Ambulans (2022) - recenzja, opinie o filmie [UIP]. Najbardziej intensywny film o samochodach od "Mad Maxa"?
Kiedy Will dowiaduje się, że jego żona ma raka, postanawia zrobić wszystko aby jej pomóc. Gdy konwencjonalne metody zawodzą, jako ostatnią deskę ratunku prosi brata o pożyczkę. Ten jednak ma inny pomysł: napad na bank, w którym przez niedopatrzenie federalnych znajduje się niedorzecznie dużo pieniędzy.
Michael Bay powinien mieć swój własny, oddzielny gatunek filmowy. Jego filmy są zawsze tak wyraźnie JEGO, że naprawdę na to zasłużył. "Ambulans" ma w sobie wszystko to, co musi mieć typowy Bay-kcyjniak: szlachetnego głównego bohatera, heroicznych policjantów, strażaków, ratowników, helikoptery, pościgi, nadpobudliwą kamerę, która nie potrafi ustać w miejscu nawet przez pół sekundy. Z biegiem lat sam reżyser pogodził się z komiczną bombastycznością swojego stylu i w dzisiejszym filmie znajdziemy całą masę odwołań do jego starszych filmów i samego faktu prowadzenia właściwie non stop, bardzo kosztownego pościgu. Bo tak właśnie Bay kręci swoje filmy! Tylko eksplozji jakoś mało.
Ambulans (2022) - recenzja filmu [UIP]. Napad na bank
Will (Yahya Abdul Mateen II) wstąpił do wojska aby uciec przed przestępczym życiem swojego przybranego ojca i brata, Danny'ego (Jake Gyllenhaal). Sytuacja uległa jednak zmianie. Wojna się skończyła, a o nową pracę ciężko. Do kompletu żona Willa i matka ich kilkuletniego synka, Amy (Moses Ingram) zachorowała na ciężkiego raka. Rokowania nie są świetne, ale mogłaby pomóc jedna eksperymentalna terapia. Problem w tym, że ubezpieczenie nie pokrywa eksperymentów. Choć bardzo tego nie chce, Will udaje się po pomoc do brata. Szybka robota: wchodzimy, bierzemy pieniądze, wychodzimy. Broń dla dekoracji, żeby wiadomo było, że to nie żarty. Z ciężkim sercem i myślami krążącymi wokół rodziny, Will godzi się pomóc bratu. I to była bodajże ostatnia rzecz, która poszła po jego myśli.
Scenariusz na podstawie duńskiego oryginału nie jest przesadnie skomplikowany. Podstawowa myśl filmu to "uciec". Po drodze bohaterom spadają pod nogi kolejne kłody, ale przede wszystkim chodzi o utrzymanie ciągłego napięcia, a w tym akurat Bay jest dobry. Gyllenhaal znowu gra świra skrywającego swoje prawdziwe ja pod maską przyzwoitości i widać, że żucie scenerii sprawia mu sporo frajdy. Wcielająca się w ratowniczkę pracującą w porwanej karetce Eiza Gonzalez prezentuje cały szereg emocji, od irytacji, przez współczucie, na totalnym przerażeniu kończąc. Nie pomaga jej w tym za to sposób, w jaki pisana jest jej postać. Twarda, nie dająca sobie w kaszę dmuchać babka z kompletnie obojętnym podejściem do pacjentów, która w trakcie filmu zmieni się niemalże dosłownie o 180 stopni. Sztampa i nuda. Tak czy inaczej, Gonzalez radzi sobie z materiałem nad wyraz dobrze, pozwalając nawet się w kilku momentach wzruszyć.
Sercem filmu jest jednak grany przez Mateena Will. To postać zbudowana z samych konfliktów. Nie chce zawieść brata, ale zależy mu również na byciu uczciwym wobec żony. Nie chce aby komukolwiek stała się krzywda, ale nie zawaha się pociągnąć za spust, jeśli zajdzie taka potrzeba. Chce uciec z pieniędzmi, ale wie, że na to nie zasłużył. To wulkan sprzecznych emocji, a Mateen właściwie w każdej jednej scenie wypada bezbłędnie. Facet z filmu na film staje się tylko lepszy i wierzę, że jeszcze zrobi się o nim naprawdę głośno.
Ambulans (2022) - recenzja filmu [UIP]. Wizualne fikołki
Odnoszę wrażenie, że Michael Bay kręci swoje filmy w myśl zasady: "bo będzie fajnie wyglądało". Ale to jest takie trochę przestarzałe "fajnie", pozbawione hamulców, chromowane i podbite neonami. Obowiązkowo zaczynamy od pompatycznej muzyki i pokazywania w zwolnionym tempie jak ciężko i bohatersko pracują służby cywilne. To oczywiście jak najbardziej prawda i tak strażacy, jak i ratownicy medyczni, czy policjanci codziennie ryzykują zdrowie i życie aby pomagać kompletnym nieznajomym, ale sposób w jaki pokazuje to Bay sprawia, że człowiek przewraca oczami zamiast się wzruszać, czy czuć dumę.
Ten wstęp jest jeszcze całkiem spokojny i wstrzemięźliwy. Natomiast kiedy rozpoczyna się akcja właściwa, reżyserowi puszczają wszelkie hamulce. Ujęcia z dronów dosłownie robią fikołki po czym spadają ku ulicy, "bo czemu nie". Nie służy to niczemu konkretnemu, a jedynie wprowadza dodatkowy chaos. I tak oto zamiast ujęcia wprowadzającego, dającego poczuć gdzie jesteśmy, mamy chaos. Kamera trzęsie się non stop, często przeszkadzając w oglądaniu co właściwie dzieje się na ekranie - nawet kiedy bohaterowie po prostu ze sobą rozmawiają. Obowiązkowo przy omawianiu szczegółów napadu reżyser jeździ wokół aktorów na lekkim obniżeniu (wiesz, jak w tej klasycznej scenie z "Bad Boys" na przykład). Samochody rozbijają się o stojące przy ulicach stragany, beczki z wodą, czy w końcu siebie nawzajem. Jest nawet scena, w której nie jeden, ale dwa helikoptery przelatują pod mostem w LA. Wszystko to wygląda oczywiście nienagannie w kwestii technicznej i nawet przez chwilę nie razi sztucznotą, ale jak dla mnie jest tych wszystkich bodźców w filmie zwyczajnie za dużo. Czułem się po seansie niesamowicie zmęczony, a przecież część z tych ozdobników dało się spokojnie wyciąć żeby człowiek mógł trochę odetchnąć. Ponad dwie godziny ciągłej akcji to jednak całkiem sporo.
"Ambulans" to prawdopodobnie najbardziej "majkelbejkwy" film tego reżysera odkąd wziął się za robienie "Transformersów". Świetna obsada w przepełnionych charakterem rolach, sporo humoru, wizualne prężenie mięśni, dziwne sceny od czapy, bo reżyser miał ochotę je pokazać. Jako czysta rozrywka sprawdzi się doskonale, choć jest to raczej prosty film i mógłby być odrobinę krótszy. Zwłaszcza, że część wątków z powodzeniem dałoby się wyciąć i nie stracić nic z głównej fabuły.
Atuty
- Bardzo dobra trójka głównych bohaterów;
- Cały czas utrzymuje wysokie napięcie;
- Sprawnie ukazane pościgi;
- Potrafi nawet wzruszyć.
Wady
- Za dużo shaky cama;
- Kilka wątków niepotrzebnie wydłuża film;
- Nieustanny ruch kamery potrafi zmęczyć widza.
"Ambulans" to Michael Bay w najczystszej postaci. Pełno tu wyrazistych postaci, wizualnego przepychu i ogólnie pojętej dobrej zabawy, jeśli tylko przymknąć oko nie niedorzeczność niektórych sytuacji. Solidne, popcornowe kino.
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych