What Lies in the Multiverse - recenzja gry, opinia [PS4, PS5, XONE, XSX, NS, PC]. Gdy posuniesz się za daleko
Ekipa Untold Tales ponownie serwuje nam perełkę wyłowioną z morza mało znanych gier niezależnych, serwując nam tym razem What Lies in the Multiverse. Czy jest to gra dla was?
Fabularne platformówki logiczne wyrastają ostatnimi czasy jak grzyby po deszczu, a co za tym idzie mamy na rynku niemały przesyt produkcji, które to chciałyby być czymś więcej niż kolejną podróbką Braid, ale nie oferują nam nic więcej niż przeciętna opowieść i przeciętna rozgrywka. Recenzowane dziś What Lies in the Multiverse, jest jednak jednym z tych tytułów, po które to naprawdę warto sięgnąć.
Dawaj młody, lecimy uratować multiwersum
W najnowszej produkcji wydawnictwa Untold Tales już na wstępie dowiadujemy się, że niniejsza opowieść porusza tematykę związaną z utratą naszych bliskich, więc jeśli jesteśmy nadwrażliwi na takie rzeczy, powinniśmy po prostu zrezygnować z dalszej zabawy. Szczerze pomyślałem, że to dość butne podejście ze strony deweloperów, którzy myślą, iż zrobili tak mocną opowieść, że będziemy wyć przed ekranami jak na najsmutniejszym pogrzebie. Okazuje się że miałem w sumie rację, ale powiedzmy, że tylko połowicznie. What Lies in the Multiverse serwuje nam poważną historię przepełnioną śmiesznymi przerywnikami, która to w swoim kulminacyjnym momencie może chwycić za serducho, ale no bez przesady - to nie jest It Takes Two czy Yakuza, gdzie musimy mieć zapas chusteczek.
Wcielamy się tu bowiem w młodego chłopaka, który to na własną rękę chce znaleźć inne alternatywne rzeczywistości, choć nie do końca wiemy jeszcze po co. Okazuje się, że młodzieniec jest w sumie dość dobry w te klocki, bo wywołał spore zamieszanie w całym Multiwersum i przychodzi po niego niejaki Everett - odziany we fioletowy kapelusz i stylowe wdzianko nadzorca światów równoległych. Tajemniczy jegomość postanawia wziąć młodzieńca na swojego asystenta i pokazać mu jak to wygląda jego praca jako osoby odpowiedzialnej za naprawianie wszelkich wielowymiarowych nieprawidłowości.
Dzięki temu wyruszamy na przepiękną, liczącą 9 emocjonujących rozdziałów przygodę z dość mocnym zakończeniem i ważnym morałem.
What Lies in the Multiverse - rozgrywka
Oczywiście jak na logiczną platformówkę przystało, nie samą fabułą się tu żyje, a najważniejszym punktem programu jest jednak rozgrywka, która to wciąga nas na początku gry, by potem połączyć siły z narracją i zaserwować nam solidnego kopniaka w serduszko. Jeśli graliście kiedyś w Giana Sisters: Twisted Dreams, raczej będziecie wiedzieli o co chodzi w recenzowanym dziś What Lies in the Multiverse. Główną ideą stojącą za grą jest bowiem motyw natychmiastowego przełączania się pomiędzy dwiema wersjami tego samego poziomu, który właśnie przemierzamy. Jak to wygląda w praktyce? Wyobraźcie sobie, że biegacie po sielankowym lesie pełnym zielonych roślinek i świeżego powietrza, a po wciśnięciu jednego przycisku nagle przenosicie się do zniszczonej, toksycznej, martwej wersji tego samego świata.
Ekipa IguanaBee przygotowała dla nas 9 bardzo ciekawych krain, które to skrywają w sobie całkiem sporo bardzo fajnych i nie tak oczywistych sekretów do odkrycia. Każda z nich oferuje nam zupełnie nową mechanikę rozgrywki, dzięki czemu przez całe 5-6 godzin zabawy wciąż zaskakiwani jesteśmy jakimiś nowymi ciekawymi elementami rozgrywki. Raz przyjdzie nam walczyć z czasem i trującym powietrzem, następnie pokradniemy karty dostępu w nowoczesnym więzieniu, a jeszcze innym razem będziemy musieli borykać się z dziwacznymi anomaliami blokującymi nasze możliwości. Generalnie rzecz ujmując, nigdy nie będziemy się nudzić, a co rusz dostaniemy coś nowego i odświeżającego.
Jeśli chodzi o same zagadki, te są w sumie całkiem fajnie zaprojektowane, ale nie są zbytnio wymagające - ot wystarczy posiedzieć po kilkadziesiąt sekund nad każdą łamigłówką, aby ogarnąć o co w niej chodzi i przejść dalej. Jedyne czego mi tu w sumie brakowało, to jakieś alternatywne cięższe ścieżki, z fajnymi znajdźkami. Ale no, nie można mieć wszystkiego - zamiast tego mamy drobne sekreciki pokroju tego, że w jednej lokacji możemy usiąść na ławce obok starszej pani, która opowie nam o swoim mężu, a innym razem dostaniemy kulkę w łeb od nerwowego barmana w świecie post-apo. Są to całkowicie opcjonalne rzeczy, których nie odkryjecie, jeśli będziecie na ślepo brnąć przed siebie przez każdy możliwy pokój.
Reasumując, recenzowane dziś What Lies in the Multiverse jest bardzo dobrą, ciekawie zaprojektowaną i autentycznie poruszającą grą logiczną, którą warto sobie łyknąć pomiędzy sesjami przy największych branżowych tytułach - premierowa cena 55 złotych jest jak najbardziej adekwatna do tego co otrzymujemy, a od czasu do czasu fajnie jest rozruszać swoje szare komórki.
Ocena - recenzja gry What Lies in the Multiverse
Atuty
- Angażująca i poruszająca opowieść
- Każdy świat to nowa mechanika
- Świetnie przemyślane łamigłówki
- Lekki humor ładnie uzupełnia poważne tony historii
- Ładnie przygotowany pixel-art
Wady
- Brak możliwości zrestartowania aktualnego rozdziału
- Ścieżka dźwiękowa mogłaby być lepsza
- Pierwsza połowa gry dość wolno się rozwija
What Lies in the Multiverse w świetny, delikatny i subtelny sposób porusza ważną tematykę straty i tego jak sobie z nią radzimy. Jeśli cenicie sobie takie opowieści, koniecznie musicie dać szansę produkcji Untold Tales.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych