Babylon’s Fall - recenzja gry, opinia [PS4, PS5, PC]. Tania podróbka Destiny
Wielki sukces Destiny 2 i innych sieciowych gier-usług sprawił, że i Square Enix zapragnęło mieć swój tytuł w tym gatunku - najpierw dostaliśmy Outriders, teraz mamy Babylon’s Fall. Czy Platinum Games naprawdę tak bardzo powinęła się noga jak to wszyscy mówią?
Platinum Games znane było przez te wszystkie lata głównie z naprawdę bardzo dobrej jakości slasherów, które to z każdą ich kolejną produkcją coraz bardziej przebijały granice tego co możliwe na danych sprzętach i pokazywały prawdziwy pazur tegoż gatunku. Przy okazji pierwszych zapowiedzi Babylon's Fall zapowiadało się na to, że ponownie otrzymamy fantastyczny, ciekawy i szalenie grywalny tytuł autorstwa japońskich mistrzów gatunku. Niestety z czasem tytuł chyba znacząco zmienił swój charakter i wyszedł z niego... no cóż. Gniot.
A miało być tak pięknie...
Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się dlaczego, ale jeśli przeanalizujemy sobie zwiastun gry z 2019 roku i ten z 2021, wychodzi na to, że dostajemy zupełnie inną grę niż nam pierwotnie obiecano - na pierwszych zajawkach Platinum Games prezentowało rasowego singlowego slashera z krwi i kości, po którym nic już nie zostało. Babylon's Fall jest bowiem kooperacyjną sieciową grą-usługą tworzoną na wzór takiego Destiny 2 czy też Warframe, ale robi wszystko to co one dużo słabiej. Fabularnie dzieło Platynowych jest generyczne aż do szpiku kości - ot jesteśmy jednym z wybrańców mogących walczyć w imię dobra i rozbić wielkie zło czyhające w tytułowej Wieży Babel. Jako takowy rekrut dostajemy artefakt zwany Trumną Gideona, który to pozwala nam na dzierżenie nie 2, a aż 4 broni jednocześnie, co samo w sobie jest nawet ciekawym pomysłem.
No to wyruszamy na wojnę, okazuje się, że jesteśmy super uber hiper silni, więc jesteśmy na pierwszej linii walki ze złem. Nie dość, że historia nie ma grama polotu, to jest podana w ekstremalnie nudny, ślamazarny i beznadziejny sposób - po pierwsze mamy tu cut-scenki wyjęte chyba z czasów GTA: Vice City, przeplatane od czasu do czasu obrzydliwymi statycznymi scenkami stylizowanymi na obrazy. Bardzo brzydkie obrazy. Narracja oraz scenariusz nie są zatem najbardziej zachęcającą stroną recenzowanego Babylon's Fall.
Niestety, na tym nie kończą się złe informacje, bowiem jak już wgryziemy się w samą rozgrywkę, robi się jeszcze gorzej, bardziej nudnawo i dennie. Wzorem swoich największych inspiracji, czyli Destiny 2 i zapewne Warframe, dzieło Platinum Games oferuje nam instancjonowaną rozgrywkę wieloosobową, gdzie jedno lobby może pomieścić kilkudziesięciu grających niczym kultowa już Wieża z produkcji Bungie. W malutkim hubie możemy odwiedzić kowala, handlarza, zmienić wygląd naszej postaci, sprawdzić skrytkę no i oczywiście rozpocząć misję. Nie wiem jakim cudem Japończycy tego dokonali, ale to chyba najgorsze sieciowe lobby jakie widziałem w swoim życiu! Nie ma tu nic ciekawego, całość jest skandalicznie mała, a na domiar złego dodatkowe elementy Lobby otwierają się przed nami dopiero po zakończeniu kampanii fabularnej, czego zapewne nigdy nie dokona jakieś 75% graczy. Aktualnie według statystyk osiągnięć zakończenie ujrzało 23% grających.
Babylon's Fall - walka
No dobra, a co z systemem walki? W końcu Platinum Games znane jest z doskonałych slasherów i zawsze mogliśmy liczyć na jakieś fajne kwestie chociaż w tej kategorii. Jako wieloletni oddany fan Platynowych, z przykrością oznajmiam, że to absolutnie najgorsze co PG wypluło z siebie w swoich dziejach. Serio! Nie dość, że jak na grę-usługę, mamy tu skandalicznie mało rodzajów oręża, bo zaledwie 5, to cały bitewny system jest ekstremalnie powolny, nieresponsywny i zaprojektowany tak głupio, że nawet nie wiem jak to nazwać. Jak już wspomniałem nasz gracz może mieć przy sobie aż 4 bronie jednocześnie, z których to dwie działają normalnie, a dwie kolejne są swego rodzaju fantomami tworzonymi przez Trumnę Gideona. Gdy toczymy jakąś walkę, możemy używać jednej broni zwyczajnej oraz jednego fantoma w tym samym momencie, dzięki czemu możemy bawić się w jakieś, z pozoru, ciekawe kombinacje ciosów, przy czym zwykły atak ładuje pasek fantoma, zaś jego użycie skraca go. Takie rozłożenie sił sprawia, że pomimo tego, iż fantomy są dużo silniejsze i można ich używać nawet w ruchu, są nieco limitowane i czasem musimy wykorzystać ten tradycyjny oręż.
W rzeczywistości jest jednak tak, że znacznie bardziej opłaca się ładować i korzystać z mocniejszych ataków fantomowych, bo dzięki nim zabijemy oponentów jakieś pięć razy szybciej - na przykład fantomowy łuk zdejmuje ghoula na 2 naładowane ataki, a zwykły łuk na 10-15 ciosów. Najlepszym przykładem tego jak słabo zaprojektowany jest system walki w Babylon's Fall jest fakt, że 90% gry można ukończyć walcząc tylko łukiem chodząc (nawet nie biegając) pomiędzy wrogami - przykładową walkę zamieszczam w filmiku poniżej. Dodatkowo całość jest strasznie mało responsywna i często blokuje nasz ruch w najbardziej kluczowych momentach. Przy zamachnięciu się mieczem parę razy nie możemy szybko zrobić uniku, tylko musimy poczekać aż zakończy się cała sekwencja ruchu, a przy wyskoku i uderzeniu młotem, stoimy na ziemi jak kołek dobre 5 sekund - to ostatnie wkurza szczególnie gdy wpadnie się na przykład w lawę lub coś toksycznego.
Babylon's Fall - lokacje
Szczerze, jedynym pozytywnym elementem tego wszystkiego są starcia z niektórymi bossami. Co w sumie jest dość szokujące. Dlaczego? Przez ogromną większość czasu nasza zabawa kręci się wokół prostego schematu - masz korytarz prowadzący do areny, na arenie lejesz jakichś leszczy, dalej kolejny korytarz, a za nim kolejna arena. Aż tu nagle wyskakuje na ciebie boss rodem z Dark Souls czy innego Elden Ring - świetnie zaprojektowany, efektowny, szalenie wymagający no i oczywiście wyposażony w arsenał śmiercionośnych ataków. Gdyby nie te walki z takimi bossami, dałbym Babylon's Fall mocne 2/10, albo nawet i mniej, ale to jest taka mała pozostałość z tego dawnego Babylon's Fall, jakie widzieliśmy na zwiastunie z 2019 roku.
Co do samych lokacji jakie przyjdzie nam zwiedzać, te są no cóż... nudne. Ot zlepek korytarzy wyglądających tak bliźniaczo, że nawet narzeczona myślała, że jak debil przez 3 godziny latam po jednej lokacji. To chyba mówi samo za siebie. Co prawda są czasem jakieś ciekawsze miejscówki, ale to tylko przez chwilę, bo potem znów wracamy do nijakich schematów. Ciężko jest mi powiedzieć o Babylon's Fall coś dobrego, poza tym, że no w sumie ma fajnych bossów, bo to jedyny element gry, który nie został całkowicie, totalnie, absolutnie żenująco spartolony.
Platinum Games albo straciło zapał, albo Square Enix zmusiło ich do zabicia dobrego projektu na rzecz takiego karykaturalnego potworka. Nawet wizualnie tytuł sięga co najwyżej poziomu 2006 roku, kiedy to na PS3 wychodziły pierwsze budżetowe jRPG. Omijajcie tę grę szerokim łukiem, chyba że naprawdę wam się strasznie nudzi, to możecie dorwać ją gdy będzie w Plusie czy jakimś innym abonamencie.
Ocena - recenzja gry Babylon’s Fall
Atuty
- Projekty bossów
- Miewa swoje przebłyski
- Relatywnie łatwa platyna
Wady
- Nijaka fabuła, która nikogo nie obchodzi
- Korytarzowe do bólu lokacje
- Biedne, nudne, nijakie lobby
- Mało broni i elementów ekwipunku
- Grafika rodem z 2006 roku
- Pogorszona tragicznym filtrem
- Po prostu wieje nudą...
Platinum Games wypuściło na świat swoją najgorszą grę w dziejach i aż dziw bierze, że Square Enix po prostu gry nie skasował. Brzydkie to i nudne, a serwery już świecą pustkami. Można spróbować jak będzie w Plusie albo na promocji -80%.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (32)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych