Walka z lodem (2022)

Walka z lodem (2022) - recenzja, opinie o filmie [Netflix]. Noc zlewa się z dniem, walka przenosi się do głowy

Piotrek Kamiński | 04.03.2022, 21:02

Lew Lannisterów i Królobójca ponownie razem na ekranie w tej prawdziwej historii o odkrywcy, który za wszelką cenę pragnął wykonać zadanie, z którym przypłynął na Grenlandię. Skrajnie niska temperatura, brak pożywienia, czy możliwości ucieczki zaczęły w końcu odciskać swoje piętno na odkrywcach, a walka z lodem poszerzyła się o walkę z samym sobą.

Znamy ten typ historii nie od dzisiaj. Uwięzieni w lodzie marynarze zaczynają tracić kontakt z rzeczywistością, śmierć wyciąga po nich ręce i tak dalej. Podobnie wyglądała choćby sytuacja HMS Terror, statku który miał uratować uwięzioną w lodzie załogę innego statku, HMS Erebus, lecz poniósł sromotną klęskę. O tamtych dwóch napisano książki, a w tym roku na rynek powinna wskoczyć gra od polskiego Unseen Silence. Tym razem sytuacja jest troszkę inna, ale to już byłby spoiler - o ile historyczny fakt można nazwać spoilerem - więc powstrzymam się przed dalszym opisem. Zacznijmy od początku.

Dalsza część tekstu pod wideo

Walka z lodem (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Mroźna rzeczywistość 

Kapitan Waldau

 

Kapitan Ejnar Mikkelsen (Nikolaj Coster-Waldau) wraz ze swoją załogą próbują dotrzeć do pozostałości wyprawy odkrywczej, która miała dowieść, że Grenlandia nie powinna być uznawana za terytorium Stanów Zjednoczonych. Niestety, ich statek został uwięzioną w lodzie. Szanse powodzenia misji zderzyły się właśnie z dnem. Ludzie marzną, a odmrożone kończyny należy odcinać zanim zabiją właściciela. Załoga chce wracać, ratować życie, ale Mikkelsen wyruszył na Grenlandię w jednym, konkretnym celu i nie ma zamiaru wycofywać się, póki go nie osiągnie. Chce dotrzeć do zaginionej ekipy - i, co ważniejsze, ich map - z pomocą psich zaprzęgów. Tylko jeden, kompletnie niedoświadczony młodzik, Iver Iversen (Joe Cole) zgłasza się na ochotnika iść razem z nim. Nie wie jeszcze w jak wielkie bagno wsadził właśnie stopę...

Historia tu przedstawiona - zaadaptowana na potrzeby filmu przez samego Costera-Waldau i niejakiego Joe Derricka - nie należy do przesadnie bombastycznych, czy żwawych. Ot, chłopaki ruszają w podróż, po drodze musząc radzić sobie z klasycznymi trudami wędrówki przez lód - a tu padnie pies, a tu pokaże się niedźwiedź. Pierwsza połowa filmu to niemalże po prostu lekkie kino przygodowe. Panowie lepiej się poznają, opowiadają sobie o swoich bliskich, marzeniach i tym podobnych. Lecz to tylko przystawka. Danie główne zaczyna się dopiero, kiedy po powrocie na swój statek, okazuje się, że nikogo na nim nie ma. Zostali sami, bez większej nadziei na przetrwanie. Po jakimś czasie zaczynają pojawiać się halucynacje, a zaraz za nimi podąża obłęd. I tak przez dwa lata...

Walka z lodem (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Płytkie emocje, jak na tak wysoką stawkę 

Piękna Grenlandia

 

Bardzo lubię Nikolaja. Był jedną z ciekawszych twarzy "Gry o tron" (grunt żeby wymazać z pamięci to jak skończył), zrobił dobrą robotę w "Skazanym" i ciągnął w górę ciut nijakie "Milczenie". Dobry aktor, mówiąc krótko. Ale nie znaczy to od razu, że będzie równie dobrym scenarzystą, co dobitnie pokazuje dzisiejsza produkcja. W teorii wszystko jest a swoim miejscu, ale wydarzeniom brakuje wagi, nawet kiedy przysłowiowy stolec uderzy w końcu w wiatrak. Ani atak niedźwiedzia, ani postępująca paranoja nie budzą strachu widza, nie sprawiają, że martwimy się o bohaterów. Może to trochę wina reżysera, Petera Flintha, ale z drugiej strony, czysto aktorsko obaj głowni bohaterowie spisują się bez zarzutu i praktycznie sami ciągną cały film. Niby od czasu do czasu dostajemy też scenę z Charlesem Dance'em, ale tak naprawdę można by je nawet i w całości wyciąć i dużo by się nie zmieniło.

Zdjęcia Torbena Forsberga bez trudu oddają piękny, surowy klimat Grenlandii, tak jasno stojący w opozycji do brutalnej bezwzględności niezbędnej aby tam przetrwać. Wschody i zachody słońca łączą się harmonijnie z zimną bielą i granatem mroźnej wyspy. Jak na niewysoki budżet produkcji, całkiem w porządku prezentuje się również niedźwiedź podjadający jednego z bohaterów.

W teorii "Walka z lodem" nosi wszelkie znamiona dobrego filmu - piękne zdjęcia, świetne aktorstwo, interesującą historię. Coś jednak gdzieś nie zagrało. Nie jestem pewien, czy na poziomie scenariusza, czy może montażu, ale film Flintha zupełnie nie trzyma widza w napięciu i gdyby nie piękne widoczki i jak zawsze świetny Nikolaj Coster-Waldau, byłby kompletnym nieporozumieniem. Tak to chociaż jest ładną pocztówką.

Atuty

  • Mocny duet głównych bohaterów;
  • Piękne zdjęcia.

Wady

  • Mało porywająca fabuła;
  • Nie potrafi zbudować napięcia;
  • Ciągnie się trochę.

"Walka z lodem" nie jest pozycją obowiązkową, nawet dla największych fanów "Gry o tron". Niemrawe tempo i brak napięcia sprawiają, że nawet dobre aktorstwo nie jest w stanie go uratować.

5,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper