej chłopaka Jake'a (Barrett Carnahan) nie potrafiłem traktować poważnie, ale to nie wina tego serialu, tylko "Cobra Kai". No bo jak dziewczyna Demitriego może umawiać się z młodszą wersją Kreese'a?! To jakieś takie... niewłaściwe.

W kwestii wizualnej nie ma za bardzo o czym rozmawiać - to po prostu kolejny tak samo, ale poprawnie, wyglądający serial Netflixa. Część wydarzeń poznajemy w formie retrospekcji, które zaznaczono bardzo jasno za pomocą rozdmuchania kontrastu do absurdalnego poziomu i to w sumie tyle. Podobała mi się natomiast ścieżka dźwiękowa. Jasne, utwory zostały dobrane tak żeby brzmieć "edgy" i bardzo przewidywalnie pojawiają się zazwyczaj głównie w ostatnich minutach odcinka, ale moim zdaniem dobrze podbijały klimat produkcji. Zwłaszcza wieńczące szósty odcinek "Don't you (forget about me)", oryginalnie wykonywane przez Simple Minds i natychmiast kojarzące się z "Klubem winowajców" Johna Hughesa, który to film był z resztą bardzo wyraźnie jedną z inspiracji autorki książki i twórców serialu.

"Ktoś z nas kłamie" potyka się trochę na finiszu, ale koniec końców oferuje całkiem solidną zabawę w detektywa wszystkim tym, którzy nie odbiją się od serialu ze względu na różnorodność jego bohaterów. Postacie ewoluują wraz z odkrywaniem kolejnych ich tajemnic, a finał, choć nie do końca satysfakcjonujący, zapowiada potencjalnie drugi sezon. Muszę przyznać, że bawiłem się na tyle dobrze, że czekam co jeszcze w zanadrzu mają scenarzyści i jednocześnie boję się, bo tym razem nie będą adaptować książki, tylko wymyślać świeży materiał, a ostatnie lata dosyć brutalnie pokazały nam, że może to oznaczać kłopoty. Ekhem, "Gra o tron", ekhem.

Atuty

  • Ciekawa, wielowątkowa zagadka;
  • Sympatyczna obsada;
  • Solidna ścieżka dźwiękowa.

Wady

  • Rozwiązanie może trochę zawieść;
  • Sporo bliźniaczo podobnych scen;
  • Kilka niesamowicie naiwnych wątków.

"Ktoś z nas kłamie" oferuje kilka godzin solidnej opowieści detektywistycznej dla nastolatków. Nie jest idealnie, a rozwiązanie zagadki niekoniecznie musi się podobać, lecz to wciąż całkiem angażujący kawałek telewizji. Pamiętaj tylko, że to Netflix.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper