Shadow Warrior 3

Shadow Warrior 3 – recenzja i opinia o grze [PS4, XSXS, XOne, PC]. Czarny koń roku z czarnym humorem

Kajetan Węsierski | 28.02.2022, 15:00

Pierwszy kwartał 2022 roku to tak ogromny zalew różnego rodzaju produkcji, że wyjątkowo trudno znaleźć na wszystko czas. Od produkcji Indie, przez te średniej wielkości, aż po największe AAA, w których możemy spędzać od kilkudziesięciu do nawet kilkuset godzin. Można czasem odnieść wrażenie, że trzeba albo zwariować, albo być niezwykle pewnym swojego projektu, aby rzucać go w tak gorący okres. 

I o ile przy największych tytułach właściwie każdy może śmiało prężyć muskuły i z wypiętą klatką piersiową kroczyć przed siebie, o tyle przy tych nieco mniejszych trzeba mieć sporo zaufania do swojego dzieła. Niektórzy powiedzą, że to po prostu głupota, albowiem taka gra szybko zginie w zalewie innych, po które gracze całymi tabunami rzucą się do najbliższych sklepów z elektroniką lub na wirtualne regały. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Ja uważam nieco inaczej - w niektórych przypadkach, jak już wspomniałem, może to świadczyć po prostu o ogromnej pewności. Jeśli jakiś tytuł z niższego segmentu budżetowego pojawia się w tak zapchanym kalendarzu, to znaczy, iż twórcy są go w stu procentach pewni. Wiedzą, że niczego mu nie brakuje. I tak właśnie jest w przypadku Shadow Warrior 3, do którego recenzji serdecznie Was zapraszam. 

Shadow Warrior 3 - Kolejny Etap

Recenzowany Shadow Warrior 3 to trzecia (cóż za zaskoczenie) odsłona serii, za którą odpowiada nasze rodzime Flying Wild Hog. W 2013 roku wypuścili pierwszą część (ta została bardzo ciepło przyjęta), trzy lata później dostaliśmy kontynuację (która okazała się jeszcze lepsza), a 1 marca, a więc po ponad 5 latach, zadebiutuje trzecia gra z serii. I już teraz zdradzę, że to kolejny znakomity krok.

Wyobraźcie sobie teraz taką sytuację. Budzicie się lekko skacowani i nie do końca ogarniacie, co się wokół Was dzieje. Cały czas czuć bujanie. Nie jesteście jednak na łodzi, a z Waszym błędnikiem wszystko zdaje się dobrze. Schodzicie z samochodu. Tak, bo na nim się obudziliście. Cóż, warto dodać, że samochód stoi na środku salonu. A salon jest zniszczony. Właściwie jak cały dom…

Shadow Warrior 3 - Początek

To bujanie natomiast… Wasz przybytek jest w kompletnej ruinie i na szczycie jakiegoś dziwnego pasma górskiego. Normalka, typowy dzień w biurze, co nie? Kto jest temu winny? Ten ogromny smok, którego można dojrzeć z okna, a który raczej nie pała do Was miłością. Właściwie to doszło do czegoś na wzór końca świata. I choć można oczywiście obwiniać wszystkich dookoła, to… Tak, to Wasza wina. 

I dokładnie w tak absurdalny sposób zaczyna się przygodę w recenzowanym Shadow Warrior 3. Już wtedy wiedziałem, że czeka mnie coś, czego od dawna potrzebowałem. Maksymalne odprężenie, kupa śmiechu rodem z najlepszych kreskówek dla dorosłych i sieczka, jakiej nie spodziewacie się nawet po najgrubszych slasherach i produkcjach gore rodem z azjatyckich piwnic. 

Jazda bez trzymanki i hamulców

Jeśli czytając powyższe akapity, rodzi Wam się w głowie jedno wielkie „WTF”, to… Słusznie. Dokładnie taki klimat ma ta produkcja. Nie traktujcie tego jednak jako wada - to prawdopodobnie największa zaleta tej gry i spoiwo dla wszystkiego, co w niej znajdziecie. A zdecydowanie jest co robić. Niech bowiem nie zmyli Was fakt, że sama przygoda przygotowana została na około 10 godzin (mi zeszło ciut mniej). 

Shadow Warrior 3 - Bohater

Pod względem samej rozgrywki dostajemy to, co w poprzednich odsłonach. Tylko wszystko jakby „bardziej”. To wciąż FPS, który w pewnym sensie nawiązuje do fenomenu serii DOOM, a przy tym umoczony jest w sosie z czarnego humoru, jaki możemy znać na przykład z Deadpoola. I choć nie ma tu przełamywania ściany między recenzowanym Shadow Warrior 3 a graczem, to nawiązania do popkultury sypią się jak z rękawa. 

Piosenki o mordowaniu upiorów śpiewane w rytm kolęd, masa easter eggów w wypowiedziach głównego bohatera i pełno żartów na poziomie, który nie wywołują ścisku zażenowania. Mój ulubiony? Gdy raz śmigałem na kotwiczce (jeszcze do niej wrócę), moja postać zaczęła nucić melodię przewodnią ze Spider-Mana! Kapitalne, niby proste, a wcale się tego nie spodziewałem. Przez kolejne godziny zabawy uśmiech nie schodził mi z ust. 

Jak zabijać? Jak chcesz! 

Ogromną siłą Shadow Warrior 3 jest także arsenał, który dostajemy w nasze ręce. Do wyboru, do koloru. Zaczynamy ze zwykłą spluwą i kataną, a później - w miarę postępu fabuły - pojawia się cały szeroki wachlarz nowych możliwości. Lasery, wyrzutnie bomb, rewolwery, strzelby, a nawet kusze strzelające shurikenami! Ah, nie wspomniałem o przeróżnych mocach związanych z żywiołami i zdolności odbierania broni przeciwnikom po wykonaniu na nich akcji specjalnej. 

Shadow Warrior 3 - broń

Same owe akcje działają naprawdę genialnie. Przypominają nieco fatality z serii Mortal Kombat (rozłupywanie czaszek, wyciąganie organów, wyrywanie kręgosłupa i tak dalej), ale zawsze coś ze sobą niosą. Jeśli więc naładuje nam się pasek (który zapełnia się przy okazji ubijania wrogów), zdecydowanie warto korzystać. Można - jak wspomniałem - odebrać broń albo dodać sobie zdrowia, zamrozić innych i tym podobne. Dzieje się dużo. 

Co ważne, w całym tym bałaganie, który rozgrywa się na naszych ekranach w recenzowanym Shadow Warrior 3, wcale nie jest się tak łatwo zgubić. Oczywiście, bywają starcia, gdzie ponosi się wrażenie, iż najlepszą opcją jest po prostu ciachać na oślep i strzelać czym popadnie, ale w ogromnej większości, da się kontrolować wydarzenia. I bardzo pomaga w tym kotwiczka, o której wspomniałem. Ta nie tylko jest świetnym dodatkiem do poruszania się po mapie, ale świetnie przydaje się w starciach. 

Możemy bowiem przyciągać się do wrogów i niektórych powierzchni, dzięki czemu całość zyskuje dodatki dynamikę i pozwala nam bardziej kontrolować wydarzenia z placu boju. Gdy bowiem musimy się przemieścić, wystarczy użyć linki i zapewnić sobie lepszy ogląd na to, ile głów musimy jeszcze ściąć i jak wiele kończyn trzeba odstrzelić. To taka brutalność, którą po prostu uwielbiam w grach wideo.

Czy Shadow Warrior 3 ma wady?

No dobra, dobra - cały czas piszę w tej recenzji o tym, jak wspaniałym projektem jest Shadow Warrior 3. Cóż, jest to bowiem fakt. Niemniej, nie możemy tu mówić o pozycji bezbłędnej. Ma pewne minusy, które da się wychwycić dość szybko, a także kilka, które dałem radę zauważyć dopiero po pierwszych godzinach zabawy. I choć nie jest to coś, co bardzo przeszkadza, to z dziennikarskiego obowiązku muszę o tym wspomnieć. 

Shadow Warrior 3 - Przeciwnik

Przede wszystkim, choć spełniam wymagania systemowe, notorycznie doświadczałem spadków klatek przy przejściach z rozgrywki na sceny przerywnikowe. I jest to dość dziwny moment, albowiem wydawać by się mogło, że najbardziej obciążające są walki z dziesiątkami przeciwników, którzy strzelają w nas, gryzą nas i starają się nas ciachać. A jednak nie - tam wszystko śmiga płynnie, a gdy dostajemy animacje, to choć przygotowane są starannie, potrzebują kilku sekund na normalne działanie. Czasem irytowało. 

Co do samej rozgrywki - tu największym minusem jest chyba fakt, iż po kilku godzinach rozgrywki, pewne plansze zaczynają zlewać się w jedno. Jasne, między kolejnymi pojedynkami z zastępami demonów dostajemy korytarzowe momenty, gdzie czerpiemy radość z bardzo przyjemnego poruszania w roli ninja, ale niekiedy to za mało. Wiem, że mówimy tu o projekcie, którego fundamentem jest walka i strzelanie, ale jeśli już tak fajnie zrobiono kwestie przemieszczania, można było je bardziej wykorzystać. 

Gdy jest bowiem tego mało, kolejne walki po prostu zaczynają się nieco dłużyć i można odnieść wrażenie, jakby w kółko robiło się to samo. Twórcy oczywiście chcieli tego uniknąć, stąd tak ogromny wybór broni i możliwości zabijania, ale po kilkugodzinnej sesji nawet humor, który do mnie trafia, przestaje maskować to, że jest podobnie. Niemniej - wystarczy na chwilę zrobić sobie przerwę i po kilku minutach czyszczenie świata ze zła znów staje się przyjemnością. 

Shadow Warrior 3 - Podsumowanie

To właśnie ta przyjemność jest tu kluczowa. Shadow Warrior 3 to gra, która jest czystą frajdą w pełnym tego słowa znaczeniu. Recenzowany projekt pozwala oderwać się od świata rzeczywistego i zanurzyć w otchłani absurdu, satysfakcji i śmiechu. Choć jeszcze przed zagraniem wiedziałem, że czeka mnie wybitna przygoda, to powiem szczerze, iż nie spodziewałem się czegoś tak fajnego. 

Shadow Warrior 3 - Rozmowa

Flying Wild Hog znów dowieźli. Ekipa z Polski ponownie dostarczyła projekt, który nie odstaje od największych produkcji z całego świata - znów rozwijając swoją głośną serię. I niech nie odrzuci Was fakt, iż został wydany w tak napiętym terminie. Jak wspomniałem we wstępie - to nie głupota, a pewność i duża wiara w to, co się zrobiło. Tutaj widać to gołym okiem i rzeczywiście przekłada się to bezpośrednio na jakość produkcji. 

Jeśli więc lubicie ostrą sieczkę, dynamiczną akcję i gry wypchane humorem aż po brzegi - nie wahajcie się. Dostaniecie to wszystko i jeszcze sporo w gratisie. Nie mamy nawet marca, a ja już teraz mam pewność, że miałem niebywałą przyjemność spędzić mnóstwo czasu w świecie inspirowanym azjatyckim klimatem, który będzie walczył w moim prywatnym rankingu o miano GOTY. To jak rollercoaster w najlepszym parku rozrywki, który daje przyjemność samym tempem jazdy. 

Ocena - recenzja gry Shadow Warrior 3

Atuty

  • Kapitalne podejście do komizmu
  • Masa gagów i easter eggów
  • Świetna kreacja głównego bohatera
  • Pomysłowe bronie i sposób walki
  • Kotwiczka robi robotę w pojedynkach oraz przy poruszaniu
  • Satysfakcjonujące starcia i ogromna dynamika
  • Frajda w najczystszej postaci

Wady

  • Spadki płynności animacji przy przejściach na sceny przerywnikowe
  • Niekiedy można poczuć monotonię działań

Shadow Warrior 3 to idealna kontynuacja uznanej serii. Flying Wild Hog raz jeszcze dostarcza nam projekt bardzo dopracowany i pełen pokręconych żartów, brudnej komedii oraz satysfakcjonującego ścinania głów. I tak, jak mamy do czynienia z czarnym humorem, tak samo możemy mówić o czarnym koniu 2022 roku.
Graliśmy na: PC

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper